.......ale zdarzyło się naprawdę.
Należę do tych osób, które nie lubią być czymś zaskakiwane, czyli nie lubię
niespodzianek a poza tym uważam, że w małżeństwie wszystko powinno być
wspólnie "przegadane, uzgodnione" i zapewniam, że nie idzie tu o kolor ścian,
lub kolor sukienki żony.
Są pewne sprawy, które naprawdę muszą być "obgadane" a decyzja musi być
podjęta jednomyślnie. I w niektórych sprawach podjęta jeszcze przed ślubem.
Bo wtedy jest przynajmniej cień prawdopodobieństwa, że związek będzie
trwały.
Wydarzenie miało miejsce na początku lat sześćdziesiątych XX wieku, czyli
w pełnym rozkwicie PRL.
Były to czasy, gdy mieszkanie nie czekało na klienta, banki nie udzielały
kredytów osobom indywidualnym i większość młodych małżeństw mieszkała
kątem u rodziców jej lub jego, ciułając pieniądze na książeczkach mieszkaniowych.
Byłam wtedy mężatką "całą gębą", czyli już ze trzy lata po ślubie, a większość
moich koleżanek mogła się wykazać nawet dłuższym stażem.
Ciągle jeszcze pokutowało przekonanie, że kobieta niezamężna jest "gorsza,"
poza tym osoby nie legitymujące się ślubem nie mogły razem ubiegać się o
mieszkanie ani nawet o wspólny pokój w hotelu lub na wczasach.
No i może nic dziwnego, że te niezamężne "stawały na rzęsach" żeby tylko
wreszcie zaliczyć ten "ślubny kobierzec".
Jedna z moich koleżanek, Ewa, poznała chłopaka, który był już po studiach,
oczywiście miał pracę i nawet był całkiem, całkiem przystojny - niezłe
"ciacho", jak to nie tak dawno określano.
Ciacho niezle jak na owe czasy zarabiał, rodzice obiecali mu, że gdy się
ożeni to wtedy zamieszka w kawalerce babci, a babcia w jego pokoju wraz
z nimi.
Ewa po trzeciej randce z Ciachem zaczęła być z lekka przymulona - całymi
dniami słyszałyśmy tylko jaki on jest: cudny, kochany, miły, silny itd itp.. jak
całuje, jak tańczy - no wiecie jak to jest - motyle w brzuchu a rozum raczej
gdzieś na jakimś wyjezdzie, zapewne zagranicznym.
Ewa pomału zaczęła przeglądać modele sukien typu biała beza, choć Ciacho
jakoś nie wypowiadał się na razie na temat ich wspólnej przyszłości.
Ewa była z gatunku tych, które miały już w pewien sposób wytyczoną ścieżkę
życiową, której podstawowe punkty brzmiały: poznać fajnego chłopaka,
zakochać się, wyjść za niego za mąż i szybciutko mieć dwójkę dzieciątek,
wpierw synka, potem córeczkę.
Trzeba Ewie oddać sprawiedliwość, że ona naprawdę lubiła dzieci i żadnemu
maluszkowi spotkanemu na ulicy nie przepuściła- do każdego musiała zagadać,
poseplenić i pocmokać.
Do każdej z koleżanek, która powiła dziecię, przylatywała z wizytą i zabawkami
dla dziecka.
Któregoś dnia Ewa przyszła do pracy z pierścionkiem zaręczynowym wielkości
cyferblatu małego damskiego zegarka.
Był srebrny z akwamarynowym dużym oczkiem.
Ale Ewa wcale nie wyglądała na szczęśliwą, bo wprawdzie Ciacho się łaskawie
oświadczył, ale zastrzegł, że on tylko pod tym warunkiem się z nią ożeni, jeżeli
Ewa mu przysięgnie, że nie będą mieli dzieci.
Bo on dzieci nie lubi i nie ma zamiaru ich płodzić.
Proponował by się Ewa dobrze zastanowiła nad tym, bo on to mówi poważnie.
Ewa, zakochana niemal śmiertelnie w Ciachu, od razu przyrzekła że nigdy
nawet nie pomyśli o czymś takim okropnym jak dziecko.
Kilka z nas postukało się wymownie w czoło słysząc tę opowieść, tylko ja
stwierdziłam, że nie każdy przecież musi kipieć instynktem macierzyńskim
( miałam siebie na myśli) a życie bez dziecka wcale nie jest ubogie i złe.
Ślub był okazały, Ewa spowita od czubka głowy do pięt w białe koronki, Ciacho
też wypadł niezle w szytym na zamówienie smokingu, wesele trwało co prawda
nie do białego rana ale do północy.
Zamieszkali w babcinej kawalerce, czyli mieszkaniu jednopokojowym z wnęką
kuchenną i łazienką.
Całość miała zaledwie 24 metry kwadratowe, no ale na dwie osoby to "szło
wytrzymać".
Ewa nadal piała z zachwytu nad Ciachem, który nie wymigiwał się od prac
domowych, nawet potrafił raz na jakiś czas coś ugotować i zrobić zakupy.
No ideał, nie mąż.
Cała rodzina Ewy nie mogła się doczekać kiedy to wreszcie Ewa oznajmi
wszystkim radosną nowinę, że spodziewa się dziecka.
Po kolejnym rodzinnym spotkaniu świątecznym, Ewa wyznała matce, że nie
sprawi jej frajdy w postaci wnuczątka, bo przyrzekła swemu mężowi, że nie
będą mieli dzieci.
Mam poradziła jej, żeby nie informując Ciacha odstawiła tabletki i spokojnie
zafundowała sobie dziecko, bo przecież wiadomo, że prawie żaden facet nie
pali się do posiadania dzieci, ale jak już dziecko się urodzi to się z tym
faktem godzi.
No i Ewa posłuchała tej maminej rady- tabletki wędrowały cichcem co wieczór
do kanalizacji a Ewa zaszła w ciążę.
Pierwszą reakcją Ciacha było duże zdziwienie, potem żądanie by ciążę usunąć,
a potem pasmo awantur i przedzielenie pokoju na pół ścianką działową.
Po przepisowych 40 tygodniach Ewa urodziła wymarzoną parkę- blizniaki.
A Ciacho, gdy tylko Ewa wróciła z wrzeszczącymi tłumoczkami do domu,
spakował się i......wyprowadził. On nawet nie chciał tych dzieci widzieć.
W kilka dni pózniej Ewa wraz z dziećmi zamieszkała u swoich rodziców.
A Ciacho wynajął adwokata i wniósł pozew o rozwód.
Na sprawie rozwodowej powiedział, że przykro mu, ale małżeństwo jest
wszak kwestią wzajemnej umowy, a Ewa dobrze wiedziała, że on nie chce
mieć dzieci i wyszła za niego, choć przecież nikt jej do tego nie zmuszał.
Sąd dość sprawnie sprawę przeprowadził, bez orzekania winy, choć
adwokat Ciacha winił o rozpad związku Ewę.
Kilka lat pózniej ożenił się powtórnie, dzieci w tym związku nie było.
Regularnie płacił alimenty ale nigdy nie nawiązał kontaktu z dziećmi.
A Ewa nie mogła sobie wybaczyć, że posłuchała rady swej matki.
Nie wyszła ponownie za mąż.
Historia niesamowita i przyznam, że do końca czekałam na obudzenie się uczuć ojcowskich u Ciacha, bo faceci do dzieci się nie spieszą, ale wobec faktów dokonanych często miękną. Ten widać był konsekwentny. Jestem w stanie to zrozumieć, zastanawiam się tylko, co mogło spowodować taki stan u niego...
OdpowiedzUsuńJa też się do posiadania dziecka nie spieszyłam i było nam całkiem fajnie bez dziecka.I decyzja o zostaniu rodzicami wcale nie była dla nas obojga łatwa,a gdyby nie opinia lekarza,że teraz albo może nigdy, to pewnie byśmy się nie zdecydowali w te drobne 12 lat po ślubie.
UsuńO posiadaniu dziecka to ja marzyłam jako nastolatka i zapewne głównie z powodu swojej sytuacji rodzinnej. A potem to już się do tego nie spieszyłam. Mój mąż też nie czuł przemożnej potrzeby przekazania swych genów.
Nienormalny facet i tyle, pewnie teraz na starość zmienił zdanie , ale się nie przyzna...
OdpowiedzUsuńWspółczuję jego drugiej żonie...
A dlaczego współczujesz? Nie każda kobieta chce chodzić w ciąży i rodzić dzieci.Po prostu Ciacho spotkał tym razem kobietę, która nie chciała mieć dzieci.I takich kobiet jest całkiem sporo, tylko często "dla świętego spokoju" nie mówią, że nie mają dzieci bo nie chcą, tylko zasłaniają się tym, że nie mogą. Każdy ma wolną wolę w tej materii.
UsuńNie wszyscy chcą mieć dzieci, Ewa oszukała dwa razy - raz siebie, wychodząc za niego przy takim warunku, a potem jego, decydując się na dziecko bez jego wiedzy. Trudne dla obojga. NO i dzieci, najbardziej w tym poszkodowane - ich nikt o zdanie nie pytał, a ojca nie miały.
OdpowiedzUsuńJa tam tez nie lubię być zaskakiwana...
Nie wiem czemu Ciacho nie chciał dzieci, ale lojalnie o tym Ewę uprzedził.Mam podejrzenie, że Ewa nigdy nie dociekała dlaczego on nie chce dzieci.
OdpowiedzUsuńNie mogę tylko zrozumieć, dlaczego nie poruszyła z nim tego tematu nim odstawiła tabletki.Sprowadzenie na świat dzieci jest zbyt poważną sprawą by decydować o tym bez współmałżonka.
Chyba nie bylo w tym zwiazku milosci, zadne z nich nie bylo gotowe na kompromis w kwestii dzieci. I tylko dzieci szkoda...
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że w sytuacji, gdy jedna ze stron absolutnie nie chce dziecka to osiągnięcie w tej kwestii kompromisu jest mało prawdopodobne.No bo jak to zrobić? Zamienić chęć posiadania dziecka na chęć posiadania psa lub kota? Zgodzić się na dziecko i potem się nim zupełnie nie interesować żyjąc pod jednym dachem? To chyba jeszcze gorsze. Sytuacja dość rzadka, ale raczej patowa.
UsuńDzieci szkoda,fakt.
Czasem osoby zarzekajace sie, kiedy zostana postawione przed faktem dokonanym, kiedy zobacza juz dziecko, zaczynaja sie przelamywac i zmieniac nastawienie. Moze ona wlasnie na to liczyla?
UsuńSzkoda, że zamiast radzić się matki nie porozmawiała jednak o tym z własnym mężem. Mam wrażenie, że Ciacho poczuł się tą sytuacją bardzo urażony. Chyba nikt z nas nie lubi się znalezć w sytuacji "postawionego pod ścianą" i zmuszonego do czegoś na co wcale nie ma się ochoty.
UsuńGdyby teraz nagle mój mąż sprzedał nagle nasze mieszkanie i zakupił np. łódz i oświadczył, że jedziemy w podróż życia to pewnie bym go utłukła a nie tylko zażądała rozwodu, chociaż tak naprawdę lubię podróżować.
Każdy związek to trudna sztuka kompromisu i dyplomacji.
Nie chciał mieć dzieci, postawił sprawę jasno...Ewa samodzielnie podjęła decyzję, nie uwzgledniając jego zdania...Chyba jednak pewne tematy trzeba przegadać...Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŻycie mnie nauczyło, że trzeba wszystko "przegadać", nawet te sprawy, o których wiemy, że kiedyś nasz partner akceptował. Wszyscy się zmieniamy i nasze poglądy też się zmieniają i to co nas przed laty rajcowało z czasem wcale już nie musi.
UsuńBo te chłopy to jednak nie są normalne.
OdpowiedzUsuńA może to baby są szurnięte?
Trzymajmy się.
To chyba nie sprawa "normalności". Facet uprzedzał, że dzieci sobie nie życzy,szczere, chociaż nieco odmienne.Nie każdy czuje przemożną chęć przekazywania własnych genów następnemu pokoleniu. A miłość i pożądanie nikogo nigdy nie zwalniają z myślenia. Powinna była zastanowić się nad tym jego warunkiem i jak pogodzić własną wizję małżeństwa z jego wizją.
UsuńZrozumiałam.
UsuńAle jednak uważam, że ani mężczyzna ani kobieta nie powinni się na samym początku tak zarzekać co do "niechcenia" potomków. Przecież można zmienić zdanie. Poza tym instynkt macierzyński czy ojcowski budzi się często w dużo pózniejszym wieku.
Wiesz, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że tak naprawdę nie ma żadnego pewnego przepisu na miłość, małżeństwo , rodzicielstwo.
UsuńJedno jest tylko pewne - są pewne decyzje w małżeństwie, których nie należy podejmować na swoje "widzimisię", bo w efekcie jest sporo osób poszkodowanych.
Wychodzi na to, że wszystko - a więc i dobre małżeństwo jest dziełem przypadku.
Usuńjedno warte drugiego, związek egoistki i kłamczuchy,
OdpowiedzUsuńciekawa jestem co ona tym dzieciom mówiła o tatusiu
Facet był szczery, co się rzadko u facetów zdarza.
UsuńEwie zabrakło w pewnym momencie trzezwości spojrzenia na całą sprawę.Nie musiała za niego wychodzić.On nie był z jej bajki o życiu.
Nie mam pojęcia co mówiła dzieciom, bo zmieniłam pracę i straciłam z nią kontakt. Ale wiem, że dziećmi zajmowali się jej rodzice, bo jej matka czuła się ponoć winna rozpadowi związku.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńPrawdomówny i uczciwy mężczyzna. A ona? Cóż, za oszustwo trzeba płacić. Szkoda tylko dzieci, bo zgotowała im życie bez ojca.
Pozdrawiam serdecznie.
Facet stawiał sprawę jasno, bez ściemniania, miał już niemal 30 lat i raczej wiedział co chce a czego nie. Tak naprawdę to niewielu facetów świadomie chce mieć dzieci - większość jest zainteresowana raczej samą fazą wstępną- tylko ma zbyt mało odwagi cywilnej by się do tego przyznawać.
UsuńUstawianie sprawy, że każda kobieta musi mieć dziecko i każde małżeństwo musi mieć potomstwo jest idiotyzmem.
Mam w rodzinie 2 bezdzietne małżeństwa - jedno z wyboru nie posiadania dzieci, drugie to z przymusu bo oboje są nosicielami genu powodującego mukowiscydozę.Pierwsze dziecko stracili gdy miało 3 miesiące i wtedy dowiedzieli się, że każde kolejne też będzie chore.
Kochają się i nadal są małżeństwem, co wielce dziwi niemal pół rodziny- no bo jak? być małżeństwem i nie mieć dzieci????
Serdeczności;)
A ja znam taki przypadek, a skończyło się całkiem inaczej. Chłopak zarzekał się, że nie chce dzieci (mówił, że nie nadaje się na ojca)a ona mimo to postarała się o ciążę. I okazało się, że on jest fantastycznym ojcem, mają dwie cudne córeczki. Myślę, że takich przypadków jest znacznie więcej, tylko o tym nie wiemy.
OdpowiedzUsuńJeżeli mężczyzna blisko trzydziestoletni twierdzi, że nie chce dzieci, to z pewnością nie chce.Ewa nie była pierwszą kobietą w jego życiu.
UsuńMyślę, że Ewa zastosowała się do starego porzekadła: jak się ożeni to się odmieni (tylko ona wierzyła, że "mu się zmieni"). Niestety facet wiedział, czego chce a właściwie czego nie chce (dzieci). Choć to rzadkość to jednak się zdarza. Choć Ewie współczuję to jednak sama sobie winna.
OdpowiedzUsuńZnam kilka idiotek, które wydały się za alkoholików, bo były przekonane, że małżeństwo uleczy faceta z nałogu.Nie uleczyło.A one wychodziły z tych związków mocno poszkodowane.
UsuńWcale sie Ciachu nie dziwie. Jesli w tak jasno postawionej kwestji zonka mu taki numer wykrecila, to juz nigdy nie móglby miec do niej zaufania, a to podstawa jakiegokolwiek zwiazku.
OdpowiedzUsuńJa też mu się nie dziwię - przecież uprzedzał. Jak powiedział mój mąż "jeden się zażera wątróbką, a drugi jej do ust nie weżmie, więc jeśli o tym wiesz nie serwuj takiemu wątróbki".
UsuńNie bardzo też mogę pojąć po co mówiła o tym matce - z chwilą gdy poczułam się dorosła i wyszłam za mąż, wszystkie wątpliwości rozwiązywałam tylko z pomocą męża, a nie matki.
Mnie tak jakoś wychowano, że największej mojej lojalności wymaga mój mąż i dziecko, bo sama ich wybrałam a nie dostałam od kogoś pod choinkę.
Ona go po prostu oszukała a cel nie uświęca środków.
Spodziewałam się odrobinę innego zakończenia, ale czasami warto słuchać ludzi. Nie tylko tego co mówią, ale i jak.
OdpowiedzUsuńNiestety nie wzięła jego deklaracji na poważnie. Wciąż panuje dość dziwne przekonanie, że dzieci mieć "trzeba". Faktycznie często ktoś deklaruje, że nie chce mieć dzieci, ale później zmienia zdanie. Jednak zdażają się osoby, które po prostu się do tego nie nadaje. I chyba powinniśmy cieszyć się, że zdają sobie z tego sprawę.
Mimo wszystko przykra historia, najbardziej dla dzieci, które nic tutaj nie zawiniły.
I przez to idiotyczne przekonanie, że "dzieci mieć trzeba" jest tyle tak naprawdę niechcianych dzieci, które są potem bite lub jakimś cudem wypadają przez okno lub wpadają do stawu i się topią.Z własnego doświadczenia wiem, że dzieci są konfliktogenne, bo w pewnej chwili małżeństwo staje się instytucją, w której jest stanowczo zbyt mało pracowników. Dobrze, że na dziecko zdecydowałam się wtedy gdy już się oboje nieco "wyszaleliśmy", trochę świata zwiedziliśmy i byliśmy do posiadania dziecka przygotowani finansowo, dzięki czemu nie musiałam łączyć pracy z macierzyństwem a dziecko nie znało przechowalni w postaci żłobka i przedszkola.
UsuńByć może, anabell, jestem z innej planety, jednakże już sam fakt, że istnieją tacy mężczyźni, przyprawia mnie o katar żołądkowo - jelitowy i migotanie przedsionków!
UsuńMoże jestem tu dziwakiem i oszołomem, ale z takimi panami nie wchodziłbym w żadne relacje, nawet zawodowe, nie mówiac już o towarzyskich. Uwielbiam dzieci, a one do mnie lgną.
To samo ze zwierzętami - traktuję je jak dzieci (szczególnie psy), a one mi najpiękniej to odwzajemniają.
Mimo umiarkowanego racjonalizmu tu zawsze pozostanę radykałem!
ściskam i zapraszam
@Andrzej - A.K...
Usuńz racji naszych przyjaznych relacji pozwolę sobie na drobną obcesowość, bo wiem, że mi wybaczysz:
nie pierdol!...
gdy mi ktoś podrzuci kociaka pod drzwi, jak najbardziej się nim jakoś zajmę bez względu na warunki... nie zmienia jednak to faktu, że ów podrzucacz popełnia kurewstwo nie pytając mnie o zdanie... a wystarczy zapukać i uczciwie zapytać "co zrobić z kociakiem?"... kociak na pewno by na tym nie stracił, coś by się wymyśliło, ale takie tchórzliwe podrzucanie jest już poniżej wora...
bulba...
@A.-A.K....
Usuńp.s. to jest dokładnie taka sama sytuacja, jak z Ewą... postawiła faceta przed faktem dokonanym, nie licząc się kompletnie z jego zdaniem, które zresztą dobrze znała...
@ Andrzej
UsuńNie bardzo rozumiem - a czym on tu zawinił?? Tym, że nie chciał dzieci? Jedni chcą mieć dzieci, inni nie.Facet był w porządku- uprzedzał przed ślubem, że nie chce mieć dzieci i prosił by Ewa to przemyślała. Ona nie była szesnastolatką, ale już dorosłą, atrakcyjną kobietą.I on jej tym ślubem żadnej łaski nie robił.
Małżeństwo jest jednak umową zawieraną przez dwie strony i warunków umowy należy dotrzymywać.
Na sprawie Ewa potwierdziła, że zgodziła się na bezdzietność i nie była do tego w żaden sposób przymuszona.To był jej wybór, mogła za niego nie wychodzić.
To, że facet nie chciał dzieci w niczym go nie dyskwalifikuje - a gdzie jest zapisane, że każdy musi posiadać dzieci?
Byłoby o wiele zdrowiej, gdyby każdy kto nie chce dzieci ich nie posiadał- byłoby wtedy o wiele mniej "wypadków", których ofiarami są małe dzieci. Ich ojcowie nie mówili zapewne, że nie chcą dzieci, nie sprowadzali dla swych partnerek środków antykoncepcyjnych za dewizy. Rozwiązali problem prościej- usuwali dziecko z drogi i nie musieli nawet płacić alimentów.To co trafia do mediów to zapewne tylko czubek przysłowiowej góry lodowej.
umowa jest umowa... Ewa go oszukała i tyle... on zaś zachował się odpowiedzialnie, po ludzku, jak na tą sytuację, bo od alimentów się nie wymiguje... choć jest w tym pewna niesprawiedliwość, bo jednak został zrobiony w wała, ma prawo czuć się potraktowany jak byk rozpłodowy...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
dopowiem, że choć jestem wrogiem zarówno zmuszania kobiety do aborcji, jak i donoszenia ciąży do chwili powstania dziecka, to w tym przypadku gość miał pełne prawo tego usunięcia ciąży zażądać...
UsuńFacet postawił sprawę jasno nim się z Ewunią ożenił.W końcu żenił się z dorosłą kobietą, a nie z dziewczęciem szesnastoletnim.
UsuńNie potępiam go za ten rozwód, bo rozumiałam, że trudno być dalej pod jednym dachem z kimś, kto nas oszukał w tak ważnej sprawie.
Właśnie dziś usłyszałam o kolejnym "wypadku"- niemowlę już nie żyje, starsze dziecko, dwuletnia dziewczynka też jest pobita i ma ślady po gaszonych na jej ciele papierosach. Troskliwi rodzice- zatrzymani. I dodatkowo- siedmiolatka utopiona w studzience kanalizacyjnej. Kolejni opiekuńczy rodzice zatrzymani. No ale "życie poczęte" przetrwało a co z nim potem? a kogo to obchodzi, grunt, że idea fix spełniona.
znałem kiedyś przypadek identycznej umowy... niestety /jako, że nigdy nie ma 100% pewności/ on zaszła była... w tym momencie on nagle zmienił zdanie i chciał na niej wymóc donoszenie ciąży... na szczęście nie mieli ślubu, ona była materialnie niezależna, zaś mieszkanie było jej... więc po kilku dniach bezsensownych dyskusji spakowała gościa i pokazała mu drzwi, sama zaś szybko ogarnęła temat we Wiedniu... kiedyś to opisywałem w poprzednim sezonie bloga...
Usuńpotem chciała założyć fundację pomagającej kobietom bez kasy na zabieg /bardzo wartościowa inicjatywa/, ale chyba się wyłożyła na trudnościach natury prawnej, a jeszcze potem urwał mi się z nią kontakt, chyba wyjechała w jakieś bardziej cywilizowane rejony świata...
Ewa oszukała najbardziej sama siebie przysięgając, że dzieci nie będzie. Wiedziała przecież, że dzieci kocha i o nich marzyła. Myślę, że jesli czuła silny instynkt macierzyński to nie mogło to skończyć się inaczej. Jestem w stanie ją zrozumieć. Facet miał prawo odejść, bo postawił sprawę jasno, a ona słowa nie dotrzymała. Inna sprawa czy w tym związku była miłość... Nie sądzę. Ona chciała mieć koniecznie męża, a on... nie wiem, ale facet był jednak jakiś dziwny.
OdpowiedzUsuńMałżeństwo jest jednak umową, niezależnie od tego jak silnym uczuciem darzą się partnerzy.Ciacho był w porządku wobec Ewy, nawet jeśli nie kochał i z jakiegoś powodu nie chciał mieć dzieci, to był zaangażowany w ten związek.
UsuńTylko Ewa miała zapewne wyłączoną tak istotną dla
życia opcję myślenia.
Łatwo nam sądzić, bo nie jesteśmy tymi dziećmi. Uważam, że żadna ze stron nie była tu w porządku. Tacy ludzie w ogóle nie powinni zakładać rodziny.
OdpowiedzUsuńW pojęciu katolickim "rodzina" to mąż,żona i koniecznie dzieci. Małżeństwo bezdzietne wg kościoła nie jest rodziną.
UsuńCiacho stawiał sprawę jasno jeszcze przed ślubem- on nie chciał rodziny, on chciał tylko Ewę.
Ciacho się przeliczył, nie docenił stopnia bezmyślności Ewy i chyba za mało ją poznał.
Dzieci przynajmniej nie były elementem przetargowym - bo w większości rozwodzących się małżeństw dzieci są cały czas pomiędzy młotem a kowadłem, co chyba jednak fajne nie jest.
A Ciacho grzecznie płacił zasądzone alimenty dopóki dzieci nie ukończyły nauki.
Historia jaką opisujesz prawdopodobnie zdarza się raz na jakiś czas w iluś tam domach do dziś. Skomplikowane to losy i właściwie ja bym nie oceniał kto bardziej winny.
OdpowiedzUsuńPoza opadami to wieczory są jakieś dziwnie chłodne. Jak śledziłem na żywo Bieg Powstania Warszawskiego, to szczerze mówiąc zimno mi było.
Pozdrawiam!
Nie bardzo pojmuję cel takich Biegów. A tak ogólnie to bieganie nie jest moim ulubionym zajęciem.
UsuńPogoda dziwna- w dzień upał a noce jak na Saharze.Podobno Europa nam stepowieje na południu a tereny na zachód od Odry są zalewane. Istne wariactwo.
Kto bardziej winny? Ona postawiła go w pozycji banku spermy naruszając umowę, jaką między sobą zawarli.Umowy ustne też są ważne. A poza tym wykazała się wyjątkową bezmyślnością godząc się na taki układ.
Nie dziwię się facetowi i nie dziwię się jego decyzji. Nie dziwię się też finałowi. Oszukała go, mimo przyrzeczenia. Doopa nie matka, że jej tak poradziła. Matka- oszustka wpędziła córkę w taką sytuację.
OdpowiedzUsuńA... i nie dziwię się, że nie chciał widzieć tych dzieci. Mało tego, wcale go nie potępiam. Niestety, młoda sama sobie zgotowała i dzieciom taki los.
Jak facet mówi, że nie chce mieć dzieci, to nie chce. My tu walczymy by kobiece NIE było odbierane jako NIE, a potępiamy takiego faceta, który się nie złamie, jak się dzieciak urodzi. U nich też NIE oznacza dokładnie NIE. I nie ma co liczyć na zmianę decyzji.
Dodam, że naiwne są też te kobiety, które ratują małżeństwo kolejnym dzieckiem, bo go nim "przywiąże' bardziej. Bzdura. Samiec jest istotą niezależną i żadne potomstwo nie zatrzyma go w opuszczeniu gniazda, jak nie chce w nim być. A Ci co zostają, bo tak trzeba, bo dzieci, po spełnieniu 'obowiązku' bycia ojcem, kiedy dzieci opuszczą dom rodzinny, i tak się wynoszą.
Właśnie, właśnie- chcemy,być traktowane poważnie,chcemy by szanowano nasze zdanie, a ciągle to jakoś nie wychodzi kobietom- za to wychodzi im świetnie bezmyślność.
UsuńCi co zostają najczęściej zaczynają podwójne życie- nawet mnie to nie dziwi- i czekają z utęsknieniem by dziecko było już nieco odchowane, w nadziei, że nastolatkowi mniej zaszkodzi rozwód rodziców.
Miłego;)
Przeczytałam wszystkie komentarze i odpowiedzi. Zgadzam się, że umowa(ustna czy pisana powinna obowiązywać), jednak częściej się zdarza, że jedna ze stron jej nie dotrzymuje, niż respektowanie jej. Ludzie powinni rozmawiać ze sobą przed ślubem, w czasie trwania związku, a nieliczni potrafią to robić nawet wtedy, gdy z jakiś względów się rozstają. Osobiście mam odmienne doświadczenia. Jeżeli mamy do czynienia z człowiekiem słabym, niedojrzałym i tchórzliwym, to żadne rozmowy nic nie pomogą. Na argumenty partnerki będzie przytakiwał, uważając że ona tego od niego oczekuje. Taki "pan ciacho" jeżeli posiadał coś więcej niż tylko aparycję i sprecyzowane poglądy na temat posiadania dzieci, powinien wziąć pod uwagę również fakt, że czasami środki antykoncepcyjne zawodzą i ciąża pojawia się bez perfidnego knowania kobiety. Nie usuwa dziecka, bo aborcję uznaje tylko w przypadku zagrożenia życia. Rodzi więc dziecko, które nie zawiniło temu, że tatusiowi pękła prezerwatywa, a on ma takie a nie inne poglądy. Płacenie alimentów, to nie wszystko.
OdpowiedzUsuńCiacho był dość odpowiedzialnym facetem. Zgodnie z poradą specjalisty sprowadzał z zagranicy tabletki antykoncepcyjne. W tamtych latach dzienna dawka hormonu w 1 pastylce była taka jak dziś dawka niemal miesięczna. Nawet pominięcie 1 tabletki nie sprowadziło ciąży, o czym jeszcze wtedy nie wiedziano. Dziś te dawki są tak minimalne, że palenie papierosów i alkohol mogą zaburzyć właściwe działanie tabletki.
UsuńZa to nie można nazwać Ewy osobą odpowiedzialną-
jeżeli jej tak ogromnie brakowało macierzyństwa powinna była z Ciachem o tym porozmawiać.
Miłego;)
Przyznaję się , że nie bardzo wiem czemu ma służyć wywód o ilości hormonu w jednej tabletce. Że niby Ewa była nieodpowiedzialna, bo gdyby raz zapomniała o tabletce, to w ciążę by nie zaszła, a ponieważ tak się stało, to oznacza, że oszukiwała z premedytacją? Wiemy tylko tyle, ze za namową matki odstawiła antykoncepcję. Gdyby jednak nikt o tym fakcie nie wiedział, jak udowodniono by czy ciąża powstała, bo ona odstawiła tabletki, czy może do zapłodnienia doszło, bo "Pan i władca" nie założył gumki, prezerwatywa się zsunęła, pękła itd. Rozmawiać z facetem o czym czego on nie dopuszcza do swojej świadomości, to przepraszam tyle "jak rozmawiać ze ślepcem o kolorach".Faceci biorąc sobie kobietę za partnerkę(nie ważne czy ze ślubem czy bez) powinni za skutki współżycia odpowiadać w takim samym stopniu jak kobieta. Kiedy słyszę "był dość odpowiedzialnym facetem", to zadaję sobie pytanie jaką miara wyznaczono to "dość".
UsuńTo moje świadectwo o dobrej pracy człowieka, który mi pomógł. Nazywam się Janet Mary. Moja miłość wróciła do mnie po 5 latach małżeństwa, mój mąż zostawił mnie z trójką dzieci. Czułem, że moje życie ma się skończyć i rozpada się. Dzięki spellcasterowi o nazwisku Dr. Chamberc (chamberc564@yahoo.com) spotkałem się online. W wierny dzień, gdy surfowałem po internecie, szukałem dobrego wyznawcy, aby rozwiązać moje problemy. Natknąłem się na szereg referencji dotyczących tego czarodzieja. Niektórzy ludzie zeznali, że przywiózł swojego kochanka z Ex, niektórzy zeznali
OdpowiedzUsuńŻe przywraca brzuch, niektórzy zeznali, że może rzucić zaklęcie, aby powstrzymać rozwodu i tak dalej. Było pewne świadectwo, jakie widziałam, chodziło o kobietę imieniem Grace, zeznała, że dr Sakpana przywiózł jej kochanek z Ex w mniej niż 72 godziny, a na koniec jej zeznania podał adres e-mail Dr.Chamberc. Po przeczytaniu wszystkich postanowiłem dać Dr.Chambercowi szansę. Skontaktowałem się z nim przez jego adres e-mail i wyjaśnił mój problem. W ciągu zaledwie trzech dni mój mąż wrócił do mnie. Rozwiązujemy nasze problemy, a my jesteśmy jeszcze szczęśliwi niż wcześniej. Dr.Chamberc jest naprawdę utalentowanym i utalentowanym człowiekiem, a ja nie będę go publikować, ponieważ jest wspaniałym drem. Jeśli masz jakiś problem i poszukujesz prawdziwego i autentycznego mistrza zaklęć, możesz rozwiązać ten problem. Spróbuj Dr.Chamberc dzisiaj, może być odpowiedzią na twój problem. Oto jego kontakt: chamberc564@yahoo.com Dziękuję jeszcze raz Dr.Chamberc. Skontaktuj się z nim w następujących sprawach:
(1) Jeśli chcesz, aby ex z powrotem.
(2) Chcesz być awansowany w biurze.
(3) Chcesz, aby kobiety / mężczyźni biegały za tobą.
(4) Jeśli chcesz mieć dziecko.
(5) [Chcesz być bogaty.
(6) Chcesz związać męża / żonę, aby być na zawsze.
(7) Jeśli potrzebujesz pomocy finansowej.
(8) Jeśli chcesz zatrzymać rozwód
Ma również ziołowe leczenie HIV,
NOWOTWÓR,
ASTMA,
IMPOTENCJA,
BARENNOŚĆ / NIEWŁOŚĆ
Skontaktuj się z nim dzisiaj pod adresem: chamberc564@yahoo.com
WOW, Anabell.... ktoś tu się nieźle naprodukował. Szast prast, rzucamy zaklęcie i mężunio wraca.... szast prast rzucamy zaklęcie i żoneczka przestaje zdradzać...
UsuńProponuję, by zalecany magik rzucił zaklęcie które wyeksmituje obecną ekipę PiSu na Księżyc.
punkt 5 też dobry:):)_:):)
Zżera mnie ciekawość co to jest BARENNOŚĆ/NIEWŁOŚĆ
UsuńNiestety Wikipiedia nie podaje co to jest.
To, co zrobiła Ewa było obrzydliwe, ale za swój postępek zapłaciła chyba dość dużą cenę natomiast ten pan zachował się przyzwoicie. Myślę jednak, że on także popełnił błąd, ponieważ nie miał rozeznania, nie zorientował się jak widzi swoją przyszłość Ewa, on chyba tylko przedstawił swoją decyzje, jako fakt a ty rób dalej, co chcesz. Ten mężczyzna nie wziął pod uwagę, że zakochane osoby wiele przełykają dla swoich partnerów, przemilczą, co im się nie podoba i Ewa, przemilaczala zapewne nie wyrażała z jakiegoś powodu odmiennego zdania, bo nie chciała go stracić. Czasy PRL to nie moje czasy, ale zapewne komunikacja między mężczyzną i kobietą wyglądała inaczej niż teraz i nie były to tak bezpośrednie rozmowy jak teraz mają miejsce. Zabrakło komunikacji i rozmowy w tym związku, dlatego tak się to skończyło.
OdpowiedzUsuńJulienne, wbrew pozorom to dziś owa komunikacja nie wygląda dużo lepiej.Badania socjologiczne ujawniają, że "rozluznienie obyczajów ma miejsce, ale nadal nie potrafimy w małżeństwie rozmawiać na wszystkie tematy, podobnie jak nadal rodzice nie potrafią przekazac dziecku wiedzy na temat "rozmnażania" i całej, obszernej wszak sfery życia intymnego. To, że dziś o wiele wcześniej następuje inicjacja seksualna nie ma nic wspólnego z większą łatwością rozmów pomiędzy małżonkami.
UsuńTrudna decyzja, nie wiedziałabym kogo winić. Chyba nie powinna wychodzić za niego za mąż, albo dotrzymać przysięgi.
OdpowiedzUsuńFacet dziwny, ciekawe czy potrafił kochać prawdziwie?
Pozdrawiam z cieplutkiej Wielkopolski.
Nie sądzę by się z nią żenił bez miłości. Nie było jakiegoś powodu, dla którego ożenek akurat z Ewą byłby dla niego korzystny -owszem, była dość atrakcyjna, no ale ani z domu bogata, ani super mądra ani super wykształcona.
UsuńWydaje mi się, że miłość do żony a miłość do dziecka to dwie różne sprawy.
I nie wierzę, że miłość do dziecka rodzi się w człowieku na sam dzwięk słowa "dziecko". Kobiety mają lepiej - 9 miesięcy czasu na przystosowanie się do zmienionej sytuacji, połączone z innym działaniem hormonów, a pomimo tego wiele matek wcale nie odczuwa miłości do dziecka, tylko mało która ma śmiałość o tym powiedzieć.
U mnie też jakoś cieplutko - 30 w cieniu.
Miłego;)
Skądś to znam, gdzieś w rodzinie słyszałem, że nie chce mieć dzieci. To po co się żenił.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, typowe polsko-katolickie spojrzenie-żeni się to niech dzieci płodzi. Gdybyś był w tamtym czasie człowiekiem dorosłym inaczej byś na to teraz patrzył.
UsuńMiłego,;)