Ci co dość długo do mnie zaglądają, to już wiedzą, że bardzo rzadko zwiedzam
i oglądam to co każdy turysta powinien.
A więc jak Kopenhaga to obowiązkowo należy obejrzeć pałac królewski i
odwiedzić najmniej samotną dziewczynę, czyli Syrenkę z baśni Andersena,
niewydarzoną dzielnicę miasta Christianię i jeszcze kilka obowiązkowych
pozycji. I koniecznie wszystko z przewodnikiem turystycznym w ręce.
No ale jak wiecie- nie ze mną takie numery.
W sobotę "rzuciło " nas do Kopenhagi, głównie z racji obchodzonego tam
tego właśnie dnia święta światła.
Ale nas rzuciło tam przed południem, więc wpierw pokręciliśmy się po
pełnym turystów mieście zacząwszy od wzmocnienia naszych organizmów
kawą i gorącą czekoladą a Krasnale na samym początku- naleśnikami.
Młodszy przejawia jakiś szósty zmysł w wyczuwaniu miejsc gdzie "dają"
naleśniki.
I w ogóle utarł się zwyczaj, że zaczynamy zwiedzanie od wypicia kawy lub
gorącej czekolady, a dzieciaki od zjedzenia czegoś- tu zamiast naleśnika może
paść na babeczkę wypełnioną jakimś mocno owocowym dżemem, czekoladą
i cynamonem.
Widocznie przejazd pociągiem z Malmo do Kopenhagi był dla nas wielce
wyczerpujący- w końcu jakby na to nie spojrzeć pokonujemy kawałek drogi
morskiej, siedząc wygodnie w pociągu mającym tapicerowane "ławki" i
zagłówki o regulowanej wysokości. Siedzenia są czyste, na podłodze nie
widać żadnych śmieci a ludzi jednak sporo.
Pod tymi widocznymi w perspektywie wielkimi parasolami można było
nabyć naleśniki.
Te lampiony wiszą z okazji Chińskiego Nowego Roku, ale nie bardzo wiem
co ma Dania wspólnego z chińskim świętem.Wszędzie było mnóstwo ludzi
i co chwilę ktoś mi wchodził w obiektyw lub mnie potrącał.
Nawet nie usiłowałam zapamiętywać trasy, którą szliśmy- ot szłam i
pstrykałam zdjęcia.
Niestety zimą piękna fontanna z żurawiami nie jest czynna.
Na dachu tego budynku jest statua Neptuna z trójzębem- niestety nie mam
pojęcia dlaczego Neptun zamierza się trójzębem na idących ulicą ludzi.
Obejrzeliśmy po drodze kilka bardzo ładnych, starych podwórek:
Niestety moja wiedza ornitologiczna jest minimalna, nie wiem co to
za ptaszek.
Zaglądaliśmy też do różnych bram
W końcu dotarliśmy do portu by popłynąć kanałami Kopenhagi.Bardzo
podoba mi się ta część miasta- kolorowe domy nad kanałem wyglądają
bajkowo a jednocześnie dziwnie znajomo :
I kilka ciekawostek z tej przejażdżki:
Ta przedziwna budowla z "dymiącym" kominem to w pełni ekologiczna spalarnia
śmieci. Można ją zwiedzać w tym czasie gdy pracuje.
Druga ciekawostka dotycząca tego obiektu - jest to również stok narciarski,
sztucznie naśnieżany. Poza tym znajduje się tu również najwyższa w Norwegii
sztuczna ściana wspinaczkowa. Na dolnym zdjęciu lepiej widać kształt tej
budowli i bez trudu odgadniecie gdzie się znajduje stok narciarski.
Ale to nie koniec ciekawostek zgromadzonych w tym miejscu - z tego okrętu
wojennego widocznego na pierwszym ze zdjęć wystrzelono kiedyś niechcący
pocisk, który poważnie uszkodził stojące po przeciwnej stronie kanału domki
letniskowe. Na szczęście nikogo nie zraniono ani nie zabito.
Kopenhaską Syrenkę widziałam tylko z daleka, od strony wody- był obok niej
tłumek turystów i dwa łabędzie. Nawet nie było co fotografować.
Ten nieco dziwnie wyglądający budynek to....Opera. Niestety mogłam ją
sfotografować tylko przez mocno porysowaną szybę stateczku.
Po przejażdżce kanałami powędrowaliśmy do zamku Rosenborg, będącego od
XVII wieku letnią, podmiejską siedzibą królów Danii.
Zamek ładny, zgrabny, niby niewielki , ale ilość zgromadzonych tam
artefaktów jest porażająca. Nie wszystko dało się fotografować bo nie
wolno tam używać flesza. Nie mniej trochę zdjęć porobiłam.
To sala tronowa z tronami króla i jego małżonki. Sala jest ogromna, niemal
można by grać tam w piłkę nożną.
Te dwa zdjęcia to tylko ułamek drobiazgów wykonanych z bursztynu.
Poniżej będą "różności" wykonane z kości słoniowej:
Były również żołnierzyki do zabawy, ale nie ołowiane a.... złote
Dla nieco starszych chłopców wielce twarzowy hełm z pióropuszem,
napierśnikiem i ozdobnymi pistoletami oraz bronią sieczną.
Są tam też zgromadzone nieprawdopodobne wprost ilości porcelany
oraz naczyń wykonanych z mlecznego szkła.
Jest tego mnóstwo , wszystko zgromadzone na małej powierzchni , marnie
oświetlone, więc nawet ciężko to wszystko dokładnie obejrzeć a co dopiero
porządnie sfotografować.
Bardzo podobało mi się to biurko - nie tylko duże, ale tak wykonane, że nic
z niego nie spada a do tego ma całą masę szufladek i schowków. To jedno
z moich niespełnionych marzeń.
A to jest szafa grająca. Co prawda grała "tak sobie", ale w końcu pochodzi
z XVI wieku i należy podziwiać, że udało się ją uruchomić po odnowieniu.
Wprawdzie zamek nieduży, ale obejrzenie wszystkiego zabrało nam nieco
czasu i sił.
Wszystkie pomieszczenia zamkowe mają sufity zdobione malowidłami.
Na ścianach wiszą jak nie portrety i obrazy to przynajmniej tkaniny ozdobne.
W piwnicach zamku jest skarbiec. Tu znajdują się korony królewskie:
i najcenniejsze wyroby ze złota i drogich kamieni:
Zamek jest otoczony rozległym parkiem, żegnał nas jeden ze strzegących
go lwów:
oraz jeden z dwóch, stojących całą dobę na straży, żołnierzy.
Był też w tym parku wielce tajemniczy pomnik - jak na razie nie udało mi
się rozgryźć czyj to pomnik:
Nie było tu żadnej tabliczki a dojścia do tegoż pomnika też nie było.
A przed nami było jeszcze Tivoli. Część drogi pokonaliśmy bezzałogowym
metrem, co wielce podnieciło Krasnali. Pierwszy raz jechałam taki metrem.
Stoi się na peronie ograniczonym przezroczystymi ścianami, za którymi są tory
metra. Pociąg staje i wtedy razem z otwieranymi drzwiami pociągu otwierają
się ściany peronu. Całkiem niezłe.
A poniżej migawki z Tivoli.
Oczywiście w Tivoli Krasnale szaleli a my cieszyliśmy się ich radością,
zastanawiając się co może być fajnego w kręceniu się dookoła własnej osi.
Krasnale eksploatowały bardzo intensywnie jazdę samochodzikami,niezbyt
zawrotną jazdę kolejką górską i pływanie po stawie łódką co wyraźnie nie
podobało się tamtejszym kaczkom.
Ludzi było naprawdę bardzo dużo, tylko nie wiem po co zaczął padać deszcz.
No a po tym wszystkim trzeba było jeszcze wrócić do Malmo, bo następnego
dnia czekała nas wyprawa do Ystad.
Ptaszek wyglada mi na sroke, ale glowy nie dam, bo tez nie jestem ornitologiem. ;)
OdpowiedzUsuńKopenhaga to byloby cos dla mnie, duuuzo wody dokola, a ja czuje sie przy wodzie jak rybka w. :))) No uwielbiam wode i zawsze mi jej za malo.
Eksponaty z letniego zamku krolewskiego zachwycaja i nie wiem, co bardziej, czy porcelana, bursztyn, szklo mleczne, kosc sloniowa - wszystko takie piekne i kunsztowne.
No i wielka szkoda, ze pogoda Wam nie dopisala.
Bardzo mi się Kopenhaga podobała, ale nałaziłam się po niej setnie. Ale byłam zadowolona, bo tyle łaziłam równo w rok po tym złamaniu. Mnie w tym zamku oczy wychodziły z orbit gdy to wszystko oglądałam. Wody to tam nie brak- gdybyśmy byli latem to pewnie byśmy wypożyczyli łódkę i śmigali po tych kanałach.
OdpowiedzUsuńNa moje oko to sroka, pełno ich na naszych drzewach, rozmnożyły się ostatnio.
OdpowiedzUsuńA wiesz, ze chyba nawet wole ciekawe podwórka i ciekawostki niż pałace, w sumie wszędzie do siebie podobne.
Na zdjęciach zaułki podobne momentami do toruńskich lub poznańskich.
Bardzo interesująca wycieczka, sporo urozmaicenia, a może te lampiony to w jakiejś dzielnicy gdzie Chińczyków sporo?
Czyli jeszcze napiszesz o wycieczce?
Mam wrażenie, że te lampiony to taki ogólny ukłon w stronę Chin, które teraz na potęgę handlują ze wszystkimi, a poza tym jest okazja by nieco opróżnić sklepy z nadmiaru towarów. I w Kopenhadze i w Malmo sporo podwórek zwiedziłam.Niektóre naprawdę ładne, przystosowane do spędzania tam wieczorów przy kawie i winie.
UsuńMam jeszcze w zanadrzu wycieczke do Ystad i okolic.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię klimatyczne uliczki i podwórka. Czasem nawet odłączam się od wycieczki, by takie miejsca poodwiedzać.
Pozdrawiam serdecznie.
Ja też lubię "zwiedzać" podwórka - często są tam bardzo interesujące małe sklepiki, czasem zupełnie ładne ogródki i klimatyczne miejsca do posiedzenia, wypicia kawy i podumania.
UsuńKopenhaga, na zdecydowane TAK!
OdpowiedzUsuńLubię Danie A już po lekturach Joanny Chmielewskiej to moje jeszcze nie spełnione marzenie :)
Bardzo mi się spodobała Kopenhaga. Myślę że i Wam się spodoba gdy się tam wybierzecie.
UsuńMialas sliczna wycieczke!
OdpowiedzUsuńKopenhaga jest chyba jedna z nielicznych stolic europejskich, ktorych nie widzialam, brakuje mi jeszcze tylko Rzymu i Oslo,
poza nimi widzialam wszystkie pozostale.
Kazdemu przypomina co innego, a mi przypomina ...Gdansk.
Porownan jest sporo, sredniowieczne miasto nad morzem, stojace wzdluz kanalu sredniowieczne ozdobne kamieniczki, nawet fontanne maja w samym srodku i w dodatku z Neptunem! Co prawda Neptun nie wiedziec czemu na dachu, ze strachu wskoczyl czy co, ale jest!
Naprawde Kopenhaga przypomina mi Gdansk, ma bardzo podobna hanzeatycka architekture, styl, klimat.
Bardzo mi sie podoba – wyglada na miasto przyjemne “ do lazenia”, bardzo takie miasta lubie.
Jakos nigdy mi sie te strone nie skladalo, choc pare razy bylam w Kopenhadze na lotnisku , w tranzycie.
Trzeba bedzie koniecznie nadrobic.
Kitty, tylko wybierz lepszy pogodowo czas.Moja nieżyjąca już ciotka po powrocie z Kopenhagi powiedziała, że Kopenhaga jest miastem na miarę człowieka, bo budynki nie przytłaczają. I tak właściwie jest. A te domki wzdłuż kanału to "wypisz-wymaluj" domki warszawskiej starówki "rozciągnięte" w jedną linię a nie ustawione w kwadrat;)
UsuńTak , sa bardziej pekate od gdanskich to fakt, ale tak z daleka robia podobne wrazenie jak te kolorowe nad Motlawa.:) Nie wiem kiedy bylas ostatnio w Gdansku ale tam odbudowano druga strone Motlawy na Wyspie Spichrzow, apartamenty w stylu dawnych spichlerzy a takze nowa marina i reszta uliczek wglab za mostem - przepieknie to wyglada. A Kopenhage zdecydowanie trzeba odwiedzac poza zima - wiadomo ze tam klimat wilgotny - ale wiosna juz bedzie cudnie. Moze bedziesz miala okazje pojechac jeszcze raz? 👌
UsuńOstatni raz w Gdańsku to byłam chyba w 2013 latem, na przełomie sierpnia i września.
UsuńKto wie - może pojadę jeszcze raz do Kopenhagi właśnie wiosną?
Dla mnie najbardziej ta przejażdżka kanałami, wszystko, co łączy się z woda jestem na tak, reszta niekoniecznie. Takie city-breaki to własnie jakoś najmniej mnie kręcą z wszystkich typów zwiedzania, ale zawsze warto poznać coś nowego. I koniecznie w wersji niestandardowej, to bardzo popieram :). A nalesniki...och...zjadłabym.
OdpowiedzUsuńZawsze wszystko zwiedzam "nietypowo"- bo takie typowe turystyczne miejsca to mogę sobie obejrzeć w TV lub na jakimś filmie, więc chętnie oglądam to czego na pocztówkach i w folderach nie pokazują.
UsuńFajna wycieczka i ladne miasto, faktycznie przypominajace Gdansk lub Torun.
OdpowiedzUsuńPiekne sa te eksponaty muzeum ale gdyby mi pozwolono wybrac jeden i wziac do domu to wybralabym biurko. Jest przepiekne - nie lubie nowoczesnych, prostych az do znudzenia mebli, najmniej tych z IKEA, chyba ze sa przeznaczone dla dzieci.
Szkoda ze pogoda wam nie dopisala ale na co mozna liczyc w styczniu?
Bedziesz miec dobre wspomnienia i ladne zdjecia.
No właśnie- to biurko moich marzeń- duże i ze schowkami i nic by z niego nie spadło. Gdybym mogla to chętnie bym miała w domu takie naczynia z mlecznego szkła. A zwróciłaś uwagę na ten system półek udekorowanych złotymi taśmami z koronką? Szalenie nas to rozbawiło.
UsuńStałyśmy z córką i śmiałyśmy się, bo mi się to skojarzyło z moim dzierganiem serwet.
No powiem Ci, że podobało mi się to zwiedzanie Kopenhagi Twoimi oczami!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy pomysł ze spalarnią vel stokiem narciarskim.
Zawsze uwielbiam też muzea z tymi wszystkimi ozdobami, których dziś się już nie robi w tak ozdobny sposób, te naczynia, biżuteria, meble... Cymes!
Kanały trochę mi przypominają te z Amsterdamu. :)
Pan na pomniku trochę z fizjonomii przypomina mi Piłsudskiego, ale raczej jemu by tam pomnika nie postawili :)))
Cała wycieczka bardzo ciekawa, dziękuję za pokazanie tego nieznanego mi dotychczas miasta.
No zatkała mnie ta informacja o tej spalarni.I zaraz sobie pomyślałam, że w Polsce, gdyby ktoś coś takiego zaproponował to byłby niezły ubaw- chyba by się pozabijali ci co za z tymi co przeciw i nic by nikt nie zbudował.
UsuńZwiedzaj, zapisuj, pokazuj, to bardzo ważne dla tych, którzy tego nie widzieli albo pójdą Twoimi śladami.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto by jak najwięcej osób wyjeżdżało z polskiego grajdołka i patrzyło szeroko otwartymi oczami co i jak jest u innych, a potem domagało się od władz by i w Polsce tak było. A cały pobyt można sobie dość tanio zapewnić załatwiając wszystko dużo wcześniej, Bo i tanie linie latają i może być hostel zamiast hotelu.
UsuńSuper wycieczka. Przypomniał mi się mój wyjazd w maju sześć lat temu, aż zajrzałam do zdjęć. Pamiętam, że mimo początku maja i słonecznej pogody było bardzo zimno. Dodatkowo doznałam szoku z powodu cen.
OdpowiedzUsuńTen pan z pomnika to prawdopodobnie duński polityk Viggo Hørup.
Dzięki - to rzeczywiście Viggo Horup, ale nadal nie mogę pojąć dlaczego nie było ani kawałka tabliczki informującej kogo tu uczczono.Kopenhaga jak Malmo- "na wodzie stoi" więc zawsze jest chłodniej niż w głębi lądu.
OdpowiedzUsuńAleż mnóstwo wrażeń miałąś Aniu.
OdpowiedzUsuńJa znam trochę Kopenhagę. Wprawdzie byliśmy tam tylko jeden dzień w podróży do Legolandu ale za to chodziliśmy i zwiedzaliśmy od bladego światu do póżnej nocy Płynęliśmy też kanałami i oglądaliśmy Syrenkę od strony morza. Pięknie było. Pisałam o tym kiedyś na blogu. A zbiórkę mieliśmy co parę godzin przy takim zielonym pomniku biskupa Riskilde który nazywał się Absalon i przedstawiony był z toporkiem w ręku
Bardzo mi się podoba Kopenhaga.Jest tak bardzo dużo pięknych budynków.Żałuję tylko, że ta pogoda była taka mało udana.Mam podejrzenie, że z racji ilości klocków lego Krasnale mogłyby robić za filię Legolandu.Na szczęście oni nie zamarzyli sobie Legolandu.A dlaczego ten biskup był z toporkiem a nie np. z krzyżem lub różańcem?Toporek to jakiś taki mało "pobożny" rekwizyt.
UsuńBo to był walczący biskup....
UsuńPrzypomnę kiedyś ten tekst.
Czy to nie dziwaczne, że w imię Boga mordowano bez pardonu tych co nie chcieli w niego wierzyć?
UsuńTeoretycznie każda religia miała wznosić ludzi na wyżyny humanizmu a tak naprawdę najczęściej doprowadzała i nadal doprowadza do śmierci.
Aniu - to jest po prostu przerazająca prawda...
UsuńBardzo piękne miasto, jakby faktycznie trochę gdańskie. Urocze podwórka, jakoś tak lubię zakamarki ukryte. Zjadłabym takiego fajnego naleśnika. Wybieram się do Kazimierza Dolnego znów, może tam jakieś będą. To lecę do Ystad ;)
OdpowiedzUsuńPodobno wiele osób przyjeżdża do Kopenhagi tylko na weekend- jedyny mankament- trzeba to sobie zaplanować z dużym wyprzedzeniem, żeby nie nadwyrężyć portfela.
OdpowiedzUsuńI ja odwiedzając jakieś miejsce nie podążam utartymi szlakami lecz własnymi ścieżkami. To o wiele ciekawsze, pozwala dotrzeć do ukrytych i pięknych zakątków i zakamarków. No i uniknąć tłumów turystów:-) Kopenhaga bardzo mi się podoba, a w Rosenborgu moją uwagę zwróciły pierścienie. Sroka ze mnie i lubię błyskotki więc kilka (a najlepiej wszystkie) chętnie bym przytuliła;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Anabell:-)
W Rosenborgu byłam zaskoczona a nawet oszołomiona ilością "wszelakiego dobra". W głowie mi się kręciło od tego rozglądania się po sufitach i ścianach, do tego pełno wszędzie przeróżnych drobiazgów. Ja mam jakąś dziwną "słabość" do mebli, zwłaszcza takich z niebywałą wprost ilością szufladek, szafeczek. "Skorupy" porcelanowe i z mlecznego szkła też ogromnie lubię oglądać. W sumie ten pałac nieduży ale solidnie napakowany różnościami i spędziliśmy tam bardzo dużo czasu. Nie wiem czy zauważyłaś, ale najsłabsze były tam tkaniny- myślę, że może były źle przechowywane lub nieodpowiednio konserwowane. No ale były zmyślnie oświetlone- tak by wyeksponować najlepsze ich "kawałki".
UsuńSerdeczności;)