......ostatni dzień roku i zima postanowiła przekonać Berlin, że jednak jest i o Berlinie też pamięta i posypała śniegiem, czyli mamy "atak zimy", bo posypało śniegiem. W tej chwili to nawet przestał padać, ale jeszcze godzinę wcześniej miałam z łóżka taki widok:
Lubię te moje podwórkowe brzozy, właściwie przez cały rok wyglądają ładnie.
A powyżej look na podwórze. Na resztę dnia zapowiadają opady deszczu ze śniegiem a temperatura może dojść aż do +2 stopni, z tym, że ta odczuwalna to będzie oscylowała koło minus 3 stopni. No żyć nie umierać.
Oczywiście rąk do pracy nadal brak bowiem sprowadzone "ręce do pracy" albo chorują albo stoją w kolejce po jakiś zasiłek, więc nie ma kto normalnie oczyścić ze śniegu chodników, zwłaszcza , że dzielnica w której mieszkam to nie centrum miasta ale ze 2 przystanki metrem od samego centrum
Tu raczej nie istnieje "coś takiego" jak w Polsce gospodarz domu ( kiedyś zwany "dozorcą domu"), bo obecność owego musieliby finansować lokatorzy budynku, a ceny wynajmu lokali mieszkalnych w Berlinie nie należą do niskich i są regulowane odgórnie, przez państwo. Co dość zabawne to nawet gdyby właściciel budynku chciał dostawać niższy czynsz to nie może. Bo przecież Państwo wie lepiej ile co ma kosztować.
I nawet jeśli któryś budynek ma najemców, którzy zgodzili się na czynsz podwyższony o jakąś kwotę dla "gospodarza domu" to ów gospodarz owszem, oczyści podwórko jeśli to budynek z oficyną i kawałek chodnika prowadzący do śmietnika oraz kawałek ulicy równy długości budynku. Jezdnie to chyba tylko w śródmieściu są odśnieżane "z urzędu", reszta po prostu w pewnym sensie oczyści się wskutek przejeżdżania nią samochodów.
Na pocieszenie drzewa ładnie wyglądają w cienkiej warstewce śniegu:
I to byłoby " na tyle" w kwestii "ataku" zimy na Berlin. Ja mam z powodu tego zalegającego śniegu tak zwany "ZOK", czyli "zakaz opuszczania koszar" bo jest ślisko. Za 12 godzin powitamy NOWY ROK, mając naiwną nadzieję, że na pewno będzie lepszy niż ten co właśnie mija.
I właśnie w ramach tej naiwności życzę WSZYSTKIM KREWNYM I ZNAJOMYM :
Szczęśliwego Nowego Roku 2026!



Twój tekst bardzo naturalnie oddaje codzienną perspektywę życia w Berlinie zimą – widać w nim zarówno drobne frustracje związane z odśnieżaniem i brakiem „gospodarza domu”, jak i radość z prostych rzeczy, jak widok brzoz pokrytych śniegiem. Ciekawie pokazujesz różnice w podejściu do obowiązków wspólnoty mieszkaniowej między Polską a Niemcami – to nie jest suche stwierdzenie, ale autentyczne obserwacje z życia codziennego. Przy tym wpleciony humor – „zakaz opuszczania koszar” czy państwo, które „wie lepiej, ile co ma kosztować” – sprawia, że tekst czyta się lekko, a jednocześnie widać w nim refleksję.
OdpowiedzUsuńI w tym całym praktycznym, codziennym obrazie zimy w Berlinie pięknie wpleciona jest ta ludzka nadzieja na lepszy rok – to nie banał, tylko autentyczne zamknięcie starego i otwarcie nowego rozdziału. Czuć w tym spokój i realizm, co w takich podsumowaniach jest naprawdę wartościowe.
Mieszkam w Berlinie od października 2017 roku. Trochę mi się ciężko tu żyje pod względem językowym bo niemiecki a chiński to dla mnie jedno i to samo, ale to jedyny mankament dla mnie. Lubię Berlin, a mieszkam w starej przedwojennej dzielnicy i dookoła mam budynki z początku XX wieku, zrewitalizowane, dobrze utrzymane. To część tak zwanego po wojnie Berlina Zachodniego i nie była tak zniszczona jak okolice Bramy Branderburskiej. Lubię też Berlin za jego wielokulturowość, za to że mogłabym spacerować z gniazdem wronim na głowie zamiast kapelusza i nikt by nawet okiem nie mrugnął ze zdumienia. I lubię Berlin za to, że jeżeli spotkasz na ulicy tę samą osobę po raz drugi to się do ciebie uśmiechnie i potem nie znając się zawsze się wymieniasz z tą osobą uśmiechem. I bardzo lubię oglądać Berlin od strony wody płynąc turystycznym stateczkiem i lubię też to, że w obrębie miasta jest sporo jezior i terenów zielonych w sam raz do wypoczynku.
UsuńDobrego nowego roku, Anabel, przede wszystkim zdrowego, I ciekawego dla ciebie, bo lubisz ciekawostki, które chętnie prezentujesz na blogu 👍
OdpowiedzUsuńZ tym śniegiem i odśnieżaniem w Niemczech jest tak, że odpowiedzialny jest wlasciciel posesji, który może to robić sam, albo wynająć firmę, albo przełożyć ten obowiązek na wynajmujących, badz wynająć im firmę odśnieżającą, i przełożyć koszta na czynsz.
Obniżenie czynszu w Niemczech tez nie jest popularne, znaczy że strony właściciela, ale: w dawnej pracy miałam kolegę, który wynajmowywal mieszkanie w swoim domu, i faktycznie urząd finansowy w pewnym momencie stwierdził, że bierze za mało za czynsz i ma podwyższyć, jasne, to też większy podatek. Kolega wybrał się do urzędu i przedstawił sprawę. Mieszkanie duże, 4- pokojowe, wynajmuje je samotnej nauczycielce,której cały dzień nie ma w domu. Podwyższenie czynszu może skłonić panią do wyprowadzki, I co wtedy? Gdzie znajdzie taka druga nauczycielkę, co jej całymi dniami nie ma w domu, a on ma spokój z góry- mieszkał na parterze. A na obligatoryjną rodzinę z dwójką dzieci i cała związana z tym akustyka dzień i noc nie ma ochoty, bo pracuję na szychty, I dużo w nocy, w dzień potrzebuje spokoju do wyspania się czasami. O dziwo, to tłumaczenie przeszło.
Za mieszkanie które wynajmuję płacę mniej o 30% niż głosi państwowa stawka w tej dzielnicy, bo właścicielem jego jest jeden z członków mojej rodziny. Do metra mam raptem 250 metrów od domu, metrem do centrum to tylko 4 przystanki, a oprócz metra mam Esbahn i nim mogę dojechać np. aż do Poczdamu.Oczywiście media płacę oddzielnie. Dzielnica ładna, budynki z początku XX wieku, zrewitalizowane, czyli mają centralne ogrzewanie i gdzie tylko się dało są windy, bo budynki na "mojej" ulicy to przeważnie są pięciopiętrowe. U mnie jest winda zewnętrzna, która staje na półpiętrach i ja zawsze czy w górę czy w dół jadę to schodzę pół piętra per pedes w dół. To jest część tzw. "Berlina Zachodniego" i nie była tak zrąbana jak okolice Bramy Branderburskiej, więc mogę cieszyć oczy starym, ładnym przedwojennym budownictwem. Mankamentem jest kompletny brak miejsc do parkowania, dzielnica stara, uliczki wąskie i gdy po obu stronach stoją zaparkowane samochody to sztuką jest wyminąć się z kimś jadącym z przeciwka.Bywały takie dni, że rezygnowaliśmy z jazdy bo...samochód stał przed naszym domem.Paranoja.
UsuńFakt, ktos musi ten snieg odgarniac i posypywac chodniki zwirkiem i za to odpowiada wlasciciel posesji. Bo jesli poslizgnelabys sie Ty albo przypadkowy przechodzien, i zrobila sobie krzywde na nieodsniezonym chodniku albo oblodzonej drodze nalezacej do sasiedztwa budynku, w ktorym mieszkasz, to za leczenie musialby placic wlasciciel, a raczej jego ubezpieczalnia. Juz od 7.00 rano wszystko musi byc gotowe.
OdpowiedzUsuńPozostan w zdrowiu, Anabell.
To posypywanie tym żwirkiem to tak pomaga jak umarłemu kadziło, bo na tym dziwnym żwirku też się można wyłożyć. W mojej dzielnicy jest niestety sporo chodników z płyt granitowych i one nawet latem po deszczu są śliskie i posypanie ich tym żwirkiem nic nie daje.
UsuńU nas też zimowo, w domu ciepło, za oknem piękne widoki.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w roku 2026!
Jotko Kochana!- wszystkiego co dobre dla Was i nowych pięknych wycieczek, które tak pięknie zawsze opisujesz. A do tego dobrego zdrowia i kondycji, bo się na tych wycieczkach nie oszczędzacie.
UsuńAnabell wszystkiego najlepszego w Nowym Roku - szczególnie zdrowia i spokoju.
OdpowiedzUsuńDziękuję Antonino, Tobie i całej Rodzinie dużo zdrowia i radości w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuń