.......byliśmy w muzeum na wystawie obrazów Moneta.
Gdy doszliśmy do budynku muzeum z lekka mi odebrało mowę. Przed wejściem stał tłum ludzi - co wyglądało zupełnie tak jakby coś tam darmo rozdawano. No ale my już mieliśmy bilety wcześniej wykupione, więc zięć poszedł wybadać sytuację. Po chwili wrócił mówiąc, że skoro mamy już bilety a na dodatek 2 dość wiekowe osoby, to mamy się przemieścić do innego wejścia, które jest dla osób niepełnosprawnych. A ta kolejka do wejścia była nie po bilety, ale po prostu wewnątrz było wciąż mnóstwo grup z przewodnikami i po prostu już nawet nie bardzo było jak poruszać się wewnątrz. Udało się nam wejść tym drugim wejściem, na każdym piętrze przy wyjściu z windy były natychmiast sprawdzane bilety. Ale z tym "obyczajem" już się tu kiedyś spotkałam. No normalnie mnie zatkało z wrażenia gdy spotkało mnie to kiedyś i nawet zaczęłam się zastanawiać, czy aby przy wyjściu z sali nie zaczną nas rewidować.
Szczerze mówiąc nigdy jeszcze nie widziałam tu takich tłumów w salach muzealnych. Obejrzałyśmy córką tylko obrazy Moneta, płeć brzydka i druga babcia poszli oglądać i innych impresjonistów. Wystawa prezentowała nie tylko obrazy ale i fotografie dokumentujące jak dany obiekt wyglądał w rzeczywistości. Oczywiście oprócz obrazów Moneta były też obrazy innych impresjonistów, znane nam z Poczdamskiego Muzeum Barberini. I gdyby nie ciągle dręczący mnie ból nerwu obwodowego uznałabym dzień za udany. Oczywiście przed tą "wyprawą" łyknęłam przepisane mi przez lekarkę kropelki przeciw bólowe, niestety na mnie one działają dość marnie a ich składniki wywołują u mnie zbyt silne rozgrzanie i cały czas musiałam ocierać pot kapiący mi z czoła.
A pogoda tu jakoś zupełnie nie zimowa, już kolejny dzień króluje mgła i tym samym wilgoć i termometr zatrzymał się na temperaturze +3 stopnie.
Jutro Sylwester - znów będzie strzelanina niemal do świtu. Nawet zamknięcie się na całą noc w łazience nie pomoże, bo łazienka ma duże okno.
U mnie łazienka bez okna, a i tak hałas słychać! Strzelają za blisko domów i balkonów, aż dziw, ze jeszcze nikogo nie zranili czy podpalili, odpukać!
OdpowiedzUsuńFaktycznie, tłumy na wystawach bywają rzadko, może po świętach ludzie zapragnęli urozmaicenia?
jotka
No nie wiem. Odniosłam wrażenie, że były to grupy wycieczkowiczów, bo "normalnie" to wszyscy bywają indywidualnie a tu wyraźnie były grupy z przewodnikiem.
UsuńZe wzgledu na Toyke to dla nas najgorszy dzien w roku. Jestem zmeczona po dzisiejszym przyjeciu, nabiegalam sie po domu, nanosilam, pozniej nasprzatalam, z cala ta robota zostalam sama, jasniepan ogladal prezenty. Mam ochote umrzec.
OdpowiedzUsuńZnam ten ból, 16,5 roku spędzałam Sylwestra w łazience z psem na kolanach. Szampan pity w łazience. Ale na naszym warszawskim osiedlu kanonada kończyła się najdalej o 1,30, a tu będzie to wszystko do białego rana. Co prawda będzie jeździła policja i będą wyłapywać tych co wypuszczają petardy z balkonów i okien no ale to kropla w morzu ta policyjna interwencja. Jednym słowem przede mną noc czytania.
UsuńWyglada ze mieliscie udany wieczor, przyjemnosc z ogladania wystawy. Szkoda ze zaplacilas bolem , byle Cie nie odstraszyl od nastepnych wycieczek.
OdpowiedzUsuńJa to nawet jestem przyzwyczajona do kontroli np torebek, zakazu wnoszenia plecakow na sale choc nie bylo tego w Filharmonii ale np gdy jednego razu pojechalam do Nashville na koncert Rolling Stones to torebki musialo sie oddawac do specjalnych schowkow a to bylo uciazliwe bo by to zrobic musialo sie stac w dlugiej kolejce, pozniej tak samo do odebrania a to wszystko w strasznie upalnej i wilgotnej nocy. Poza tym mialam ze soba poduszke do siedzenia ktora przy bramce wejsciowej odebrano mi i wrzucono do kosza na smieci co przyprawilo mnie o atak serca.
Kontrola biletow wydaje mi sie normalnym zjawiskiem, a nie zdziwila by mnie kontrola torebek przy wejsciach na wystawy obrazow skoro istnieja wariaci niszczacy dziela sztuki.
Dobrze ze poszlas, ze masz co wspominac.
Torebki, plecaki i kieszenie nam tu przeszukiwano gdy wchodziliśmy na stadion Berliński na Mistrzostwa Europy w Lekkiej Atletyce. Bramek wejściowych było multum, ale i tak długo się stało. Ból mam wkomponowany w życie już dożywotnio - wierniejszy cholernik nawet od psa. Kontrola biletów nieco śmieszna, bo już przy wejściu do budynku były sprawdzane bilety i były minimalne szanse by ktoś się przedostał bez biletu. A tych co oblewają farbami dzieła sztuki to bym oblewała farbą bardzo trudna do zmycia- niechby się potem tydzień szorowali.
OdpowiedzUsuń