Co robisz? -zapytała mnie koleżanka przez telefon. NIC- odpowiedziałam
zgodnie z prawdą.
Bo naprawdę to robię NIC. Coś podłubałam w koralikach, ale jakoś nie
zauważyłam, że teraz są sprzedawane po 5 gramów i oczywiście mi ich
zabrakło.
Tak mnie to zezłościło, że straciłam ochotę do robienia czegokolwiek.
Ale obejrzałam kilka dobrych filmów dokumentalnych i trochę sportu.
****
Na początek obejrzałam mocno wzruszający film o in vitro. To była
historia młodego małżeństwa (Korea Płd.) - ona- śliczna, wykształcona
dziewczyna, chorująca na samoistną łamliwość kości. Piękna młoda
kobieta o wzroście 5 letniego dziecka, po 60 złamaniach kości, licznych
zabiegach operacyjnych , z kośćmi usztywnionymi prętami, poruszająca
się z trudem o kulach. I on- zakochany w niej niemiłosiernie, dbający,
pomagający na każdym kroku. Po pięciu latach małżeństwa, gdy wciąż
nie było dziecka, postanowili, że należy tę sprawę omówić z lekarzem.
Badania wykazały, że oboje są sprawni pod względem rozrodczym,
ale istnieje 50% szans, że dziecko odziedziczy wadliwy gen matki i też
będzie cierpieć na wrodzoną, samoistną łamliwość kości. Ponieważ
młodzi ogromnie pragnęli dziecka, zaproponowano im zapłodnienie
in vitro, ich własnym materiałem genetycznym, jeżeli uda się wyodrębnić
i zlokalizować wadliwy gen. Dotychczas tylko raz udała się taka
operacja. Tu mam coś dla przeciwników metody in vitro- zapewniam
was, że całe to działanie ani przez minutę nie niesie za sobą choć
odrobiny przyjemności - to ból, złe samopoczucie i wielka niepewność,
bo powodzenie osiąga się w zaledwie 30% przypadków.
Badania nad wyodrębnieniem i zlokalizowaniem wadliwego genu powiodły
się i zapadła decyzja o zapłodnieniu in vitro, choć nie ulegało wątpliwości,
że ciąża i poród będą dla organizmu matki wielkim ryzykiem.
Udało się pobranie jajeczek od matki (po uprzedniej stymulacji
hormonalnej) , oraz ich zapłodnienie. Oczywiście nie wszystkie pobrane
komórki jajowe udało się zapłodnić. Gdy dokonał się podział zapłodnionych
komórek jajowych , usunięto komórki, w których zlokalizowano wadliwy
gen, pozostawiając tylko te zdrowe. Dwa zdrowe zarodki zaimplantowano
w macicy, resztę zamrożono i czekano z niecierpliwością, co dalej. Niestety,
zarodki nie zagniezdziły się, ciąży nie było. Rozpacz obojga była wielka, ale
w 5 miesięcy pózniej ponowiono całą procedurę. Tym razem udało się,
jeden z zarodków zaczął się w macicy rozwijać. I w ten sposób pojawił się
na świecie chłopczyk, którego uratowano zabiegiem in vitro przed
odziedziczeniem nieuleczalnej, ciężkiej choroby.
I między innymi dlatego jestem za in vitro.
O dwóch pozostałych filmach napiszę następnym razem.
I w temacie in vitro tak trzymać. Jestem podbudowana takim pozytywnym aspektem metody. Czy muszę pisać, że przeciwnicy mają o jeden argument mniej :)Ciepełka :))
OdpowiedzUsuńPrzyznam Ci się, że bardzo mnie ten film ucieszył, szkoda tylko ,że można go obejrzeć tylko na kanale Planete+. Te nasze popaprańce TV w życiu go nie pokażą na swych "misyjnych" programach TVP. A szkoda.
UsuńMiłego, ;)
popaprańce... o matko! jesteś mi coraz bardziej po linii i na bazie :))))
UsuńJaskółko, to się cieszę.
UsuńMiłego, ;)
ja też jestem za!!!!!
OdpowiedzUsuńznam dwa małżeństwa, które dzięki temu cieszą się potomstwem.
i nadal nie rób NIC:)))
buziak.
Ja też znam takich. I maja taką cudną córeczkę- nie dość,że śliczna to do tego mądrutka.A na in vitro dali młodym pieniądze dziadkowie i oni czuję się teraz niewymownie dumni i szczęśliwi.
UsuńJa się jakoś nie mogę wygrzebać z infekcji i najchętniej spędzam czas w pozycji horyzontalnej.
Miłego, ;)
na pytanie dzwoniącego - co robisz? Odpowiadam - rozmawiam z tobą;)
OdpowiedzUsuńIvo, logiczne aż do bólu;)))
UsuńMiłego, ;)
A tym, co dzieci nie chcą, in vitro niepotrzebne - bez żadnego starania mają ich bez liku. Ech, życie...
OdpowiedzUsuńAnko, tak to właśnie w życiu bywa.Kiedyś ktoś powiedział,że kobieta,która pragnie dziecka zrobi wszystko, by je mieć, nawet ukradnie.
UsuńMiłego, ;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńDla mnie to są sprawy niepojęte, jakie cuda medycyna w połączeniu z techniką może czynić...
Pozdrawiam serdecznie.
A z innej beczki, to w związku z krajem Korea, przypomniał mi się film, wprawdzie na inny temat i z Korei Północnej, ale warto obejrzeć.
http://www.youtube.com/watch?v=J2qr1ydqfmM
AlEllu, mnie fascynują te osiągnięcia medycyny, podobnie jak genetyki i biotechnologii. Choć zdaję sobie sprawę,że nawet najznakomitszy i najlepszy pomysł może trafić w ręce złego człowieka i zamienić dobro w podłość.
UsuńMiłego, ;)
Zawsze bylam ZA i to sie nie zmieni:))
OdpowiedzUsuńNic-nierobienie to powazna robota, nawet zmeczyc czasem moze;)
Stardust, boki mnie bolą od tego nic-nierobienia.
UsuńMiłego, ;)
Za in vitro absolutnie jestem. A robienie ,,NIC'' bywa przyjemne...
OdpowiedzUsuńZgago, już mnie boki bolą od nic- nierobienia i mózg jałowieje chyba, bo wciąż zasypiam.
UsuńMiłego, ;)
Nie kazdego stac na luksus nicnierobienia, tylko my, w pewnym wieku mozemy sobie na to pozwolic;) Wiekszosc zycia polegala na obowiazkach, gonieniu od zajecia do zajecia i patrzeniu na zegarek. Teraz wreszcie jest czas na spowolnienie, robienie tego na co mamy ochote a jesli przyjdzie ochota na lenistwo niczemu nie przyniesie uszczerbku - Serpentyna
OdpowiedzUsuńSerpentynko, coś mnie nadal "zżera" od środka, bo okropnie dużo śpię. Ja to już tak się wyzwoliłam z wszelkich "muszę",że nawet najczęściej nie wiem jaki to dzień tygodnia.
UsuńMiłego, ;)
Poczekam, poczekam cierpliwie. Tylko nie szalej w ramach podejmowania gości.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Dzieci mieć nie będę, ale nie mam nic przeciwko temu, żeby inni je mieli - nie tak, to inaczej, jeśli natura odmawia współpracy.
OdpowiedzUsuńPrzeciwnicy mają swój argument - jest dziecko, to prawda, ale ile tych zarodków zostało "zamordowanych" podczas zabiegu? Nie przetłumaczy się im, bo nie widzą tego żyjącego dziecka, tylko martwe zarodki.
Ken, ja też miałam nie mieć dzieci, bo było nam niewyobrażalnie dobrze tylko we dwoje.Ale zmusiła mnie do tego lekarka, mówiąc ,że albo teraz się zdecyduję albo wcale, bo czekała mnie operacja, która mogła całkowicie wykluczyć jakieś-tam dzieci.I tym sposobem, po 12 szczęśliwych, luzackich latach zdecydowałam się.Człowiek to dziwny stwór, wystarczy go podpuścić,że czegoś nie może....A przeciwnicy są po prostu ogłupieni przez Kościół i bardzo mało wiedzą o zyciu i medycynie.
UsuńMiłego, ;)
Wzruszajaca historia, za in vitro jestem na tak i dlugo by pisac dlaczego.
OdpowiedzUsuńCzasami tak jest, ze nic nam sie nie chce - i nie jest to nic zlego:)
Relaksuj sie, pozdrawiam:)
Ataner, prawie wyciskacz łez. Przecież ta dziewczyna od urodzenia przeżywała gehennę.Zdecydowali się na to dziecko wszak wspólnie, ale on cały czas przeżywał rozterkę, czy aby to dobra decyzja, bo ciąża była dla niej bardzo ryzykowna,poród zresztą też.Oczywiście cesarka, ale istniało niebezpieczeństwo wykrwawienia w trakcie operacji.
UsuńBo jej wada genetyczna niosła za sobą również zaburzenia w krzepliwości.To był dopiero drugi w Korei taki udany przypadek, w którym udało się usunąć wadliwy genetycznie zarodek.
Jakoś nie mogę wyjść z jakiejś infekcji a do tego mam za mało tyroksyny.
Miłego,;)
Ale w moim wieku powinnam chyba mieć choć zalążek myślenia "może ewentualnie, kiedyś tam, w odległej przyszłości". A tu nic, nie wyobrażam sobie, że mogłabym chcieć. Mały kociak mnie rozczula, dziecko natomiast nie wywołuje żadnych ciepłych uczuć. Widać należę do tych kobiet bez śladu instynktu macierzyńskiego :))) I nie przelewam miłości na kota - nie jest dla mnie zamiennikiem dziecka, tylko wredną puchatą kicią.
UsuńKen, taka wredna to ona nie jest ta Twoja kicia. Zalążek myślenia,że mogłabym mieć dzieci to ja miałam gdy byłam nastolatką. I nigdy nie rozczulały mnie dzieci, zbyt dobrze wiedziałam,że to bardzo duży obowiązek a frajdy nie za wiele.Nigdy nie wiadomo z jakiego powodu nagle zmienimy zdanie.Wszystko przed Tobą.
UsuńMiłego, ;)
To pewnie przesilenie wiosenne tak nam dokucza. Mam podobnie Anabell.Miłego:)
OdpowiedzUsuńUleczko, mam za mało tyroksyny a do tego nie mogę się wygrzebać z jakiejś parszywej infekcji. Tyroksynę już uzupełniam, ale efekty będą za jakieś dwa, trzy tygodnie.
UsuńSprawdzałam TSH- powinnam mieć 0,3, a mam 2,3 i to jest za wysoko, więc uzupełniam tyroksynę.
Miłego,;)
Niestety tarczyca bardzo silnie wpływa na samopoczucie. ogromną masz różnicę w TSH. Dobrze, że już uzupełniasz, bo masz cały mechanizm zaburzony. Wracaj szybko do formy i zdrowiej!
OdpowiedzUsuńW in vitro każdy widzi co chce. Jestem bardzo za, i za dobrymi głowami z rękami, które tym kierują.
Joter i wyobraz sobie, że pani endokrynolog usiłowała mi wmówić,że wszystko jest w porządku, zapomniała tylko biedulka,że w porządku to byłoby wtedy, gdybym nie miała Hashimoto.Uwielbiam niedouczonych lekarzy.Na szczęście mój kochany internista ma bardziej otwartą głowę i jakoś więcej wiedzy wyniósł ze studiów.
UsuńMiłego, ;)
Wg mnie jest to eksperyment na żywym dziecku.
OdpowiedzUsuńIn vitro za daleko poszło.
Kiedyś jeden mądry człowiek powiedział,
że technika w niczym człowiekowi nie pomogła,
ale nie będę tego tematu rozwijać.
Też bym się wkurzyła , gdyby zabrakło mi koralików.:-)