i to wyjaśnia wszystko. Również i wczorajszą naszą "przygodę". Bo
wczoraj wreszcie pojechaliśmy z zaległymi prezentami urodzinowymi
i imieninowymi dla naszych przyjaciół. Tak się nam jakoś składało mało
fartownie, że już kilka razy umawialiśmy się i coś stawało na przeszkodzie-
a to ona zemdlała na ulicy, a to zemdlała w domu, a to wylądowała
w szpitalu, z kolei mnie coś nawalało zdrówko.
Gdy wczoraj wsiedliśmy rano do bryczki, myślałam, że padnę. Nie
mam klimy, bo mąż nie ma do tej zabawki przekonania, więc poczułam się
jak w piecu chlebowym.
Od nas do przyjaciół mamy około 20 km do przejechania, ale ślubnemu
zachciało się jechać dookoła świata, żeby przetestować nowy most
niedawno oddany do użytku. W tym celu najbliższym nas mostem
przejechaliśmy na prawy brzeg Wisły i drugim brzegiem pojechaliśmy
aż do nowego mostu.
No cóż, most jak most, nadal trwają prace budowlane, bo ma jeszcze
być nitka dostępna dla tramwajów oraz ścieżka rowerowa.
Wróciliśmy na lewy brzeg i już dość blisko było stąd do celu naszej
podróży.
Zajechaliśmy , nawet było jakieś niezłe miejsce do parkowania, ślubny
zajął się instalowaniem ekranu p. słonecznego, wysiadł, zatrzasnął drzwi,
ja również wysiadłam i w chwili, gdy już miotnęłam drzwiami usłyszałam
polecenie, żeby ich jeszcze nie zamykać.
Niestety, drzwi już się zatrzasnęły a w stacyjce pozostały kluczyki.
Chyba się domyślacie co sobie pomyślałam, ale lepiej nie napiszę tego.
Byłam skłonna wezwać taxi i ruszyć w drogę powrotną, by przywiezć
drugą parę kluczyków, ale pan domu pojechał z moim mężem po te
kluczyki, a my z psiapsiółą przez godzinę urzędowałyśmy na balkonie,
patrząc, czy aby ktoś nie interesuje się naszą bryczką. Dobrze, że
balkon był w cieniu. Tym sposobem miałyśmy z psiapsiółą nieco ponad
godzinę do swobodnego gadania o babskich sprawach.
Psiapsióła założyła od razu oba prezenty na siebie i paradowała w dwóch
różnych turkusowych naszyjnikach, bransoletce i kolczykach.
Dziś wybiera się na jakieś babskie spotkanie i ma się nimi chwalić.
****
Dziś też jest upał ale jest wiatr i być może ten wiatr przyniesie burzę, a
może nawet grad, tak zapowiadają.
A ja, wreszcie wyciągnę dziś letnie ciuchy i tym samym przestanę
wciąż dokupywać nowe bluzki.
No to lecę zamieniać zimowe ciuszki na letnie.
A wieczorem -będę kibicować Włochom, a nie malutkim Hiszpanom.
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło:)))Pogaduchy z przyjaciółką bez nadzoru ślubnych to z pewnością to dobre:))A ja tam lubię ciepełko:))
OdpowiedzUsuńTonko, ja też lubię ciepełko, ale nie upał, gdy się wszystko do człowieka klei.
UsuńMiłego,;)
Witaj Anabell, dawno mnie tu nie było... Tzn. byłam, ale nie zostawiałam śladu bytności, bo wciąż coś... :)
OdpowiedzUsuńTak jak kocham słonko i upały, tak dziwnie ostatnio chowam się do cienia. Nawet mnie nie ciągnie by wystawić nos do słońca. Może jak szkolne emocje opadną to i ochota przyjdzie:) Gorzej, gdy z ochotą przyjdzie też zmiana pogody ;)
A babskie pogaduchy to chyba ważny element naszej kobiecej egzystencji. W końcu kiedyś trzeba się wygadać:)
Pozdrawiam, buziaki :)
Ewutku, wiem, że miałaś cały czas kocioł i ciut kłopotów. Nie martw się na zapas, zdążysz, gdy będziesz miała pewną diagnozę.Wtedy pomartwi się z Tobą więcej osób i będzie łatwiej.Trzymam kciuki, sedeczności dla Ciebie;)
UsuńTo się nazywa "przygoda" ;)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że balkon był w cieniu ;)
Pozdrawiam niedzielnie :)
Alicjo, nastałam się na nim, bo on zabudowany i siedząc nic a nic nie widziałam. Paranoja. U mnie w tej chwili bajecznie leje, ale wciąż jest gorąco, choć prawie północ.
UsuńMiłego, ;)
Ja się zawsze obawiam takiej przygody i wkładam kluczyki do kieszeni - bo już parę znajomych mi opowiadało, jak to jest. :-) Co do letnich ciuchów, to u mnie wiszą już od ponad miesiąca. :-) I też kibicuję Włochom. I też poruszyłam dziś wątek związany z upałem :-)
OdpowiedzUsuńMojemu to się już kilka razy zdarzyło.Ja z kolei zgubiłam kiedyś kluczyki, bo je wsadziłam obok kieszeni.
UsuńNo i biedni Włosi, znów Hiszpanie górą.
Miłego, ;)
Ja też kibicowałam Włochom, a tu kocha! I to jaka!
OdpowiedzUsuńA przygoda będzie fajna do opowiadania, ale po czasie;-)
NO i widzisz Anko, jak nas ci włoscy faceci zawiedli??? Tak to bywa z facetami:)))
UsuńMiłego, ;)
Prawie każdemu samochodziarzowi się to zdarza. Sami włamywaliśmy się kiedyś do własnego auta i to tuż pod budynkiem komisariatu...
OdpowiedzUsuńZgago, i chyba dlatego, że najciemniej pod latarnią nikt się nie zainteresował Wami.
UsuńMiłego, ;)
Mamonku, ja dostaję furii, kiedy on wyłącza myślenie, tak już mam.Ale nic nie powiedziałam, tylko pomyślałam.Bo to nie pierwszy raz.Już bywało, że musiałam wszystko w domu rzucić, wziąć własną bryczkę i zawieżć mu kluczyki.Teraz pada, ale temperatura nadal męcząca. Nie lubię upałów, dyskretne ciepło mi wystarcza.Coś dziś ćwierkali,że tak ma być cały tydzień. Ale ciuchy poprzekładałam, choć zgrzałam się przy tym niemiłosiernie. Wynik meczu dzisiejszego kuriozalny, chyba w historii mistrzostw jedyny.
OdpowiedzUsuńBuziaczki,;)
Moj Owczesny notorycznie zamykal kluczyki w samochodzie, Wspanialy na szczescie ma ten zwyczaj, ze pierwsza rzecz po parkowaniu wyjmuje kluczyki ze stacyjki.
OdpowiedzUsuńNo ale dzieki tej przygodzie zyskalas czas na pogaduchy, a to tez bezcenne:))
Stardust, mojemu to się kilka razy zdarzyło, ale nie notorycznie. Gdy kiedyś musiał sam się wracać taksówką po kluczyki (bo ja akurat byłam gdzieś na mieście), które sobie zatrzasnął w bagażniku to uważał.A teraz to wszystko przez upał.Wiesz, my i tak zawsze pogadamy, bo po prostu idziemy wtedy do kuchni lub drugiego pokoju.
UsuńMiłego, ;)
Ja rowniez naleze do tych szczesliwcow ktorym kilukrotnie udalo sie zatrzasnac kluczyki, kiedys nawet z wlaczonym silnikiem.
OdpowiedzUsuńMoj p. smial sie ze mnie mowic, ze u blondynki to raczej nic nadzwyczajnego. Jednak jak sam zatrzasnal, to juz nie byl taki rozbawiony.
Moj syn zatrzaskuje kluczyki notorycznie, rece opadaja.
Fajnie, ze w koncu spotkaliscie sie ze znajomymi a Ty dzieki tej przygodzie zyskalas dodatkowy czas na pogaduchy z przyjaciolka.
Ja tez kibiowalam Wlochom, no ale niestety :(
Ataner, wydaje mi się, że jedyny sposób by odzwyczaić kogoś od notorycznego zatrzaskiwania sobie kluczyków, to chociaż raz nie udzielić mu pomocy.Następnym razem będzie już uważał.Ten wczorajszy mecz nieco mnie rozczarował.Fakt, Hiszpanie byli lepsi, ale nie rozumiem tych dwóch ostatnich bramek, strzelonych z taką zawziętością i złośią i tego kopania po nogach zawodnika drużuyy tak wyraznie przegrywającej.
UsuńMiłego, ;)
Jak przygoda, to tylko w Warszawie...
OdpowiedzUsuńA ja kibicowałam Hiszpanom. Lubię po prostu tych ludzi (jako naród, bo na lubieniu sportowców się nie znam).
Do Włochów zraziłam się raz na zawsze. Kto był w Neapolu, wie, o czym mówię.
alEllu, w Neapolu nie byłam,byłam w Wenecji, ale tam raczej sami turyści, Włochów brak:)))Tak z ręką na sercu - wszystko mi jedno kto zdobył mistrzostwo. Obiektywnie Hiszpanie byli lepsi technicznie, ale jeśli idzie o mnie, to nie obraziłabym się, gdyby nasi grali chociaż tak jak przegrani wczoraj Włosi.
UsuńMiłego,;)
Euro, Euro i po Euro :)))
OdpowiedzUsuńKen, mało mnie to EURO dotknęło- oglądałam tylko dwa ostatnie mecze i to bez wypieków na twarzy. W dni, w które były mecze w W-wie też nie ucierpiałam, bo mieszkam z 8 km od najbliższej strefy kibica i jeszcze dalej od Stadionu. Ale ludzioom sie podobało,a najwięcej chyba tym wszystkim co handlowali jedzeniem i piciem w strefie kibica, bo towarzystwo było "żarte" i obroty niezłe mieli.
UsuńMiłego,;)
No i Hiszpanie wygrali. Sory, ale tak miało być:))). Sposób na letnie ciuchy całkiem niezły. Ja mam stare auto, bez klimy i bez możliwości zatrzaśnięcia kluczyków. A upał nadal sobie trwa...:(
OdpowiedzUsuńNiestety upał nadal mnie morduje, bo jest okropna wilgotność.I tak ma być do końca tygodnia. U mnie można zatrzasnąć,niestety. Ale mój artysta potrafił zatrzasnąć kluczyki i w takim,w którym zamykało się drzwi tylko od zewnątrz kluczykiem, więc je zatrzasnął w bagażniku:))))
UsuńWiesz, jak się ma talent to się ma:))))
Miłego, ;)
fakt- ARTYSTA :))))))
UsuńCóż, mężczyźni czasem lubią przetracić bez sensu trochę czasu :), najważniejsze dla mnie to zapobiec, żeby mój tracił jak najmniej mojego czasu, ale nie zawsze to możliwe.
OdpowiedzUsuńMoim naturalnym odruchem jest wyjmowanie kluczyków ze stacyjki, kiedy tylko wysiadam, i mój samochód nie da się zatrzasnąć z kluczykami w środku (ufff!)!
Za to pogadanie z psiapsiółką musiało Ci dobrze zrobić!
Pozdrowienia serdeczne :)
Iw, jak ktoś ma talent, to zatrzaśnie kluczyki nawet w takim modelu- mój kiedyś zatrzasnął je w bagażniku - wysiadł z bryczki, zamknął drzwi kluczykiem, otworzył bagażnik, potem coś wyjmował z niego, jakieś paki, więc mu kluczyki przeszkadzały i położył je "na widoku" w bagażniku. Potem wszystko co miał wystawił z bagażnika i zatrzasnął bagażnik, razem z kluczykami. Bo faceci mają b. dziwną wadę wzroku - nie widzą tego co leży na wierzchu.
UsuńMiłego, ;)
To pan domu się ucieszył tą niespodziewaną jazdą!
OdpowiedzUsuńja po prostu nie żyję!;(
OdpowiedzUsuńNo to może się już przyznaj ,że chciałaś pogadać sobie Sama z psiapsiółką:)))))A co już tyle czasu minęło,że mogę chyba zaryzykować takim żartem:))))
OdpowiedzUsuńUpały dają mi się we znaki niesamowicie.
Pozdrawiam serdecznie