Oczywiście z powodu ogromnego zaskoczenia.
Spotkałam wczoraj znajomą i właśnie jej widok sprawił, że mi szczena
z wrażenia niebezpiecznie się obniżyła.
Nie widziałyśmy się dawno, bo przecież mieszkamy w sąsiadujacych
ze sobą blokach, więc wciąż , w rozmowie telefonicznej, obiecujemy sobie
spotkanie.
A co mnie tak zdumiało? a no to, że on schudła 30kg w pół roku i wygląda
świetnie.
A zrobiła "bardzo prostą rzecz" - wyeliminowała z jadłospisu wszystkie
gotowce i cukier, za to wprowadziła wszelakiego rodzaju kwaszonki -
kwasi niemal wszystko co jej w ręce wpadnie, nawet pomidory. Je sześć-
siedem razy dziennie , bo mniej więcej tyle razy odczuwa głód.
Kapustę też sama kwasi i kwasi ją razem z jabłkami i całą włoszczyzną.
Jedyna mleczna potrawa to kefir (też go sama robi) oraz ser kefirowy,
którego przygotowanie jest super łatwe.
Wystarczy sitko wyłożyć gazą lub gęstym płótnem i umieścić je na garnuszku, wlać kefir i wszystko nakryć i wstawić na noc do lodówki. Rano jest gotowy serek a to co na dnie garnka służy jako "zakwaszacz" do warzyw.
Je głównie zupy, typu co by tu jeszcze dodać i zawsze są to kwaszone warzywka oraz ciecierzyca lub fasola, ewentualnie soczewica.
Mięsa prawie nie je, je jajka kur zielononóżek.
Rozkosze podniebienia czerpie z suszonych owoców goji, orzechów różnych,
migdałów.
Odstawiła kawę na rzecz rooibosowej herbaty.
Ale największe zdumienie moje wywołało jedno zdanie: "to twoja zasługa, bo
pożyczyłaś mi książkę o dobrodziejstwach kwaszenia produktów, a tam było pełno przepisów nie tylko o kwaszeniu i zaczęłam je wypróbowywać".
Ludzie, a ja pół domu przewaliłam w poszukiwaniu tej książki!!!!
Ja jej szukałam, a Danka spokojnie chudła. Podobno w sobotę mi ją odda.
Nie wiem jaka u Was pogoda, ale u mnie szaro, ponuro, jakaś cieniutka
warstewka śniegu leży na trawnikach i jest trochę na minusie, chyba -3.
Piszę "chyba" bo mam nowy termometr zaokienny i nie wiem czy aby dobrze
wskazuje.
Dziś starszy Krasnal kończy 7 lat.Wczesnym wieczorem zatelefonuję do niego.
Prezent zostawiłam przed wyjazdem.
Ależ ten czas leci do przodu! Czasem mnie to smuci.
Krasnalowi 100 lat życzę. Jest z tego samego rocznika jak moja najmłodsza Wnuczka która w marcu także juz kończy 7 lat.30 kg w pól roku to bardzo niebezpieczne. Aby zdrowa ta sąsiadka? Bo ja tylko tak pytam , bo czasem to jakaś ukryta choroba nie tylko kuracja.(pamiętam jak moja Bratowa tak chudła) Życzę oczywiście zdrowia tej Pani..Serdeczności Anabell-;))
OdpowiedzUsuńOna po usunięciu pęcherzyka żółciowego zaczęła tyć,bo po prostu się objadała, chyba z tej radości, że przestał jej dokuczać ból po każdym posiłku. Ważyła już ponad 90 kg, ale ponieważ jakoś tak równo przytyła, to nie podejrzewałam, że tyle ważyła.
UsuńOgraniczenie cukru i węglowodanów powoduje dość szybki spadek wagi. Ale się dziewczyna nie głodzi, stara się jeść wszystko to, co wartościowe a spożywanie kwaszonek daje to, że mamy zdrową florę bakteryjną w jelitach i one lepiej przyswajają składniki odżywcze, przez co mniejsza objętość pożywienia wystarcza całkowicie.Przy złej florze bakteryjnej je się dużo więcej.
Wiesz, gdy się człowiek nie odchudza a chudnie to nie jest dobry objaw, ale u niej jest wszystko w porządku. Waży teraz 66 kg, a nie należy do wysokich to nie wygląda na chudą. Kto jej nie widział wcześniej to nie podejrzewałby, że właśnie jest odchudzona.Po prostu wygląda normalnie.
Już rozmawiałam z Krasnalem, był bardzo stremowany, bo i dziadek z nim rozmawiał i babcia. Ale podobno prezent się podoba.
Miłego, ;)
Sąsiadka musiała swoją wagą nie grzeszyć, skoro tyle kilogramów mogło jej ubyć w tak krótkim czasie. Myśle , że to nie jest objaw zdrowia.
OdpowiedzUsuńDopiero teraz się przyznała,że ważyła już ponad 90 kg, a ma 160cm wzrostu, więc wielka nie jest.
UsuńJeśli ktoś jej wcześniej nie widział to odbiera jej wygląd jako normalny, a nie po odchudzeniu.
Ja przed operacją pęcherzyka żółciowego schudłam w trzy tygodnie 6 kg, bo ciągle miałam torsje i właściwie to głównie piłam. I te 6kg spokojnie mi wróciło po jakimś czasie po operacji.
Miłego, ;)
Jak odstawila gotowce i cukier to spadek wagi nastepuje dosc szybko, szczegolnie na poczatku, potem zwlania.
OdpowiedzUsuńJa tez jem 5-6 razy dziennie, niewiele a czesto. W ten sposob nie dopuszcza sie do hustawki cukru w organizmie i to tez jest wazne. Ja schudlam 18kg w ciagu 10 miesiecy i to glownie z powodu choroby, chociaz nie bezposrednio, bo powodem byl raczej skutek uboczny leczenia.
Ona ma wielką wprawę w odchudzaniu, robiła to już wiele razy, ale tym razem to już chyba zostanie na tym sposobie odżywiania się na zawsze, tym bardziej, że jej mąż bez protestu je to, co ona pod nos mu podstawi. Star, Ty wyglądasz świetnie a co najważniejsze wcale nie wyglądasz na osobę po tak ciężkiej chorobie i tak drastycznym leczeniu.
UsuńChyba sobie "odmałpuję" Twój sweter, bo bardzo fajny.
Buziam;)
Na zawsze się raczej nie da.Po jakimś czasie organizm ciągnie ku normalnemu jedzeniu,
UsuńAnabell a bardzo prosze odmalpuj:)) te biale pasy sa azurowe. Tyl jak przod tylko odwrotnie, tzn. dluzszy po prawej stronie. Jak bys potrzebowala to daj znac i wysle zdjecie samego swetra na prive.
UsuńOoo, to byłoby bardzo miłe z Twojej strony. Mój mail pewnie masz, a jak nie to jest moim profilu gdy na niego klikniesz.
UsuńZ góry dziękuję.
@pani Baggins
UsuńMam tak dziwną cechę, że jeśli coś lubię i mi smakuje to mogę jeść to dzień w dzień i jeszcze trochę.Np. moje śniadanie od roku to bezglutenowe płatki kukurydziane z kefirem. Mąż patrzy się na mnie jak na głupią i mówi, że uprawiam monokulturę pokarmową. On to kroi sobie bułeczkę na plasterki i każda kromeczka jest z czymś innym, co mnie bawi.
Miłego;)
Mówisz-kwaszonki?Hmmm... bardzo lubię, ale sama robić. Hmmm... a może się skuszę? Zwłaszcza, że kwaszonki eliminują sensacje ze zgagą i nie szkodzą żołądkowi. Czy możesz podać autora i tytuł tej mądrej księgi, co to pomaga cuda czynić?
OdpowiedzUsuńTwój wnuk jest o rok starszy od mojego. Niesamowicie szybko wnuki się nam starzeją:(
Książkę napisała Donna Schwenk, jej tytuł "Zdrowy ferment". Tłumaczenie robiła zapewne osoba nie umiejąca gotować, takie toporne raczej jest.Ale kobietka prowadzi stronę internetową:
Usuńwww.culturedfoodlife.com
Dzieci i wnuki okrutnie szybko się starzeją. Mój organizm po tym zapaleniu jelit chyba uzależnił się od kefiru, z tym, że ja kupuję gotowy.
Jeżeli nie mam kefiru muszę brać multilac, czyli te wszystkie potrzebne szczepy bakterii jelitowych w postaci kapsułki. Robienie w domu kwaszonek nie jest wcale takie trudne, ale ja staram się robić mniejsze ilości niż te z przepisów.Na co mi pojemność 3 -litrowego słoja jak tylko ja to jem? Grunt to wejść w ten cykl, reszta pójdzie łatwo.
Miłego,;)
W życiu nie wpadłabym na skojarzenie "kwaszonka-ferment" w tytule. Szukałam pod hasłami "kiszenie", "kwaszenie" i też tego trochę jest. Kefir to najlepszy nabiał.Nie skusiłabym się na robiony w domu, bo to trzeba mieć dobre mleko, a to sklepowe nie zawsze jest takie, jak trzeba. Natomiast mogłabym kupić tutaj, wiejskie, ale ono jest z reguły bardzo tłuste. Myślę, że mniejsze porcje są lepsze. Tym bardziej, że kiszenie to szybki proces i można na bieżąco sobie uzupełniać.
UsuńKwasząc kapuste przekonałam sie, ze taka domowa jest o niebo smaczniejsza. Z tym ,że ja ja kwasiłam soląc tylko tyle jak do sałatki,dodawałam zwykły koperek, listek laurowy i ciut ziela angielskiego a soli używałam tej różowej, himalajskiej. Jeśli idzie o kapustę to najbardziej mnie wnerwia jej szatkowanie i ubijanie, żeby aż puściła sok, ale i to można przeżyć. Dobrze się kwasi kapustę pekińską- łatwiej ją pociachać. Moja kuzynka robi "na okragło" sok buraczany, kwaszony z dużą ilością czosnku.Muszę ją przepytać o przepis.
UsuńU nas zrobili teraz mlekomaty i z nich można nabrać sobie mleka wiejskiego, takiego 3,5%, ale i tak robienie domowego kefiru to udręka.Ale można kupić tzw. "zakwaski" nie tylko do robienia kefiru czy tez jogurtu ale i do innych produktów. Chyba wystarczy wrzucić w Google frazę "zakwaski". Napisz jak coś zrobisz, dobrze?
Miłego, ;)
Jeszce dodam. pobuszowałam po necie i jest różnica miedzy "kiszone"-naturalne i "kwaszone"-przyspieszane jakimś środkiem i mają posmak octu.
UsuńZatem robimy kiszonki, a nie kwaszonki.
Przymierzam się do kapusty i buraków. Jak zrobię to dam znać.
Domowego kefiru nie będę robiła. Mam dobry z dobrej mleczarni tu w powiecie (Bażanowice).
OdpowiedzUsuńwszystkiego najlepszego dla krasnala - to już duży facet :)
A jaki dumny, że już ma siedem lat!!!
UsuńDziękuję za życzenia;)
A ja jestem ,,ukiszona'' wewnętrznie przez te diabelskie mrozy! U nas jeszcze nie odpuściły... Dziś już TYLKO minus dziesięć, ale odczuwalna temperatura sporo niższa. Mam dość zimy!!!
OdpowiedzUsuńU mnie niby mniejszy mróz, tylko -4 ale jakoś wilgotno i ponuro i ten przygnębiający krajobraz za oknem-nienawidzę zimy, nawet gdy nie ma wściekłego mrozu i śniegu.
UsuńJeszce tylko dwa miesiące zimy, potem pół roku okresu przejściowego i już samo lato:))))
To u Ciebie jednak sporo zimniej niż tu.
Miłego, ;)
My zimą jako dodatki ogórki kiszone i kapusta kiszona.
OdpowiedzUsuńZupy, na okrągło barszcz, krupnik, żur, kwaśnica.
Diet przerobiłam bez liku, najlepiej chudnę i trzymam wagę na tej 12/12.
Co najmniej 12 godzin przerwy w jedzeniu. Zero cukru, tylko w owocach. Nie wierzę w diety jednostronne, prędzej czy później przychodzi ochota na coś zakazanego.
Ja to nazywam "pamięcią jedzenia". Smaków nauczonych od dzieciństwa trudno się pozbyć.
Odchudzanie to temat rzeka.
Pozdrawiam.
Mnie nie wolno się odchudzać. Zresztą każdemu gdy skończy 60 lat nie wolno się odchudzać.Ale po kuracji antybiotykowej, mimo stosowania osłony dostałam zapalenia rzekomobłoniastego jelit i teraz "musowo" muszę albo brać potrzebne szczepy bakterii w pigułce, albo jeść tak, by były one w codziennej diecie. Podstawą mej egzystencji jest kefir. Stąd mój zakup tej książki.No a poza tym to jestem na diecie bezglutenowej, ale nie z powodu odchudzania a właśnie z tego co powyżej i Hashimoto.
UsuńCzasem życie jest dość skomplikowane:))))
Miłego,;)
Jako zabiedzony osobnik mający te marne 87 kilo żywej wagi w kwestii odchudzania moje doświadczenie, a odchudzałem się jakieś 17647965 razy, więc nie jako teoretyk ale praktyk - mówi mi, że najlepsze jest odżywianie się manną, budyniem, kisielemi, tartą marchewką z jabłkiem i podobnymi brejami do których nie jest potrzebny widelec. Serio. Kiedyś w ramach radykalnej diety bo inne nie działały ze 3 tygodnie tylko to jadłem i schudłem że aż przyjemnie było w lustro spojrzeć. Nie umarłem, nie osłabłem. Potem wróciłem do pizzy i schabowych i po ptakach. Motylem byłem ale przytyłem. Muszę znowu przeprosić się z kaszą manną bo do lata blisko a dziewczyny ładne nie czekają na faceta z bandziochem jak piłka lekarska ;)
OdpowiedzUsuńJarek
Oooo, to Ty chudzina jesteś.Mój zięć, waży więcej (190cm wzrostu) an wszystkie uwagi swej żony, ze mu brzuch rośnie robi urażoną minę. W domu to biedaczek nie poje, bo córka prowadzi dietetyczna kuchnię, no ale on ma w pracy kantynę i tak nikt nie sprawdza co on zajada.Ale nawet najgorliwsza dieta niewiele pomoże gdy się cały dzień siedzi przy biurku.Tarta marchew, jabłko, kisiel i budyń- może być, ale manna to tucząca jest.
UsuńJarek- nigdy nie wiadomo do końca na co "lecą" dziewczyny:))). Poprawi się pogoda, zaczniesz więcej używać chodnika, może nawet na rower wskoczysz i brzuszek zginie.
No ja tam na dietetyce się nie bardzo znam. Jak to ciemny chłop. Nie potrafię liczyć kalorii. Ale jak nie żarłem kanapek z kiełbasą na kolację przez pół miesiąca tylko mannę to nawet działała. Co prawda zły chodziłem jak cholera i widząc przez okno ludzi w pizzerii miałem ochotę wejść, zabrać im talerz a opornych rozstrzelać. Głodny facet ma naturę zbrodniarza. Nawet sny były o golonce.
OdpowiedzUsuńKiszonki mało mnie nęcą. Może z wyjątkiem kapusty. Ale czy taki ulubiony tłusty bigos na żeberkach to nadal kiszonka? Ośmielam się wątpić ;)
Jarek
Mam podejrzenie, że musiałbyś dodać do niego surówkę z kiszonej kapusty. Wtedy byłoby zdrowsze.
UsuńOstatnio zrobiłam bigos na (tylko nie padnij)wędzonych kurzych skrzydełkach. I wyobraz sobie, że naprawdę to nie tylko było jadalne, ale nawet smaczne.
A ogórków kwaszonych nie jadasz? Osobiście mogłabym je jeść codziennie, ale takie domowe, nie sklepowe.Kiedyś co roku robiłam ponad 50 słoików litrowych ogórków.Wypadał słoik na każdy tydzień. Teraz cud gdy zrobię kilka.
Moja babcia gdy ją odwiedzałem częstując mnie obiadem mówiła "z mięsa jesteś to i rosół jeść musisz". Do dziś mnie to bawi.
OdpowiedzUsuńJarek
Myślę że dla każdego inna dieta odchudzająca. A przede wszystkim więcej ruchu. No i generalnie NŻT /czyli nie żreć tyle/
OdpowiedzUsuńStarzeję się nam te krasnale, prawda?
Mój 7 lat skończył w sierpniu ub. a ten starszy to juz kawaler 11 letni i jeszcze pół....
Pozdrówki:-)
Jak widzę to Twoje się jakoś szybciej starzeją niż moje:))))Jutro się trochę przespaceruję, bo chyba nie będzie się cały czas stało pod gmachem TVP.
UsuńWczoraj zadzwoniłam do dostojnego Jubilata i strasznie go to stremowało, bo nigdy nikt do niego osobiście nie telefonuje.Moje krasnale, w przeciwieństwie do mnóstwa naszych polskich małych dzieci, nie posiadają własnych komórek. I w ogóle to one takie biedne są- TV nie oglądają, przy kompie nie siedzą- jakieś ubogie dzieciństwo biedaki mają:)))))) Zupełnie jak ja.
Serdeczności;)
Anabell- ja myślę, że owo "nieposiadanie komórki" - pojmuję to jako umowne określenie pewnego modelu wychowania- to nie jest kwestia polskości, czy nie-polskości, ale po prostu pewnego środowiska, świadomości rodziców itd. W gronie moich polskich znajomych nie znam bowiem żadnego dziecka poniżej liceum posiadającego komórkę.
UsuńZnam kilka osób, których dzieciaki podpięte do elektroniki niemal od porodu. Z początku była elektroniczna niania, potem, już w przedszkolu komórka "jednokierunkowa", czyli telefonowano do dziecka, a dziecko nie miało takiej możliwości, a od klasy III podstawówki komórka z możliwością lokalizacji gdzie ten skarb aktualnie się znajduje.Teraz, ilekroć widzę jedno z tych dzieciaków przez okno, to zawsze ma komórkę przy uchu. Już kilka razy oparłam się pokusie powiedzenia, że taki częsty i bliski kontakt z komórką raczej zdrowy nie jest, no ale po co mi wróg wśród sąsiadów? Jeżeli ktoś sam tego nie rozumie to trudno, nie jestem od zbawiania ludzi.Oduczyłam się, po prostu.
UsuńMiłego, ;)
Świetna dieta! Nie dziwne, że działa. Choć spokojnie mógłby być to zwyczajny tryb odżywiania, a nie po prostu sposób na zrzucenie paru kilogramów. I przyznam, że dziwi mnie to podejście, jakie widzę w komentarzach - na diecie wiecznie wszyscy głodni. To coś z tą dietą nie tak :/ Chyba, że "normalnie" je się tłusto i z masą przypraw nadających smak. Wtedy dieta może być nie tyle, że niesycąca, to jeszcze nijaka i mdła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mnie trochę męczy bezglutenowe jedzenie, zwłaszcza gdy idzie o pieczywo.Nie opłaca mi się dla mnie samej piec bezglutenowego chleba. Raz na jakiś czas "grzeszę" i wsuwam podpłomyki posmarowane masełkiem , obłożone pokrojonym w plastry kwaszonym ogórkiem i nawet mi to nie szkodzi.Pewnie z okazji tego obłożenia ogórkiem.
UsuńI ostatnio "odkryłam" naleśniki z mąki gryczanej napakowane właśnie plastrami kwaszonych buraków i marchewki.Pychota i samo zdrowie. Jedyny mankament, że nim się zacznie smażyć te naleśniki to ciasto musi "odpocząć z pół godziny.
Wszelkiego dobrego w Nowym Roku dla Was;)
Hohohoho! Pozazdrościć koleżance... Czasu na takie zabawy w kwaszenie :-D
OdpowiedzUsuńAta- mnie najbardziej denerwuje fakt, że po tych 6-7 dniach, gdy kwaszonka jest gotowa, to trzeba ją wstawić do lodówki, a mój się uparł na dość małą lodówkę, pod hasłem: a po co większa dla dwojga?, więc ciągle mi brak miejsca na te kwaszonki.
UsuńBo sama robota dość prosta jest.Nawet "wyprodukowanie" zakwasku jest proste- wyrzucam zawartość butelki kefiru na sitko wyłożone filtrem do kawy, wstawiam do lodówki, a rano mam serek do śniadania i zakwasek do warzyw.Samo się przez noc zrobiło.
No a poza tym przecież już nie jestem na dwóch etatach tak jak wszystkie młodsze panie domu.
Miłego;)