....czyli wizyta na poczcie.
Musimy sobie założyć konto w banku. Przysięgam, nie mam bladego pojęcia
co to za bank, ale nasze dzieci są jego klientami, więc niejako automatycznie
my mamy również nimi zostać.
Córka wręczyła nam kilka kartek do wypełnienia i stwierdziła, że teraz musimy
udać się na pocztę, bo na poczcie urzędniczka potwierdzi naszą tożsamość na
podstawie naszych dokumentów tożsamości, czyli paszportów i polskich
dowodów osobistych. W pierwszej chwili pomyślałam, że córka mówi coś do
mnie w języku swej obecnej ojczyzny, bo zupełnie nie załapałam o co idzie.
Bo na zdrowy polski rozum, co "pani z okienka pocztowego" ma do mojej
tożsamości?
Otóż ma - pracownik poczty jest Urzędnikiem Państwowym i ma dostęp do
danych osobowych mieszkańców UE.
Więc dziś, przed końcem urzędowania pobliskiej placówki pocztowej,
wraz z córką podreptaliśmy na pocztę.
Lokal nieduży, ale jasno, czysto, dwa okienka czynne i ...uwaga- ani jednej
książki z przepisami kulinarnymi sióstr zakonnych, żadnych pism niemal
świętych, mało tego - ani jednego krzyża, medalika itp.
Gdyby nie spora ilość na regałach wszystkiego co jest przydatne do wysłania
listu, kartki okolicznościowej lub paczki, nie odgadłabym, po doświadczeniach
z bywania w polskich placówkach pocztowych, że jestem na poczcie.
Pani z okienka wzięła ode mnie wypełnione papierki, paszport, zerknęła na
mnie i stwierdziła, że muszę zdjąć czapkę i okulary, bo może wtedy będę
bardziej podobna do osoby, której zdjęcie figuruje w paszporcie. No ale jak
większość z Was wie, zdjęcie w paszporcie może przedstawiać dowolną
osobę i z zasady nie jesteśmy na nim do siebie zupełnie podobni.
Widząc, że pani się wyraznie biedzi nad rozwikłaniem zagadki czy ja i ta na
zdjęciu w paszporcie to ta sama osoba, dodatkowo podałam swój dowód
osobisty. Tym razem buzia pani z okienka rozjaśniła się uśmiechem i
radośnie wprowadziła moje dane z dowodu osobistego do systemu.
Po chwili uśmiech jakby się zmniejszył i pani poinformowała moją córkę, że
w systemie nie występuje literka " ę" , więc musi napisać "e", bez "tego czegoś".
W końcu jakoś pogodziła się z tym faktem i na specjalnym druku musiałam
się podpisać, tak jak w swoim dowodzie, a pani wykazała się zdolnościami
grafologicznymi i uznała wreszcie, że ja - to ja.
Odetchnęłam.
Z mężem było jeszcze zabawniej - wprawdzie pani natychmiast go rozpoznała
na zdjęciu w dowodzie osobistym, ale system wykazał, że jego dowód
osobisty jest przeterminowany. Pani jednak się tylko roześmiała, bo obydwa
nasze dowody osobiste były wydane w tym samym roku, datę ich wystawienia
dzieliło raptem 30 dni.
Pani zgarnęła wszystkie papiórki, które mieliśmy złożyć w banku i z miłym
uśmiechem nas pożegnała, życząc miłego popołudnia.
Gdy wyszliśmy z poczty mąż zapytał się córki a co z tymi papierami , które
mamy złożyć w banku?
Papiery przecież wyśle poczta do tego banku, wyjaśniła mu córka.
Chłopina z wrażenie zaniemówił. No cóż, strasznie dziwna poczta, prawda?
I nawet grosza za te trudy od nas nie wzięli!
Poza tym okazało się, że w środę bładząc po ulicach Berlina w sumie mieliśmy
wielkie szczęście,bo niemal natychmiast po naszym przejezdzie tymi ulicami
nastąpiła super awaria wodociągu i olbrzymia rura arterii wodociągowej pękła
i zalała te ulice we Wschodnim Berlinie, którymi wcześniej błądziliśmy.
To coś jakby z cyklu "głupi to ma szczęście";)
A potem piekłam z wnuczkami muffinki. Oni są niesamowici! Jedynym moim
wkładem w trud pieczenia było nałożenie ciasta do foremek, żeby w każdej
foremce była taka sama ilość ciasta. Starszy (lat 8) oczywiście sam nastawił
piecyk na właściwą temperaturę i poinformował mnie, że piecyk da sygnał
dzwiękowy gdy minie właściwy czas. Potem już tylko wyjęłam z piecyka
gorącą blachę, córka pomadzgała muffinki cytrynową polewą i dzieciaki
w ramach "przekąski" przed obiadem dostały dyspensę na zjedzenie po
jednej muffince.
Wygląda na to , że co tydzień coś się tu będzie piekło;)
Miłej niedzieli dla Was;)
I czemu to u nas tak nie może być? A na poczcie faktycznie, wszystko tylko nie druki, znaczki itp. Ostatnio nawet słodycze i napoje. To akurat rozumiem, bo mimo obaw, że poczta upadnie, ciągle stoję w dłuuugich kolejkach,więc można sie posilić przy okazji. Co ciekawe, gdy listonosz przynosi polecony do domu, niczego nie sprawdza, a na poczcie zawsze sprawdzają, chociaż mam awizo...
OdpowiedzUsuńznaki diakryczne to podstawa... słyszałem, że "kulson" ma być zakazane i ma być teraz narodowo, poprawnie politycznie: "kólsą"... znaczy, że oni tacy cool som...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
To teraz tak z francuska "kólsą mać "będzie się mówiło?!
UsuńPrzez ten brak internetu jakaś opózniona w rozwoju jestem- nie mam pojęcia o co biega z tym "kulsonem" A wyraz "Kulson" kojarzy mi się z jakąś projektantką.
UsuńBardzo lubię czytać o takich różnych niby to pierdółkach, jednak sprawiających, że człowiek myśli sobie, że za granicą pewne rzeczy są lepiej pomyślane. :)
OdpowiedzUsuńNo coś w tym jest, w ogóle listopad w tej części Europy nie nastraja do działań żadnych. Ot co. :)
Pozdrawiam!
Listopad i grudzień to nie są moje ulubione miesiące. Tak naprawdę to całej póznej jesieni i zimy nie lubię.
UsuńEch, ten opis poczty polskiej... jakbyś na mojej wsi była, żywcem tak wygląda. Ale przynajmniej pani w okienku u mnie przemiła, już nie chce ode mnie dowodu przy każdym poleconym i takich tam, poznaje mnie :).
OdpowiedzUsuńA muffinkę bym zjadła...cierpię straszliwie na chwilowym odwyku od cukru i większości węglowodanów, chociaż brak owoców doskwiera mi bardziej. Ale taki lajf...
Zamiast cukru uzywaj bezkarnie "erytrytol". Drogi, ale ma 0 kalorii i nadaje sie do słodzenia płynów i do pieczenia ciast.
UsuńDzięki przeprowadzce w trzy tygodnie schudłam 5 cm we wszystkich obwodach i 5 kg na wadze. I byłoby to fajne, gdyby nie te zmarszczki, które nagle się porobiły. Odstaw gluten, - pozbędziesz się uczucia głodu i nie będziesz tyła.I jedz duuużo naturalnych kiszonek, najlepiej własnej produkcji.
JA nie z powodu diety odchudzającej, tylko leki które zażywam obecnie wchodza w reakcje z wieloma składnikami. Gluten, cukier, wapń... kiszonki tak, powinnam, ale to mi w ogóle nie wchodzi, jedynie małosolne ogórki. Co to słodkiego smaku to mi go nie brakuje, od lat niczego nie słodze i takie tam, wkurza mnie to, że nie mogę i już. Zjadłabym jabłko... albo marchewkę.... albo pomidor z cebulką... a to wszystko ma cukier... Ale jeszcze tylko parę tygodni.
UsuńMam nowy paszport od 3 lat i sama się na zdjęciu rozpoznać nie mogę. Mam nadzieję, że jestem nieco ładniejsza w rzeczywistości, bo jeśli nie, to dziwię się mojemu mężowi, że mnie sobie wybrał.
OdpowiedzUsuńA dzieciaki mnie zadziwiają swoimi umiejętnościami radzenia sobie z elektroniką. Moi wnukowie (6, 4 i 2 - lata), gdy jestem u nich, szkolą mnie, jak co włączyć.
Gdy odbierałam zdjęcia paszportowe omal nie zemdlałam z przerażenia- nic dziwnego, że kobieta nie mogła mnie rozpoznać.
UsuńMnie starszy wnuczek nieco przeraża- w wieku lat 8 chodzi do 5 klasy szkoły podstawowej, ale takiej o rozszerzonym programie. I, jak wczoraj określiła jego wychowawczyni, nikt z nauczycieli nie dowierza, że dzieciak jest dwa lata młodszy od swoich kolegów, bo wiadomościami wyprzedza ich tak mniej więcej o rok.
Tak w Niemczech urzedy sa zajebiscie ustawione pod ludzi. Wchodzisz do jednego miejsca i ...masz zalatwione w sumie wszystko. To bardzo mi sie tu podoba. Sa bardzo sprawni pod wzgledem organizacyjnym. Natomiast z tym kupieniem na paoczcie rzezcy potrzebnych do wysylek listow. No tu mozemy, podyskutowac. Kiedy chce koperte babelkowa, zawsze odsylaja mnie u mnie na poczcie z kwitkiem: "Musi pani to w sklepie kupic". ale n ie bede z powodu niemoznosci kupienia koperty babelkowej u mnie na poczcie krytykowac tutejszej pocztowej instytucji- tak jest i juz. Natomiast to zaginiecie mojej przesylki , to juz gadam o tym , bo mnie wkurzyli.
OdpowiedzUsuńByc moze bedziesz swiadkiem i takich scenek jak autochtoni beda niezadowoleni , bo wydawac im sie bedzie , ze obsluga szwankuje. Ja tak robilam oczy jak pieciozlotowki, kiedy eM wkurzal sie na cos w ich urzedzie- no nie wierzylam...widac bylo ze chlop jest do luksusu przyzwyczajony:)
Jezeli moge sie wtracic - naucz wnuki po polsku. Moze polski to nie angielski, malo dla nich obecnie uzyteczny, ale od przybytku glowa nie boli:))) Chlopcy beda szybko lapac bo to dzieci jeszcze:))
Starszy był od pieluch prowadzony dwujęzykowo, młodszy nie, bo miał kłopoty z mówieniem. Ale obaj rozumieją po polsku i zawsze się z nimi dogaduję. Zawsze im czytałam polskie książeczki dla dzieci.Starszy włada angielskim i francuskim,, młodszy nieco gorzej, ale rozumie angielski.A w ostatnie wakacje nauczyli się włoskich piosenek, bo byli na Sardynii.
UsuńNie będę ich uczyć polskiego- to oni mają mnie nauczyć niemieckiego.;)
Brawo Anabell:) takiej wlasnie odpowiedzi sie spodziewalam:))) to jest tak latwo powiedziec "naucz dzieci mowic". Ale to tak nie dziala, bo i jak zmusic? wtedy sie tylko dzieci zniecheca do babci. Dziecko mozna nauczyc jak ono samo wykazuje chec takiej nauki, nic na sile. I to swieta prawda, oni maja Ciebie uczyc niemieckiego, bo taka jest Twoja potrzeba, Ty tam zyjesz.
UsuńCo kraj to obyczaj;)
OdpowiedzUsuńU nas jest jeszcze inaczej.
Teoretycznie to mozna zycie przezyc w Ameryce i nigdy nie miec potrzeby pojsc na poczte.
Poczta nie ma nic wspolnego z zadnymi meldunkami, identyfikajca tozsamosci, poczta ma wysylac i dostarczac to wszystko.
Jesli chce sie zalozyc konto w banku a nie posiada sie zadnego amerykanskiego dokumentu tozsamosci to wystarczy cokolwiek z kraju pochodzenia byle bylo ze zdjeciem i... uwaga... np. aktualny rachunek telefoniczny, gazowy, czy tez inny ktory przychodzi poczta na adres domowy. Ten rachunek to po to zeby potwierdzic adres zamieszkania, ale tak bylo 30 lat temu. Teraz poniewaz wiekszosc rachunkow placi sie internetowo i nie ma zadnych papierow przychodzacych do domu, wystarczy miec pieniadze:)))
Ot to co najwazniejsze zeby otworzyc konto bankowe... pieniadze;)))
Nie ma tu tez zadnego obowiazku meldunkowego, jedynie po zmianie miejsca zamieszkania nalezy wymienic (uaktualnic) prawo jazdy. Prawo jazdy jest tu najwazniejszym dokumentem tozsamosci, kolejnym jest paszport.
Ale co z takimi co nie maja prawa jazdy, przeciez nie kazdy jezdzi samochodem?
No wlasnie tacy co nie jezdza, nie posiadaja wlasnych samochodow to w tym samym urzedzie gdzie wyrabia sie prawo jazdy moga wyrobic identyczny dokument, na ktorym jest adnotacja, ze to NIE jest prawo jazdy, czyli nie upowaznia do prowadzenia samochodu, ale jest waznym i wszedzie honorowanym dokumentem tozsamosci.
I to wszystko.
To wystawienie tego "nie prawa jazdy" będącego dowodem tożsamości jest wystawiane tak na słowo honoru czy na podstawie jakiegoś dokumentu, np. metryki urodzenia?
UsuńNie no nie ma dokumentu na slowo honoru:)) Nie wiem dokladnie, ale raczej na pewno jest potrzebne dokument SS (cos jak polski pesel) akt urodzenia i pewnie jakis dokument (rachunek) swiadczacy o miejscu zamieszkania.
UsuńJest tak jak Stardust opisuje czyli prawo jazdy jest codziennym I niemal oficjanym ID, tyle ze istnieje jeszcze Social Security ze swoim numerem a otrzymuje sie go w momencie urodzenia lub obywatelstwa - I on jest niezmiernie wazny, wymagany przedewszystkim do ubezpieczen, leczenia sie, programow emerytalnych I innych.
UsuńNiemniej naprawde tu latwiej jesli chodzi o identyfikacje, zalatwienia, wiele rodzajow znanych mi z przeszlosci wogole nie istnieja I okazuje sie ze doskonale panstwo I nasze zycie moze bez nich byc zorganizowane a takze powoduje ze jestesmy mniej zestresowani, bardziej usmiechnieci I przyjazni. Jestem tu 34 lata I jeszcze ani razu nikt nie chcial ode mnie metryki urodzenia.
Wkrotce skoncza Ci sie zalatwienia I bedziesz miec z nimi spokoj moze raz na zawsze czego zycze.
Wiesz Serpentynko, Polska zawsze była bardziej "wschodnia" niż "zachodnia', a na wschodzie wszelkie zaświadczenia, przepustki, zezwolenia zawsze były w użyciu. Pamiętam swoje niepomierne zdziwienie, gdy usłyszałam, że w ZSRR potrzebna jest przepustka by jechać do innego miasta.
UsuńAle z dzieciństwa pamiętam, jak wyatawałyśmy z moją babcią w urzędzie dzielnicowym by dostać zgodę na wyjazd do Gdyni, bo jakimś cudem była ona strefą przygraniczną.
I nie zapomnę opowieści mego męża jaki był zdumiony, gdy w Anglii (lata 70') zostawiał swój czek w Banku bez żadnego potwierdzenia i na drugi dzień dostał pieniądze. Biedak z nerwów nie spał cała noc, bo się bał, że może przecież ten czek zaginąć i co skąd on wtedy wezmie pieniądza na ten służbowy pobyt.
Cieszę się, że Cieę "widzę", wiesz?
Inny przyklad jak tu latwo I prosto,bez roznicy ze niedziela - co prawda akurat TO miejsce pracuje zawsze no bo u nich biznes nigdy nie odpoczywa:
Usuńjestem teraz u corki a ona byla na kupnie nowego samochodu - w sobote pojezdzilismy kandydatami by wyprobowac I zdecydowac a w niedziele kupila co wiazalo sie ze sprawdzaniem historii kredytowej, ubezpieczeniem czyli formalnosciami. Kazde miejsce wymagalo po jednym szybkim telefonie I caly process ino sie mignal. Prawde mowiac dluzej trwalo szkolenie techniczne corki jako ze nowy samochod ma wiele technologicznych buzerow, ktorych w starym nie miala.
Chwilami nie wiedzialam czy to samochod czy duzy computer na kolach ale to inna bajka. Tak czy siak poszlo strasznie sprawnie mimo niedzieli.
Da sie wiec zrobic, niejeden process mozna skrocic I uproscic, choc ten podany przyklad moze innej natury niz opisywane przez Ciebie.
Bym zjadla taka mufinke... :)
OdpowiedzUsuńMoj bank mnie zidentyfikowal po paszporcie i tyle, zadnego wysylania na poczte :)
Moze co bank, to inny obyczaj?
A ja nawet ich nie spróbowałam.
UsuńMnie się wydaje ,że co bank to inny obyczaj.
W każdym razie miałam dziką radochę, gdy pani patrzyła się z niedowierzaniem raz na zdjęcie a raz na mnie.
Jak to na początek , wiele do zalatwienia, ale dobrze wam idzie :-)
OdpowiedzUsuńI masz kontakt z wnukami na co dzień :-)
Teraz czeka nas zameldowanie, do którego potrzebny jest chyba odpis aktu ślubu a może i metryka urodzenia - obydwa dokumenty sporządzone na drukach "międzynarodowych". A potem jeszcze będziemy się rejestrować w Kasie Chorych i tam też trzeba mieć całą furę dokumentów. A za pół roku trzeba będzie przerejestrować samochód i ubezpieczyć go tutaj.
UsuńJeszcze dużo "latania" po urzędach przed nami.
Też zakładałam konto w takim banku, do którego trzeba było zweryfikować tożsamość. Z tym że ja wybrałam weryfikację online, ale prawie się poddałam, kiedy mi się połączenie zerwało cztery razy pod rząd. Udało się dopiero za piątym razem.
OdpowiedzUsuńPoczta jest chyba mniej skomplikowana. :) Ale faktycznie rozwiązanie jest zupełnie nieznane w Polsce, podczas gdy w Niemczech bardzo popularne.
Za każdym razem, gdy mnie coś zadziwi totalnie, staram się zachować spokój - wszak nie jestem z kraju, który jest pępkiem świata i wszędzie przecież może być inaczej, co nie oznacza, że inaczej = gorzej. Inaczej to tylko inaczej.
UsuńTrochę mi się chciało śmiać na tej poczcie gdy pani za nic nie mogła mnie poznać na tych zdjęciach.Ja sama, gdy je odbierałam u fotografa, za każdym razem miałam wątpliwości, czy to aby moje zdjęcia.
Wczoraj ukończył mi zięć montaż ostatniego mebla. Pozostała już tylko zamiana wanny na prysznic.NO ale to zrobi pan hydraulik, ten, co robił tę łazienkę.
Jak powrócisz do Niemiec to daj znać- pogadamy przez telefon.
A ja może wreszcie "obfocę" nieco swoje nowe włości.
Ściskam;)
Bo u nas się nie da. Przepisy są dla urzędników a nie dla ludzi. To ludź ma się nabiegać, namęczyć, najlepiej w międzyczasie zrezygnować i dać im - znaczy się urzędasom - święty (ustawowy) spokój. W PL nadal człowiek jest dla urzędów a nie na odwrót, a o tak sławnych sloganach urząd przyjazny człowiekowi można zapomnieć, no chyba że Lem o tym gdzieś wspomina.
OdpowiedzUsuńIlekroć coś mi się udawało załatwić "od ręki" i bez cudowania zawsze mnie ze zdziwienia jakiś stupor ogarniał.
Usuń