...... i ja.
Właśnie wróciłam ze sklepu - dobrze, że serce mam jeszcze zdrowe i
z wrażenia nie padłam.
Jedyny spożywczak ( właściwie to sklep typu szwarc, mydło i powidło bo
i leki tu kupisz i chemię gospodarczą i nieco artykułów gospodarstwa
domowego) w pobliżu mego mieszkania to dość popularna tu sieciówka
EDEKA.
A więc postanowiłam dziś zrobić nieco większe zakupy i już o 8,15 byłam
w sklepie.
Dotychczas gdy wchodziłam do tegoż sklepu mój wzrok był atakowany
widokiem przeróżnych owoców - nie tylko rodem z całej Europy ale i niemal
z połowy świata, a dziś - no myślałam, że śnię - wszystkie pojemniki puste,
w jednym były 2 ostatnie siatki mandarynek. Pal nędza te owoce - bez nich
przeżyję, ale po lewej stronie, dotąd pełne przeróżnych, warzyw pojemniki
prezentowały bezwstydnie swe dna. Nawet marchew- bio i brukselka gdzieś
wyparowały! Z ulgą chwyciłam jedną z dwóch główek kapusty szpiczastej.
A tak przy okazji - zawsze mnie tu zadziwiała różnorodność rodzajów
kapusty. Zniknęły i mniej popularne warzywka jak jarmuż i pasternak. Ani
śladu pieczarek, a to dotąd był chyba dyżurny towar - białe i brązowe, małe,
średnie i bardzo duże.
Na półkach, gdzie dotychczas były wręcz nadmiary jajek, stało tylko kilka
pojemniczków jajek od nieszczęśliwych kur, czyli tych z chowu klatkowego.
Z braku innych jajek wzięłam 6 sztuk od tych nieszczęśliwych kur. Mam
nadzieję, że jajka nie będą płakać przy gotowaniu lub smażeniu. Tego bym
pewnie już nie zdzierżyła.
Przetrzebiono półki z paczkowanym pieczywem, zero opakowań z płatkami
owsianymi, zwykłych cornfleksów znów brak, zero pieczywa bezglutenowego.
Tym razem nie było nawet makaronu "świderki"- cały regał puściutki.
W lodówkach też spore braki - nie było frytek, małe opakowania różnych
warzywnych mrożonek wyparowały. Pizze także przetrzebione dokładnie.
Oczywiście nie było ani pół rolki papieru toaletowego, ale leżały aż trzy
paczki chusteczek- wzgardziłam nimi - mam w domu.Wyparowały też
baterie AA - ciekawe jakie potrawy z nich robią.
Na szczęście były moje ulubione jogurty greckie i nawet serek philadelfia
bez laktozy. Zapewne nie zemrę z głodu.
Za to idąc do sklepu i wracając z niego wymieniłam uśmiechy i pozdrowienia
z kilkunastoma osobami płci różnej i różnego wieku - osobami kompletnie
obcymi. I to są te miłe strony Berlina - nie znamy się a uśmiechamy się do
siebie i życzymy sobie dobrego dnia.
A pogoda już trzeci dzień piękna- słońce pięknie świeci a kosy wygwizdują
swe trele wabiąc partnerki. Drzewa jeszcze bezlistne i śpiew ptaków wśród
nagich gałęzi jest nieco niezwykłym zjawiskiem.
Miłego dla Was!!!
W moim najbliższym Lidlu spoko, wszystko dzis było. No, nie było sosu słodko-kwaśnego, ale i bez pandemii on rzadko bywa. U mnie waśnie rozkwitają forsycje, robi się cudownie żółciutko. Nadal kwitną krokusy, cały jeden przebiśnieg, otwarły się niektóre żonkile, a hiacyntom mało już brakuje. Pomidory posiane w skrzynkach mają się super, nie wzeszła jeszcze papryka, a na dziś zaplanowałam posianie w doniczkach thunbergii. Jak mi się zachce, bo przyznam , że sie rozleniwiłam.
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie, jak pięknie się robi w Twoim ogrodzie!
UsuńMam nadzieję, że wrzucisz trochę zdjęć na blog.
Ja się rozleniwiłam niesamowicie- wręcz koncertowo!.
U nas zaopatrzenie lepsze, na razie.
OdpowiedzUsuńWybór mniejszy, nie wszystko jest dostępne, ale nie ma strachu.
Dyscyplina w narodzie jest, autobusy puste jeżdżą, pogoda super, a wyjść choć na krótko trzeba, bo bez powietrza zasnąć trudno...
Robią taki cyrk, jakby powietrze było zatrute, a rzecz cała w tym, by po prostu ograniczyć do minimum kontakty z innymi ludźmi i naprawdę przestrzegać higieny, a nie wyłazić z domu gdy się ma katar , boli gardło itp. objawy.
UsuńMnie wszystko czego potrzebowałam przywiozły dzieci autem,zostawili pod drzwiami nawet nie wchodząc,bo tak się umowilismy.Podobno w slepach normalnie.
OdpowiedzUsuńMiłego i Tobie!
Moje dzieci są w Szwecji, wrócą gdy się zacznie nowy rok szkolny, więc jeśli będzie jak zawsze to w połowie lipca zjadą. Na razie ( na szczęście) jeszcze sobie radzę i mam wrażenie, że za kilka dni ludzie nieco ochłoną, oprzytomnieją i wszystko wróci do normy.
UsuńU mnie z kolei sa braki w smieciowych produktach, te drozsze sa dostepne i nie zanosi sie zeby szybko znikly. Rozumiem, ze ludzie robia zapasy, ja akurat z tych co zawsze mam zapasy wiec mnie to jakos niedotyczy. Ale czy mozna zrobic zapas zieleniny na salate?:)
OdpowiedzUsuńU mnie kwitna magnolie, i zaczynaja sie zielenic drzewa. Caly ubiegly tydzien mielismy temperatury od 18 do 22 stopni. Nie jestem gotowa na lato, wiec z ulga przyjmuje lekkie ochlodzenie czyli jak zapowiadaja na ten tydzien od 11 do 18 C.
Ta"moja" sieciówka ma właśnie nieco wyższe ceny, ale ja wolę zjeść mniej a lepiej gatunkowo. No nie mam pojęcia dlaczego tych warzyw zupełnie nie było-to przecież niezbyt trwałe produkty, nie sądzę by sałata przetrzymała tygodniowy lub dłuższy pobyt w lodówce.
UsuńNawet bataty wykupili, a zwykle to leżą i czekają na zmiłowanie (głównie moje, bo jadam bataty zamiast kartofli). Na jutro i pojutrze też zapowiadają ładną pogodę i temperaturę ok.15 stopni, bez deszczu. Jestem stęskniona ciepełka, bo tu odczuwalne temperatury są z reguły niższe niż na termometrze, co mnie zawsze zaskakuje. Któregoś dnia termometr pokazywał +8 a zmarzłam solidnie bo wiał chłodny wiatr.
Bylam w realu, jest wszystko, choc papier toaletowy nieco przetrzebiony, nie ma juz do wyboru 3- lub 4-warstwowy, we wzorki, pachnacy albo costam. Ale jest! Ludzi tlumy, ze miejsca na parkingu nie moglam znalezc, wiecej niz w normalne dni. Zupelnie nie czuje sie jakichs stanow wyjatkowych, epidemii czy polecanej kwarantanny.
OdpowiedzUsuńJa z tego wrażenia zapomniałam kupić cynamonu, więc jutro znów ruszę do sklepu, bo mi ten cynamon potrzebny niezmiernie- piję kawę z cynamonem, kurkumą i goździkiem.
UsuńW promieniu 1,5 km to mam 3 sklepy EDEKI, Lidl, Aldi , Rossmann, z tym, że tylko jedna EDEKA jest naprawdę blisko- do reszty muszę się "wyprawiać"- oczywiście per pedes. Do najbliższego realu to musiałabym jechać samochodem, żaden autobus by mnie tam nie podwiózł.
Ja tez dokupilam mrozonek i pizze, pieczywo, wedline ale owocow i jarzyn nie bo tego dlugo nie utrzyma sie.
OdpowiedzUsuńSklep byl pelen wszystkiego oprocz papieru toaletowego i mydla antybakteryjnego.
Anabell - baterie sa potrzebne chocby do dzieciecych zabawek i gadzetow. Ty i ja mamy jednoosobowe gospodarstwa i wiele nie potrzebujemy do przezycia ale rodziny z dziecmi to inna sprawa. Nawet moj dom potrzebuje zawsze miec pod reka baterie bo duzo urzadzen jest nimi napedzane - pilot do drzwi garazowych, system alarmowy, klimatyzacja/ogrzewanie, piloty do tv, nawet laptopowa mysza.
Ludzie rozsadnie mysla i chca kupic wszystko co moze byc potrzebne za jednym razem zamiast po kazde glupstwo od nowa isc do sklepu, pomiedzy ludzi.
U nas tez ludzie mili i kurtuazyjni - pisalam juz ze na czas przerwy w szkolach oferuja darmowa opieke nad dziecmi, pytaja czy ktos starszy nie potrzebuje by mu zalatwic cos na miescie itp. A pozdrawiaja sie wzajemnie zawsze, nie tylko teraz.
Wiec co narazie jest ok, bez paniki czy wrednosci ale jeszcze nie doszlismy do szczytu zarazy.
Pozostan w zdrowiu i dobrym nastroju.
"Wiec co narazie jest ok, bez paniki czy wrednosci ale jeszcze nie doszlismy do szczytu zarazy."
UsuńBardzo, bardzo trafna uwaga.
Mam wrażenie, że nikt tak naprawdę nie wie kiedy nastąpi apogeum - optymiści przewidują, że w maju. Któryś z niemieckich oficjeli stwierdził że w lecie będzie najwięcej zachorowań, ale chyba tak naprawdę to nikt nic nie wie. Wiesz, trafiłam do sklepu w poniedziałek rano a tu zawsze w piątki i soboty większość rusza na zakupy, bo przeważnie wszyscy starają się robić zakupy na cały tydzień. Nie dziwi mnie to, w końcu większość wraca do domów około 18,00.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńI ja dzisiaj byłam na dworze. Jest słonecznie i ptaszki śpiewają. Wzięłam sobie z bankomatu gotówkę na wszelki wypadek, gdybym musiała kogoś prosić o przyniesienie chleba czy lekarstwa. Miły pan właściciel osiedlowego sklepu podał swój numer telefonu i powiedział, żeby prosić śmiało o dostarczenie zakupów do domu, gdy zajdzie taka potrzeba. Gotówka więc się przyda.
Pozdrawiam serdecznie.
No właśnie, muszę przedsięwziąć wyprawę do bankomatu po gotówkę. Ten właściwy to mam ponad kilometr od domu.
UsuńW tych bliższych to muszę płacić prowizję od każdej operacji. To miły gest ze strony tego pana.
Serdeczności;)
Baterie???? No bez jaj, teraz to mam szok. No i super, teraz muszę sobie kupić, bo potrzebuję do aparatu. Nie spodziewałam się, że aż tak ludzie powariują. Tak samo podpaski, czy kobiety szykują się na wielomiesięczne siedzenie w domu??? Słyszałam, że ludzie kradną sobie z koszyków. Widział mój brat, jak ludzie kupowali, cały kosz mąki, a gdzie dla innych... Słów mi brakuje. Kto pierwszy ten lepszy? Tak to trochę wygląda... a gdzie myślenie o innych. Broń Boże nie piszę o wszystkich! Rozumiem, że ludzie robią zapasy, ale niektórzy całkowicie nie myślą o innych, a tylko o sobie... No, ale nie powinnam się skupiać na tym. Niech ten wirus znika, niech idzie precz. Życzę zdrówka i to całym sercem. <3 :)
OdpowiedzUsuńJa też byłam zaskoczona, bo normalnie to stojak się ugina od paletek baterii.Zniknęło też pieczywo do upieczenia.To mnie akurat mniej dotknęło, bo jestem bezglutenowa, ale mam zwyczaj mieć coś z tych rzeczy w zamrażarce, na wypadek gdy przyjdą ci, co jedzą "normalnie".
UsuńMnie martwi tylko fakt, że o dziesiątej już mięs nie uświadczysz. Najwyżej mielone, czasami wędzone kości. Jutro pobudka o szóstej rano i wyprawa do mięsnego. Ja wszystko zniosę tylko nie braku mięsa...
OdpowiedzUsuńMięso to ja mam, mnie dobił dziś ten brak warzyw, bo mięso jadam głównie z warzywami. Mnie dzis zdenerwowało to, że zniknęła szynka parmeńska krojona w drobną kosteczkę - rewelacyjna jako dodatek do warzyw, kaszy, jajecznicy.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAniu droga, pal licho żarło, bez tego da sie przezyc na okruszkach. Najwazniejsze, ze ludzie sie do siebie usmiechaja i wzajemnie sie pozdrawiaja :) Nie tylko w Berlinie; caly ten kraj tchnie usmiechem. Cwierc wieku mieszkalam pod francuska granica, daleko od Berlina i ... do dzisiaj nie moge sie pogodzic z faktem, ze Polacy nie potrafia na ulicach sie pozdrawiac, chocby usmiechem lub skinieniem glowy. Szkoda? Szkoda :) :)
OdpowiedzUsuńAlenko- masz rację.Próbowałam w Warszawie "wymuszać" uśmiech - szybko zrezygnowałam- traktowano mnie jak wariatkę.No jak to? Życzyć miłego dnia komuś, kogo się nie zna?
UsuńU nas w miare normalnie, ale zauwazylam,ze roznica jest miedzy sieciami i miedzy dzielnicami. Mysle, ze to troche owczy ped...kupie, bo ten, ta tez kupili ;)
OdpowiedzUsuńMartwie sie bardziej, jak rozwinie sie badz wlasnie zapadnie gospodarka.... a tak swoja drga, ja jako slaba kucharka pytam po co komu kilogramy maki?? Beda pierogi , makarony robic??
Lux, dla mnie to też zagadka- niewiele znam osób , którym maka jest na co dzień potrzebna, bo makaron kupuj a gotowy, tak samo pierogi i różne inne kluchy a ciasta pieką z raz lub dwa do roku. No ale jak poczytasz w sieci , że ta pandemia to początek III wojny światowej lub końca świata (wersja fanatyków katolickich) to nic dziwnego, że naród szaleje. Ale to mi unaocznia fakt, że trudno w Niemczech rodowitego Niemca znaleźć. Od zakończenia wojny cierpią na brak rąk do pracy i sprowadzali (nadal to robią) siłę roboczą. Pamiętam jak w latach siedemdziesiątych do NRD
UsuńCHZ. w której pracowałam wysyłała tz. "Hufce pracy", bo tu nie było komu pracować.
Wiesz ja mam w domu mąkę, ale bezglutenową, bo czasem piekę sobie chlebek bezglutenowy.
Miłego;)
Uspokoilas mnie, bo juz myslalam, ze mam jakies braki ;) U mnie kilogram maki starcza mi na rok, chyba, ze robie wafle, ale te to raczej zimowa pora ;)
UsuńNie masz żadnych braków. Pomijam już fakt, że teraz jest całe mnóstwo przepisów na słodkości bez mąki i cukru.
UsuńOlsztynianie nie oszaleli z zakupami nie widzą powodów do nadmiernego chomikowania.
OdpowiedzUsuńTo się im chwali. Ale z tą pandemią to wszystko dopiero przed nami.Chińczycy opanowali już epidemię u siebie ale podobno przedsięwzięli drastyczne środki zamykając ludzi w domach i dostarczając im tylko jedzenie i wodę, żeby nie rozprzestrzeniać wirusa.
UsuńGroźne zapowiedzi, że szczyt Polska osiągnie na przełomie maja i czerwca mogą grozić podobnymi, jak w Chinach, rygorami.
UsuńU mnie na szczęście większych braków nie ma, co ma być to jest i Bogu dzięki za to... Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie jesteśmy bezsilni nie mając na tę chorobę leku i szczepionki. Podstawą rzeczywiście pozostaje unikanie spotkań, by się to paskudztwo nie namnażało.
UsuńMiłego;)
Baterie, swieczki, zapalki, to wlasciwie znane wyposazenie od wszelkiego zlego, czego mamy nadzieje nie doswiadczyc.
OdpowiedzUsuńAby bylo ciekawiej, mój tato na 80- te urodziny zazyczykl sobie gazowej kuchenki, znaczy 2 palniki "turystyczne" i do tego butla z gazem, jaka mielismy anno domini 197? roku w Polsce, mieszkajac jeszcze na wsi. Tak na wszelki wypadek, jak twierdzil tato,. takie cos w domu nie zawadzi.
I stoi to osprzetowanie w altanie, znaczy domku ogrodowym, czasami smazylismy tam palcki ziemiaczane czy inne miesiwa.
I czort wie, do czego to jeszce moze sie przydac.
A tak na marginesie, jutro wieczorem do Netto ma przyjsc dostawa maki i papieru toaletowego ;)
Podreptałam dziś do sklepu bo pogoda śliczna, +15 i słońce, towarowo już niemal dobrze, baterii nadal brak. Ale jutro wyczłapię się na dłuższy spacer, do Rossmanna, bo obok niego mam sklep z akcesoriami do aparacików słuchowych.
UsuńU mnie wszystko wczoraj było. Kłopot tylko z mlekiem żywym. Jakoś szybko schodzi. Uchate jest, ale ja do grzybków tybetańskich potrzebuję tego z lodówek. Uchate grzybkom szkodzi, a taki dobry jogurt robią. Pijemy z mężem już ze dwa lata z przerwami. Sklepowe u nas zmęczone, to widać, ale jakoś świat pacha się do przodu. Wszyscy pracujący w Belgii, wrócili. Na granicy nikt nimi się nie interesował. Cześć siedzi w domach, część plącze się po mieście. A na naszej targowicy jest taki publiczny szalet. Teraz zamknięty, ale ktoś ma klucz. Wczoraj wieczorem odbywało się tam tzw. odkażanie za pomocą wyrobów alkoholowych, rodzimych. Pewnie Meandry Bugu, bo to najpopularniejsze. Ale chłopaki były zamknięte :) I tak to w Polsce, na Podlasiu. Trzymajcie się zdrowo :)
OdpowiedzUsuńWiesz, durnota ludzka to chyba nie ma granic- toż dzięki temu odkażaniu staja się łatwiejszym łupem dla wirusa.No ale uzależnionemu nikt niczego nie wytłumaczy, mózgi już dawno mają zminimalizowane.
UsuńW moim osiedlowym Lewiatanie sytuacja z zaopatrzeniem wróciła do względnej normy. Półki nie straszą już pustakami. Wczoraj bez problemu kupiłam wszystko czego potrzebowałam, głównie warzywa i owoce. A także to o co poprosiła mnie zaprzyjaźniona Pani Seniorka. Większe braki są na półkach z papierem toaletowym (ale tego akurat zawsze mam w domu zapas i w razie potrzeby mogę nawet kogoś poratować, a gdyby zabrakło to 'pożyczę' z firmy). Nie było natomiast ani jednego mydełka w kostce. Czy były baterie? Nie wiem bo nie zwróciłam uwagi. Było za to wino rioja więc kupiłam butelkę i wieczorkiem wypiliśmy sobie z Ciccino po lampce:-)
OdpowiedzUsuńZdrówka Anabell:-)
Tu dziś też duuużo lepiej, baterii nadal brak, ale jutro wyruszę na poszukiwanie- może w Rossmannie będą, a poza tym będę miała fajny spacer, bo część drogi idę parkiem.
UsuńDziś wrzuciłam przesyłkę do skrzynki, bo nie chciałam stać na poczcie, ale dałam naklejkę priority.
Dziękuję Anabell:-) Czekam zatem na kotka. Mam nadzieję, że dotrze szybko i bez przeszkód.
UsuńTrzymaj się zdrowo!
Powiem szczerze, nie wiem jak jest w warszawskich sklepach, bo po prostu nie bywam. Trzymaj się Anabell ciepło i do ciekawszych czasów.
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie bywasz.Pomyślałam sobie o tych co wybierają się na majowy urlop i coś mi się widzi, że nie bardzo wiadomo jak to w maju będzie. Moja córka miała jechać w maju służbowo do USA i już jej to odwołali i sporo różnych biur podróży już uprzedza, że wiosenne letnie urlopy są palcem na wodzie pisane. Świat turystyki pomału się obsuwa.
Usuńczyli w pustym (towarowo) sklepie też może dojść do fajnej /być może najfajniejszej?/ transakcji: uśmiech za uśmiech...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Za tę właśnie transakcję na co dzień a nie tylko "od święta" kocham Berlin.
UsuńW moim sklepie nie ma tylko papieru toaletowego i ręczników papierowych. Chusteczek też jak na lekarstwo. Wczoraj, ślepa, nie dojrzałam żółtej linii przed ladą z mięsem, więc zostałam ofuknięta, ale grzecznie przeprosiłam - zbyt zaaferowana byłam ładnym kawałkiem mięsa, by spojrzeć na podłogę... Poza tym kupiłam co potrzebowałam. Za kilka dni trzeba będzie zorganizować wyprawę po chleb, bo mamy jeszcze sprzed armagedonu (zawsze kupuję 2-3 i wkładam do zamrażarki). Nie wiem więc jak wygląda sprawa zaopatrzenia w piekarniach. Widziałam tylko, że wszyscy stoją przed sklepem i wchodzą pojedynczo. A tak, to siedzę grzecznie w domu, choć nie ma przypadku zakażenia wirusem w moim Grajdołku. Ale po co kusić los.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :)
Odzwyczaiłam się od widoku towaru na ladzie sklepowej - tu wszystko jest paczkowane, tylko w niektórych b. dużych samach jest stoisko kupowania "na wagę" ale i tam wszystko jest za wysoką szybą, dobrze oddzielone od klienta. Co do pieczywa- nie wiem, nie jadam.
UsuńŚciskam Was, mocno!
Do sklepu po owocowo-warzywne zakupy wybieram się jutro. W mięsnych były dziś moje córki i mówiły, że sklepy są dobrze zaopatrzone. Myślę, że to pierwsze szaleństwo minęło. Odkąd pamiętam zawsze mam w swojej kuchni lekki zapas wszystkiego (+1), zaczynając od mąki, cukru, oleju na ręcznikach papierowych czy bateriach kończąc.
OdpowiedzUsuńPrzetworów cała piwnica, więc z głodu nie umrzemy.
Życzę, by wirusy omijały Cię z daleka. Szczególnie ten wredny:)
A ja jakoś b. szybko przestałam kupować "na zapas". Tu się też chyba uspokoi, tyle tylko, że ten sklep jest na dość sporą ilość mieszkańców.Przetworów to nie mam żadnych, już nie mam ochoty ich robić.
UsuńUważaj na siebie, nie stój przypadkiem w kolejce.
Miłego;)
Ja zrobiłam małe zakupy, takie może na tydzień. Jednak, gdy patrzyłam ile ludzie kupują to wcale mnie dziwiły puste półki. Teraz podobno wszystko jest ale wieść gminna niesie, że droższe o 30 proc. Sprawdzę to uwierzę. Mam nadzieję, że tak nie jest. Uściski Aniu
OdpowiedzUsuńWszędzie pójdą ceny w górę i jak mówi teoria spiskowa "o to przecież szło". Euro skoczyło w kantorach.
UsuńBuziam;)
Było by bardzo miło, gdyby sklepy, z uwagi na dodatkowe święta w obrotach, pomyślały o jakichś obniżkach cen, docenieniu klientów którzy w zwykły dzień napełnili kasy po brzegi.
OdpowiedzUsuńNa to nie liczę, ale byłoby dobrze, gdyby te ceny nie rosły. A rosną, tu też.
UsuńA tak właśnie sobie rozmyślałem, co tam u Ciebie w ten czas zarazy. Zdaje się, że podobnie, chociaż osobiście zakupów nie robię z racji tej niedoskonałej w ruchach nogi. Żona z córką na zakupy chodzą niewielkie, boć przecież strach przed wirusem ma wielkie oczy, a kusić losu nie potrzeba. Tymczasowym Torunianinem jestem zdanym niestety na łaskę żony (na home office w domu), ZUS-u i córki. Źle nie jest, ale dobrze wcale, psinki życie umilają, a w przewodzie kominowym gruchają gołębie. Idzie na wiosnę. Koronawirus pewnie przeminie; bardziej się boję tego, co po nim zostanie.... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiło, że wreszcie zajrzałeś. Koronawirus kiedyś wreszcie pozostawi nas we względnym spokoju zamieniając się w okresowo nawracającą infekcję tak jak dziś grypa i nadal będzie zbierał śmiertelne żniwo wśród mniej odpornych mieszkańców globu. Grypa co roku zbiera niezłe żniwo, sporo osób umiera wskutek tzw. pogrypowych komplikacji. No cóż, mieszkam w Berlinie sama, w sierpniu zmarł mój mąż a w styczniu na pół roku wyjechała córka z rodziną, są w Szwecji. U mnie też nie jest ani źle ani dobrze, wszystko się toczy przez ten wirus po japońsku- czyli "jakotako". Ty masz gorzej, bo w dalszym ciągu zmagasz się ze skutkami tego wypadku, ja przynajmniej przed tą zarazą zdążyłam dojść do pełnej sprawności.Przynajmniej raz dziennie myślę ciepło o tym chirurgu, który postanowił mnie nie operować - chwała mu za to. Wychodzę co kilka dni na zakupy, gdy nastąpią jakieś obostrzenia to będę musiała obciążyć zakupami kogoś ze znajomych mej córki.
UsuńKoronowany wirus przeminie, ale zostanie po nim zrujnowana gospodarka wielu państw. Ten wirus jest jak wojna światowa- fortuny jednych upadną, inni do nich dojdą.Taki porządek rzeczy jest zawsze.
Rób, proszę, ćwiczenia izometryczne mięśni nóg i rąk.Jeżeli nie wiesz o czym piszę- wrzuć w wyszukiwarkę "ćwiczenia izometryczne", znajdziesz objaśnienia.
Miłego i....pogody ducha na co dzień;)
Przykro mi z powodu Twojego męża. Ja czasami czytałem Twój blog, nie komentowałem, ale jakoś ta wiadomość o śmierci uszła mojej uwadze, a potem był ten mój wypadek, który naprawdę zmienił na gorsze moje życie. Byłem w sumie finansową głową rodziny, żona chora na cukrzycę nie pracowała regularnie, bo też nie do każdej pracy się nadawała, a i też lekarz nie dawał w paru przypadkach zgody na konkretną pracę. Jeszcze przed wypadkiem stało się tak, że nie zapłacono mi za dłuższy niż zwykle kurs. Straciłem 8 tysięcy, dla mnie jest to pieniądz. Owszem założyłem sprawę i nie wątpię w wygraną, ale jak dotąd nie wiem, kiedy proces ruszy. No i potem ten wypadek. Ciężko było. Szczęśliwie wyszedłem z tego dzięki norweskim chirurgom, ale jeszcze w Norwegii mówiono mi, że po takich złamaniach to dopiero po roku dojdę do siebie, a później dopiero intensywna rehabilitacja. Ale zdrowie to jedno, a finanse - drugie. Ostatnie pieniądze za pracę dostałem w połowie września, a teraz trzeci miesiąc mija oczekiwania na rentę, bo lekarz orzecznik orzekł o całkowitej niezdolności do pracy do października. No i czekam na te pieniądze, bo ZUS na swoje paragrafy, ale nie ma oczu patrzących na człowieka. No i trzeba było się wyprowadzić, na razie tymczasowo, do Torunia, gdzie jest trochę pracy, i mieszkanie można wynająć.... no i masz, ta epidemia. Wprawdzie nigdy nie byłem przesadnie mobilny, lubię życie rodzinne, które doceniłem jeżdżąc samotnie ciężarówką po Europie, to obecny stan przymusowego siedzenia w domu nie odpowiada mi i frustruje. Co do ćwiczeń... widzisz, miałem zamiar ćwiczyć, objaśniono mi jeszcze w Norwegii, co mam robić, ale ostatnie zdjęcia rentgenowskie wykazały w kilku miejscach brak zrostów( to było naprawdę bardzo skomplikowane złamanie), więc muszę uważać, aby czego nie pogorszyć; natomiast jeśli lekarz powiedziałby do mnie: - ćwicz pan jak najwięcej, oczywiście będę to robił, choć raczej nie powrócę już do dawnej sprawności, ale to nic...
UsuńDziękując za miłe słowa, serdecznie pozdrawiam
Ostatnie zakupy, które robiłam, były trzy dni temu. Ucieszyłam się, że w popularnej biedronce, jest tak mało ludzi. Ludzie przemykali szybko i sprawnie, bez zbędnej opieszałości. Miałam szczęście :)
OdpowiedzUsuńPodobnie jak przedmówczyni, martwię się o przyszłość (po)wirusową.
Ja dziś muszę wywlec się na zakupy.Zrobię to około 13,00.
UsuńGospodarka światowa ucierpi bardzo z powodu tegoż wirusa. Najbardziej ucierpią ci na "samozatrudnieniu" ina kontraktach. Jak zwykle duże firmy w dość krótkim czasie staną z powrotem na nogi.
Witam u siebie- masz piekny nick!
Miłego;)
Miałam też inne: Nemezis, Alicja z krainy czarów ;)
UsuńW tej całej pandemii najładniejsza jest chyba faktycznie pogoda. U nas również w większości sklepów, do których niestety trzeba czasem pójść pustki na półkach i regałach. Są jeszcze towary paczkowane, więc jakby co aż tak się nie obawiam o to, czy zejdę z głodu.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nakupiłam też ostatnio sporo warzyw i trochę owoców. Przeżyję co najmniej te dwa tygodnie. Mięso wolę jednak uzupełniać na świeżo. Jeśli zrobi się gorzej, będę jeść potrawy wegetariańskie.
Mimo wszystko ten świat nigdy już, albo jeszcze długo nie będzie taki sam.
Fakt, pogoda ładna, jeśli idzie o mnie to mogłoby już tak pozostać przez jakiś czas. Masz rację, nie będzie już tak samo.
UsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń