Noc sylwestrową spędziłam na koralikowaniu i czytaniu najnowszej Polityki-
trzeba czytać dopóki jeszcze jest;)
Szampana zastąpiłam pysznym , włoskim winem musującym, skonsumowałam
kawałeczek kupnego sernika (nawet niezły był), zerknęłam jednym okiem w TV,
obejrzałam kawałek odcinka chyba "kryminalne zagadki Miami",przeżyłam miłe
rozczarowanie faktem, że bardzo mało było huku petard i poszłam około
drugiej w objęcia Morfeusza.
A teraz czekam - czekam na uchwałę prześwietnego polskiego sejmu o tym,
że każde słowne polecenie prześwietnego prezesa nie wymaga żadnej
debaty sejmowej ani akceptacji senatu, ale musi być natychmiast, w ciągu
najwyżej kwadransa spisane i ogłoszone przez rząd i podpisane przez pana
prezydenta najdalej w ciągu 30 minut. No bo po co tracić cenny czas na
jakieś dyskusje sejmowe skoro ma się swoją większość? Po co stwarzać
pozory demokracji skoro ona nikomu nie jest potrzebna?
Czekam aż komuś znów palma w głowie zakwitnie i zgłosi światłą ustawę, że
dzieci w przedziale wieku od 6 do 10 lat mogą, jeżeli sobie tego życzą rodzice, nie uczęszczać do szkoły. Niech mają prawdziwe, długie dzieciństwo.
Mało tego - dlaczego nie pójść dalej i nie skasować całkiem obowiązek
szkolny? Po co mają umieć czytać i pisać? Jeszcze by któreś nagle pojęło,
że żyje w śmiesznym i głupim kraju.
Czekam, aż znowu wspaniały sejm, w którym większość posłów cierpi albo na amnezję albo na demencję, przegłosuje uchwałę prezesa jedynie słusznej partii
o połaczeniu stanowiska ministra sprawiedliwości i generalnego prokuratora.
W związku z tą uchwałą mam propozycję- powierzyć tej osobie również
stanowisko naczelnego kata, a żeby nie było to stanowisko jedynie
honorowe, należy wprowadzić system kar ze średniowiecza, od łamania
kołem począwszy. I oczywiście wykonywanie ich powinno być publiczne.
Wówczas naczelny kat, generalny prokurator i minister sprawiedliwości w jednej osobie mógłby swobodnie zaspokajać swe niezdrowe instynkty,
a wyborcy ulubionej partii mieliby darmową rozywkę - po co jakiś teatr czy
też seans filmowy - lepiej pójść na publiczną kazń jakiego nieszczęśnika.
Czekam aż wprowadzą również chińską metodę kontroli internetu - wpierw
cenzurę nieoficjalną, potem jawną. Czekam również na wprowadzenie
kontroli wszystkich wydawnictw. Poziom czytelnictwa u nas nikły, więc
te kilkanaście milionów rodaków, którzy nie przeczytali w ciagu minionego
roku ani jednej książki przestanie być dyskryminowanych. Będą przecież
całkowicie usprawiedliwieni - wszak książek nie będzie.
Czekam również na rewolucję teatralną, czyli usunięcie wszystkich reżyserów, którzy dziś mają odwagę zaproponować nowe spojrzenie na klasykę - należy
ich wszystkich zwolnić i ukarać.
Czekam również na te kręcone w Hollywood filmy o Polsce i patriotyzmie
polskim. Nie wiem tylko czy to będą kryminały czy też komedie.
A tym, którzy na złość głosowali na jedynie słuszną formację, życzę by
oprzytomnieli i to jak najprędzej nim padną ofiarą własnej decyzji.
Nowy rząd jest dwa miesiąc, musi posprzątac czesc sytuacji po poprzedniej ekipie. A ze czesc ludzi oderwano od koryta i kwicza za tym korytem jak prawdziwe świnie, cóż....pokwicza i przestaną robić z siebie widowisko. Dzieci proponuje jeszcze w łonie matki zapisać do szkoły, co będą jaki zbijac. Niech płacą później podatki szybciej, bez względu na to jaka ekipa przy korycie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam w Nowym Roku.
Miało być bąki zbijac. :-)
UsuńPs legalnie wybrane władze czy te czy poprzednie pozostaja nadal demokratycznym wyborem czy to się komuś podoba czy nie.
UsuńTak się niestety składa, że tu nie idzie o sprzątanie po poprzedniej ekipie, ale o zwykłym dorwaniu się do władzy by zaspokoić własne chore ambicje. Zbyt dobrze pamiętam poprzednie rządy tej ekipy i to wszystko co wyczyniali. I doskonale wiem, że wiele głosów za tą właśnie formacją miało być w pojęciu wyborców czerwoną kartką dla PO za jej przespaną ostatnią kadencję.Ukarali tym samym nie tylko PO ale i siebie. Szkoda mi tylko, że w krótkim czasie to wszystko co Polska osiągnęła zostanie zaprzepaszczone. Nie neguję demokratyczności tych wyborów, tylko się dziwię bezmyślności i krótkiej pamięci rodaków.No ale coś jednak jest w przysłowiu, że mądry Polak po szkodzie.
UsuńZadziwia mnie i niepamięć i naiwne przekonanie, ze nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawili się politycy (jednej jedynej opcji), którzy absolutnie bezinteresownie chcą nam wszystkim zrobić dobrze. Tak z dobrego serduszka i miłości do bliźniego. To, że ani ich język, ani metody jakoś na te miłość nie wskazują jakoś jest przeaczane... a skoro o języku mowa ... dlaczego ja mam wrażenie, że swoim świniom" wybacza się wszystko i pozwala na wszystko ?
UsuńŁał,łał... pierwsze trzy wpisy... no,no, no.
OdpowiedzUsuńPiS całkiem poważnie (a co on robi niepoważnie- nadęciaki jedne) rozważa wprowadzenie kary śmierci.
Nie życzę sobie, że nawet demokratycznie (?) wybrany rząd cofał nas w czasy średniowiecza.
Czemu nie? Dziesiecina to 10% podatku a ile my mamy na karku opodatkowania? Vat, zus, dochodowy, smieciowy, opodatkowane oszczędności a więc już raz uzyskane dochody netto...
Usuń@Jaskółko,
Usuńwiem, że bardzo im się taka zmiana prawa marzy.
@ciaparo, ale w czasach gdy płacono dziesięcinę było również myto, i nie było żadnej opieki społecznej a leczenie polegało głównie na kataplazmach, polewaniu wodą, czasem stosowaniu naparów ziołowych.
Dziś żadne państwo nie jest w stanie bez tych wszystkich podatków unieść kosztów opieki społecznej, oświaty,opieki medycznej itp. U nas i tak jeszcze niskie są podatki, ale są kraje , w których wynosi on 70% wynagrodzenia.
Zawsze śmieszą mnie narzekania rodaków na podatki , na to, że nie wszystkie badania są bezpłatne itp. Porównaj, proszę, koszty leczenia z dawnych lat z dzisiejszymi kosztami. Czy zdajesz sobie sprawę jak droga jest teraz aparatura medyczna, jej eksploatacja i obsługa? Każdy coś gdzieś od kogoś słyszał, na własne oczy nie widział, nie sprawdził, a potem bzdury plecie i ludziom wodę z mózgu robi.Poza tym porównywanie polskich warunków finansowych do innych wysoko rozwiniętych krajów jest chybione - Polska nigdy nie była potęgą finansową, nie miała szans będąc 150 lat pod rozbiorami- zresztą na własne życzenie.
To ją poproszę ten 10% podatek i myto i tak placimy jeżdżąc autostradą , ubezpieczenowy pakiet sama sobie oplace tam gdzie uznam za stosowne jak mi reszta kasy w kieszeni zostanie.
UsuńAlez nie musisz jezdzic autostrada, mozesz w ogole chodzic pieszo bo tak taniej.
UsuńUtrzymanie i konserwacja autostrady kosztuja, to nie manna z nieba.
Ciekawe ze w sąsiednich krajach nie płaci się za korzystanie z autostrady.
UsuńA zapomniałam są lepiej rozwinięte.
Nie wiem jak w innych krajach, ale w Ameryce sie placi, placi sie rowniez za przejazd przez wiele mostow. W NYC sa mosty, za ktore sie placi 8 dolarow, przelicz sobie sama na zlotowki.
UsuńHitler tez zostal wybrany w demokratycznych wyborach, to tak dla przypomnienia.
OdpowiedzUsuńNikt nie ma nic do demokratycznie wybranego rzadu, ale juz jak ten rzad sie zachowuje i jakie podejmuje decyzje podlega publicznej konroli wlasnie w demokracji. A tymczasem PiSdzielce chca to zrujnowac.
Najlepszego Anabell.
Tez uwazam, ze ta ustawa o edukacji dla 7latkow wychowa kolejne pokolenie, ktore zostanie w tyle za wychowankami krajow zachodnich.
Sama nauczylam sie czytac, pisac i liczyc majac 4.5 roku, bo brat wlasnie poszedl do szkoly i ja z nudow odrabialam z nim razem lekcje. Dalam rade, bez nauczycieli, ot sama. Za to jak poszlam do szkoly w wieku 7 lat to byly same problemy, bo sie nudzilam i w czasie lekcji czytalam "Przyjaciolke" pod lawka.
Ale w mysl ustaw PRL nie wolno mnie bylo przeniesc do klasy wyzej, bo jak to? Wszyscy musza po rowno i tak samo.
PiSdziele wlasnie do tego wracaja, z tym, ze ja urodzilam sie w 1954 roku a oni uwazaja, ze teraz trzy pokolenia pozniej polskie dzieci sa co?
Debilne?
Gratulacje serdeczne dla tych co ich wybrali, szkoda tylko, ze cene za ten wybor zaplaci caly narod przez kolejne co najmniej dwa pokolenia.
Nauka 4 latków to jedno a obowiązek edukacyjny to drugie, nie mylmy pojęć. Zawsze zdolniejsze 6 latki jeśli rodzice wyrazili zgodę mogły iść do szkoły wcześniej. Nie jest to żadne odkrycie Ameryki.
UsuńWybór demokratyczny Hitlera to jedno a dalsze jego postępowanie niedemokratyczne to drugie.
Cenę poprzednich wyborów też naród zapłacił. A historia ich też osądzi.
@Star,
Usuńoczywiście, że Hitler został wybrany w demokratycznych wyborach- dobrze wiedział co mówić ludziom by ich oczarować. Jasne, każdy chciałby niewiele robić a dobrze zarabiać lub wręcz dostawać forsę za sam fakt, że się urodził.
Szkoda tylko, że ludzie wciąż za mało czytają a część, nawet jeśli czyta to i tak bez rozumienia tekstu.Myślenie też jakoś opornie ludziom idzie.PiS trzeszczy głośno o demokracji, o władzy ludu (już to kiedyś przerabialiśmy w PRL),o jakimś dobru społecznym, a tak naprawdę realizuje chore wizje swego prezesa- człowieka mającego za cel odwet za wszystkie swe własne niepowodzenia od lat dziecięcych po dorosłość a do tego żądnego władzy.
@ciapara,
poszłam do szkoły w wieku lat 6, chodziłam do szkoły na trzy zmiany i jakoś nie umarłam.A poszłam tak szybko, bo umiałam już czytać i pisać.Tak się składa, że wśród odwiedzających ten blog jest sporo osób związanych z nauczaniem
i jakoś nigdy nie słyszałam by krytykowali fakt pójścia sześciolatków do szkoły.
Przed wprowadzeniem ustawy o obowiązku szkolnym dla 6-latków wcale nie było łatwo zapisać sześciolatka do szkoły.
Mój wnuk poszedł do szkoły, do pierwszej klasy, gdy do ukończenia sześciu lat brakowało mu niemal pół roku.I nie był jedynym takim dzieckiem, no ale on nie mieszka w Polsce.
Chyba jednego jeszcze nie wiesz- wiele osób gorąco protestowało przeciw pójściu do szkoły sześciolatków, bo opieka na dzieckiem chodzącym już do szkoły stawia przed rodzicami nowe wyzwania- nie jest to taka wygodna przechowalnia jak przedszkole, bo jednak trzeba się zainteresować tym czego i jak się dziecko uczy.
Stardust ma rację - znów będziemy daleko w tyle za innymi krajami.
Trafiłaś na blog osoby, której rządy tej formacji niewiele krzywdy mogą zrobić, ale tak się składa, że obchodzi mnie jak Polska będzie postrzegana w Europie i na świecie i boli mnie, gdy ta wybrana demokratycznie ekipa niszczy kraj.
Wczytaj się uważnie w to co piszą, przeanalizuj, porównaj z zasadami dobrych gospodarek innych krajów, przypomnij sobie ich poprzednie rządy.
cytat "wśród odwiedzających ten blog jest sporo osób związanych z nauczaniem"
UsuńI to właśnie czyni te osoby niewiarygodne w głoszonych poglądach.
Skoro szkoła jest twoim miejscem pracy, to Tobie jest na rekę, aby dzieci szły do szkoły jeszcze w pampersie, bo to finansowanie Twojego zakładu pracy. Bo każde dziecko równa się kasa.
I nie ma tutaj nic do rzeczy dziecko samo w sobie. A jego przysłowiowe "dobro" to już najmniejsze ma znaczenie.
A że rodzice bee bo nie chcą się dziećmi zajmować.
To niby co szkoła się zajmuje? Właśnie w tym rzecz że nie zajmuje, a przechowuje.
Spoko, koleżanko, ja jestem magik od nauczania i zupełnie już niezależny od ministerki.
UsuńI dodam, że nie podejmuję z Tobą teraz dyskusji, bo lecisz utartymi schematami, a to już dawno przestało być argumentami w jakiejkolwiek dyskusji.
Samo założenie, że ktoś pracujący w szkole jest niewiarygodny w głoszonych poglądach na temat szkoły, jest wręcz śmieszne. To niby kto ma o szkole, wychowywaniu, nauczaniu dyskutować? Ciocia Jadzia od truskawek?
Szkoła tylko "przechowuje"? Następny argument na poziome posłanki Kempy lub posłanki Pawłowicz. A na pewno jest to hasło Elbanowskich, którzy "wpłynęli na zielony przestwór oceanu...." i tak sobie teraz z PiSem żeglują, pociskając głupoty na temat Kształcenia dzieci 6-7 letnich.
Jasne dzieci na świetlicy spędzają twórczo czas w oczekiwaniu na rodziców zaspokajają swoje potrzeby socjalizacyjne itp.
UsuńI Ty wierzysz w ten bełkot który głosisz? To bardzo biedna jesteś.
I tak jak jesteś finansowana z tego źródła to równie dobrze możesz głosić że 4 latki mają iść do szkoły. I tak jesteś niewiarygodna, bo gdybyś była wiarygodna nie darłabyś się tak mocno i nie argumentowała ad personam.
Szkoła nie jest żadnym wielkim dobrodziejstwem dla dzieci. Jest miejscem spędzania czasu. A dla niektórych dzieci przechowalnią od 7 do 17.
Nijak ma się tu dobro dziecka i jego potrzeby.
Nie żałuj mnie koleżanko, bo to nie moja wina, ze ty jakiś dziwny świat szkolny opisujesz. Żałuj sama siebie, ze nie potrafisz dojrzeć tego, co jest w większości polskich szkół.
UsuńFinansowana jestem z własnego źródła i nikt na mnie finansowo nie ma wpływu, tudzież na moje poglądy dotyczące szkoły. J
Czy Ci się podoba, czy nie szkoła jest w pewnym sensie dobrodziejstwem dla dzieci.
To, że dzieci siedzą w szkole 9 godzin to nie wina szkoły, a rodziców, którzy zostawiają je w szkole na tka długi czas. Może nawet nie wina, a konieczność, ale szkoła za taki stan rzeczy ni odpowiada.
Moje argumenty ad personam maju tutaj uzasadnienie. Nikt się ich nie czepia, tylko TY. Większość z czytających nie czepia się, bo przyjmują fakt, iż nauczyciel z bardzo dużym stażem pracy na wszystkich szczeblach kształcenia ma duże doświadczenie i wiedzę na temat szkoły, nauczania i wychowania. Czy górnikowi dołowemu, który pracuje na kopalni co najmniej 25 lat, też powiesz, że jego argumentacja dotycząca pracy górnika jest zła, bo mówi, ze jest górnikiem i wie, co mówi?
Zapewniam Was, że 6-latki w szkole to pomyłka. Widzę to u siebie w szkole. Te dzieci odstają poziomem zarówno edukacyjnym, jak i emocjonalnym od swoich kolegów i koleżanek 7-letnich. Lepiej będzie, jak do pierwszej klasy będą szły 7 latki, a te rok młodsze po wydaniu opinii przez pedagoga, lub psychologa (tak jak to było wcześniej). Miałam możliwość posłać zarówno jedną jak i drugą córkę do szkoły od szóstego roku życia, ale nie wyraziłam na to zgody. Bo uważałam, że to za wcześnie. Nie było to teraz, tylko dawno temu (jedna ma 25 lat, druga 14). Miałam wybór. I go dokonałam.
OdpowiedzUsuńNie zapominajcie również o tym, że sześcioletnie dziecko idąc do szkoły nie idzie do zerówki, tylko do pierwszej klasy. A w zerówkach szkolnych są dzieci pięcioletnie. Chociaż są i takie, które mają ledwo cztery i pół roku! Są kompletnie nie dostosowane do innego, niż przedszkolne życie.
Nie zgadzam się z Tobą Aniu w kwestii tego, że opieka nad dzieckiem szkolnym jest bardziej upierdliwa dla rodzica. Wręcz przeciwnie - odpadają opłaty za przedszkole, a dziecko i tak siedzi od "gwizdka do gwizdka" w placówce oświatowej. Czyli od 7 do 18 jak to ma miejsce w mojej szkole. I zapewniam Cię, że ci rodzice, którzy mieli swoje przedszkolne pociechy w nosie, tak samo traktują je również w szkole. Zmiana budynku niczego nie zmienia.
W tej kwestii zgadzam się z jaśnie nam panoszącymi się w ławach sejmowych.
Aha! Żeby była jasność - nie głosowałam na pis. Nie lubię oszołomstwa i tak jak Ty - obawiam się grożącego nam zamordyzmu. A do tego to zmierza.
Akurat co do sześciolatków mam mieszane uczucia.Sama poszłam jako sześciolatka, uczyłam się na jedną zmianę, czy mi to w czymś pomogło specjalnie- nie wiem. Nie zaszkodziło na pewno. Gdyby jednak mieli odrobinę dobrej woli a nie ewidentną potrzebę rozwalania każdej decyzji poprzedniej ekipy to można było wprowadzić okres przejściowy- dwa, trzy lata do decyzji rodziców. I jestem głęboko przekonana, że po tym okresie poza dziecmi z namacalnymi problemami- czy to intelektualnymi, czy emocjonalnymi- wszyscy posyłaliby do szkoły sześćiolatki.
UsuńMasz rację. Teraz na wierzch bardzo często wypływa zacietrzewienie i chęć kontry.
UsuńMam nadzieję, że czas jakoś sam z siebie wyleczy te nasze polskie animozje i przestaniemy podniecać się polityką, a ona będzie się toczyć gdzieś tam obok nas, jedynie czasem doprowadzając nas do dyskusji i polemik (ale tylko tych na poziomie - bez skakania sobie do oczu) :-)
@Ata, nie byłam w szkole jedyną sześciolatką- to była szkoła TPD i tylko te szkoły przyjmowały sześciolatki, więc praktycznie większość klasy była z mojego rocznika.Naprawdę nie przypominam sobie by któreś z nas było w jakimś stopniu niedostosowane, chociaż większość z nas nigdy nie chodziła przedtem do przedszkola. Od dzisiejszych sześciolatków różniło nas może to, że większość nie chodziła z przysłowiowym kluczem na szyi bo mało matek pracowało, no i były jeszcze w odwodzie babcie.Praktycznie ze świetlicy korzystało może 10 łebków, a było nas w klasie około 40 dzieciaków.
UsuńDoskonale wiem, że nie wszystkie sześciolatki nadają się do szkoły, ale o tym powinien decydować specjalista a nie tylko rodzic.
Poza tym odnoszę wrażenie, że istnienie zerówek wcale nie było złe. Moje dziecko nigdy nie chodziło do przedszkola, ale musiała chodzić do zerówki- tyle tylko, że nie była ona w szkole, ale w wydzielonym do tego lokalu, poza przedszkolem i poza szkołą. Inna sprawa, że było i tak ,że zerówki były na różnym poziomie- z "naszej" dzieci wychodziły z umiejętnością pisania wszystkich liter , z innych - nie.
Jeśli Pisiarze wymyślą coś, co będzie miało ręce i nogi to jestem na tyle porządną babą, że przyznam im rację, ale jak na razie im wystarcza fakt, że coś było przedtem wymyślone przez PO by to natychmiast zmienić bez żadnego logicznego powodu, bez chwili analizy.
Ata, a jak to się dzieje, że w innych krajach dzieci bez żadnych problemów mogą zaczynać szkołę w wieku 6 lat i nikt z tego powodu nie rozdziera szat? I to w krajach, gdzie do szkoły trafiają nie tylko dzieci autochtonów ale i dzieci z rodzin "międzynarodowych" w których ani ojciec ani matka nie posługują się biegle językiem kraju, w którym dziecko idzie do szkoły.
I jakoś to wszystko działa, co mnie nawet nieco dziwi.
@An-Ka,
gdyby obecny rząd postępował racjonalnie a nie działał w ramach odwetu i nie konał z żądzy władzy a nieco myślał, to bym się nie czepiała. Poza tym powiedzmy sobie to otwarcie- pewnemu panu się zdaje, że Polska to jego prywatne podwórko i może się tu rządzić wg własnych, niestety niezbyt mądrych pomysłów, rodem z początku XX wieku.
Miłego, ;)
Zaczne od tego, ze uwazam, ze w Polsce dzieci sie nianczy a nie wychowuje i tu uwaga, wychowanie moim zdaniem zaczyna sie od pierwszego dnia a nie w momencie 7-ych urodzin dziecka.
UsuńW Polsce sie dzieci, ktore zaczynaja jesc stale pokarmy sie karmi.
W Stanach sadza sie obywatela (6 miesiecy) na wysokim krzesle i on je sam. Tak jak potrafi, owszem je przy tym podloga, dywany, czy tez insze chodniki, ale dziecko juz zaczyna sie uczyc samodzielnosci.
Widze jak nasze dzieci wychowuja swoje. Dwuletnia Aviva umiala liczyc do 20tu, nie przez przymus ale zabawy i rowniez znala caly alfabet jako piosenke. Miala 2.5 roku jak poszla do prywatnej szkoly (tak to nazywaja, ale serio to jest to cos w rodzaju przedszkola). Tam dziecko sie uczy nie tylko wspolzycia w grupie, ale tez samodzielnosci, zakladanie butow, czapki, rekawiczki, proste czynnosci ale wykonywane samodzielnie.
Josh tez poszedl do tej samej "szkoly" majac rowniez 2.5 roku. I wcale nie dlatego, ze to bylo taniej niz prywatna niania w domu (mieli doskonala kobiete) ale dlatego, zeby dzieci uczyly sie wspolzycia z innymy dziecmi, zeby uczyly sie nie tylko jak wygrywac ale rowniez jak przegrywac, jak sie dzielic zabawkami itp.
Obecnie Aviva ma 5 lat i jest juz w kindergarten czyli takiej polskiej zerowce. Umie czytac i pisac, liczyc (zakres dodawania i odejmowania) potrafi napisac cale slowa ze sluchu, a jak wiemy angielski nie jest prostym jezykiem jesli chodzi o literowanie.
Josh ma 3 lata umie liczyc do 20 a potem dziesiatkami do stu (ot poszedl chlopak na latwizne:)) Uczy sie pisac i rozpoznawac literki.
W domu dzieci uczestnicza czynnie we wszystkich obowiazkach domowych jak gotowanie (Aviva potrafi odmierzyc mleko w kubku, make i inne sypane produkty, Josh jest najlepszy w myciu naczyn i mieszaniu:))) Oczywiscie, ze nie myje tych naczyn solidnie od tego jest zmywarka, ale jak tylko konczy sie jedzenie obiadu to zmywanie nalezy do ojca i syna. Tak wychowywane dzieci nie maja problemu z rozpoczeciem edukacji w wieku 6 lat.
Nie wiem jak sie teraz wychowuje dzieci w Polsce, ale jak slysze o tym, ze wczesniejsze pojscie do szkoly to okradanie z dziecinstwa to wlasnie sie obawiam, ze to nianczenie a nie wychowanie.
Star, masz rację - u nas są przeważnie dwa stany wychowania- albo z przyczyn różnych dzieckiem się nikt nie interesuje albo jest traktowane jak mały przygłup i cały czas obsługiwany. Moi wnukowie wychowali się w żłobku, potem było przedszkole, a teraz starszy jest w szkole.
UsuńDo żłobka trafili w wieku 10 miesięcy, bo zdaniem tamtejszych speców jest to najlepszy wiek. I w związku z tym są to dzieci "samoobsługowe". Te maluchy od początku same jadły- wszystkie miały specjalne "kaftany" wodo- i plamoodporne zakładane do jedzenia i nie jadły na plastikowych talerzach ani nie piły z takich kubków i nie posługiwały się plastikowymi sztućcami. Gdy tylko zaczęli chodzić samodzielnie skasowano wózek i musieli sami dreptać- nie byli wożeni ani noszeni. Efekt- tego roku na wakacjach swobodnie dreptali po 10 km per pedes- starszy miał wtedy 6,5 roku, młodszy 2 lata mniej.W domu nakrywają do stołu, rozładowują zmywarkę i chowają jej zawartość w odpowiednie miejsca, wyjmują z pralki
swe uprane rzeczy i rozwieszają na suszarce.Obaj już dobrze pływają, starszy zrobił już dwa stopnie, teraz będzie robił kartę młodzieżowego ratownika. Młodszy zrobił tylko pierwszy stopień. Starszy uczy się gry na pianinie i śpiewa w dziecięcym chórze, jest w drugiej klasie, ale chodzi na jęz. francuski do klasy III i na matematykę na przemian do trzeciej i czwartej. Poza tym ma jeszcze angielski . Te lekcje w wyższej klasie to dlatego, żeby się w szkole nie nudził i chodził do niej nadal zamiast do szkoły dla dzieci bardzo zdolnych, która jest w bardzo oddalonej części miasta.Tu ma do szkoły 10 minut spacerkiem, tam trzeba by było go wozić metrem no i jeszcze do tego metra dotrzeć(jest jeszcze za młody by sam jeżdził miejską komunikacją).
Po prostu u nas hoduje się dzieci niesamodzielne a tam odwrotnie.
Tam dzieci spędzają mnóstwo czasu na dworze, u nas przed TV lub komputerem.Przedszkolaki wychodzą na dwór codziennie, bez względu na pogodę- no chyba że jest silny mróz lub pada grad. Deszcz to też dobra pogoda, wg nich. Podoba mi się taki "wychów" moja też była
wcześnie samodzielna.
Serdeczności, ;)
Ja myślę,że dzieci trzeba niańczyc, to naturalna potrzeba dzieci i rodziców -pielęgnować,opiekować się nimi,dbać o nie,poświęcać im dużo uwagi.No chyba,że mówimy odzieciach 40 -letnich,nieco wyrośniętych synusiach przy maminej spódnicy ,to wtedy "niańczenie" ma pejoratywny wydźwięk.
UsuńWychowanie dzieci to jeden z najbardziej wdzięcznych tematów rozmów,tuż po polityce i nawet przed pogodą:) Z rozmów o dzieciach,a szczególnie o wnukach wynika jeden wniosek:wszystkie co do sztuki są genialne,rozwijają się szybciej i ponad swój wiek,a im prędzej rosną, tym prędzej i doskonalej się rozwijają ,zdobywając kolejne umiejętności.Ponadto wszystkie te dzieciaki są uosobieniem stateczności,grzeczności i dobrych manier,chętnie pomagają w domowych czynnościach,bardzo wcześnie przswajając sobie sztukę samodzielnego i ma sie rozumieć,zdrowego, zbilansowanego żywienia.
Skąd więc na świecie się bierze tylu kretynów?idiotów,spaślakow,gburow i chamów???
Prawdę mówiąc chwalenie jakichś bliżej niesprecyzowanych ,acz zawsze skutecznych "misji wychowawczych", zawsze mnie bawi.Mam do tego wszystkiego dystans, bo uważam,że każde dziecko ma indywidualny algorytm rozwoju,intuicja matki zazwyczaj w tym zakresie nie zawodzi.Nie zamierzam podkreślać wyjątkowości swojej wnusi- zresztą,co tu podktreślać,to przecież oczywiste,że mała jest genialnym dzieckiem.Po babci to ma, i już:))) Nie jadła nożem i widelcem jako półroczny niemowlak - o zgrozo- ma juz 9 miesięcy i nadal chętnie ssie piers:)
Ja dosyć pragmatycznie postrzegam świat - przeliczam,kalkuluję... i nijak nie mogę się doszukać wymiernych korzyści tego coraz wcześniejszego startu dziecka - nie jestem przekonana,że wczesna szkoła równa się samodzielność,ktorej konsekwencją będzie zawrotna kariera i szczęście w dorosłym życiu.Być może ja się nie znam, bo może chodzi o to,że dwunastolatek zacznie zarabiać duże pieniądze,pietnastolatek wyprowadzi się z domu, przestanie być ciężarem dla rodzicow i - zgodnie z teorią o zbawiennym odcinaniu pępowiny - zerwie z nimi wszelkie kontakty:)))
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku !
Mija, tak, tak jestem pier***nieta babka i gadam od rzeczy:)))
UsuńDziecko trzeba kochac, co niekoniecznie znaczy wyreczac go z prostych czynnosci w imie "bo jeszcze malutkie".
Nasze wnuki nie znaja TV, w ogole mimo, ze pudlo jest w domu, ale to jest pudlo dla rodzicow jak dzieci pojda spac. A nie dla dzieci jak rodzice sa zmeczeni, lub im sie zywcem nie chce odpowiadac po raz setny na te same pytania.
Dzieci ogladaja bajki najczesciej w samochodzie, wtedy jest spokoj i cisza bo bajka jest wydarzeniem niecodziennym.
Czy to znaczy, ze nie znaja bajek?
Nie, ale znaja je z ksiazek, ktore rodzice im czytali od dnia narodzenia, nie pozniej. Dla nich ksiazka jest tak nieodlacznym elemnetem dnia codziennego jak recznik w lazience.
Nie, nie sa idealne, tak jak kazde inne dzieci potrafia sie klocic i bic, wrzeszczec i stawiac opor poleceniom, to chyba normalne.
To nie sa cyborgi, to sa dzieci.
Problem lezy w tym jak sie podchodzi do tych protestow, a nie ze ich nie ma.
U nas jest tlumaczenie, od lat podziwiam konsekwencje i cierpliwosc glownie synowej (syn jest bardziej sklonny odpusic ale solidarnosc rodzicielska nie pozwala).
Nie wiem, a raczej wiem skad sie biora armie grubasow, szczegolnie w Ameryce gdzie mieszkam, z jedzenia gowna a nie wartosciowych produktow.
Jak rodzice nie gotuja tylko rodzina zywi sie gdziekolwiek to takie sa skutki.
Aviva w wieku 3 lat byla u drugiej babci na weekend, w niedziele rano babcia podala jej na sniadanie jakies ciastko (gotowiec) ktore odgrzewa sie w tosterze.
Aviva popatrzyla i powiedziala "babciu mnie nie wolno takich rzeczy jesc":))
Bo wie, ze im tego nie wolno jesc, ze tego nie jedza i ze matka tego nie kupuje, nie podaje.
Babcia troche speszona zaproponowala tost z chleba z maslem i poszlo dobrze.
Nie, synowa nie jest mistrzem kuchni:) wrecz przeciwnie duzo jej brakuje do nawet podkuchennej, ale gotuje, pyta, uczy sie i wie, ze to od tego czym karmi dzieci teraz zaleza ich nawyki zywieniowe na cala reszte zycia.
Nie ma tez jedzenia "dzieciecego", dzieci jedza wszystko tak hinduskie, jak tajskie i rowniez sushi oraz sashimi. W wigilie ubieglego roku maly Josh (2lata) opychal sie marynowanymi sledziami:)) i bardzo byl szczesliwy. Ale ja tez nie kupuje gotowcow, tylko robie wszystko od podstaw, bez chemii i wszechobecnego cukru.
Co do 12 latkow zarabiajacych miliony, to ponoc i takie przypadki sie zdarzaja. Ale raczej glownie chyba chodzi o to, ze skoro cala reszta cywilizowanego swiata posyla dzieci do szkoly wczesniej to dlaczego nie polskie dzieci.
Przeciez one inteligencja nie odbiegaja od tych zachodnich. A jakie moga byc z tego plusy na przyszlosc? Bardzo proste, w czasach globalizmu na pewno 32-letni Polak bedzie mial mniejesze szanse na przebicie sie na swiatowmy rynku jesli wyprzedzi go 30-letni Niemiec czy Francuz tylko dlatego, ze w tym czasie kiedy Niemiec czy Francuz jest gotowy do startu na rynku pracy to Polak jeszcze nie skonczyl studiow.
Mialas kiedys 25 lat? Ja mialam i pamietam jak bardzo chcialam doroslego zycia, ba nawet w wieku 20 lat uwazalam ze mam juz po kokardke wszystkiego i chce byc samodzielna, niezalezna i dorosla. Podobnie pamietam mojego Juniora kiedy pracowal i studiowal. Pamietam jak mial dosc i wiedzial, ze tylko jedno moze go odciazyc, czyli jak najszybsze ukonczenie szkoly.
Dlaczego studenci biora wiecej kredytow niz musza? bo chca skrocic czas studiow, zeby moc pracowac, zakladac rodziny. To chyba naturalne.
A przy tym nikt juz nie studiuje 4 lata ale minimum 6 lat a sa i tacy, ktorzy studiuja 12 lat i co wtedy? Ten jeden rok moze miec naprawde duze znaczenie.
Ja wiem, ze nie kazde dziecko sie nadaje, ale tez jestem przekonana, ze procent nadajacych sie jest dziesieciokrotnie wyzszy od tych co sie nie nadaja. Dlaczego nie traktowac jednostek inaczej, odpowiednio do ich potrzeb tylko spowalniac rozwoj calej grupy spolecznej.
Nie wiem....ja mam podobnie jak Mija. Jak napisałam - nie zauważyłam żadnego przełożenia (ani na plus, ani na minus) w swoim życiu przez fakt rozpoczęcia szkoły w wieku sześciu lat. Tyle, że wszystko przyszło o rok wcześniej. Czy to taki istotny zysk ? Mój własny wnuczek- obecnie pięciolatek - jest oczywiście również genialnym dzieckiem i oczywiście o TEJ babci:)). Kilka rzeczy robił przed czasem, kilka standardowo, w kilku jest "opóźniony"- ma po prostu swój własny rytm, jak każde dziecko. Jest jednak przede wszystkim nadal strasznym "przytulankiem" potrzebującym ponadstandardowej ilości ciepła. I jego rodzice, i ja jesteśmy zdania, że to jest ważniejsze od wyścigu po sukces. Ba, powiem więcej- uważam, że aby ten sukces był prawdziwym sukcesem, z ktorego naprawdę będzie się cieszył , nie powinno mu się tego naturalnego rytmu zakłócać. Wejść w świat dorosłych mozna w każdej chwili, wrócić do dzieciństwa w normalny sposób nie. Wiec po co skracać to dzieciństwo ? Przyznam, że jakoś nie przemawia do mnie argument, że "wyprzedzi" ktoś o rok młodszy. Bo niby co z tego ?
UsuńPS. Mija poruszyła aspekt finansowy. To rzeczywiście może mieć znaczenie, szczególnie przy nie najlepszej kondycji finansowej rodzin. Jednak nierzadko mam wrażenie, że obecnie zbyt łatwo potępia się młodych ludzi, którzy w czasie edukacji są na utrzymaniu rodziców, przykleja im się etykietkę leni i wręcz pasożytów. Tymczasem na wszystko w życiu jest odpowiedni czas...
UsuńOdpowiem zbiorowo- tak mi łatwiej.Nie popisuję się wnukami, piszę po prostu o tym jacy oni są. Widuję ich rzadko, średnio dwa razy w roku i spokojnie odnotowuję ich umiejętności.Co innego jest wielka dbałość o rozwój dziecka, dobre odżywianie itp. a co innego wyręczanie dziecka na każdym kroku i nieświadome uwalnianie go od samodzielności.Trzeba sobie zdawać sprawę, że dla innych nie będzie ono pępkiem świata i nikt się nie będzie z nim cackał, co nie przyzwyczajone do samodzielności dziecko zawsze odbierze negatywnie i będzie cierpieć.Moje wnuki też nie znają telewizji, oglądają bajki na CD i są to krótkie "dobranocki". Ale wieczorem starszy niemal zawsze czyta sam jakąś książeczkę dla dzieci i to czyta na głos,jeśli młodszy o to poprosi. Są szczupli, bo nie znają żadnego śmieciowego jedzenia, nie dostają żadnych słodyczy typu cukierki czy też czekoladowe batoniki.Gdy byli całkiem mali do picia dostawali tylko czystą wodę mineralną, niegazowaną. Teraz piją naturalne soki rozcieńczone wodą. Młodszy czasem załapie się na piankę z cappuccino i to raptem na dwie łyżeczki.
UsuńMusimy pamiętać o tym, że Polska nie jest samotną wysepką na wszechoceanie a leży w Europie i powinniśmy utrzymywać kontakty z innymi krajami. Często ten rok krócej pobytu w szkole ma kolosalne znaczenie,mało tego, powinno się dobrze przyjrzeć programom wyższych uczelni i w dużym stopniu je unowocześnić a i skrócić nieco studia. Poza tym warto by młodzież wreszcie pojęła, że skończyły się czasy, gdy skończyłeś np. historię sztuki i do końca życia będziesz tylko i wyłącznie historykiem sztuki.Za mało jest u nas studiów międzywydziałowych, dających większe możliwości znalezienia po studiach zatrudnienia.
Pobyt studentów w domu rodziców do końca studiów to dość indywidualna sprawa- moja mieszkała aż do ukończenia magisterki , ale też i w tym czasie pracowała.Wyprowadziła się zaraz po magisterce, bo dostała zagraniczne stypendium.
Nigdy nie żałowałam ,że poszłam do szkoły w wieku 6 lat- dla mnie to było coś bardzo normalnego.Może tylko szkoda, że mieliśmy tak paskudne warunki, no ale to było naprawdę kilka lat po zakończeniu wojny i wszyscy mieli kiepsko.
An-Ka, przećwiczyłam na własnej skórze jak to jest gdy wyprzedza cię w wyścigu do pracy ktoś młodszy, kto ma nieco gorsze kwalifikacje, mniej praktyki, ale jest młodszy. Miłe to nie jest, słowo.
Cieszę się, że mój post tak zdopingował Was do dyskusji.
Mogę jeszcze ? też nie żałowałam, a co do wyścigu w pracy- cóż, nie mam takich doświadczeń, więc oczywiście patrzę przez swój pryzmat. Nigdy nie miałam jakiś specjalnych ambicji zawodowych, więc to też inna bajka. Wszystkie zaś konkursy, w ktorych stawałam wygrywałam, więc nie zastanawiałam się, czy wiek miał jakieś znaczenie. Rodzice mnie utrzymywali przez cały okres studiów (nie byli zamożni, zdecydowanie przeciętni), ale traktowaliśmy to jako coś absolutnie normalnego, więc i ja ten model w swoim rodzicielstwie powieliłam. Jednak gdy chciałam coś "ekstra" to nigdy o to nie prosiłam, oczywistym było dla mnie, że sama muszę na to zarobić. Moje dziecko tez nie miało żadnych zachcianek na mój koszt. Skończenie studiów i podjęcie pracy jest równoznaczne z całkowitym przejściem na własne utrzymanie. Co do pracy "do końca zycia" - masz rację. Ja jednak znów patrzę na to przez własne doświadczenia i własny pryzmat- bardzo konkretny zawód, który raczej mało kto zmienia. Zresztą w naszym pokoleniu raczej wszyscy tak mieli. Co do wychowania dzieci- jasne, że nalezy wychowaywać tak, by im bylo dobrze, ale i z nimi innym było dobrze ! Wyręczanie na pewno nie jest metodą- niestety jest częstą praktyką. Co do TV, książek, żywienia - jakbym sama to pisała:)). PS. generalnie jednak uważam, że temat niejako jest juz poza mną, niech się o to martwią rodzice:), ja sobie mogę poteoretyzować.
UsuńAn-Ka, piszesz, ze Twoj wnuk jest "przytulakiem" wiec mam pytanie. Czy dzieci ktore chodza do szkoly juz nie wolno przytulac? Jest to wbrew konstytucji czy moze religii? bo ja swojego przytulalam nawet jak mial 20 lat, jesli sie tylko da to i teraz chetnie przytule. A za lada moment bedzie mial 40tke.
UsuńMysle, ze jakosc czasu jaki spedzamy z dziecmi ma niewiele wspolnego z jego iloscia. Znam dzieci, ktore nie chodza do szkoly ale od rana siedza przed tv bo mama nie ma czasu, jest zajeta gotowaniem obiadu czy tez kawa z sasiadka, ktora "wpadla na chwile" to "ty sobie poogladaj telewizje synku lub coreczko".
Ja nawet nie mam na mysli indywidualnego wyprzedzania, bo to w sumie normalne i zdarza sie na porzadku dziennym ale w skali globalnej. Kraje w ktorych dzieci zaczynaja edukacje wczesniej (caly swiat zachodni) sa juz teraz duzo bardziej rozwiniete niz te gdzie dzieci "maja dziecinstwo" a co bedzie za nastepnych 20lat, za 50?
Mnie to juz nie dotyczy, na szczescie i dodatkowo nie mieszkam w Polsce jednak chcialabym moc myslec, ze kraj w ktorym sie urodzilam kiedys ma szanse dogonic zachod. A narazie nie mam tego przekonania.
Użyłam pewnego skrótu myślowego. Dobrze, wytłumaczę. To oznacza, że jest bardzo dziecinny. Trochę tylko się muszę skupić, bo - daruj- taki trochę groch z kapustą. Wydaje mi się, że wątek o telewizji chyba zbędny, bo wyżej napisałam co o tym sadzę i nie ma najmniejszego związku z moim wnukiem- a o niego pytasz ? bo za inne matki/babcie i ich formę spędzania czasu nie odpowiadam. Oczywiście- zgadzam się, że ilość nie zawsze ma związek z jakością. Oczywiscie nikt i nic nie zabrania przytulana dzieci szkolnych- zupełnie zbędny sarkazm. Jednak- przedszkole ma określone godziny. Można tez dziecko odebrać wcześniej. Szkoła niekoniecznie musi być od godzin rannych , może być na zmiany a to nie jest najlepsze rozwiązanie dla rytmu biologicznego małych dzieci. Odebrać wcześniej nie można- załóżmy pójdzie na godzinę 12 na pięć lekcji. Tymczasem jego( nie mam na myśli akurat konkretnie mojego wnuka, ale całkiem sporo dzieci) rytm biologiczny nakazuje mu drzemkę ok. 14-ej. Skończy o 17-ej. Nie wydaje mi się to zdrowym rozwiązaniem. Co do globalnego wyprzedania- cóż, przede wszystkim nie wszystkie kraje, w których dzieci ida do szkoły wcześniej są krajami duoz bardziej rozwiniętymi. Po drugie- czy jest jakiś dowód na to, że JEDEN ROK wcześniej rzutuje na docelowy poziom intelektualny człowieka ? Po trzecie- czy jest jakiś dowód na to, że owe kraje są wyżej rozwinięte właśnie z tego powodu a nie z kilku innych, współistniejących przyczyn, takich jak chociazby historia, polityka,ekonomia ? I wreszcie ostatnie pytanie- czy w tych pozostałych krajach jest identyczna forma edukacji czy może szkoła jest po prostu lepiej przystosowana i dostosowana do potrzeb - tez ( a może przede wszystkim ! ) fizjologicznych, typu zapotrzebowanie na sen, umiejętność koncentracji , potrzeba przerw itd, itp- małych dzieci ?
UsuńPo tej odpowiedzi trochę poczytałam na ten temat. W Danii np dzieci ida do szkoły w 7-ym roku zycia. W Anglii w pierwszych latach zajęcia odbywają się w otwartej sali, bez ławek, z zabawkami. większość krajów kladzie nacisk na "harmonijne przejscie" z przedszkola do podstawówki. Czyli- jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach/
Usuń@An-Ka,
Usuńmy to mamy dobrze, pogadamy sobie a tak naprawdę mało co już nas dotyczy.I to jest zaleta wieku "słusznego".Zadziwiłaś mnie stwierdzeniem ,że dziecię ucina drzemkę 0d 14 ,00 do 17,00. Litości, to o której to dziecko zasypia wieczorem? Moja słodka córeczka przestała sypiać w dzień w wieku lat dwóch, za to przesypiała "jednym cięgiem" 12 do 13 godzin. Jej dzieci skończyły dzienne drzemki też wcześnie- starszy gdy miał 1,5 roku, młodszy gdy miał trochę ponad dwa lata.Żłobek miał z tym mały kłopot, bo z Kaiem,gdy grupa spała, siedziała zawsze któraś z opiekunek. Opowieści mojej córki o żłobku, do którego oddawała dzieci słuchałam zawsze jak bajki o żelaznym wilku. Ciekawostką było chociażby to, że każde z dzieci miało własny zeszyt, w którym opiekunki zapisywały wszyściutko co dziecko w danym dniu robiło, ile zjadło,jak sobie daję radę na sali ćwiczeń, jak się czuje z innymi dziećmi, ile razy i czy kupkało,jakie nowe czynności opanowało, a już w osłupienie wprawił mnie fakt, że tam był program nauczania, zatwierdzony przez władze.Poza tym jedna z opiekunek zawsze mówiła do nich tylko po angielsku.Były również zajęcia plastyczne, a maluchy były zabierane również na wycieczki do ZOO zaraz po śniadaniu i tam dostawały obiad.Maluch w chwili przyjęcia do żłobka miał 30 dni na przystosowanie się do nowej sytuacji- wpierw kilka kolejnych dni była na sali z mamą, siedział przy niej, potem mama była na tej samej sali, ale w jej drugim końcu, potem był etap gdy mama na trochę wychodziła z sali i to już był ostatni etap- u jednych dłuższy, u innych krótszy.Nie wiem zupełnie jak jest w naszych żłobkach, bo na ogół znajome maluchy nie są oddawane do żłobka.
No i nareszcie trafiamy na wspolny grunt:)))
UsuńProblem nie w dzieciach tylko w systemie szkolnictwa i tu sie z Toba absolutnie zgadzam.
Tak jak pisalam moje wnuki poszly do "szkoly" (tak sie to glupio tu nazywa) w wieku 2.5 roku. Pierwszy rok to bylo trzy razy w tygodniu po 4 godziny dziennie, a wiec rodzice placili za szkole (prywatna) i za nianie, ktora musiala zajmowac sie dzieckiem w pozostaly czas jak rowniez zaprowadzic i przyprowadzic z tej szkoly. Dopiero w nastepnym roku taka szkola jest przez caly dzien, ale dziecko ciagle nie ma obowiazku byc tam codziennie i rodzice moga odebrac wczesniej jesli maja taka mozliwosc.
Dopiero od 5tego roku zycia szkola jest juz czystym obowiazkiem, bo to juz jest odpowiednik polskiej zerowki.
Widzisz, dlaczego ja sie nie zachwycam tym co robi obecny polski rzad, bo oni wylewaja dziecko razem z kapiela. Zamiast usprawnic system tak zeby on zaczal dzialac bez zarzutu np. w ciagu nastepnych 3-4 lat to oni po prostu cofaja ustawe bo tak latwiej.
Podobnie robia z wczesniejsza emerytura, latwiej cofnac i dac ludziom mniej pieniedzy, o czym oczywiscie w czasie kampanii byla cisza.
To co napisalas o Anglii jest bardzo podobne do tego co my mamy tu w Ameryce, tez te pierwsze lata sa bez lawek szkolnych, tez dominuje zabawa, dzieci normalnie tez maja czas na drzemke, bo wiadomo, ze taki maly bak jeszcze spi w dzien.
Rozumiem, ze Ameryka czy Anglia maja juz ten system usprawniony od lat, ale wlasnie skoro sa takie kraje to dlaczego nie brac z nich przykladu i probowac samemu dojsc do perfekcji.
Ja wiem, ze polskie szkoly sa nieprzystosowane, ale tez nie beda nigdy przystosowane jak sie w tym kierunku nic nie robi.
Masz tez racje, z tym, ze polityka, ekonomia w tych krajach dziala duzo lepiej i hisorycznie sa one bardziej rozwiniete.
To sie wszystko zgadza, tylko Polska od 25 lat byla na dobrej drodze, zeby to wszystko nadrobic, jakos dorownach zachodowi.
Ale z tego co sie dzieje ostatnio i to nie tylko w szkolnictwie, ale w kazdej chyba dziedzinie zycia to raczej nie wyglada to na stopowanie rozwoju ale calkowity odwrot do przeszlosci.
Czytalam o lekturach szkolnych, przeciez to tragedia co PiS proponuje.
Wybacz ale edukacja to podstawa przyszlosci narodu i tu akurat powinno sie robic wszystko, zeby te podstawy byly solidne.
A ja powiem tylko ogólnie, bo na temat psychiki i wychowania dzieci to tu sporo było. A Star na końcu już też poruszyła.
UsuńGeneralna zasada w nauczaniu- nie zmieniać niczego gwałtownie. Prawie 5 lat wprowadzano stopniowo reformę (nie mówię teraz o błędach) I prawie jest to dopięte, teraz należało tylko doskonalić, naprawiać błędy, poprawiać programy i podręczniki, no i kształcić nauczycieli. I co? ZONK. NIE!!!! Trzeba wszystko rozwalić, nie patrząc na to, że dzieci już W TYM SĄ!
To jest niemoralne, to rozwalanie czegoś, co mogło dobrze funkcjonować. I tylko dlatego, ze reformę przeprowadziło PO a PiSowi wszystko, co zrobiła PO nie leży i musi to skopać.
O żadne dobro dziecka pisiurom nie chodzi, musi wyjść na ich.
I dalej... taka gwałtowna zmiana, a gdzie podręczniki, programy, baza(będzie się tworzyć nowe jednostki-zespoły przedszkolno-szkolne itp). Tony papierów, zszargane nerwy.
A rodzice? Znam różnych rodziców. Jedni bez oporu uczą dziecko samodzielności, inni chcieliby, żeby dziecko zostało jak najdłużej w domu, jeszcze inni, uważają szkołę za największe zło i niezależnie od tego, czy dziecko jest dobrze rozwinięte, czy nie, poślą dziecko jak najpóźniej do szkoły.
Pomysł z cofnięciem, na żądanie rodzica, dziecka do klasy wcześniejszej jest straszny. Dotyczy to także klasy II. Przeczytałam info na stronie MEN i oczom nie wierzyłam. Rodzic ma prawo żądać pozostawienia dziecka także w II klasie.
Długo by rozwijać. W swojej karierze przeżyłam 13 ministrów i dwie reformy, ale coś takiego, co serwuje PiS trudno zrozumieć.
I odniosę się do słów Aty z jej pierwszego wpisu-zresztą o tym również pisałyście. Jeżeli 6 latek jest nieprzystosowany społecznie (nie mówię o osiągnięciu dojrzałości intelektualnej) do podjęcia nauki szkolnej, jeżeli jest niesprawny manualnie, jeżeli ma kłopoty z koncentracją, a jest fizycznie i emocjonalnie zdrowy, to za znaczy, że dziecko jest "zaniedbane' przez rodziców. Na każdym szczeblu "nauki", od 3 roku życia do przynajmniej skończenia przez dziecko podstawówki, rodzic powinien ten proces wspierać Powinien pilnować, aby dziecko ćwiczyło pamięć, motorykę, wymowę.
A teraz rodzic wszystko da dziecku, tylko z nim nie ćwiczy, bo "on/ona jeszcze ma czas".
Dobra, resztę sobie zobaczę w praniu, w marcu, kiedy rodzice zaczną składać podania o odroczenia lub przyspieszenie.
Ata, ja się zastanawiam, czy czasem to radzenie sobie lub nie radzenie 6 latków nie wynika także, między innymi, z postawionej przez szkołę/nauczyciela poprzeczki? Być może w waszej szkole jest ona wysoko, a w innej niżej, a jeszcze w innej całkiem nisko i tam rodzice stwierdzą, ze dzieci 6 letnie mogą całkiem śmiało uczyć się w szkole i oni są zadowoleni, ze posłali dziecko do szkoły w wieku 6 lat?
UsuńJeszcze myślę sobie tak, że największe znaczenie ów wcześniejszy termin ma dla dzieci że środowisk, gsie rodzice nie sprawują odpowiedniej roli intelektualnej, ten przyslowiową telewizor zamiast. Wtedy rzeczywiście...Nie będąc nauczycielka rozpatrywałam ten temat na podstawie swojego środowiska a to troche mało.A co do owego spania to wyszło śmiesznie. Nie ,nie śpi od 14 do 17;. O 17 np kończy lekcje, jest w szkole np od 12 a o 14 chce mu SI spać i chętnie zdrzemnalby się pół godziny;.tak ma właśnie mój wnuk, z reguły oponuje przeciw spaniu, ale jeżeli się nie zdrzemnie to do wieczora jego sprawność intelektualną nie jest na pełnych obrotach.Więc pilnujemy,by biologii oddać co jej.Zaś co do demolki - gdyby nie fakt, że kontrakty w służbie zdrowia podpisuje się w grudniu i PiS miał za mało czasu by cokolwiek zrobić(genialny i rzekomo dopracowana propozycja była taka, że nie było podstaw prawnych do działalności m.in.POZ,) to w styczniu nie byłoby po prostu żadnej poradni...Teraz czekamy na rozważenie działających struktur, jak leci, też tych sprawdzonych, bo przecież trzeba usunąć ślad poprzednika
UsuńPrzepraszam za tabletowe literówki
UsuńCieszę się, że w szkolnictwie są jeszcze osoby, które widzą realnie sytuację 6 latków w szkołach.
UsuńAn-ko,otóż to.Dzieci i wnuki wykształciuchów mają nieograniczone wręcz "zasoby" w domach:)I pokaźne biblioteki starych książek ilustrowanych przez Lenicę,Szancera,Butenkę,Rychlickiego,Krzemińską,Standego.Książek pisanych dobrą polszczyzną,pięknych przekładów baśni,jakże odbiegających od tego,co dziś jest w księgarniach, na półkach pt. książki dla dzieci.Z wiadomych względów czasem przeglądam to,co jest w ksiegarniach dla dzieci i widzę,że najcześciej są to ksiązki pisane "na podstawie"Andersena,Perraulta czy braci Grimm.To nie są bajki tych znakomitych autorów,ale jakieś rachityczne klony,pisane lub tłumaczone przez anonimowych autorów.Próbowałam nawet zagadnąć na ten temat sprzedawczynię w empiku,ktora mi poleciła jakieś cukierkowato-różowe książczyny,ale nie za bardzo wiedziała,o co mi chodzi.:)Tak więc książka książce nierówna.Prawda jest taka,że jeśli odbiorca niewiele wymaga,wydawca się dostraja do jego potrzeb.
UsuńMoja wnusia nie wykazuje specjalnych zainteresowań literaturą ,póki co ,układa chodniczki z harmonijkowych,sztywnostronicowych książeczek:)Książki z miękkimi kartkami drze..i bardzo się z tego cieszy:)))Woli ganiać z prędkością światła, na czworakach po domu i rzucać zabawkami w ścianę:)))
Jej rodzice,jak zwykle,podchodzą do sprawy ze spokojem.
Też piszę z telefonu,stąd ta marna "szata graficzna":)
UsuńNa szczęście mam książki nie tylko po synu, ale nawet po sobie. A synowa jest zapaloną czytelniczką.Miju- zginął mi namiar na Twojego bloga, jeżeli nie chcesz go podawać publicznie to - jeżeli masz ochotę - wakuola13@gmail.com
UsuńAn-ko,zamknęłam bloga.Może jeszcze kiedyś do niego wrócę;))
UsuńDziękuję za adres,pozwolę sobie do Ciebie czasem coś skrobnąć,jeśli nie masz nic przeciw temu.
Będzie mi szalenie miło
UsuńW Finlandii zaczynają od 7-ego roku zycia
UsuńWszystko, co teraz się wyprawia było dla przeciętnego myślącego rodaka do przewidzenia; ten powrót znanych twarzy, ten pęd do władzy absolutnej i brak poszanowania dla wszystkich myślących inaczej, skutkiem czego mamy żenujące "nocne zmiany", które oglądamy, klecone na kolanie nowe ustawy pod wspólnym hasłem rzekomej woli wyborców. Jednym słowem naród chciał - naród dostał. Nie szkodzi, ze to zaledwie 19% narodu, bo wielu, czyli prawie połowie uprawnionych do głosowania nie chciało się ruszyć tyłka z domu w dniu wyborów. Zaryzykuję założenie, że nie są głupi i niemyślący a zatem również dali swoje przyzwolenie. I o to mam ogromną pretensję do rodaków.
OdpowiedzUsuńCóż, tego się teraz już nie odwróci.
A jednak, na przekór, życzmy sobie dobrego szczęśliwego roku!
Joanno, problem w tym, że ludzie przestali myśleć, bo kto nie czyta książek (a w tym roku 19 milionów osób nie przeczytało ani jednej książki) ten nie myśli.
UsuńNie czytają też żadnej prasy publicystycznej, bo to nudne. Względne powodzenie ma "prasa kobieca" z gatunku "wielki świat kuchenny blat" i tabloidy, ale tam nie wyczytają żadnych wskazówek ani o gospodarce ani o tym jakie obowiązki ma każdy obywatel, więc nie wiedzą,że ich obowiązkiem jest udział w wyborach- to obowiązek ale i przywilej.
Jestem zdruzgotana tym co się dzieje, bo znów Polska utraci to, co z takim trudem osiągnęła na arenie międzynarodowej. No ale widocznie taka karma naszego narodu.Wszak rozbiory też były na nasze własne życzenie.
Tak, na przekór wszystkiemu życzmy sobie wzajemnie wszystkiego dobrego w Nowym Roku - zdrowia,weny, samych dobrych pomysłów przy realizacji naszych ulubionych prac!
Pozdrawiam noworocznie !
OdpowiedzUsuńWspaniałego Nowego Roku życzę !
Krysiu, dziękuję, Tobie i Twym bliskim też najlepszego w tym Nowym Roku.
UsuńRozwinęła się gorąca dyskusja. Te kwiczące świnie bardzo obrazowe. Ja nie przy korycie, a można powiedzieć, że może niezbyt głośno, ale kwiczę. Sprzątać tez trzeba z głową i rozsądnie, bo można zrobić jeszcze większy bałagan.
OdpowiedzUsuńTeż miałam dość sceptyczny stosunek do sześciolatków w szkole, ale kiedy mój osobisty wnuk poszedł jako niespełna pięciolatek do szkoły i bardzo chętnie chodzi (do przedszkola nie chciał chodzić) odszczekuję swoje obawy. Zawsze jestem skłonna do odszczekania/odkwiczenia jeśli uznam, że ktoś ma rację, a ja się mylę.
Dlaczego jednak mam wrażenie, że "druga strona" jakoś nie ma tendencji do spokojnej dyskusji. Tak do spokojnego wysłuchiwania, jak i formułowania swoich argumentów?
Pozdrawiam.
"Argument" o kwiczących świniach jest dość typowym przykładem "dobrej zmiany". Chętnie używają go ci sami, którzy innym zarzucają i mowę nienawiści i wszelkie nieprawosci. Mentalność Kalego i niedostrzeganie belki we własnym oku. Sama nie byłam na demonstracji KOD z jednej jedynej przyczyny- tego dnia przyleciałam z innej półkuli i po prostu różnica czasu mnie dopadła. Na następną na pewno pójde i to z całą rodziną. Mimo, że od mojego"koryta" nie ma możliwości oderwac mnie żadna władza. Co najwyżej mogą mi popsuć warunki pracy. Poszedł jednak mój wspólnik- dziecko opozycjonistów z czasów, gdy za opozycję placiło się naprawdę dużą cenę. Gdy czytam lub slyszę wszelkie inwektywy pod adresem tego "gorszego sortu' natychmiast mam przed oczyma jego matkę- cichą bohaterkę tamtych lat i nieskazitelnie uczciwego człowieka. I mam ochotę dać w mordę.
Usuń@ Wisznio, po prostu tamta strona tak ma- prezes zgromadził wokół siebie specyficzne towarzystwo nieudaczników, którzy zródła swych niepowodzeń życiowych upatrują zawsze w innych osobach, nigdy u siebie, więc ci winni są wrogami, a wroga się leje a nie dyskutuje z nim. Prezes gardzi wszystkimi ludzmi, swymi giermkami też, ale oni są zbyt mało bystrzy, by to szybko spostrzec(albo tak napaleni na stołki, że to pokornie znoszą). Mamy tu klasyczny przykład jak frustracje z lat dziecięcych wpływają na charakter człowieka dorosłego. Ktoś przegapił fakt, że bracia nie byli ulubieńcami swych kolegów i koleżanek i nie przeanalizował dlaczego tak jest, nie skorygował ich zachowań i teraz my zbieramy tego skutki.
Usuń@An-Ka,
UsuńTa demonstracja KOD podniosła mnie nieco na duchu, bo prawdę mówiąc byłam już mocno podłamana tą sytuacją.Nasza "ulubiona formacja" ma to do siebie, że kłamie w żywe oczy, oskarża ludzi bezpodstawnie i wszyscy jej członkowie stanowią obsadę teatru marionetek swego prezesa, a bezmyślnym rodakom wydaje się, że to aniołowie z nieba do nich przemawiają i chcą im samo dobro do stópek rzucić. A gnom siedzi za kurtyną i pociąga za sznurki.I teatrzyk marionetek trwa, na razie ciesząc swych wyborców.
Wszystko to wielce przygnębiające.
I dlatego jestem wręcz wdzięczna tym,którzy podjęli akcję tworzenia Komitetu Obrony Demokracji. I też będę z nimi dreptać na kolejne marsze.
Napisz proszę jak to będzie jak Twój wnuk wkroczy do 4 klasy. Przeskok wymagań programowych po 3 klasie jest dośc duży. A dzieci które poszły jako 6 latki, nie będą miały później już żadnej taryfy ulgowej w życiu.
UsuńKlasa 1-3 owszem. Ale co dalej? Kiedy robią się wymagania i materiał nie jest "przedszkolny"?
Czy dla każdego dziecka będzie to do ogarnięcia?
Jest to pytanie dla Ciebie teraz retoryczne.
Ciaparo- 1. mój wnuk nie mieszka w Polsce. 2. Administracyjnie jest w klasie II, ale ponieważ trafił w wieku 5,5 roku do szkoły i już umiał czytać i pisać, a z matematyki dodawać do siebie liczby trzycyfrowe,oraz mnożyć, to teraz na matematykę chodzi raz do kl.III, a raz do klasy IV. Dodatkowo chodzi do kl. III na język francuski- tam w II klasie jest już język obcy.
UsuńW szkole jest od godz. 8,00 do 16,00 i w czasie gdy jest na świetlicy chodzi na lekcje muzyki.
Do tego raz w tygodniu ma angielski i zajęcia w chórze dziecięcym. A to wszystko umożliwiła mu szkoła państwowa, żeby nie ciągać dziecka do szkoły dla dzieci uzdolnionych przez pół b. dużego miasta. Poza tym klasy I-III często mają różne zajęcia razem. A jak sobie on daje radę?- w kl.III zawsze ma najlepszą ocenę z całej klasy na klasówkach z matematyki,czyli dostaje 1, co jest odpowiednikiem u nas 5. W klasie czwartej czasami zbyt wolno pisze słowne odpowiedzi w zadaniach z treścią, ale potem je uzupełnia ustnie. Bo on wcale nie jest przekonany, że musi odpowiadać jakimś zdaniem, skoro to sobie w łepetynie już obliczył i zna wynik.
P.S- walnęłam literówką- język obcy jest od kl. III a nie II jak napisałam.
UsuńTo jest na razie tylko "próba mikrofonu":-))
OdpowiedzUsuńKochana, w takim razie czekam na występ:))))))
UsuńA co ja się tu będę produkować, jak tu tyle mądrzejszych ode mnie głos zabrało....????
UsuńPoczytam sobie i może się rozwinę:-))
No wiesz- rozczarowałaś mnie. Ja tu czekam aż się wypowiesz w temacie a Ty robisz wyraznie unik.
UsuńNieładnie Stokroteczko, nieładnie:))))))
Jestem tu po raz pierwszy i chyba pozostanę, bo mamy bardzo zbieżne spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość polityczną.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku, przynajmniej na płaszczyźnie prywatnej.
Zapraszam, rzeczywiście mamy mocno zbliżone poglądy, o czym naklikałam już u Ciebie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia, dobrych życzeń nigdy za wiele.
Tobie też życzę dobrego Nowego Roku.
Jeśli wracamy do zerówek, w których dzieci mają się nauczyć czytać, pisać i liczyć, to należałoby zmienić podstawę programową, ponieważ taki sam zakres nauki obowiązuje w pierwszej klasie. W ten sposób przez dwa lata będziemy uczyli dzieci dodawania i odejmowania w zakresie 20.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to nie wiadomo do czego wracamy a od czego odchodzimy- jedno jest pewne- będzie niezły "bardaczok". Ja to chyba jestem nieco przygłupia, bo wciąż nie mogę pojąć dlaczego koniecznie chcemy mieć jakiś własny patent na nauczanie początkowe, skoro wystarczy się dobrze przypatrzeć jak to funkcjonuje u innych, połączyć sensownie modele jednego lub dwóch, trzech krajów i zastosować. No ale wygląda na to, że mam wobec "tych u góry" za wielkie oczekiwania.
UsuńZ tego co widzę dookoła siebie to teraz dzieci miejskie bardzo szybko "łapią" czytanie i pisanie.Znam naprawdę sporo maluchów, które w wieku lat 4 potrafią całkiem dobrze liczyć do 20, pisać krótkie wyrazy i je odczytywać. Co prawda nasz mały Krasnal potrafił czytać płynnie (po niemiecku) w wieku lat 4,czym wzbudzał sensację w metrze, odczytując na głos treść komunikatów z tablicy informacyjnej (tam w każdym wagonie jest świetlna tablica z informacją, jaki będzie następny przystanek).
Naprawdę współczuje wszystkim nauczycielom - nie dość, że to bardzo ciężki zawód to jeszcze ciągłe zmiany fundowane odgórnie.
Pomyślności w Nowym Roku - mimo wszystko !
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie i wzajemnie wszystkiego co najlepsze.
UsuńMiłego;)
Na temat pójścia dzieci do szkoły w wieku 6 czy 7 lat nie będę się wypowiadała.Jedno tylko mogę powiedzieć z autopsji,że zdecydowana większość naszych polskich dzieci , które wyjechały z rodzicami "za chlebem" ,po roku nauki np.w Stanach Zjedn.,Niemczech ,Anglii -przechodziły o rok wyżej,tzn.,że zakres ich wiedzy np.w czwartej klasie był taki ,jak pięcioklasisty na zachodzie.Dodam,że nie były to wybitnie uzdolnione jednostki,ale zwykli "czwórkowicze". Tak,że nie musimy się wstydzić poziomu naszej edukacji,a przynajmniej nie musieliśmy,bo piszę o czasach przynajmniej o 10 lat wstecz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ....
Przechodziły wyżej bo poziom nauczania u nas jest wyższy.
UsuńW stanach na studiach niektóre przedmioty to u nas wywoływałyby uśmiech.
Nie rozumiem dlaczego mając własne bardzo dobre osiągnięcia edukacyjne, musimy się wspierać tym co gdzie indziej? I w dodatku gorsze?
Jakie to osiągnięcia? Żenada nie osiągnięcia.
No ale, co Ty biedna możesz krzyczeć publicznie?
Że twoja szkoła jest be?
Nie Ty będziesz psy wieszać na rodzicach, z których podatków żyjesz de facto. I nie masz tutaj żadnego dysonansu. Zastanawiające.
Przykładem ślepego pędu za wzorcami było rozwalenie pediatrycznej opieki nad dziećmi. Mieliśmy za PRL system, który WHO stawiało za wzór. Owszem, były rozmaite niedociągnięcia zależne od ludzi, nie od systemu, tego nie da się uniknąć, ale przecież nie ma to jak reforma- mądra czy głupia- nieistotne. Zresztą nie tylko opieka pediatryczna- system ZOZ-ów pomyslany jako określona idea nie miał w teorii lepszego . Wystarczyło naprawić praktykę, uszczelnić budżet, zmienić sposób budżetowania- nie, też trzeba było się cofnąć do "sprawdzonych" gdzie indziej (sto lat temu) systemów. Zamiast świetnie wykształconych internistów i PEDIATRÓW mamy niedouczonych lekarzy rodzinnych, co to nawet na chomiku sąsiada się "znają"
UsuńNie mogę darować tym, którzy zlikwidowali gabinety dentystyczne i lekarskie w szkołach.Ponieważ (niestety) zdarza mi się dość często korzystać z usług lekarzy NFZ to przekonałam się, że niedofinansowanie służby zdrowia to bujda- po prostu zarządzający szpitalami lekarze nie mają bladego pojęcia o ekonomii i dobrej organizacji, bo oni są tylko dobrymi lekarzami. Tak prawdę mówiąc to jesteśmy narodem o bardzo mglistym pojęciu o organizacji pracy. Nasz organizacja taka bardziej szlachecka jest wciąż- "kupą mości panowie, kupą, kupy nikt nie ruszy".
UsuńA tu czasy się jakimś cudem zmieniły i te dawne metody "zarządzania" nie za wiele się sprawdzają.
Ale mam szczęście- mam świetnego internistę w swojej przychodni- to tak zwany lekarz z powołania, a dziś to rzadkość.
Miłego, ;)