drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 15 lipca 2024

Wczoraj........

 ........spędziłam  trzy godziny  "na wodzie".




W tym  celu pojechaliśmy do centrum dzielnicy Spandau. Trzysta  pięćdziesiąt  metrów od końcowej  stacji  metra jest przystań,  z której był rejs wycieczkowy do Poczdamu i albo można  było tam  wysiąść albo płynąć  z powrotem. No ale my mamy już nieźle "obcykany" Poczdam, więc po prostu popłynęliśmy z powrotem. Pogoda  była  z gatunku "jedyne  co  wypada  robić  to opalać  się" i spędziliśmy  ten  rejs  na całkowitym luzie. W stronę Poczdamu  płynęliśmy przez  większe i  mniejsze  rozlewiska Haveli podziwiając różne ładne nadrzeczne miejscowości, przepływaliśmy też pod historycznym  mostem na którym w  czasie podziału Niemiec wymieniano  się szpiegami. Pogoda  była piękna i na  całej trasie pełno  było  amatorów  żeglarstwa i innych sportów  wodnych. A gdy wróciliśmy do Spandau  to właśnie  zaczął padać  deszcz - przestał gdy już dochodziliśmy do stacji metra.

Nie wiem  czy  wiecie,  ale dzielnica  Spandau jest starutka- swój początek wywodzi co najmniej  z VI wieku. Miejsce  to było zasiedlone przez połabskie plemię słowiańskie HAWELAN około 720 roku.  W 1197roku istniał tu zamek Spandow wokół którego rozrosła się osada Spandow, która w 1231 roku uzyskała od  margrabiów Brandenburgii- Jana I i Ottona III prawa  miejskie. Zmiana nazwy ze Spandow  na Spandau nastąpiła w 1878r.   Od 1920 roku Spandau zostało  włączone w granice Wielkiego Berlina.

Po drugiej  wojnie  światowej  był to teren  sektora  brytyjskiego, potem należał do Berlina Zachodniego. A do 1987r byli tu osadzeni  w  więzieniu i odbywali swe kary zbrodniarze  hitlerowscy. 


A na tej fotce  jest zobrazowana trasa którą płynęliśmy. Spandau na górze, Poczdam na  dole.

Miłego  nowego  tygodnia  wszystkim życzę!!!!!


14 komentarzy:

  1. Do pozazdroszczenia! Ja moglabym spedzac zycie na wodzie lub nad woda. Berlin jest dla mnie za wielki, ale ma jedna ceche taka w sam raz dla mnie, jest w nim i dokola niego duzo wody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W granicach Wielkiego Berlina jest naprawdę sporo jezior , jest też sporo kanałów. Jakby nie było to Berlin jest u zbiegu dwóch rzek- Haveli i Sprewy. Przez wiele lat wiele towarów docierało do Berlina właśnie drogą wodną. Uwielbiam wręcz przejażdżki kanałami Berlina- Berlin oglądany od strony wody zawsze mnie zachwyca. A zaledwie 5 km ode mnie są "tereny zielone" z jeziorami i jedno z nich jest kąpieliskiem dla piesków.

      Usuń
  2. O, jaka miła wycieczka, a w gorące dni woda chłodzi.
    My niedawno płynęliśmy gondolą z Czorsztyna do Niedzicy, bo statkiem za gorąco...
    Dzielnica z ciekawą historią!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałam album ze zdjęciami przedwojennego Berlina- to było przed wojną piękne miasto. Na szczęście mieszkam w dzielnicy, w której ocalało wiele przedwojennych budynków i są systematycznie rewitalizowane. Budynek w którym mieszkam jest z roku...1900. Dowiedziałam się, że wyszukanie mieszkania w tej dzielnicy graniczy z cudem a zlecenie "specjaliście" od wynajdywania mieszkań kosztuje baaardzo dużo Euro. Ja to mam tu małe mieszkanie - zaledwie 60m kw, czyli 2 pokoje z kuchnią, ale są tu też mieszkania o powierzchni ponad 160m kw.

      Usuń
  3. Wybiorę sobie jakieś trzy atrakcje w Berlinie i wpadne tam na np.: dwudniowe zwiedzenie tych atrakcji.
    Mieszkasz tam już trochę a ciągle jakieś fajne, nowe rzeczy zwiedzasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jeszcze cała masa miejsc w Berlinie w których nie byłam - po prostu Berlin jest nieprzyzwoicie duży. Najmniej mi się podobają berlińskie olbrzymie biurowce. Zaliczyłam już sporo miejsc, ale nadal jeszcze mam "luki".

      Usuń
  4. Wyglada ze mialas przyjemna wycieczke a tym bardziej cenna iz nie zdarza sie czesto.
    Ja tez lubie takie wodne przejazdzki tyle ze wole szlakami wiodacymi wsrod gor, jak przez Pieniny i im podobne.
    Wyobraz sobie ze moi mlodzi, co prawda nie mieszkajacy nad samym oceanem ale 20 min od niego, sa nad nim moze z piec razy do roku : raz ze pracujac nie maja czasu, drugie bo majac cos na codzien i pod reka po prostu przestaje byc wielka atrakcja. I tak wlasnie jest - te tlumy na plazach to w glownej czesci turysci, mieszkancow tylko mala czesc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię oglądać Berlin od strony wody, której pod względem wycieczkowym to w mieście nie brakuje. I najbardziej lubię te historyczne miejsca w Berlinie jak np. Wyspę Muzeów. Lubię też te bardziej odległe od centrum dzielnice z zabudową z początku lat dwudziestego wieku, gdy większość zabudowy była bardziej przyjazna ludziom.

      Usuń
  5. Bardzo lubię pływać na różnych "jednostkach", a taka wycieczka to wręcz marzenie. Woda, wiaterek, słońce i zmienne widoki. Fajnie Ci upływa lato:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - prawie nikomu nie podoba się Berlin, a ja poznawałam Berlin właśnie od strony wody i mnie się Berlin podoba. A poza tym nigdy nie zwiedzałam miasta z jakąś wycieczką, tylko zawsze córka wymyślała trasę. Jest sporo miejsc w tym mieście które mi się absolutnie nie podobają. Poza tym mieszkam w bardzo fajnej dzielnicy i dobrze mi się tu mieszka, więc to też ma znaczenie w moim odbiorze miasta.

      Usuń
  6. Trzy godziny na wodzie, to znaczy że na chorobę morską nie cierpisz. W ogóle, to globtroter z Ciebie, podziwiam, że Ci się chce i to w upał. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt - nie cierpię na chorobę morską. Poza tym ponieważ stateczek pływał po rozlewiskach rzeki to nie huśta statkiem, bo wszak rzeka nie faluje tak jak morze. No właśnie dlatego, że upał to wybraliśmy się na wycieczkę statkiem. Dziś był większy upał niż wtedy i pływaliśmy małą łódką z napędem elektrycznym - było super, bo nad łódką był rozłożony daszek, więc można było też być w cieniu. A jezioro spore, wiec trochę wiał wiatr.

      Usuń
  7. Ja jestem jeziorna dusza więc uwielbiam takie posty. Zapraszam również do siebie flowersblossominthewintertime.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już bardzo, bardzo wiele lat minęło odkąd ostatni raz byłam na żagielku, a pływanie na żagielku trenowałam na Wiśle, na odcinku warszawskim, co było naprawdę koszmarnym mozołem, hals za halsem, do upojenia. Ale nie da się ukryć, że lubię być na wodzie. Byłam u Ciebie, nastukałam nawet komentarz, ale ostatnio to i Blogger i FB to mają jakieś konwulsyjne drgawki i mi komentarz zeżarło, co właśnie zauważyłam przed chwilą.

      Usuń