ludzi. Może dlatego, że chwilami nie rozumiem samej siebie?
"Pobiegałam" po różnych blogach i zastanawiam się, dlaczego ludziom
tak zwyczajnie brak odwagi i konsekwencji. Dlaczego ktoś, dla kogo
święta BN są synonimem niepotrzebnych wydatków i zamieszania ulega
presji i tak samo "wydaje i szaleje", zaprasza na wspólne obżarstwo tych,
na których patrzeć nie może? I doszłam do prostego wniosku - bo niemal
każdy boi się opinii sąsiadów, znajomych, rodziny. Dla mnie to bardzo
frustrujące, że tak bardzo ważne jest dla niektórych "co ludzie powiedzą"?
Sama na sobie przećwiczyłam , że nie łatwo jest postępować inaczej niż
wszyscy, ale naprawdę nie jest to niemożliwe. Nie wykluczam, że gdybym
żyła w średniowieczu byłabym potępiona i....zlikwidowana.
****
Przeczytałam napisany przez Rosamundę Lupton thriller pt. "Siostra".
Podobno bestseller brytyjskiego Amazona, a do tego jest to debiut
literacki tej pani. Ciut mroczne i jestem pewna, że po tej książce nasilą
się protesty przeciwko przeróżnym badaniom naukowym.
****
Zaczęłam wczoraj fizykoterapię w CKR na Ursynowie. To był dobry
pomysł , żeby przepisać się tu z Konstancina. Nie muszę wydawać
na benzynę, w 15 minut jestem na miejscu, zabiegi zajmują mi raptem
30 minut. Najbardziej jestem zachwycona prądami interferencyjnymi.
Mogłabym cały dzień leżeć podłączona do tego ustrojstwa. Zaraz po
tym zabiegu mam laser, a na zakończenie krio-nawiew. Przystanek
autobusowy jest pod samą przychodnią, powrót to drugie15 minut.
****
Muszę się zmobilizować - wczoraj okazało się, że mam do skończenia
kilka wisiorów, dwa naszyjniki , ten bursztyn i oczywiście dzianinkę.
Czarno to widzę przy tym bólu barku. Klikanie w klawiaturę też mi
zle idzie, ale nie mam problemu, by "pisać na raty". Ale robienia
biżu na raty jakoś sobie nie wyobrażam. Może mam za małą wyobraznię?
Pierwsza część Twej wypowiedzi mogłaby równie dobrze pochodzić ode mnie - wielka zbieżność poglądowa.
OdpowiedzUsuńAd 2. Gratuluję odpowiedniej terapii i to w dostępnym miejscu- bardzo istotne! Oczywiście, życzę efektów, czyli poprawy stanu zdrowotnego:) I tak masz dobrze,że poruszasz się autkiem - oj, przydałoby mi się teraz, ale w moim wypadku z szoferem... ;))
Ad.3 - mój nieustanny podziw !
Ze mną jest nie lada problem, jeśli chodzi o tą kwestię...
OdpowiedzUsuńOd lat żyję "po swojemu", mam swoje zasady, a przewodnią jest "nie szkodzić innym".
Czasem robię i postępuję wedle swoich zasad, ale... potem zastanawiam się "co na to inni".
Ot, taki dylemat wewnętrzny.
Chyba nie do końca jest mi z tym dobrze :(
ja też od jakiegoś czasu spędzam święta tak jak mi się podoba czyli na słodkim nic nierobieniu , nie zapraszam i nie chcę być nigdzie zapraszana ; jedynie na wigilii była teściowa a to dlatego że jest sama ... rodziców odwiedziłam w nowy rok - mam fajnych "starych" którzy też nie lubią bywać na siłę a resztą się nie przejmuję !
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrówka Marzena z P.T.
Kwoko, mam nadzieję,ze mi to na ten lędzwiowy kręgosłup pomoże, reszta "w następnym rzucie", bo na tym skierowaniu nie było wymienione kolano ani bark.O kolanie to mój "pierwszokontaktowiec" zapomniał, a bark to świeża historia, już po wizycie u ortopedy.Najezdziłam się w lecie samochodem, bo były objazdy z powodu remontów drogi i mostu, więc codziennie musiałam wyrabiać ok.35 km z powodu rehabilitacji. Teraz to luksus, bo wsiadam 150m od domu w autobus, a tam wysiadam niemal pod przychodnią. Ad 3. właśnie mnie sumienie robótkowe ruszyło, zrobiłam naszyjnik dla mej bratowej.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Mamon, ja też wybrałam PO, nie pierwszy raz zresztą.Ja tym razem mam tylko 3 zabiegi, prądy interferencyjne,laser i krio nawiew.Stwierdziłam,że od prądów interferencyjnych to ja się chyba uzależnię, uwielbiam je.Zauważyłam,że to co kiedyś nosiło nazwę "kryminału" teraz ma etykietkę thriller. Przeczytałam, bo mi koleżanka to wetknęła w rękę. Przedtem przeczytałam Polską Syberiadę, więc zmiana tematyki dobrze mi zrobiła.Poza tym to właściwie "studiuję" Normana Daviesa "Zaginione królestwa" i w ramach odpoczynku coś bardziej rozrywkowego do poduszki.Pomyśl mamon, jak to będzie miło, gdy przynajmniej ten lędzwiowy da nam spokój.Będziemy mogły poszaleć trochę.
OdpowiedzUsuńAlexo, robisz dobrze, bo wszak jesteśmy ludzmi wolnymi i dopóki nie szkodzimy innym i nie naruszamy norm etycznych to wszystko jest w porządku. Nie zadręczaj się tym, co inni pomyślą, bo inni, nawet gdybyś była aniołem a aureolą nad głową i tak Cię obsmarują i skrytykują. I dlatego już dawno nie interesuję się tym co ktoś sobie o mnie myśli- nie ma nikt przymusu by się ze mną zadawać.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Marzeno i tak trzymaj.Zwłaszcza,że nawet jeśli się poświęcisz i coś zrobisz wbrew sobie to adresat najczęściej i tak tego nie doceni.My spędziliśmy te dni na całkowitym luzie i było naprawdę miło i bezstresowo. Serdeczności, ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się z rozpoczętej przez Ciebie rehabilitacji, bo mam nadzieję, ze jak zjawię się w stolicy, to będziesz "jak nowo narodzona":))
OdpowiedzUsuńPewnie coś wymyślisz z tą biżuteria na raty i jak się domyślam całkiem nieźle to wyjdzie:)
Ja ostatnio zaczytuję się w szwedzkich mrocznych thrillerach - pochłaniam książki Camilli Lackberg.
Pozdrawiam serdecznie.
ps
Dziś byłam na poczcie i puściłam małe co nieco:))
Bardzo lubię chodzić "pod wiatr" ;-) i guzik mnie obchodzą ludzkie opinie. Jestem konsekwentna i jeśli nawet coś "wypada, bo co ludzie powiedzą", to mnie i tak nie przekonuje...
OdpowiedzUsuńA interferencje to ja też lubię! Oj baardzo!
Ty masz samo fizyko, bez kinezy??
Ata, bez kinezy, bo jeszcze trwa karencja po wycięciu pęcherzyka. Ale już pod koniec lutego będę mogła ćwiczyć.Czuję,że się uzależnię od tych prądów. Jakoś mi nie wpadło do głowy,że po takim drobnym zabiegu nie mogę przez 6 miesięcy ćwiczyć. No ale skoro powtarza mi to już 3 lekarz, to pewnie tak jest.Ata, chodzenie "pod wiatr" miewa wprawdzie i swoje złe strony, ale zawsze staram się chodzić pod wiatr z takimi samymi jak ja - takimi co w razie gdy coś do oka wpadnie to nie powiedzą : "a widzisz, mówiłam", ale wyciągną własną czystka chustkę i będą się starali wyjąc to, co wpadło.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Mada, cudnie,że przyjedziesz. Ja już 13-tego kończę rozrywkę z rehabilitacji i pewnie będzie mi lepiej. No cóż, znasz mnie, dziś zrobiłam naszyjnik dla mojej ulubionej bratowej. Muszę ją pocieszyć, ma kłopoty.Jutro tylko muszę pamiętać o zakupieniu kopert bąbelkowych, małych. A te malachity już tylko wymagają kilku kropek kleju do biżu.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Tacy ludzie są na wagę złota! Mam garstkę takich obok siebie ;-)
OdpowiedzUsuńJak już tak zahaczyłaś o reh, to ja lubię też TENS'y.
A magnetronik uwielbiam! Niby nic nie czuć, nie słychać, a człowiek się robi taki jakiś "miętki" i znieczulony... ;-)
Anabell - ciesze sie ze terapie lubisz i spodziewasz sie dobrych rezultatow oby tak bylo - Serpentyna
OdpowiedzUsuńAta, magnetronik u mnie odpada, bo mam nadciśnienie. W Konstancinie miałam 2 kinezy, indywidualną i zbiorówkę, a z zabiegów laser, DD i ultradzwięki. W ogóle to dopiero zaczęłam korzystać z tych zabiegów, lata temu miałam tylko galwanizacje po operacji tarczycy i jonoforezę lignokainową na kolano, ale zaraz potem mi je operowali.
OdpowiedzUsuńJa też mam kilka takich osób, masz rację to skarb.
Miłego, ;)
Serpentynko, tez mam taka nadzieję.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
P.S.
zajrzyj do poczty:)
Aniu, dobrze że spędy tylko dwa razy ogólnieświąteczne.... ja i bez tego mam przerąbane, ale nie mogę się izolować.
OdpowiedzUsuńOd czasu kiedy jestem na emigracji to swieta mam naprawde luzackie i tak mi dobrze:) Przychodza ci, ktorych kocham i chce widziec, gotuje bo swiateczne gotowanie to akurat lubie, prezentow nie przyjmuje i nie daje. Nic tylko swietowac:))
OdpowiedzUsuńWitaj Anabell. Przyszłam do Ciebie od Joter i zobaczyłam Salzburg. Nie byłam tam, ale wiem, że jest to piękne miasto.Czy znasz je? Ja też prowadzę bloga /od niedawna/ i serdecznie Cię zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://prawiewszystkiemojepodroze.blog.onet.pl/
Jestem już na emeryturze, mam dwóch wnuków /na zdjęciu na blogu/.
Będę do Ciebie zaglądać. Wszystkiego najlepszego w 2012 roku - zdrowia przede wszystkim, bo ono jest najważniejsze.
Stokrotka
Witaj Stokrotko, byłam w Salzburgu, jestem w tym mieście niemal zakochana.To prześliczne miasto-salon. I nie przeszkadzało mi wcale,że w każdym sklepiku królowały czekoladki, batoniki i inne souveniry z Mozartem w roli głównej.Dziękuję za zaproszenie, z przyjemnością zaglądnę i będę bywać.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Stardust,ja wiem, że i tak mam szczęście, bo nie mieszkam w jakimś maleńkim miasteczku, gdzie każdy o każdym wszystko wie lepiej niż o sobie.Jak wiesz ja też lubię gotowanie "niecodzienne" i próbowanie
OdpowiedzUsuńnowych przepisów. I mam ten luksus, że nie muszę spotykać się z tymi, za którymi nie przepadam.
Miłego,;)
Kankanko, już od dawna mam w różnych kręgach rodzinnych przerąbane, no ale takie życie.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Staram się żyć po swojemu, ale czasami ulegam presji otoczenia:)
OdpowiedzUsuńMoze Anabel to jest tez tak, ze jak całe zycie spedzało sie tylko swięta z rodzicami, i po za tym nie mozna było ani w pierwszy ani w drugi dzien swiat iśc do kolezanki czy zaprosic koleżanki do siebie to potem chce sie zupełnie inaczej. I nie patrze wcale na ludzi, spedzamy świeta tak jak chcemy ale ustalajac wszystko razem z tymi którzy chcą ten czas spedzic z nami. I mnie sie podoba jak jest rozgardiasz, nawet lekki zamęt. i to wcale nie znaczy ze musi byc stoł zastawiony ...
OdpowiedzUsuńA ze niektórzy robia wszystko pod ludzi, tak naprawdę nie oszukuja nikogo oprócz siebie i jak kiedys coś w nich pęknie to powiedzą w koncu dośc ale w bardzo niemiły dosadny sposob.
Zdrowie ech zdrowie, mam nadzieje, że przyniesie poprawę.
Wszystkiego najlepszego droga Anabel w nowym roku.
Dobrze napisane: niemal każdy. Ale, całe szczęście, nie wszyscy. Może duża część, może nawet większość ludzi to wewnętrzni tchórze, którzy dla tzw. świętego spokoju i strachu przed "złym okiem" robią wszystko, aby mieć życie jak inni, żeby się nie wyróżniać, żeby nie odstawać, ale chlubne wyjątki powinny tym bardziej nas cieszyć. Życie jest zbyt krótkie, żeby żyć dla innych (chyba, że ktoś altruistycznie się dla innych poświęca), pod cudze dyktando. Inaczej pod koniec życia zostanie masa rzeczy do żałowania.
OdpowiedzUsuń