Już dawno wyrosłam z marzeń o mieszkaniu w tropikach, ale życie jest złośliwe i marzenie o mieszkaniu w arcy- ciepłym miejscu właśnie mnie dosięga - jest godz.10 rano, właśnie usiłuję zjeść śniadanie a za oknem już 31 stopni pana C. Na później przewidywana jest temperaturka 36-37 stopni. To 36 stopni to pewnie będzie w parkach, gdzie rosną stare potężne drzewa, ale na ulicach najprawdopodobniej może być nawet więcej niż owe 37 stopni, bo nagrzane mury będą oddawać ciepło. Kto tylko może zostaje w domu i pracuje zdalnie.
W czwartek idę na koncert gitarowy "Młodszego", który wzrostem przerósł o kilka centymetrów Starszego, co go napawa wielką dumą. A Starszy ma rozdanie matur, na którym będzie tylko ....druga babcia. A wszystko przez to, że szkoła Starszego jest w bardzo starym budynku i sala, w której owo rozdanie matur nastąpi jest malutka , więc dyrekcja poprosiła, żeby do każdego maturzysty na rozdanie świadectw przybyła tylko jedna osoba. No a skoro druga Babcia zażyczyła sobie być na onym rozdaniu, no to nawet rodziców na nim nie będzie, ale będzie babcia, które pokona kilka setek kilometrów pociągiem by tu dotrzeć.
Wyjrzałam dziś na nasze podwórko a tam teraz tak wygląda:
Pokiereszowany amatorską wycinką iglak pomalutku wraca do formy, a gdy się przyjrzycie to niestety patrząc z góry widać jeszcze te poschnięte gałęzie.
To "coś" kwitnącego na drugim zdjęciu to wygląda mi na jakąś odmianę hortensji, ale nie mam pojęcia jak się nazywa ten krzaczor na pierwszym zdjęciu. Może ktoś z Was zna jego nazwę? Czekam na koniec upałów bo mam szaleńczą ochotę wybrania się do Muzeum Barberini, w którym w tej chwili jest wystawa obrazów Pissarro a potem ma być wystawa obrazów Moneta. Moi ulubieni impresjoniści.
Na jutro na razie przepowiadają już tylko 25 stopni i 50% możliwość opadów deszczu. Pożyjemy, zobaczymy.
A czy ten pierwszy krzaczor to nie gatunek tzw. perukowca? Ja co prawda zupelnie sie nie znam na botanice, ale w tym przypadku chyba udalo mi sie rozpoznac. Co do drugiego, to nie mam zielonego pojecia.
OdpowiedzUsuńU mnie w cieniu juz jest 35°C, nie da sie oddychac na zewnatrz, siedze w chalupie pod wentylatorem i tak sobie dogorywam. I tez wyapatruje deszczu z ochlodzeniem. Jak kania.
Wczoraj gdy wyszłam na moment, bo szłam raptem z 50 kroków od domu to mnie zwyczajnie zatkało, a było tylko 31 stopni i z ulgą wróciłam. A musiałam wyjść, bo miałam kontrolną wizytę u lekarki -zmieniła mi dawkę leku na nadciśnienie, bo po tym, który mi uprzednio zapisała inna pani doktor to tak mi zleciało ciśnienie, że jedynym moim zajęciem było spanie a na dodatek miałam cały czas szum w uszach. Dziś po nowej dawce jest zdecydowanie lepiej.Bo mi już mi nie szumi we łbie i w uszach. U mnie deszcz jest zapowiadany dopiero na jutro, ale tylko na 50%.
UsuńPierwszy krzew to na pewno perukowiec, mam taki w ogródku, pięknie przebarwia się jesienią, drugiego nie znam. U mnie też upał niemożebny, deski na tarasie parzą w stopy, strach wyjść z domu.
OdpowiedzUsuńTa nazwa perukowiec nie jest mi obca, ale kiedyś perukowca to widziałam właśnie w jakimś innym kolorze. W tej chwili mam za oknem 37 stopni. Dobrze, że nigdzie nie muszę iść. Poczytam i może coś podłubię na drutach.
UsuńAnabell, perukowce sa w roznych kolorach, zobacz ten zielony, toczka w toczke, jak Twoj na zdjeciu.
Usuńhttps://www.google.com/search?client=firefox-b-d&sca_esv=4da7261d6af0beeb&sxsrf=AE3TifOIDewm3Alo-qA1PGZypW83CgVlsA:1751464923110&q=perukowiec&udm=2&fbs=AIIjpHwW-0r_Aj4UyfJvqQzQzjQGITTmC230_MNxN_VvYo5ocP5b9EYS2_OjqL7TYgXvAGjTQqeOWx3opCYsXFSOJfdAaGnsSTlXEHoQK7nvCgSoGiGXW3cFRif-dpytK9bCNumGm-yG7VYYRfGjnzXPDl_sIPwmiZDRafapuxkShLoqNOqptxFKCQj6Y4zHvqDynT8yoZqeF5QjeBxPVvk-U6MfbXSbUAJ8zzzZBYnLcxJAFfN3d9k&sa=X&ved=2ahUKEwjbi9Ckq56OAxVuA9sEHZfbGi0QtKgLKAF6BAgREAE&biw=1376&bih=659&dpr=1.4
No fakt. Cud, że jeszcze pamiętam nazwy. Jak upały się skończą , czyli gdy wreszcie Słońce przestanie wywalać takie duże ilości plazmy to może wtedy i upały się skończą. Bo na razie to Słońce pluje ogromnymi ilościami plazmy- no niby jest daleko od nas, ale niemniej wszystko co się dzieje w Kosmosie ma wpływ na wszystko dookoła.
UsuńEch, na Moneta też bym chętnie poszedł. Pissarro też lubię, ale bardziej interesuje mnie o tyle, że był kimś w rodzaju "guru" impresjonistów, z którego zdaniem liczył się każdy z nich. To świadczy przede wszystkim, jakim był człowiekiem, a dopiero potem - jakim malarzem.
OdpowiedzUsuńObu ich uwielbiam. Pissarro wielu malarzom pomagał gdy byli w trudnej sytuacji finansowej. To były fajne czasy, bo impresjoniści czerpali od siebie wzajemnie wzorce.
UsuńU nas jutro tez upał ma być, ale na leśnych szlakach nie jest źle!
OdpowiedzUsuńSpacer w cieniu, dużo wody i lody!
O dziwo, w Kazimierzu nie uświadczysz owoców i warzyw, rynek jest tylko dwa razy w tygodniu, a gdzie miejscowi robią zakupy? Może jada do Puław?
Miłego oglądania obrazów!
Nie mam pojęcia, gdzie oni robią zakupy, ostatni raz byłam w Kazimierzu wieki temu. Chyba w czasach gdy moja córka była jeszcze w liceum.
UsuńAlbo nam za zimno albo za gorąco. Dzisiaj zamknęłam dach w kabrio bo takie upały, że lepiej na klimie jeździć niż udaru cieplnego dostać.
OdpowiedzUsuńGratuluję wnuka maturzysty. Skoro to on dostaje świadectwo dojrzałości to chyba sam powinien wybrać osobę, którą w tym momencie chciałby mieć przy sobie. Z drugiej zaś strony może jednak lepiej, że druga babcia się uparła na bycie na tej imprezie, bo gdyby Starszy wskazał kogoś to inni czuliby się pominięci...a tak...samo jakoś się rozwiązało.
Podejrzewam, że ta druga Babcia to przyjedzie z jakimś załącznikiem, zapewne finansowym. Masz Aniu rację, lepiej, że Starszy nikogo nie wskazywał. W każdym razie mnie to wszystko jedno, ja mam starszego w zasięgu ręki, a druga Babcia to jedzie z okolic pomiędzy Kolonią a Dusseldorfem i bywa najczęściej tylko na świętach.
UsuńNigdy, bedac osoba gorska i 4ro sezonowa, nie rozumialam ludzkich marzen o tropikach. Zanim zamieszkalam na Florydzie mialam okazje odczuc jak na nich jest bo bylam wczesniej wiele razy na Florydzie a takze Bermudach, Bahamas - tylko patrzac kiedy wroce do domu. Bylo na nich nie tylko goraco ale zwyczajnie nudno! Nawet ichnia kultura mi sie nie podobala, nie bralam udzialu w spotkaniach, tancach tubylcow, ich muzyke mozna bylo slyszec 24/7 az do obrzydzenia, na turystow z zachwyconymi minami i obwieszonymi wiencami kwiatow tez nie moglam patrzec. Glowe dam ze gdyby tym marzacym przyszlo mieszkac na stale szybko by zalowali.
OdpowiedzUsuńTeraz wciaz narzekam na tutejszy klimat i wiecznie jednakowa przyrode. Upaly mi dokuczaja tylko gdy pokonuje parkingi no bo to sie robi na piechote i choc z reguly zajmuje minute lub dwie , jestem spocona i lepka, w dodatku tutejsze powitrze zawiera doze soli wiec wlosy sa zawsze jakies szorstkie od niej.
W czasie tutejszej "zimy" najnizsza temperatura jaka mielismy to +16 st czyli caluski okragly rok mozna bylo przechodzic w krotkich rekawach . Czy to normalne??
Na szczescie istnieje takie cos jak klimatyzacja, bez niej byloby nie do wytrzymania.
Gratuluje wnukowi tej waznej chwili w zyciu.
Mojego mlodszego czeka to za rok, starszy jest studentem a mlodszy, podobnie jak u Ciebie, przerosl go mimo ze stracil glowe bedac zakochany :)
Wiesz - człowiek to dość skomplikowany produkt- gdy mieszka na pustyni to marzy o mieszkaniu w kraju, w którym deszcz pada niemal codziennie, gdy mieszka w miejscu, w którym jest kilka pór roku, to marzy mu się kraj, w którym jest tylko jedna pora roku, najlepiej taka, którą lubi. Do chwili ciąży uwielbiałam ciepło, słońce od świtu do nocy i wysokie temperatury. I potem , dosłownie z tygodnia na tydzień jakoś się mój organizm sam przeprogramował i upały zaczęły mnie męczyć, ale zimę to lubiłam tylko w górach a nie w mieście. Między moimi wnukami jest kalendarzowo 2 lata i 40 dni różnicy, ale w kwestii szkoły to różnica większa, bo starszy nie dość, że powędrował do szkoły jako 5-latek to jeszcze go szkoła przesunęła z klasy I do III. Młodszy poszedł do szkoły gdy miał 7, czyli o właściwym czasie. Jak na razie to obaj spędzają czas głownie albo na nauce albo na różnych zajęciach dodatkowych i chyba jeszcze amor ich nie dopadł.
OdpowiedzUsuńPrawda jest ze ludzie czesto pragna tego czegos innego ale tak nie bylo ze mna - nigdy tropiki nie byly dla mnie atrakcja. Moje dawne miejsce mialo upalne lato ale trwalo ze 4ry miesiace, nie caly rok jak tutaj, mialo 4 pory roku, czasem nawet snieg w zimie wiec bylo urozmaiconym klimatem i pelno gor, jezior, rzek dookola, mozna bylo sobie tam robic wakacje bez dalekich wyjazdow.
OdpowiedzUsuńWidze bardzo duzo podobienstwa miedzy naszymi starszymi wnukami - moj ma zupelnie podobna historie edukacji plus bral udzial w sportach i olimpiadach matematycznych. Nigdy nie spotkal dziewczyny ktora by go oczarowala, wszystkie uwaza za plytkie a te madre z kolei nie sa atrakcyjnej urody.
Wczesniej zapomnialam podac ze istnieja aplikacje do zaladowania w telefonie nazywajace sie Identyfikator Roslin. U nas jest pelno roznych, niektore darmowe. One, gdy podasz im zdjecie rosliny, nawet tylko listka, zaraz powiedza jej nazwe. Skoro interesujesz sie nazwami roslin moze Ci byc przydatna. Ja tutaj mam tyle egzotycznych i wczesniej mi nieznanych ze moglabym miec ta aplikacje ale nie mam bo jestem kompletnie niedociekliwa, spojrze, ocenie czy mi sie podoba a jak sie nazywa wszystko mi jedno. Stepila sie moja ciekawosc na starosc.
A mnie się dość długo marzyły wyspy tropikalne, ocean, ta rozbuchana zieleń roślinności, ale to wszystko pod wpływem lektur. Gdy byłam w Singapurze to się nieco wyleczyłam z tych marzeń, nie mniej Singapur bardzo mi przypadł do gustu. Bo to wszak tropik ale w pełni sterylny - po całodziennym dreptaniu po mieście białe skarpetki nadal był tak czyste jak świeżo wyjęte z szafy, a nocne wędrówki po mieście i temperatura +27 stopni też mi się podobały. Ja już jestem mniej ciekawa wszystkiego niż dawniej i dawno mi już tropiki wywietrzały z głowy. Poza tym ja byłam w Singapurze zima, w lutym, więc "szło wytrzymać", ale mam podejrzenie, że latem to bym tam padła.
UsuńOczywiscie - w tropikach sa wyzsze temperatury niz +27 st, jest takze wilgotnosc powietrza wiec klimat tropikow jest do wytrzymania na krotkie wakacje, takie 2-3 tygodnie ale nie na stale zamieszkanie. Poza tym organizmy europejczykow ciezej znosza upaly niz tubylcy. A do ogladania nic tam nie ma poza woda i piaskiem, zobaczysz jedna wyspe to tak jakbys widziala wszystkie bo tak sa podobne.
OdpowiedzUsuńTropiki na własnym balkonie to egzotyka, ale kiedy masło topi się na kromce to już trochę za dużo tej letniej czułości.
OdpowiedzUsuńU mnie już po deszczu, temperatura znacznie niższa niż wczoraj i w końcu da się oddychać – mam nadzieję, że u Ciebie również.
Trzymam kciuki za Twoją wyprawę do Barberini – Pissarro i Monet zdecydowanie warci chłodniejszych dni.
Dzień Dobry Droga Anabell!
OdpowiedzUsuńNa roślinach się nie znam, ale o pogodzie mogę trochę napisać. Pod względem temperatury zmieniło mi się na jesieni życia. Kiedyś byłam bardziej odporna na te "trzydziestki piątki", teraz chowam się do cienia, gdzie jest mi najlepiej. Czasami sytuację ratuje deszcz, który tak pada, jakby był ochłapem z pańskiego stołu. Ale lepsze to, niż nic, prawda?
Mój "jedyny" przeszedł koncertowo do siódmej klasy z czerwonym paskiem. Jestem bardzo dumną Babcią. Teraz razem korzystamy z wakacji... na rowerze... jest świetnie.
Do następnego Kochana...
Pozdrawiam bardzo serdecznie...
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńJa mam zimno i deszczowo. W nocy zmieniałam kołdrę na cieplejszą.
Pozdrawiam serdecznie.