.......odetchnęłam.
Głębszy oddech związany jest z dzisiejszą wizytą mego ślubnego u chirurga.
Ta tak niepokojąca mnie opuchlizna to...krwiak. A krwiak miał prawo powstać,
bo operacja była przeprowadzona pod osłoną środka rozrzedzającego krew, czyli
heparyny.
Okazjonalnie dowiedziałam się, że krwiak w swej pierwotnej formie jest twardy,
krystaliczny i dopiero w kilka tygodni pózniej zaczyna przechodzić w stan
płynny i wówczas zostaje "spunktowany", czyli usunięty przy pomocy punkcji.
W związku z tym za dwa tygodnie następna wizyta , czyli ściąganie krwiaka.
Przynajmniej z jedną sprawą mam spokój.
Druga, czyli zmiana miejsca zamieszkania nieco mnie przyprawia o szybsze
bicie serca, lub zamieranie tętna, w zależności od tego o czym myślę.
Podobno nie przesadza się starych drzew, a my mamy się przesadzić i to
wiele kilometrów stąd.
Jestem mentalnie na miejscu zięcia nielubiącego swych teściów, który obserwuje
jak spadają oni w przepaść jego nowiutkim, wypasionym mercedesem, czyli -
mam mieszane uczucia.
Przerażenie miesza mi się z entuzjazmem i mózg mi się lasuje od nadmiaru
związanych z tym problemów.
A jest ich sporo, począwszy od lokalizacji, bo jest ona tu punktem kluczowym.
Ma to być bardzo bliziutko moich Krasnali, czyli w miejscu, w którym w ogóle
trudno o mieszkanie, zwłaszcza w granicach 64 m kw., do tego usytuowane albo
na parterze a jeśli na piętrze, to wtedy konieczna jest winda.
"Drobiazgi" typu zorganizowanie przeprowadzki, likwidacja majątku ruchomego,
wynajęcie warszawskiego mieszkania - wydają się być przy tym pierwszym
problemie pestką.
Nie mniej wszystko razem przyprawia mnie o permanentny stres, prawie nie śpię
i chodzę skołowana.
Że nie znam języka? - pestka, będę chodziła z rozmówkami pod pachą. Nie znając
ani słowa po węgiersku dogadywałam się przecież w Budapeszcie z Klarą, u której
mieszkałam 3 tygodnie.
Słownik , rozmówki i szybkie przewracanie kartek były podstawą mej egzystencji.
Tyle tylko, że miałam wtedy znacznie mniej lat.
Czy ja dobrze rozumiem? Bedziesz mieszkala blizej mnie???
OdpowiedzUsuńTo FAJNIE! To jeszcze latwiej bedzie Ci skontaktowac sie ze mna telefonicznie w razie jakichs trudnosci. Nadal podkreslam, ze jestem do dyspozycji.
Tak ogólnie rzecz ujmując- tak.A na razie planuję napad na Ciebie- mailowy napad. Wiem Aniu i jestem dziwnie pewna, że się telefonicznie skontaktujemy.
UsuńNapadaj, ile w duszy zagra! :)
Usuń???
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzasz się ?
Ja lubię zmiany, ale nie każdemu to odpowiada...
nic dziwnego,że jesteś skołowana...
Spokoju życzę...
Pozdrawiam serdecznie !
Wygląda na to, że jednak tak. Tyle tylko, że jak na razie to są kłopoty z mieszkaniem tam.Musi być blisko mieszkania córki, tak, żeby maluchy mogły bez kłopotu do mnie docierać.Maksymalna odległość to 500, 600m.
UsuńMiłego;)
Dasz radę. Zdolna i bystra dziewczyna jesteś.
OdpowiedzUsuńO inteligencji nie wspomnę, bo nie chcę się podlizywać.
Będzie dobrze.
:-)
Chciałabym tak optymistycznie na to popatrzeć, ale chyba pomroczność jasna mnie ogarnęła;)
UsuńRozumiem, że decyzja podjęta. Przenosicie się Państwo blisko córki. Myślę, że w obliczu niedyspozycji związanych z wiekiem, to jest dobry pomysł. Dopóki człowiek jest samodzielny i niezależny, radzi sobie sam w swym zakresie. Jednak przychodzi taki moment, że potrzebna jest opieka, wsparcie rodziny i wtedy trzeba podejmować trudne decyzje.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie moja córka też uważa, że kiedy staniemy się mniej samodzielni, powinniśmy zamieszkać blisko niej.
A jak będzie z ubezpieczeniem zdrowotnym? No i życie za euro, a nie złotówki...
Z innej strony - przynajmniej nie będziesz sobie szarpać nerwów naszą obecną polską codziennością.
Nie ukrywam- aspekt oddalenia od pisowskiej rzeczywistości mocno mnie podnosi na duchu.
UsuńNo cóż-w chwili posiadania stałego adresu zamieszkania tam, będziemy objęci państwową opieką zdrowotną.Córka uznała, że z odległości 700 km od nas, nie jest w stanie się udzielać i sprawować jakąkolwiek opiekę w razie jakichś naszych kłopotów. Co do życia za euro- zmusza mnie to zrobienia remanentu i uzupełnienia z zapasem tego co mi brakuje (lub trzeba wymienić) w wyposażeniu domu.
Twoja córka ma rację- powinniście mieszkać gdzieś bliżej nich.
Miłego;)
Podziwiam cię za tę decyzję bo wyobrażam sobie, że musiała być trudna. Moja mama i teściowa mieszkają 200 km od nad a i tak juz obie zapowiedziały, że nie ma mowy o przeprowadzce do stolicy. Póki co sobie radzą i... tego się trzymajmy jak najdłużej. Życzę Tobie i Mężowi zdrowia i szybkiej aklimatyzacji. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńZamieniam stolicę, w której mieszkam od urodzenia na inną, którą naprawdę lubię.
UsuńTo bardzo kosmopolityczne miasto, w którym można się czuć swobodnie a nieznajomi uśmiechają się do siebie zupełnie bez powodu. W przeciwieństwie do Warszawy są tam bardzo ładne okolice i jest gdzie się wybierać w weekendy.No i po 16 latach będę znów blisko córki a do tego jeszcze jest jej mąż, którego traktuję jak własne dziecko no i dwaj Krasnale.
Miłego,;)
Nie boj sie! Stare drzewa tez sie przesadza i one czasem nawet lepiej rosna :) Odwagi i powodzenia!
OdpowiedzUsuńBasiu, na to właśnie liczę, że się jakoś na nowo zakorzenimy.
UsuńMiłego;)
Będzie dobrze:) Parę razy wspomniałaś na blogu, iż żałujesz, że nie wyprowadziłaś się z Polski jak był czas... Ten czas widocznie jest teraz, wszak nic nie dzieje się bez przyczyny. Córka ma rację, rodzina powinna być razem. Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale wtedy zbyt długo się zastanawialiśmy i ogłoszenie stanu wojennego nas unieruchomiło. Mam podobne myśli- wszystko dzieje się wtedy, gdy tak być musi.Rzecz głównie w tym, by nie przegapić tej chwili.;)
UsuńMiłego,;)
Wierze, ze dasz rade, a miec blisko corke i Krasnali to bezcenne.
OdpowiedzUsuńStar, na to właśnie liczę - milej jest mieć Krasnali na żywo niż tylko na zdjęciach;)
UsuńBędzie trochę trudno, ale nieco mobilizacji przyda się nam.
Miłego;)
No, podziwiam...
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie podziwiam, ale zapewne po przeprowadzce długo nie będę mogła uwierzyć, że to zrobiłam.
UsuńNiewatpliwie jest to trudna decyzja, jednak nie zamykacie drogi powrotu, bo z tego co piszesz mieszkanie warszawwskie chcecie wynając.
OdpowiedzUsuńAniu, strach ma wielkie oczy. Decyzje podjeliscie a zamieszkanie w poblizu corki i krasnali wynagrodzi Wam wszelkie watpliwosci z tym zwiazane.
Trzymam za Was kciuki, poradzicie sobie:)
Najwazniejsze, ze z Twoim mezem jest wszystko dobrze i Ty prosze dbaj o siebie - buziaki:)
Dobrze, że w pewnym momencie wykupiliśmy swoje spółdzielcze mieszkanie i dobrze, że jesteśmy w Unii, te dwie rzeczy bardzo nam ułatwiają sprawę - nie musimy mieszkania sprzedawać i możemy mieć je na wszelki wypadek.Co prawda "kokosów" z tego nie będzie bo to nie centrum miasta a 6 km od centrum i metra pod domem też nie ma.
UsuńReniu, dbam o siebie, naprawdę.
Buziaki dla Ciebie i Reszty;)
To faktycznie zmiany epokowe, nie każdy by sie odważył. My planujemy przeprowadzkę do innego miasta na emeryturze, ale co z tego wyjdzie, czas pokaże. Trzymam kciuki, abyś w miarę lekko przeszła ten etap :-)
OdpowiedzUsuńTo dobry pomysł, taka zmiana miejsca zamieszkania z okazji przejścia na emeryturę.Z całą pewnością działa mobilizująco, bo przerywa rutynę, odwraca myśli od tego, że się już w pewien sposób schodzi na boczny tor.
UsuńMiłego,;)
taka przeprowadzka to trudna decyzja szczególnie za miedzę, gdzie trzeba w innym języku się porozumieć, sama wielokrotnie z biciem serca się zastanawiałam co ja zrobię jak będę musiała się przeprowadzić i to nie za miedzę a ze spokojnej głębokiej prowincji do stolicy, na szczęście jakoś tak się układa, że nie musowo. brrrrrrr, ale Ty jesteś kobieta światową i dasz radę, życzę Ci powodzenia :)
OdpowiedzUsuńGdzie ja tam światowa jestem? Do światowości to mi baaaardzo daleko. Ja tylko mam nadzieję, że nie zatraciłam jeszcze zdolności adaptacyjnych. Tu nie zostawiamy nikogo, za kim byłoby nam tęskno, więc "na logikę" powinniśmy dać radę, choć już sama myśl o pakowaniu, sortowaniu rzeczy i życiu "na migi" nieco mnie przeraża.
UsuńNa razie nie mamy tam jeszcze mieszkania i to jest problem. Już od miesiąca oswajam się z myślą o przeprowadzce, ale jak widzę, z wiekiem to coraz trudniejszy proces;)
Miłego;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńA ja zazdroszczę, że masz taką możliwość i decyzję uważam za wspaniałą. Wiele osób, w tym ja, chce być bliżej dzieci, ale nie mają możliwości by się przeprowadzić.
Powodzenia!
Coś mi mówi "w środku", że powinniśmy się przeprowadzić, chociaż pomysł wyszedł od córki (nie od nas) i z pewnością cała ta impreza mocno ją obciąży.
UsuńPolska należy do tych krajów, w których ludzie niechętnie zmieniają miejsce zamieszkania, co jest pokłosiem PRL-u. Wciąż jest mało mieszkań które można wynająć i gdy dalej będzie taki kurs polityki jak teraz to wcale ich ilość się nie zwiększy.
Miłego;)
Anabell,trzymam mocno kciuki Kochana <3 taka przeprowadzka to ogromne wyzwanie ale tez ciekawe urozmaicenie zycia <3 <3 Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńUrszulko, mam nadzieję, że wszystko jakoś się uda i przejdę przez to wszystko bez większych problemów.Na razie szukamy mieszkania bliziutko córki (bo tylko ten układ jest ważny) i jest to niemal tak trudne jak znalezienie mieszkania w Monachium.
UsuńMiłego ;-}
no niestety znalezc cos dobrego i akurat takiego zeby pasowalo graniczy z cudem. Sle serdecznsci i trzymam mocno kciuki zeby sie udalo <3 <3 <3
UsuńNigdy na nic nie jest za późno. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńJak widzisz mam teraz jeszcze potężniejsze dylematy.Tak naprawdę to decyzja podjęta, teraz tylko trzeba zmierzać w stronę sfinalizowania tego wszystkiego.
UsuńSerdeczności;)
Po czasie odzywam się , poruszyła mnie ta Twoja propozycja. Jestem w takie samej sytuacji od dwóch lat, a czas ucieka i lata lecą. Tylko to jest wielki kraj za wielką wodą o języku nie wspomnę ,liczne kursy mnie nie nauczyły.A najważniejszy problem to zdrowie. Mam natomiast najlepsze zdanie o opiece zdrowotnej w Niemczech, pod tym względem nie musisz sięmartwić. Warto dla dobra dzieci zaryzykować , zawsze można wrócic, odległość bliska.Powodzeńka bez stresów.
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę, że to już ostatni dzwonek, żeby się przeprowadzić, dopóki jeszcze wiem jak mam na imię i odróżniam na ekranie TV "chłopa od baby". Mam nadzieję, że w końcu jakieś mieszkanie się znajdzie.
UsuńTalentu do języków obcych nie mam, ale tam jest taka mieszanka etniczna, że nikogo moja nieznajomość języka raczej nie zgorszy. Jest ponoć całe mnóstwo lekarzy polskich, polscy prawnicy, polskie fryzjerki,sklepy z polską żywnością. Poza tym łatwiej się nauczyć języka gdy jest on naprawdę niezbędny i masz dookoła wszystkie napisy w tym języku.
Za Wielką Wodą też sporo rodaków jest i chyba też dasz radę. Poza tym taki krok wielce mobilizuje- tu już nie musimy się niemal wcale wysilać, tam nasze szare komórki dostaną "kopa na obudzenie się" i będzie to skuteczniejsze niż jakikolwiek kurs językowy u nas. Tam po prostu musisz rozumieć takie wielce proste zdania, nie musisz od razu uczyć się tak by zrozumieć lub ułożyć poemat.
Miłego;)
Ojej Anabell, to naprawdę odważna decyzja. A co do mieszkań i czynszów w Berlinie to widzę z tamtejszej telewizji jak ludzie rozpaczliwie poszukują mieszkań w jakiś cenach czynszu który dają rady płacić. Chińczycy tam teraz kupują mieszkania i potem je wynajmują często bogatym Rosjanom i Azjatom którzy się przyjeżdżają leczyć do Berlina. Życzę szczęścia w tych poszukiwaniach. A nuż się uda. Trzymam kciuki. pozdrawiam serdecznie-;)
OdpowiedzUsuńJak na złość córka mieszka w dzielnicy gdzie przeważają domy o dużych metrażach i znalezienie małego mieszkania graniczy z cudem.Trzymaj Uleczko kciuki, trzymaj , proszę;)
UsuńMoże jestem naiwna, ale wierzę w dobre fluidy;)
Miłego;)
Doskonale Cię rozumiem! Planujemy też przeprowadzkę, do większego miasta. Chcemy być blisko córki. Na szczęście nie ma bariery językowej. Dojdzie do tego dopiero za rok. Cieszę się, widzę dla siebie inne perspektywy. Lubię jak coś się dzieje!
OdpowiedzUsuńMyślę, że polubisz myśl o przeprowadzce. A reszta się ułoży , bo Ty na pewno dasz radę!!!
Pozdrawiam serdecznie.
No to masz rok na oswojenie się z tym projektem- na mnie to w pewnym sensie spadło dość niespodziewanie.Ale to dość charakterystyczne- zawsze mi coś spada nagle na głowę:)))
UsuńMiłego;)
Fiu, fiu. Poważne zmiany widzę Cię czekają. Ale wydaje mi się, że za jakiś czas, gdy będziesz już tam plusy przeważą nad ewentualnymi minusami, jakie teraz widzisz. A bliskość rodziny, wnuków to chyba największy impuls za.
OdpowiedzUsuńŻyczę mimo wszystko spokoju i zdrowia. Bo te dwie rzeczy się na pewno przydadzą teraz.
Pozdrawiam!
Będę tęsknić za Warszawą, w końcu mieszkam tu od urodzenia, a powojenna Warszawa rosła wraz ze mną.
UsuńTrzymaj kciuki, żeby szybko się znalazło tam mieszkanie dla nas.
Miłego;)
Aniu, ponoć zmiany są dobre! Co ja piszę! Na pewno są dobre. Człowiek się boi, ale potem ma nowe wrażenia, nowe życie. To nie jest decyzja nieodwracalna jakby co. Powodzenia! Podziwiam!
OdpowiedzUsuńGosia, weszłam na Twoją stronę, zobaczyłam tego cudnego szczeniaka i rozryczałam się.Zaglądam do Ciebie regularnie, ale nie komentuję- robisz Dziewczyno świetną i ważną pracę, podziwiam Cię.
UsuńNa razie wciąż szuka się tam mieszkania, co wcale a wcale nie jest takie proste., bo ważna jest konkretna lokalizacja.Czuję się trochę tak jakbym się miała poddać jakiejś bardzo trudnej, skomplikowanej operacji, której wynik jest mało przewidywalny. Przeprowadzka byłaby w wakacje.
Miłego;)
Super, że ślubny ma się lepiej, niezmiennie życzę zdrowia.
OdpowiedzUsuńMyślę, że zmiana miejsca do życia jest w pewnym wieku dobra, a nawet bardzo dobra - mobilizuje i udowadnia że moc jest.
To dobry pomysł, żeby być obok bliskich sercu.
Wiem, że u Ciebie to podwójny stres, nie dość, że zmiana mieszkania to jeszcze zmiana kraju zamieszkania, ale masz kogoś kto Ci to ułatwi. Ja bym skorzystała.
Pozdrawiam.
Właśnie tak to sobie tłumaczę- poza tym wiem, że najbliższe dwa lata będą bardzo trudne dla córki i w związku z tym będziemy mogli jej pomóc. Nigdy nie prosiła nas o pomoc, a teraz tak. A wszystko przez to, że starszy zmienia szkołę, a jest za młody by samotnie podróżować po mieście. Dzieci do 10 roku życia nie mogą samotnie poruszać się po mieście a on dopiero w tym styczniu skończył 8 lat.
UsuńOczywiście nie zniknę z tego powodu z blogosfery. Tylko w trakcie intensywnej likwidacji domu mnie nie będzie i potem, nim mnie gdzieś podłączą.
Dzięki Ci za zrozumienie i wsparcie;)
Nie zaglądałam do Ciebie od jakiegoś czasu a tu proszę jaka bomba.Przeprowadzka i to za miedzę:))To wywraca pewnie życie do góry nogami ale zmiana-moim zdaniem-będzie zdecydowanie na lepsze,nawet pomijając oczywistą przyjemność z posiadania dzieci "pod bokiem".Niemcy to kraj dla ludzi odwrotnie niż Polska.Język też nie jest taki straszny na jaki wygląda.Trochę Ci nawet zazdroszczę,chciałabym mieszkać w normalnym kraju:))Powodzenia:))
OdpowiedzUsuńI owa normalność mnie podtrzymuje na duchu.Na razie to jest kłopot ze znalezieniem mieszkania.Bo nie dość, że musi być małe to jeszcze bliziutko mieszkania córki. I tu jest pies pogrzebany;)
UsuńMiłego;)