......coraz lepiej.
Zwłaszcza w działaniach instytucji zwanej Pocztą Polską.
Na moje oko wracają czasy, gdy poczta była miejscem, w którym spędzało się
godzinę, a czasem dwie stojąc do okienka pocztowego.
Pamiętam z dzieciństwa, że najgorsze dla mnie były owe wyprawy na pocztę-
nie dość, że najbliższy urząd pocztowy był niemal 2 km od domu i trzeba było
do niego przewlec się na własnych nogach, to zawsze był tam dziki, wściekły
tłum.
No ale były to czasy powojenne, stolica pomału dzwigała się z gruzów i każdy
jakoś starał się zrozumieć sytuację i nie narzekać.
W początkach lat 70 ub. wieku, nadal wyprawa na pocztę spełniała rolę
czyśćca, zawsze trzeba było stać w długiej kolejce.
I chyba miałam jakiegoś pecha do tej instytucji, bo znów miałam do poczty
daleko i znów trzeba było godzinami sterczeć w kolejkach.
W pewnej chwili, na początku lat 80-tych doczekałam się poczty zaledwie ok.
700 m od domu- poczta miała nawet dość przestronną salę obsługi i jakieś
ławeczki dla wątlejszych klientów, bo nadal trzeba było sterczeć w kolejkach.
Poczta Polska zaczęła się cywilizować- w ramach owej cywilizacji urzędników
zaczęły wspomagać w pracy komputery, więc kolejki się znacznie wydłużyły.
Wyraznie komputery wcale nie przyspieszyły tempa obsługi, wręcz spowolniły.
Wreszcie nastąpił przełom- można było wpłaty regulować nie ruszając się
z domu, wystarczyło mieć komputer, internet i konto internetowe w dowolnym
banku.
Niestety tak się jakoś dziwnie składa, że paczki ani listu poleconego ani też
zakupu znaczka pocztowego nie można dokonać przy pomocy komputera
domowego i trzeba iść na pocztę by....znowu stać w kolejce, jak kiedyś.
"Sala obsługi" na moim osiedlu przypomina połączenie zakrystii z kioskiem
typu " tu kupisz szwarc, mydło i powidło".
Główne miejsce na ścianie zajmuje - nie, nie nasze godło,czyli Orzeł Biały, ale
krzyż papieski. Godło jest mało widoczne, na bocznej ścianie. Wszędzie dookoła
leżą przeróżne książki kucharskie z przepisami różnych sióstr zakonnych oraz
cała gama lektur typu jak trafić do Boga i iść z Nim pod rękę przez życie.
Poza tym można tu zakupić każdą ilość prasy super prawicowej i katolickiej.
Takich "paskudztw" jak "Polityka", " Newsweek" lub "Gazeta Wyborcza" nie
ma. Dodatkowo można kupić przeróżne drobiazgi oraz wyjątkowo brzydkie
kartki pocztowe na każdą okazję - ślub, komunia, urodziny, imieniny.
Listonosze awansowali na domokrążców - za każdym razem gdy muszą coś
dostarczyć adresatowi do domu, mają obowiązek coś mu sprzedać - czasem
jest to jakaś pośledniejszego gatunku karma dla psa lub kota.
W związku z nowymi obowiązkami listonosze zostali wyposażeni w wózki
zakupowe na kółkach, by wozić w nich - nie, nie przesyłki adresatom, ale
właśnie owe towary na sprzedaż. Bo poczta ma na siebie zarabiać, zdobywać
klientów.Chyba ktoś w tym kraju nie wie, że nigdzie na świecie poczta nie
jest instytucją dochodową i wymaga finansowego wsparcia od państwa.
Adresatowi aktualny listonosz dostarczy do skrzynki cieniutki list, ale już
nie przesyłkę poleconą, która się do skrzynki nie zmieści.
Bo skrzynki pocztowe w budynkach mieszkalnych nie strawią przesyłki grubszej
niż 2 cm i większej niż format A-4.
I wtedy w skrzynce na listy znajdujemy tylko awizo- minęły czasy, gdy taką
przesyłkę poleconą dostawał adresat do domu.
I tymi "domokrążcami" są listonosze będący na etacie Poczty Polskiej.
Oprócz tego Poczta Polska ma podpisane umowy z firmami które zajmują się
dostarczaniem do domów różnych innych przesyłek, zwanych potocznie
paczkami. Na szczęście pracownicy tych firm nie oferują niczego do
sprzedaży - tylko i wyłącznie dostarczają paczki.
Wczoraj musiałam właśnie pomykać na pocztę po niewymiarową przesyłkę
poleconą. w postaci pudełka 5 x 15 cm.
No cóż, życie nie jest jednak romansem;)
Ja już też zauważyłem, że poczta przypomną bardziej sklepik z dewocjonaliami, a w najlepszym razie księgarenkę katolicką. Na szczęście „mój” listonosz jeszcze niczego mi na sprzedaż nie oferuje, ale za to namiętnie wypełnia mi skrzynkę ulotkami. Jest też jeszcze jeden ewenement na poczcie. Z trzech okienek zawsze jest czynne tylko jedno, a z czterech pań obsługuje tylko jedna, bez względu na długość kolejki.
OdpowiedzUsuńNasz też z raz w tygodniu zasila nam skrzynki ulotkami. Poza tym mamy przy każdej klatce w bloku skrzynkę na ulotki. Podział zajęć jest taki - od godzin przedpołudniowych do wieczora ulotkarze napełniają skrzynkę ulotkami. Rano, pomiędzy 6,00 a 7,00 pan dozorca zbiera troskliwie wszystkie ulotki i wywala do śmieci "suchych".
UsuńU nas było kiedyś aż 6 okienek- teraz są tylko dwa-reszta jest stoiskiem na "szwarc , mydło i powidło".
nasza "pinda z poczty" zamknęła interes i teraz mam na pocztę jeszcze dalej niż poprzednio, natomiast w mojej skrzynce mieści się prawie wszystko (moja brama, moja skrzynka, nikomu nic do tego jakie ma wymiary) oprócz tego walnęłam tabliczkę z informacją "proszę zostawiać przesyłki wymagające podpisu u upoważnionego sąsiada adres taki a taki. I to działa. Gorzej gdy trzeba coś wysłać.
OdpowiedzUsuńMam zarejestrowaną usługę "Hermes", na swej "przegródce" mam naklejoną literkę "R", co oznacza, że mają mi listy polecone wrzucać do skrzynki.
UsuńNo ale jeśli ktoś wpadnie na pomysł by mi malutką paczuszkę wysłać jako list polecony to mam "przechlapane".
Co do placówek PP pełna zgoda. Znaczek przez internet da się nabyć, jak chcesz to się dokładnie dowiem, bo chwilowo z tego nie korzystam. I mam listonosza w rodzinie... bardzo to ciezki chleb:(
OdpowiedzUsuńTo prawda- praca listonosza lekka nie jest, do tego nie jest interesująca pod względem fiansowym i nie bardzo rozumiem jak można tych pracowników jeszcze wrabiać w sprzedaż artykułów nie pierwszej potrzeby. Z tymi znaczkami to czytałam tylko odnośnie znaczków dla firm. No ale poleconego w ten sposób nie prześlesz, a ja z reguły wysyłam listy polecone. Odkąd zaczęły nie docierać listy "zwykłe" -wysyłałam "priorytety". Ich docieranie na miejsce wynosiło wg PP aż 88%. Ale nic nie trwa wiecznie i "priorytety" też zaczęły nie docierać do adresatów, więc teraz wysyłam już tylko "polecone".
UsuńW Anglii (ponoc bardzo bogatym kraju zachodnim) polikwidowano juz wiekszosc poczt w malych miasteczkach, a pozostale umiejscawia sie w innych sklepach: np.papierniczo-ksiazkowych. Kolejki sa zawsze i czeka sie cierpliwie w ogonkach. Poczty nie sa dochodowe, przynosza straty , wiec radza sobie jak umieja przed zamknieciem.Jesli tak bogaty kraj jak UK nie ma srodkow na dotowanie poczty,to co dopiero Polska? A to wlasnie czesciowe sprywatyzowanie uslug doprowadzilo do tego, ze teraz mamy mydlo i powidlo, i to sie nie stalo z dnia na dzien...
OdpowiedzUsuńJedyną mądrą metodą jest złamanie monopolu poczty nie tylko w systemie przesyłki paczek. Odkąd paczki są dostarczane przez firmy prywatne, które mają podpisaną umową z Pocztą Polską, nie ma problemu z paczkami. Równie dobrze funkcjonują
Usuńwszystkie firmy kurierskie, ale one są nastawione na obsługę klientów biznesowych, nie indywidualnych.
Zapewne gdyby ktoś dobrze pomyślał o organizacji to Poczta Polska nie generowałaby tyle strat.
Kiedyś można było nabyć znaczki pocztowe w każdym kiosku ruchu- teraz nie. Bo kiedyś Poczta rozliczała się z "Ruchem" "z dołu",a nie "z góry".
W wielu krajach, nie tylko w Anglii już dawno polikwidowano lokalne urzędy pocztowe w małych miejscowościach- bo to jasne jak słońce, że są to obiekty przynoszące straty. Poczta musi wszak płacić za lokal, musi swego pracownika ubezpieczyć, płacić za niego ubezpieczenie i podatek od wynagrodzenia. Prościej jest podpisać umowę z kimś, kto te usługi przejmie na określonych z góry warunkach. A ten kto podpisał umowę musi sam się zastanowić jak zorganizować sobie tę dodatkową działalność by klienci też byli zadowoleni.
U nas ciągle ludzie nie są w stanie zrozumieć (i to na każdym szczeblu zarządzania), że w każdej działalności jest potrzebna elastyczność- a więc ruchomy czas pracy, połówki a nawet ćwiartki etatów. Ale wiele jeszcze wody upłynie w Wiśle nim się cokolwiek u nas zmieni.
Ale skoro nigdzie na swiecie poczta nie jest instytucja dochodowa i trzeba ja dotowac, to prywatyzowanie coraz wiekszych obszarow jej dzialalnosci wlasnie prowadzi do mydla i powidla , i do jeszcze wiekszych strat - paczki i inne rzeczy dostarczane sa innymi firmami, przelewy , rachunki robi sie przez internet, wiec poczcie zostaja najmniej dochodowe elementy. Ze sprzedazy znaczkow nie wyzyje...
UsuńJakos musza to sobie rekompensowac - chyba, ze chcemy panstwowa poczte utracic calkowicie?
Kto wie, czy tak właśnie się nie stanie. Ktoś się powinien zastanowić nad tym problemem. Gdy wymrze moje pokolenie, którego znaczna część ma awersję do komputera, to kto wie? Gdy przeczytałam dane ile osób z bliskich mi roczników posługuje się komputerem to znów poczułam się wyalienowana;). Trochę mnie to dziwi, bo wiele moich rówieśniczek musiało się "naumieć" obsługi owego sprzętu biurowego, a teraz uważają mnie za wariatkę.
UsuńJuz sobie wyobrazam jak to jest na np.: mazurskich "zapadlych" wsiach, gdzie wies rozlozona jest na sporym obszarze, droga paskudna i przy wjezdzie do wsi sa ustawione skrzynki pocztowe na odbior listow. Ludzie musza sie ruszyc i sprawdzic poczte. Ciekawe jak to zima wyglada? Pomyslalam sobie o tesciowej mojej kolezanki, ktora sama ( z psem) mieszka na jakiejs koloni, a do najblizszego siasiada ma okolo 1,5 km. Zapytam owa kumpele, jak se jej tesciowa radzi?
OdpowiedzUsuńJa mam do poczty hektar. W Niemczech, w tych mniejszych miejscowosciach ( moja liczy ponad 6 tysiecy mieszkancow) dobrze , ze choc jeden punkt pocztowy sie znajduje. W planach mieli zamknac to cus, ale chyba ludzie narobili rabanu i ostal sie, albo inaczej- tutaj te punkty pocztowe sa w prywatnych rekach, wiec ktos to ciagnie. I musze powiedziec, ze rzadko nie ma w owym punkcie kolejki. Na dodatek Niemcy sa nauczeni zachowywac spory odstep pomiedzy soba, wiec kolejka czasami ciagnie sie i ciagnie... Panie pracuja nie za specjalnie szybko, bo przeciez trzeba byc dokladnym w takich sprawach . Uwazac co sie ludziom wydaje, co przyjmuje i podpisuje. Nie ma szybko- zapomnij. No i sa miejscowosci bez urzedow pocztowych wiec trzeba jezdzic na poczte do innych. U nas czesto zostawiaja sasiadom paczki jak kotoregos w domu nie ma, i dla nas robia to samo. No i pocztowcy, ci roznoszacy te przesylki - uwazam, ze to ciezka robota bo non stop zmniejszaja liczbe pracownikow. Kiedys poczte mielismy juz o 10.00. Potem przeciagnelo sie to na 12.00... obecnie zas i do 16.00 trzeba czekac.
Pozdro.
Jeszcze dwa lata temu było całkiem niezle z tą pocztą. Osiedle, na którym mieszkam, ma 30 tysięcy mieszkańców.Część bloków to "bezwindowe" czteropiętrowce, ale większość to 11-piętrowe bloki. Listonoszy było kiedyś sporo. Teraz niestety jest ich naprawdę mało. Oprócz poczty mamy też ajencję PKO B.P., gdzie również można robić różne opłaty pieniężne.
UsuńStaram się do minimum ograniczyć swój kontakt z pocztą- emeryturę ZUS mi przesyła na konto, wszelkie możliwe opłaty robię on line, zakupy też, więc częściej mam kontakt z kurierami lub z doręczycielami paczek, którzy są tak przytomni, ze nawet wpierw dzwonią mi na komórkę z zapytaniem czy jestem aktualnie w domu, albo ustalają kiedy będę. Jedyny problem to mam wtedy, gdy to ja muszę wysłać do kogoś list lub paczkę- wtedy to jest niemal horror.
Miłego;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPoza tym trwa dosc dlugo zanim przesylka trafi do adresata. Szczegolnie ow proces jest dlugi , kiedy spodziewasz sie czegos zza granicy. Po prostu wszystko jest kontrolowane, wiec jak ostatnio siostra mi leki wyslala dla Malej, bo ta zapomniala spakowac przed powrotem do domu, to szlo to okropnie dlugo. Kiedys w tv niemieckiej nadawali program o owej kontroli przesylek- co tez ludzie nie wysylaja sobie nawzajem ( zdarza sie , ze nawet skory jakichs zwierzat bedacych pod ochrona- o chciazby z Australii). Poza tym ostatnio po stronie niemieckiej zaginela mi przesylka z kasa, wiec ... nie tylko w Polsce takie kwiatki sie zdarzaja/zdarzaly. Zlozylam reklamacje i dostalam w ramach wyjasnien upomienie, ze nie powinnam kasy poczta wysylac. A to wcale nie byla jakas wielka suma pieniedzy... ot taki tam prezencik pieniezny.
UsuńTak, ze Anabell nigdzie nie jest rozowo.
Coś z tą instytucja zwaną pocztą jest dziwnego- przed laty mój kuzyn mieszkający od lat 50-tyh w Kanadzie też narzekał na ich pocztę- że chyba zatrudniają analfabetów, że list tygodniami wędruje by pokonać 100 km, a międzynarodowe
Usuńprzesyłki wędrują około 3 miesięcy.
Taka to wdocznie karma poczty;)
Jeszcze nie widzialam kraju, w ktorym nie ma kolejek na poczcie! Jak mieszkalam w Berlinie (wiele lat temu ) to poczta byla zawsze nabita na full! Ciekawa jestem czy cos sie poprawilo w tej materii, ale smiem watpic.Ludzi jest jeszcze wiecej, a poczta etatow nie zwieksza wprost proporcjonalnie. Pojedziesz i porownasz :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, niemal wszędzie poczta=kolejki. To znaczy, że coś w tym wszystkim nie gra, niezależnie od kraju. W Berlinie też nie jest zbyt różowo z pocztą- moje dziecko w związku z tym zawsze uprzedza, żeby jej czasem nie przesyłać listu poleconego, bo wtedy musi odwiedzić pocztę. Najbardziej mi się "podoba", że tam nie ma numerów mieszkań. Skrzynki pocztowe w budynku są usytuowane na dole i opatrzone karteczkami z nazwiskiem właściciela a jeśli trzeba coś donieść pod drzwi, to doręczyciel albo się zapyta na które piętro ma trafić, albo pnie się do góry odczytując po drodze nazwiska lokatorów. I tam bardzo często mają miły zwyczaj zostawiać paczkę pod drzwiami, jeśli nie ma nikogo w domu. I te paczki nie giną! Dziwne, prawda;)???
UsuńTak,znam to - poczte dorecza sie do osoby a nie do numeru mieszkania,ale to ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne:) Kazdy kraj ma swoja specyfike,czytaj dziwologi- w Anglii na przyklad nie ma czegos takiego jak zameldowanie. Dla Polakow czy Niemcow to trudne do zrozumienia. Tutaj nie ma dowodow osobistych i zadnych meldunkow sie nie robi. A dowodem zamieszkania jest rachnuek za gaz czy prad, czy pismo z banku na twoje nazwisko i adres..Skutek jest taki,ze do dzisiaj dostaje poczte na okolo 10 roznych nazwisk dla ludzi,ktorzy tu kiedys zamieszkiwali w naszym domu. Co kraj to dziwolag :)
UsuńA ja myślałam że tylko u mnie poczta tak wygląda...:-)))
OdpowiedzUsuńA propos - zajrzyj na pocztę!!!
To chyba jakiś ogólnokrajowy wystrój poczt.
UsuńZajrzałam, podałam numerek.
Ja teraz nie narzekam. Po zamknięciu placówki w naszej wsi, agencję otworzyła fryzjerka, a kiedy jej się znudziło, agencję pocztową przejęła dziewczyna, która prowadzi kwiaciarnię, sklep z zabawkami i bielizną w jednym pomieszczeniu. Mnie wyraźnie lepiej, bo mam do niej kilometr (do poprzedniej były 3). W dodatku czynna jest codziennie od 8.00 do 18.00 z godzinną przerwą o 14tej. W soboty czynna do 13tej.Jak na wiochę, to prawie luksus.
OdpowiedzUsuńDziewczyna jest szybka, sprawna i nawet, gdy jest kolejka, to szybko znika. Mamy też świetnych młodych listonoszów, którzy jeżdżą samochodami i wszystko dostarczają pod dom. Ale szefem poczty w gminie jest pani z dużym stażem i potrafiącą z głową cały interes prowadzić.
Pozostaje mi tylko współczuć innym, bo jednak przez prawie 2 lata byliśmy bez poczty i z każdą pierdołką trzeba było jeździć 15 kilometrów do najbliższej placówki.
Jakieś książki kucharskie, kalendarze i dewocjonalia też u nas są, ale w bardzo małej ilości. Gubią się wśród towaru w sklepie i tak nie rażą.
W lecie spędziłam na poczcie 45 minut i świetnie się bawiłam, bo stałam obok bardzo dowcipnego i elokwentnego pana,z którym świetnie się rozmawiało i omawiało "walory" tej poczty.
UsuńNa naszej poczcie w okienku pracują osoby w wieku
około emerytalnym i pośpiech nie jest ich dominującą cechą.
Poczta nic się nie zmieniła , zawsze swoje muszę odstać :-)))
OdpowiedzUsuńOgraniczam wizyty w tym przybytku do minimum.A wiele razy zajrzę, przeliczę ilość osób i....rezygnuję.Wypróbowałam, że najlepiej tam trafiać pomiędzy godz. 14,00 a 15,00.
UsuńFaktycznie, bywałam ostatnio na poczcie i można tam kupić wszystko, nawet słodycze i zawsze są kolejki. Śmieszą mnie także ceny, zwykła kartka czasem 1 zł kosztuje, ale znaczek to już 2,60
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie zasada, ze na poczcie nie mogę odebrać przesyłki za męża, ale jak przyniosą do domu, to nawet nie pytają czy jest w domu...
U nas można odebrać za męża, pod warunkiem, że się adresy zgadzają . Mało tego- nawet przekaz pieniężny do 3 tys. złotych też wydadzą. Na "mojej" poczcie są tak obrzydliwe kartki, że aż strach. Może to są kartki dla niedowidzących, albo dla daltonistów, bo kolorki aż w zęby gryzą. I wszystkie obowiązkowo z wydrukowanym tekstem, czyli są to kartki dla tych co sami niczego nie potrafią napisać.
UsuńNie tylko w Polsce tak miło... Ostatnio godzinę stałam w kolejce, bo listonoszowi nie chciało się zadzwonić domofonem i sprawdzić, czy jednak ktoś jest i polecony odbierze.
OdpowiedzUsuńCzyżby już tam dotarli nasi listonosze lub nasi kierownicy oddziałów pocztowych???
UsuńNie, germańscy biorą przykład z polskich... Jeszcze tylko krzyż, widokówki z papierzem i "Gość Niedzielny", to poczuję się jak w ojczyźnie...
UsuńNa pocztę wybieram się tylko wtedy, gdy jest do odebrania przesyłka polecona, czyli wcale nierzadko. Zmienił się listonosz (ka?) - nie wiem, bo jeszcze nie widziałam. I nawet wtedy, gdy koczuję w domu, w skrzynce znajduję awizo. Chcąc nie chcąc, muszę pocztę odwiedzić. Rzeczywiście, przysłowiowy szwarc, mydło i powidło:_
OdpowiedzUsuńMOżesz na poczcie, u kierownika placówki podpisać oświadczenie, że życzysz sobie by ci polecone wkładali do skrzynki, jest to usługa zwana "Hermes". Oczywiście jeśli będzie to przesyłka większa niż formatka A4 i grubsza niż otwór w skrzynce to masz przechlapane- znajdziesz w skrzynce tylko awizo.
UsuńByłam dzisiaj na poczcie, wysyłałam paczkę. Lepiej nie mówić....
OdpowiedzUsuńWspółczuję- następnym razem postaraj się wdepnąć na pocztę pomiędzy godz 14,00 a 15,00. Babcie wtedy już wydają obiady wnukom, pracujący jeszcze nie wytoczyli się z biur, a firmy ostatnio korzystają głównie z kurierów lub wysyłają przesyłki do 12,00.
UsuńMiłego;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJa się często zastanawiam wchodząc na pocztę,gdzie tu klęcznik,żeby się na kolana rzucić.Same świętości
OdpowiedzUsuńPomyślałam, że niedługo wszystkie państwowe instytucje tak będą wyglądać. A w Urzędzie Skarbowym to zapewne ustawią konfesjonały.We wszystkich urzędach gminnych/dzielnicowych mogą jeszcze urządzać msze- pustoszeją kościoły? Nie szkodzi, do urzędu każdy raz na jakiś czas przyjść musi, bez względu na wyznanie.
Usuńakurat mam fajnego, wyluzowanego listonosza... wrzuca nam do skrzynki wszystkie listy, także polecone, ale te już nie wszystkie... ma znakomitą orientację, których poleconych moglibyśmy nie chcieć przyjąć, więc wtedy zostawia awizo...
OdpowiedzUsuńnatomiast sama poczta to już porażka, automat kolejkowy kiedyś był, ale to dawno i nieprawda...
p.jzns :)...
Przez kilka lat mieliśmy b.fajnego listonosza, ale się wnerwił i odszedł z tej pracy. Sprawa była oczywista-dowalili mu następny rejon ale pieniędzy z tej okazji nie dołożyli. Popracował "społecznie" kilka miesięcy i zrezygnował.
UsuńU nas też zlikwidowali "automat kolejkowy" odkąd z 6 okienek zrobiły się tylko dwa. A te panie w tych okienkach takie miłe że chyba każdy z klientów żałuje,że jakiegoś kija nie ma w ręce- nie dlatego by kobiecie przyłożyć, ale by nie pogryzła.
Omatulu... Na szczescie w moim grajdolku poczta nie przypomina agencji sukienkowych, a jesli tylko unika sie trzech dni, kiedy ludziska dostaja renty, to pelen luksus. Listonosze wszystkich znaja i kiedy mnie nie ma w domu, to uczynnie dostarczaja przesylki do pracy, lub do zaprzyjaznionej kafejki i nigdy nie udaja, ze kogos w domu nie bylo :).
OdpowiedzUsuńU nas kiedyś wystarczyło unikać pierwszych 10 dni każdego miesiąca, bo do dziesiątego naród regulował opłaty. Teraz najłatwiej jest wpaść pomiędzy 14,00 a 15,00.
UsuńAnabel, życie jest romansem, tyle że kiepskim niestety. Szczerze mówiąc rzadko chodzę na pocztę, ale faktycznie handelek tam zauważyłam. Ja to nazywam dziadostwem. I tyle;-)
OdpowiedzUsuńBo to Iwonko jest dziadostwo- "pełnoetatowe".
UsuńMiłego;)
Nie mam zielonego pojecia co sie dzieje w amerykanskich Urzedach Pocztowych. Nie pamietam kiedy ostatni raz bylam na poczcie, na pewno wiecej niz 15 lat temu. Po prostu nie mam potrzeby, wszystko w sumie mozna zalatwic internetowo a paczke jesli tylko nie jest zagraniczna to oddac w rece dostawcy, ktory akurat u nas bywa 2-3 razy w tygodniu. Od reki zwazy i zainkasuje odpowiednia naleznosc.
OdpowiedzUsuńTobie to dobrze, ja nawet z listem muszę lecieć na pocztę, bo już nie sprzedają znaczków pocztowych poza pocztą.
UsuńPoczte rzadko odwiedzam, wiec nie mam o niej opinii, tym bardziej, ze sie gdzies przeniosla i nie wiem gdzie...
OdpowiedzUsuńMyślę , że teraz też raczej nie będę zainteresowana pocztą;)))
UsuńMój ojciec był urzędnikiem pocztowym i zmartwiłby się bardzo tym, że poczta ma tak złą opinię!
OdpowiedzUsuńNawet symbol - trąbkę zmieniono na inną, brzydszą!!! Po co?
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Bardzo mi się podoba moja miejscowa poczta niemiecka. Same konkrety, mimo tylko dwóch osób do obsługi oraz godzinnej przerwy na lunch w środku dnia wszystko idzie sprawnie i szybko.
OdpowiedzUsuńA w Polsce - podobnie jak u Ciebie. No i doszła mi teraz jeszcze jedna poczta, której jeszcze nie znam. Ale raczej podobna do tej z Twojego opisu. Ech...