Zapewne za bliżej nie znane mi przewinienia, musiałam dziś pojechać
do przyszpitalnej przychodni endokrynologicznej.
Poszło całkiem niezle - odległość ok.7 km udało mi się pokonać miejską
komunikacją zaledwie w ciągu pół godziny.
Pod gabinetem wylądowałam nawet wcześniej nim dotarła przemiła
pani doktor, której spóznienie nie przekroczyło 15 minut.
A tak w ogóle to dziś jakoś mało osób było chętnych do przyszpitalnych
przychodni - nawet znalazłam wolne krzesełko na korytarzu przed
gabinetem.
Przyszpitalne przychodnie specjalistyczne w tym szpitalu to przychodnie
mocno wędrujące po wszystkich możliwych miejscach, bo to szpital
Kliniczny, a więc z ambicjami, by tych klinik było jak najwięcej.
Jakimś cudem tym razem przychodnia endokrynologiczna w ciągu
trzech miesięcy nie zmieniła lokalizacji.
Ale nie ma róży bez kolców- krew pobierają w gabinecie na parterze,
wyniki są do odebrania na oddziale endokrynologicznym na V piętrze,
a specjalista endokrynolog przyjmuje na I piętrze, ale w zupełnie innym
skrzydle tego niemożliwie rozległego budynku.
Ilekroć przychodzę do tego budynku, zawsze mnie rozczula widok
nałogowych palaczy - bo niezależnie od pory roku zawsze przed wejściem
do szpitala stoi kilka osób w piżamkach, z wenflonami na wierzchu
dłoni i wszyscy palą, jakby wypalali ostatniego w życiu papierosa.
Co do mego stanu zdrowia- nie jest zle, mogło przecież być gorzej.
Mam łykać naprzemiennie 100 i 88 mcg euthyroxu, a oprócz tego nadal
brać Kalcikinon, bo mi uratowane z pogromu przytarczyczki w prawym
płacie jakoś kiepsko działają i moja gospodarka wapniowa nie zachwyca
lekarki. Nie jej jednej:)
Następna wizyta - za rok, a przed nią koniecznie USG, "bo może ma pani
raka tarczycy, muszę to sprawdzić".
Rozczulająca dociekliwość, już drugi raz to słyszę. Udało mi się zapisać
na wizytę do p. endo na......grudzień 2017r., więc USG zrobię dopiero
przed wizytą.
No i jeszcze coś - mam sobie robić TSH co 3 miesiące (oczywiście na
koszt własny) i gdyby mi wzrosło w stosunku do tego stanu, który mam
dziś, to mam wpaść pomiędzy pacjentami i p. doktor wyznaczy mi termin wizyty. Albo wypisze receptę pełnopłatną, bo to tani lek.
Okrutnie się ubawiłam w drodze powrotnej- siedziałam obok mocno
starszej pani, której ogromnie nie podobało się, że ja chodzę w spodniach.
W końcu, rozbawiona już maksymalnie, powiedziałam tej pani, że to
strój bardzo bezpieczny dla kobiet - zapewne w tym stroju uniknę
gwałtu.
Pani popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się , kiwnęła głową i stwierdziła:
" no nie pomyślałam o tym, że trudno zgwałcić kobietę w spodniach".
Ale co się uśmiałam, to moje. A śmiech to zdrowie, prawda?
No, proszę, proszę, a ja całe życie w spódnicach chodzę... :-)
OdpowiedzUsuńA ja niemal zawsze w spodniach, zwłaszcza od kiedy musiałam się pożegnać z wysokimi obcasami.Adidasy i spódnica jakoś mi optycznie nie grają;)
UsuńMiłego;)
Jesteś jedyna taka na świecie i nie zmieniaj się, błagam!
OdpowiedzUsuńNo, może pozbądź się gdzieś tylko tych koszmarnych chorób, czego Ci naj, najmocniej życzę!!:-)
Joasinko, przecież ja jestem niereformowalna, i dzięki temu nie mam szans na zmianę.
UsuńA te choroby zostaną niestety ze mną do końca- wierniejsze od psa, naprawdę.
Ale właściwie panuję nad tym wszystkim, wypróbowałam doświadczalnie nową dawkę i jest całkiem kulturalnie.
Tęsknię za Tobą, kiedy wracasz w te strony?
Miłego;)
Wracam 31.V, wg planu na 6 dni, ale chyba te plany zburzę....
UsuńTo ja do Ciebie zadzwonię, gdy już tu dotrzesz.
UsuńNie mam ANI JEDNEJ spodnicy, ani sukienki. Z tarczyca tez nienajlepiej, ale znudzilo mi sie lazic na kontrole, przestalam przyjmowac thyroxine i mam w dupie, co z tego wyniknie.
OdpowiedzUsuńNie masz wrażenia, że to coś związane z tym zestawem imion?
UsuńWiesz, ja mam kłopoty z tarczycą od 24 roku życia.
Od nastu lat mam Hashimoto i gdy tylko wzrośnie mi ilość przeciwciał i zniszczą kolejny kawałek tarczycy, to wszystko mam do tyłu - umieram z zimna nawet w upał, nie jem i tyję,
zasypiam gdy tylko gdzieś przysiądę- no po prostu żyć nie mogę. Teraz znów mi zeżarło kawałek pozostałego po operacji płata, więc znów zaczęło mi być kiepsko.Do tego, gdy mi wieki temu usuwali lewy płat tarczycy to niestety nie dało się uratować przytarczyczek ( bo ważniejsze było ratowanie mnie, żebym nie powiększyła statystyki osób, które wyzionęły ducha na stole operacyjnym) i mam problemy z gospodarką wapniową.
Mam jedną spódnicę- cienką i długą do ziemi. Świeżo kupiona. Sukienki nie mam ani jednej.
Miłego;)
Mnie ostatnio zdarza się odwiedzać przyszpitalna przychodnię specjalistyczną i powiem, że za każdym razem też jestem zaskakiwany. Raz są respektowane numerki, innym razem kolejność przybycia, zawsze na dwoje babka wróżyła. Zgaduję za każdym razem. Jak trafiam, stawiam sobie piwo. Zapewniam, że z powodu tej loterii alkoholizm mi nie grozi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
U mnie gdy się człek zapisuje dostaje wydruk komputerowy z oznaczoną datą i godziną wizyty oraz nazwiskiem lekarza.To się nie zmienia od b.długiego czasu. I, wyobraz sobie, jeśli nie będzie lekarza, to zatelefonują do domu pacjenta, że wizyta przeniesiona na inny termin i trzeba jechać po nowy wydruk.
UsuńAle gabinety lekarskie, zapisy pacjentów, wydawanie wyników badań to wciąż ulega różnym zmianom i nie sposób trafić za ich sposobem myślenia w tej kwestii. To już czwarte miejsce, w którym zakotwiczyli gabinet endokrynologów.
Po budynku szpitalnym wciąż się szlajają zdezorientowane tabuny pacjentów szukających miejsc, do których muszą trafić.
Miłego;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńDla spodni pełna aprobata. Także chodzę w spodniach i sportowych butach. Natomiast dla chorób nie masz mojej zgody.
Zdrówka!
Pozdrawiam serdecznie.
Gdy wreszcie weszły w świat mody spodnie dla pań- odżyłam.Nareszcie było to ubranko wygodne i dobre na każdą porę roku. Czego jak czego, ale spodni w mojej garderobie nie brak. Ostatni raz w sukience byłam 13 lat temu, na ślubie córki.I było +38 w cieniu i było mi niewygodnie i gorąco.Eluniu, ja też się na te choroby nie zgadzam, ale one się tym jakoś nie przejmują;)))
UsuńSerdeczności;)
Faktycznie, trzeba mieć poczucie humoru, bo bez niego człowiek by chyba całkiem się rozchorował :-)))
OdpowiedzUsuńPodziwiam palaczy tych w szpitalu...
Widok tych ludzi tak bardzo uzależnionych od nikotyny zawsze napawa mnie smutkiem. W końcu lądują w szpitalu nie z powodu nadmiaru zdrowia, ale jego braku, a nikotyna naprawdę w niczym zdrowiu nie pomaga, za to niszczy wiele rzeczy w organizmie. A do tego skład dymu tytoniowego niszczy oskrzela. Mam wrażenie, że gdyby każdy palacz musiał spędzić choć kilka dni pielęgnując chorego w ostatnim stadium chorób wynikłych z wieloletniego palenia, z pewnością przestaliby palić.
UsuńA widok tych pacjentów zimą, gdy na dworze mróz i śnieg, gdy tak stoją w kapciach, z bosymi stopami, w szlafrokach i fajczą - bezcenny!
Gdybym była dyrektorem szpitala to natychmiast wypisałabym taka osobę ze szpitala.
Miłego;)
Jednak pani wykazała się jakimś poczuciem humoru, właściwie to chodzę cały czas w spodniach najwygodniejsze to odzienie dla dam. :)
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia kochana i pogodnego dnia.
A jeszcze gdy się ma spodenki z dzianiny to już komfort "całą gębą". Zakupiłam kilka dni temu 2 pary spodni letnich, wzorzystych, z czegoś, co przypomina milanez.Spodenki lekkie, przewiewne, super na cieplutkie dni.I nawet mają kieszenie!
UsuńI Tobie zdrówka i słonka;)
Rany boskie- przytarczyczki... nawet nie wiedziałam, ze coś takiego człowiek posiada, a zdawałam biologie na wstępnych na studia. Dobrze, że je masz, zawsze to jesteś bogatsza o nie. Żartuję, ale wcale mi nie do śmichy, kiedy czytam Twoje opisy wędrówek do lekarza.
OdpowiedzUsuńNie mogła Ci wypisać tej recepty tak na wsiatkij słuczaj, żebyś w razie takiego, a takiego wyniku, wzięła lek bez gonienia do przychodni?
Czytam "olbrzymów" i cały czas zastanawiam się, dlaczego oni to spisywali na tabliczkach, kiedy ich technologia była w tak zaawansowanym stanie, że mieli pojazdy kosmiczne. To mnie ciągle nurtuje. Przecież mogli spisać całą historię na jakimś materiale odpornym na wszelkie działanie i odpowiednio zabezpieczyć je. No nic... czytam dalej:)
Każdy człowiek ma gruczoły o nazwie przytarczyczki, które stoją na straży naszej gospodarki wapniowej.Z tyłu każdego płata tarczycy są dwie małe przytarczyczki i zdarza się, że w trakcie usuwania płata tarczycy można je niestety niechcący usunąć lub uszkodzić. Gruczoły te produkują parathormon, odpowiedzialny za poziom wapnia w organizmie. Przytarczyczki, jak wszystko w naszym organizmie mogą zle działać- mogą produkować nadmiar parathormonu lub też jego zbyt małą ilość. To wciąż mało poznane gruczoły jak i ich bardzo specyficzne działanie.
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne- endokrynologia to bardzo trudna część medycyny a działanie wszystkich gruczołów dokrewnych ma niestety duży wpływ na nasz organizm.
Co do olbrzymów- wyślę Ci maila, bo tu za dużo miejsca zajmie.
Miłego;)
Dzięki, przeczytałam sobie Necie o przytarczyczkach, bo ja człowiek ciekawy i muszę od razu wiedzieć. No to dobrze, że Ci zostały, bo... blada, jeszcze problemy z wapniem do szczęścia potrzebne.
UsuńMasz mój adres?
Adres mam, za moment przysiądę do pisania.Mnie zaraz po operacji powiedzieli, że niestety z uwagi na trudności w czasie usuwania tego lewego płata tarczycy nie udało im się uratować tych dwóch przytarczyczek.No ale coś za coś- udało się usunąć ten przerośnięty płat bez cięcia mostka i udało się sprowadzić mnie z powrotem z drogi za Tęczowy Most.No i dwie jeszcze jednak zostały.
UsuńMOja Mama też była zajadłą przeciwniczką kobiet w spodniach. Jeśli już, to li i jedynie z zapięciem na boku! Na moje pierwsze dżinsy zareagowała bardzo nerwowo...
OdpowiedzUsuńA ja całą zimę chodzę w dżinsach. Przecież zamarzłabym chyba w czymś innym. I mam też dżinsy zupełnie bez zapięcia, z elastycznym paskiem.
UsuńA po domu i po kartofle do pobliskiego sklepu to chodzę w dresie.
Miłego;)
Ręce i spodnie... opadają!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i serdecznie zapraszam
Ręce tak z wielu powodów. Spodnie - same nigdy. Nie są samodzielne;))) Dziękuje za zaproszenie, wnet wpadnę.
UsuńMiłego;)
Podobnie jak Joasia proszę Cię - TAK TRZYMAJ!!!Tylko choroby wygoń!!!
OdpowiedzUsuńA że na razie nie możemy spotkać się w Ogrodzie Botanicznym to zapraszam na spacer na moim blogu.
Za namiary dziękuję. Wykorzystam :-)))
Trzymam, trzymam. Najważniejsze, że nie potrafię się jakoś przejąć tym co mi się zdrowotnie przydarza.
UsuńNo właśnie- co z tym Ogrodem Botanicznym??? Ciągle coś Ci na drodze staje- jak nie naleśniki to wykopki. Żebyś choć złoto jakieś wykopała! A Ty nie- zardzewiałe granaty! Masakra!!!
Miłego;)
Też wolę portki, ale spódnic i sukienek również się w mojej szafie sporo przewala...
OdpowiedzUsuńZdrowia Anabell!