....człowiek żyje.
Żeby już zupełnie nie sfiksować i nie wpaść w depresję, zabrałam się za zrobienie
kompletu składającego się z naszyjnika, bransoletki i kolczyków.
Sprawa była o tyle prosta, że osoba, dla której to robiłam ułatwiła mi pracę, bo
spodobał się Jej jeden konkretny naszyjnik, ale miała zastrzeżenia co do koloru.
Po jednym dniu przeczesywania netu znalazłam właściwy kolor i by oderwać myśli
od: "co właściwie memu chłopu jest" i innych związanych z tym spraw zabrałam się
za koralikowanie.
Naszyjnik zrobiłam właściwie w jeden wieczór, jedynie zapięcie dorabiałam
następnego dnia.
Potem siedziałam wgapiając się godzinami w koraliki, zastanawiając się jakim
wzorem zrobić bransoletkę.
Kombinowałam niczym koń pod górę, raz zaczęłam, popatrzyłam, popatrzyłam
i sprułam. W pruciu to ja mam piekielną wprawę, zwłaszcza gdy w grę wchodzi
jakaś robótka na drutach lub szydełku. Ale w koralikach też mnie ta dolegliwość
dopada.
W końcu, gdy ponownie posplatałam koraliki, uznałam, że będzie dobrze. Trochę
się pogłowiłam nad zapięciem i w końcu zrobiłam je też z koralików.
Miałam już gotowe dwie rzeczy- zostały mi kolczyki.
Przyznam się Wam bez bicia- każde zrobienie przeze mnie kolczyków graniczy
z cudem, bo ja nie noszę kolczyków.
Zawsze boję się, że zrobię je za ciężkie, ale to jeszcze nic- mam kłopot ze
zrobieniem dwóch jednakowych, choć skrupulatnie liczę koraliki (teoretycznie do
trzydziestu liczę względnie sprawnie), ale i tak na ogół mam spore kłopoty by były
te kolczyki jednakowe.
Znajoma śmieje się ze mnie, że powinnam robić kolczyki dla piratów, bo oni
przeważnie noszą tylko jeden kolczyk.
No i w ramach zajmowania myśli czymś innym niż choroba męża, powstało to:
A potem, idąc za ciosem zrobiłam jeszcze jeden naszyjnik, ściegiem
siatkowym , też z takich rureczek, ale w innym kolorze. Teoretycznie miały
kolor srebrny - tak długo, dopóki się nie naświetliły w świetle lampy.
Teraz mają kolor jasno turkusowy. Też ładne i to na tyle, że nim zdążyłam
je "obfocić" , jeszcze "ciepłe", zniknęły w kieszeni mojej koleżanki.
Dobrze jest mieć koleżanki z kieszeniami. :)) A to co sfociłaś jest też bardzo ładne. Najlepiej jest, jak powiedziałaś zając czymś myśli, gdybyś mogła jeszcze do parku w pobliże drzew się udać i trochę posiedzieć. Energia drzew da Ci siłę, przecież wiesz.
OdpowiedzUsuńSerdeczności wiele. ♥
Nie muszę nawet do parku wędrować, bo tuż obok domu mam: brzozę, 3 lipy i pełno "krzaczorów".
UsuńWięc wychodzę na loggię i jestem w parku , bo mieszkam na parterze.Miałam nadzieję na wyjazd do lasu, ale jest jak jest.
Serdeczności;)
Fajnie wyszło, nawet kolczyki równe :-)
OdpowiedzUsuńJa tez lubiłam pruć, nawet mój tato żartował - po co dziergasz, skoro zaraz prujesz...ale w końcu z tej samej włóczki miałam co jakiś czas inny sweter.
Szkoda, że nie zdążyłaś zrobić fotki, ależ ta koleżanka niecierpliwa...
Koleżanka wpadła pożyczyć ode mnie "coś do czytania" a ja akurat już tylko zapięcie montowałam w tym naszyjniku i miała mi posłużyć okazjonalnie za modelkę no i tym sposobem naszyjnik z miejsca znalazł właścicielkę. Kolczyki wypadły niemal równo, do ideału daleko;)
UsuńMnie prucie "obiektów dzierganych" dopada najczęściej w połowie robótki- bo albo odkryję, że to co robię jest zbyt obszerne albo odwrotnie, zbyt obcisłe a zdarza się również, że ścieg pomylę. Dziwnym trafem nigdy nie pruję nic gdy robię systemem patchworkowym.
Miłego;)
przepiękna bransoletka - z reguły nie noszę ale taką bym nosiła :)
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńA ja się wzięłam za haftowanie wielkiego obrusu na rozkładany stół. Ten obrus zaczęłam haftować ponad 20 lat temu. Każda robótka na zajęcie rąk jest niczym terapia.
Pozdrawiam serdecznie.
Zrobiłam raz w życiu duuży, haftowany obrus, 170 x140 a haft był kaszubski. Robiłam tylko 3 miesiące. A teraz obrus leży w czeluściach szafy dziecka i jest nieużywany, żeby się nie poplamił:)
UsuńPo tym "super hafcie" w stylu cepeliowskim robię już tylko obrusy kordonkowe techniką patchworku, łącząc kwadraty w trakcie robótki. Znacznie szybciej i lepiej mi to idzie.Hafty wszelakie i dzierganie na drutach lub szydełko zawsze są w programie zajęć terapeutycznych i świetnie spełniają swe zadanie. Koniecznie pokaż ten obrus, gdy już skończysz, proszę;)
Miłego;)
Bransoletka wymiata. Kolorystyka super:)Masz rację-robótki na stresy są najlepsze.
OdpowiedzUsuńJejku, współczuję kłopotów. Masz rację, normalne, zwykłe czynności ratują nas często, aby nie zwariować.
OdpowiedzUsuńSliczności ci wyszły!
Gośku, podglądam co u Ciebie i Tobie też kłopotów nie brakuje i wierz mi- przykro mi z tego powodu.Możesz się śmiać, ale to wszystko u nas "wyskoczyło", gdy zaczęłam się zastanawiać, że może by jednak wziąć psa?Ale tylko pomyślałam,nawet tego nie zwerbalizowałam. I zaraz następnego dnia "tąpnęło", przywracając mnie do pionu.
UsuńMiłego;)
Fajnie, że wracasz do tych piękności, udane wzory wymyślasz.
OdpowiedzUsuńTe turkusowe też bym chętnie zobaczyła :)
Uściski
Strasznie byłam zawiedziona, że one zmieniły kolor pod wpływem światła. Potrzebowałam srebrnych, nie turkusowych!Zobaczysz za to ciemno-zielone. Wyszły niezle, tak mi się wydaje.
UsuńMiłego;)
Dobrze, ze mozesz zajac czyms lapki. Bardzo ladnie ten komplecik wyglada, ciekawa jestem czy zdjecie oddalo kolor - bardzo mi sie podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Nawet na zdjęciu kolor ładny, w naturze wygląda jeszcze lepiej, to kolor czerwonego wina. Trudno jest fotografować coś, co się w świetle nieprzyzwoicie błyszczy. W każdym razie mnie to sprawia trudność, bo marny fotograf ze mnie jest, a do tego fotografowanie nie jest moją pasją.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Fajnie wyszło i fajnie, że masz chęć zająć się czymś innym. Najgorzej to usiąść i nic nie robić.
OdpowiedzUsuńNaszyjnik i bransoletka bardzo ciekawe w swej "podłużnej" formie. Szkoda, że kolczyków nie zrobiłaś bardziej wydłużonych(chodzi mi o to, że okrągła część-przyuszna, jest masywniejsza od tych wiszących koralików). Jednak co by nie mówić zarówno ten zestaw jak i naszyjnik "butelkowy", to mistrzostwo. Ja próbowałam robić kolczyki ale wychodziło coś strasznego, więc dałam sobie spokój. Gdy miałam 20 lat nosiłam bransoletkę miedzianą, która zostawiała na ręku zielone ślady. Teraz kiedy nie tylko nadgarstki ale i palce wykręcają bóle reumatyczne chyba też będę musiała kupić sobie miedzianą biżuterię. Ciebie serdecznie pozdrawiam, a mężowi życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalna ta bransoletka. Ja sama jeszcze nie zrobiłam nic z koralików - stale coś innego mam na tapecie.
OdpowiedzUsuń