Tyle mi się ostatnio w życiu pozmieniało, że dopiero dziś, czytając post Stokrotki,
dotarło do mnie, że 14 listopada 2008 roku napisałam pierwszy swój post na blogu
"Procontra-anabell".
A potem już poszło i to tak intensywnie, że po jakimś czasie powstał ten blog,
a poprzedni "ożywa" od czasu do czasu, gdy mnie wezmie na folgowanie swym
grafomańskim pomysłom.
To nie żeglowanie niezbędne jest - to pisanie bloga rzeczą niezbędną jest,czego
starożytni nie wiedzieli.
Dziękuję wszystkim, którzy nadal ze mną wytrzymują, a wiem, że to niełatwa
sprawa , bo nie jestem najmilszą Bufką pod Słońcem (parafrazując Lato
Muminków).
I proszę, bądzcie ze mną dalej,będę się starała nie zanudzać Was swoimi nie
zawsze ciekawymi problemami.
Nie powiem, okazała rocznica. Moje szczere gratulacje i życzenia dalszego blogowania.
OdpowiedzUsuńMnie tam nie zanudzisz ;)
Pozdrawiam.
Wiem, że czasem przynudzam, bo jestem trochę jak dziecko- niemal wszystko mnie ciekawi i wydaje mi się, że "wszyscy tak mają".
UsuńWłaśnie fajnie, że jesteś szczera i jeśli masz inne zdanie - nie "ochasz" i "achasz". Z wielką przyjemnością czytam Twoje wpisy i tak ostanie. Pisz jak najdłużej. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMoja klawiatura szwankuje i jeśli niedokładnie przeczytam to, co napisałam, znajduje tzw. literówki, jw.
UsuńLiterówki rzecz ludzka- mnie też się zdarzają, zwłaszcza gdy się spieszę i wtedy zdarzają mi się "czeskie błędy". Myślę, że chociaż szczerość na ogół nie jest w cenie to lepiej być szczerym niż obłudnym z fałszywie pojętej delikatności.
UsuńDobrze, że jesteś:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwonko i ogromnie się cieszę, że dzięki blogowi mogłam Cię poznać. Często wracam wspomnieniem do tego naszego spotkania i....czekam na odwiedziny w Berlinie.Polecam pózną wiosnę.
UsuńZanudaj, zanudzaj, ciekwe rzeczy u ciebie się dzieją...:-))
OdpowiedzUsuńMinęło dobrych kilka lat, następnych stu życzę ;-)))
Chwilami aż za dużo tych ciekawych rzeczy na raz się dzieje i aż mi ciężko to przetrawić.
UsuńMyślę, że kiedyś gdy taka podróż z Warszawy do Berlina jakimś powozem czy dyliżansem trwała kilka dni to łatwiej było się przestawić. Teraz mija kilka godzin i szast-prast już jesteś w innym kraju. To zabawne ale i nieco dziwne.Niemal teleportacja;)))
No proszę, same rocznice, u mnie niedługo 500 post :-)
OdpowiedzUsuńStaż u Ciebie długi, ale poziom trzymasz ciągle i zawsze chętnie zaglądam, o zanudzaniu nie ma mowy:-)
Macham więc z daleka i buziaki ślę:-)
A ja się cieszę, że zaglądasz! Pięćsetny post to też niezły wynik i szczerze Ci gratuluję. Zawsze piszesz o czymś ciekawym i miło u Ciebie bywać.
UsuńTeż macham i pozdrówki wraz z buziakami ślę;)
Brawa i gratulacje!!!
OdpowiedzUsuńBlogujemy tak samo dlugo, bo ja zaczelam 13 sierpnia tego samego roku, czyli kilka miesiecy wczesniej, ale rocznice obchodzimy te same:))
Star, bo tak jest jak się jest z jednej prywatki:))))
UsuńJa chyba z rok tylko podczytywałam różne blogi nim się odważyłam wrzucić jakiś komentarz u kogoś, a dopiero potem zaczęłam sama coś produkować.
A teraz- nie ma życia bez blogowania, blogowa rówieśniczko!
O rany, długo! I w dobrym stylu, powodzenia w następnych latach :)
OdpowiedzUsuńDługo, to fakt.Ale dzięki blogowaniu przetrwałam różne życiowe zawirowania a poza tym poznałam wiele interesujących osób i kilka znajomości zyskało nową platformą w realu. I żadne spotkanie w realu nie było pomyłką ale stało się uzupełnieniem życia wirtualnego.
UsuńKawał czasu. Wielkie gratulacje :)
OdpowiedzUsuńOj tak, kawał czasu a zleciało nie wiadomo kiedy.
UsuńWooow. Gratulacje. Powodzenia na kolejne lata.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńMoje pisanie zaczęłam nieco później, bo w lutym 2009 r. i też na kolejnych blogach, których nie umiem teraz jakoś uporządkować.
OdpowiedzUsuńAle nie umiem ich też skasować.
Wszystkiego dobrego z okazji rocznicy! :))
Z wielką przyjemnością zawsze Cię czytam i odwiedzam. Teraz już nie tylko wirtualnie!
Już kilka razy przymierzałam się do skasowania obu blogów, ale w końcu nadal istnieją.
UsuńMam nadzieję, że za którymś przejazdem wpadniesz do mnie.Sprawdz ma mapie Googlowej, ode mnie niedaleko do autostrady a od strony Warszawy od 16 zjazdu na Wexstrasse to tylko 1200m. Ale odgłosów z autostrady tu nie słychać.
Zastanawiam się, czy jest możliwość połączenia tych Twoich "odłożonych" blogów w jeden.
A więc do zobaczenia;)
Przyłączam się do gratulacji z okazji rocznicy blogowania. Oba blogi są świetne, a to wspomnienie o przynudzaniu to taka kokieteria z Twojej strony i w ten sposób wylazła z Ciebie prawdziwa baba. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale zdaje sobie sprawę z tego, że niewiele osób interesuje astrofizyka, teorie spiskowe nt. ciemnej strony Księżyca i tym podobne tematy, nie mówiąc już o czymś takim jak reinkarnacja.Co do tego ostatniego tematu to wiele osób uważa, że sama rozmowa na ten temat to grzech ciężki a mnie te tematy interesują i czasem o tym piszę.
UsuńSpoko i luzik.
OdpowiedzUsuńBędę, będę...
:-)
Mam taką nadzieję, więc bądz,proszę.
UsuńGratulacje, bardzo lubie czytac twoje blogi.
OdpowiedzUsuńDziękuję, to miłe.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńBywamy na naszych blogach wzajemnie chyba od samego początku. Co to może oznaczać, że jedni przestają się odwiedzać,a inni trwają w blogowej zażyłości latami?
Kolejnej dziesiątki życzę, tylko niech trochę wolniej te latka lecą.
Pozdrawiam serdecznie.
Wg mnie oznacza to, że się lubimy i cenimy wzajemnie i to bardzo, bardzo miłe i ważne to nasze wzajemne odwiedzanie się.
UsuńSerdeczności;)
Pisz, pisz. Lubię do Cię zaglądać.
OdpowiedzUsuńA zajrzałeś na ten blog, który Ci poleciłam ze dwa wpisy wstecz w odpowiedzi na Twój komentarz?
UsuńTAK zajrzałem i opracowuje system zaczytania bo nie wiem w sumie czy czytać od starych czy od nowych wpisów - zmiany w przepisach. U mnie największą barierą jest język coś nie mogę go zakminić. Rosyjski i angielski wchodziły a ten się uparł i nie.
Usuńmasz to jak w banku ;) :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to szwajcarski bank;)
UsuńPisz, światowa jesteś, to pisz o wielkim świecie. Poczytam Cię w małej wiosce i pomyślę o różnorodności bytowania.
OdpowiedzUsuńAleż poleciałaś po bandzie! Ja i światowa- koń by ze śmiechu padł. Oczywiście, że będę pisać, bo pisanie niezbędne jest.;)
UsuńNa razie pilnuję by dziwić się tylko wewnętrznie, nie przenosząc tego zdziwienia na twarz, coby zmarszczek zbyt wielu nie nabyć.No i dodatkowo żeby się nie zatchnąć zachwytem np. w sklepie rossmana i nie łazić po nim półtorej godziny mówiąc w duchu- "ooo, a tego to w naszych rossmanach nie widziałam nigdy". Na pocieszenie, żebym się tym zachwytem nie zatchnęła, odnotowałam,że toniku nawilżającego, różanego Garniera, mojego ulubionego,
nie posiadają.
Gratuluje rocznicy i zycze milego zycia w Berlinie! Nie ma powodu kasowania bloga, teraz to dopiero sie zacznie ;)
OdpowiedzUsuń