drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Mix

Po raz kolejny przekonałam się, że wzajemne sympatie  blogowe, przeniesione
w świat realny - sprawdzają się.
Po kilku latach znajomości blogowej, wreszcie udało mi się poznać "Iw-nową"
w realu.
Jest  właśnie taka jak na  swym blogu - zorganizowana, myśląca i bardzo,
bardzo miła.
Zawsze nam coś stawało na przeszkodzie by się spotkać, a teraz wreszcie się
udało!
Byłam nawet nieco stremowana, bo odkąd szykuję się do wyjazdu mieszkanie
moje nie grzeszy porządkiem, a zresztą tak naprawdę jestem bałaganiarą i
często utrzymanie ładu jakoś mi nie wychodzi.
Mam nadzieję, że w sytuacji, gdy będę mieszkać na trasie zawodowych
wędrówek Iw, będziemy się częściej spotykać.
Wiecie co - Iw jest taką młodą kobietą z której każda mama musi być dumna.
A do tego wszystkiego jest miła i "ciepła".
I (jak to mówią faceci) - prawdziwa "lasencja"- ładna buzia, świetna figura.
Wpadła chyba mojemu w oko, bo jakimś cudem natychmiast zapamiętał
Jej imię!!!
                                            ******
                               
Snuję się po domu niczym przysłowiowy Marek po  piekle. Oglądam
"dobytek" i czaszkuję intensywnie co zabrać a z czym się definitywnie
rozstać. Na razie nabyłam dwie  nowe, sympatyczne patelnie na
kuchenkę indukcyjną i dokonałam epokowego wręcz odkrycia- mam od
roku  aż trzy garnki nadające się  "na indukcję"!
Po raz pierwszy przyjrzałam się dokładnie znaczkom wyrytym na ich dnie
i rewelka- nadają się!
A kupiłam je ponad rok temu, kierując się tylko i wyłącznie tym, by
posiadały bardzo grube dno.
Wygląda na to, że garnków mi nie zabraknie, bo producent płyty
indukcyjnej dodaje do kuchenki też  ze  3  garnki. Obym tylko zawsze
miała co w te  garnki włożyć;)
Na razie wiem jak będzie umeblowany pokój ślubnego- po prostu tak
samo jak teraz, bo zabiera wszystkie swoje meble.
Jeden problem będzie z głowy.
Umeblowanie kuchni też już jest mi znane. Martwi mnie przedpokój -
jest diablo wąski i na dodatek jest w nim...kaloryfer. Przedpokój jest
w tym mieszkaniu długą, wąską kichą, co przy jego wysokości ponad
trzy metry nie robi najlepszego wrażenia. Przydałby się pawlacz.
Przecież trzeba gdzieś trzymać dodatkową pościel i "niesezonową"
w danym momencie odzież.
Denerwuje mnie to, że nadal nie bardzo wiem  co z pozostałymi
meblami, podejrzewam, że pierwsze tygodnie będę spędzała w średnio
miłym towarzystwie pudeł zamiast mebli.
Miałam zamiar kupić meble u nas, ale  moje przytomne dziecię
zwróciło mi uwagę, że jeśli kupię je "w paczkach", a potem, w czasie
montażu okaże się, że czegoś brakuje lub jest uszkodzone, to będzie
problem z reklamacją. Więc lepiej to samo kupić już na miejscu.
Czeka nas trochę "latania" w tym tygodniu, więc mam nadzieję, że upały
wreszcie się skończą.
Ze smutkiem zauważam, że z roku na rok coraz gorzej znoszę upały.
Niedługo będę śpiewać   "to idzie starość, starość, starość i śpiewa"-
zupełnie jak w pewnej marszowej piosence rodem z PRL- tyle tylko,
że wtedy było: "to idzie  młodość, młodość i śpiewa radośnie"...
                                         ******
Na kanale Planete+ udało mi się dziś obejrzeć  całość , czyli trzy
odcinki filmu dokumentalnego "Krew i złoto-jak powstała Hiszpania".
Jeżeli kiedyś wpadnie Wam w oko ten tytuł to gorąco polecam. Film
zrobiony niezwykle starannie, dużo ciekawych wiadomości od zarania
dziejów, czyli od czasu podboju tych terenów przez Rzymian aż do
czasów obecnych. Naprawdę warto obejrzeć, bo po pierwsze nikt z nas
nie wyniósł takich wiadomości ze szkoły, a poza tym historia innych
krajów pomaga nam w rozszyfrowywaniu naszej własnej historii,
znajdywaniu wielu analogii.
A potem jeszcze na tym samym kanale obejrzałam kolejny odcinek
cyklu "Magia przyrody", czyli odkryłam kolejne cuda  Francji - bo
Francja to nie tylko Paryż, Luwr, i zamki nad Loarą.Śledzę ten cykl
z zapartym tchem i zachwycam się estuarium Sekwany, bretońskimi
wysepkami, wysepkami na  Kanale La Manche, i pejzażami nad
tym kanałem. A dziś był odcinek o Kraju Basków.
Jednym słowem zrobiłam sobie kilka godzin przed telewizorem, ale
czuję się rozgrzeszona- cały czas "dziabałam na drutach" i jakimś
cudem nie ominęłam żadnego oczka.
Zdolniacha ze mnie, no nie???;)))))))
W nagrodę za poczytanie posłuchajcie ulubionej mojej muzyki;)



28 komentarzy:

  1. Ja kiedys mialam jeszcze bardziej podzielna uwage, robilam na drutach, jednoczesnie ogladajac film w telewizji i czytajac ksiazke. Nie tylko nie zgubilam oczka, ale rowniez obu watkow, z ksiazki i filmu. Teraz bym chyba nie umiala. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, kiedyś miałyśmy trening podzielności uwagi, bo dzieci były małe. Wierzyć mi się nie chce, gdy sobie przypomnę jak się wtedy człowiek ze wszystkim "uwijał", a gotowanie z dzieciakiem trzymanym na biodrze było czymś tak normalnym jak oddychanie.
      Dobrze , że miałam dziś przy robótce markery w różnym kształcie i nie musiałam sprawdzać który to marker wymacałam.

      Usuń
  2. Nas z mężem zachwyca od jakiegoś czasu seria Świat z góry, piękne widoki...
    Twojemu zauroczeniu osobą w realu nie dziwię się, ja poznałam dwie blogerki face to face, a dwie przez telefon, jest super.
    Nie darmo mówią, że przeprowadzka to traumatyczne przeżycie, dobrze, że część z tego wszystkiego bierze na siebie Twoja córka, to duża ulga na pewno.
    Ja także wróciłam do robótek, kończę bluzkę na drutach w kolorze morskim:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świat z góry już cały oglądałam, teraz ta seria jest powtarzana.
      Staram się nie wpadać w histerię z tą przeprowadzką, ale chwilami trochę mnie to przerasta a do tego pogoda jakoś mi nie pasuje.
      Przyznam Ci się do czegoś - nie jestem przyzwyczajona do tego, by coś, co mnie dotyczy było poza moją kontrolą i to mnie właśnie stresuje najbardziej.
      Miłego;)

      Usuń
  3. Robótkowa to ja nie jestem .
    Przyznać muszę Ci ,że jesteś zdolna.
    Filmy obejrzałabym chętnie te same.
    Nie wyprowadzam się , ale ciągle na walizkach ,
    bo jakieś remonty się dzieją...wrrrr...
    Mamy podobnie ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowo "remont" wywołuje u mnie panikę, choć muszę przyznać, że miałam niemal komfortowe warunki- mieszkaliśmy piętro wyżej w mieszkaniu przyjaciół więc mieliśmy cały remont "na oku", ale- 3 tygodnie byłam ciężko chora na zapalenie zatok, potem zaszkodziły mi antybiotyki i groził mi szpital i cały czas w tej chorobie codziennie jezdziliśmy na zakupy- dzień bez OBI lub Castoramy był dniem straconym, ale dzięki temu ekipa remontowa nie odrywała się od pracy.
      Doskonale Cię rozumiem i współczuję Ci tej remontowej sytuacji.
      Wiesz, te filmy są co jakiś czas powtarzane, więc może na nie jeszcze trafisz.
      Od dawna już nie oglądam filmów fabularnych bo mi szkoda na nie czasu, wolę te dokumentalne.

      Usuń
  4. Taka przeprowadzka to duże przeżycie, zmiana, stres. Z jednej strony nie zazdroszczę, z drugiej - przeciwnie, bo czeka coś nowego, nieznanego, dreszczyk emocji się pojawia. Zmiany są w życiu potrzebne, zwłaszcza pozytywne. ja też nie cierpię upałów, wysysają ze mnie wszelką chęć do działania. Cieszmy się chwilowym ochłodzeniem. Piszę to, słuchając "Bolera" - jak zawsze tak samo mnie zachwyca. Dziekuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuchając bolera zapadam w nirwanę a poza tym działa na mnie znieczulająco;)
      Właśnie - taka zmiana w życiorysie działa jak doping,ale wiesz jak to jest z dopingiem- czasem szkodzi;)Chwilami tak się czuję jakby moja teściowa spadała w przepaść moim nowym, dopiero co kupionym samochodem- tak się określa uczucia mieszane.
      Miłego;)

      Usuń
  5. Ciesze się, że udało się WAM spotkać. to miłe uczucie i radość. Blogowych koleżanek jeszcze nie spotkałam ale może kiedyś kiedyś gdzieś tam ...
    a podzielność uwagi świetna, życzę treningów w tej dziedzinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od wielu lat bloguję, , dzięki temu można poznać osoby z którymi wymieniamy się przy pomocy postów poglądami i zazwyczaj po jakimś czasie chce się bliżej poznać te osoby w realu. Myślę że i Ty kiedyś część wirtualnych znajomych zmienisz na realnych. To duże przeżycie, ale miłe.

      Usuń
  6. Klik dobry:)
    Za każdym razem, gdy piszesz o przeprowadzce, zastanawiam się, co to będzie, jak wyjedziesz? Dopiero po zastanowieniu uświadamiam sobie, że jesteś koleżanką blogową, a nie sąsiadką z parteru. Czy to nie oznacza, że zżywamy się w tej blogosferze?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież my się znamy "blogowo" od 2008 r, to tzw. "szmat czasu". A myślę, że fajnie byłoby być Twoją sąsiadką z parteru- mogłybyśmy czasem razem robótkować i chadzać na spacery.
      Serdeczności;)

      Usuń
  7. Przeniosłam kilka znajomości z sieci w real, i mam się z nimi bardzo dobrze. Coś w tym jest...
    Ta Twoja przeprowadzka to jednak wyzwanie, ostatnią uskuteczniłam jakieś 10 lat temu, i to odległośc była nieduża - jakieś 13 kilometrow - w dodatku z mniejszego do większego. Mnóstwo wtedy wyrzuciłam, a znów obrastam w rzeczy, to u mnie nieuchronne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W linii prostej mamy do pokonania 517 km, samochodem zaś 695 km.Też przenoszę się na większy metraż, ale właściwie przeprowadzam się z miasta do miasta, różnica w metrażu też nie powalająca. Wyzwaniem będzie pakowanie się, bo też mam tendencje do obrastania w dobra wszelakie.

      Usuń
  8. Muzyka, która zawsze powoduje piękne przeżycie;)
    Takie filmy dokumentalne, historyczne, przyrodnicze bardzo lubię oglądać. Ostatnio niestety, mam mniej czasu na filmy, blogi, o robótkach nie wspomnę. W pracy więcej pracy, bo ludzie urlopują, a ktoś ich musi zastąpić.
    Przeprowadzka niedługo będzie tylko we wspomnieniach;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyczekują tej przeprowadzki niczym kania dżdżu!
      Niektórzy śmieją się ze mnie, że gdy słucham orkiestrowej wersji tego bolera to można by mnie wtedy operować bez znieczulenia.

      Usuń
  9. Bardzo się cieszę, że to nasze spotkanie w realu nareszcie się udało zrealizować. Przyznaję, że to głównie ja "nawalałam" i teraz mogę sobie tylko pluć w brodę za takie niedopatrzenie.
    Cóż. Jeżeli chodzi o bałagan, to ja mogę mieć wszędzie taki bałagan jak u Ciebie :)
    Przeprowadzka to wielkie wyzwanie logistyczne i życiowe. Wiele rzeczy można spakować i zaplanować. Część uda się po przeprowadzce odnaleźć w nowym miejscu, a część pochłoną jakieś nieznane bliżej czeluści... Tak było u mnie.
    Przy takiej odległości i w bliskości rodziny to nie powinien jednak być problem.
    Też uważam, że lepiej będzie kupić meble na miejscu, zawsze to i wymierzyć potrzebne miejsce i mebel łatwiej. Poza tym warto obejrzeć tamtejsze sklepy, może znajdziesz coś ładniejszego, niż tutaj. A meblami się nie ma co aż tak przejmować. Jeśli macie już kuchnię, to najważniejsza będzie szafa i łóżko. Resztę wyszukacie z czasem, taką żeby odpowiadała Waszej ilości rzeczy.
    Też szukam tych oznaczeń indukcji teraz na wszystkich naczyniach do grzania i pieczenia. :) I czasem również z zaskoczeniem stwierdzam: o, mam!
    Już mam rozpiskę moich przyjazdów do Warszawy do końca roku. Pomoże to nam trochę się zorganizować.
    Tylko ten najbliższy przyjazd może być trochę skomplikowany, bo Mój jutro znów idzie do szpitala, mają mu obejrzeć i ew. przycią i jeszcze do końca nie wiadomo, czy przyjedziemy tym razem razem czy znów ja sama.
    No zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  10. opublikował mi się komentarz za szybko. Więc dopiszę: mają mu obejrzeć to, co ostatnio i ew. przyciąć. Zobaczymy, jaki będzie wynik, ale mam nadzieję, że jednak wybierzemy się do Polski razem i to z kicią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to dobrze, że Ci podali w sporym przybliżeniu plan jazd- piszę w przybliżeniu, bo w biznesie też różnie bywa- czasem najlepsze plany padają. Mam nadzieję, że wyniki kontroli M. będą pomyślne.
      Kicia się napodróżuje nieco, zrobi odznakę kota wędrowniczka.
      Miłego;)

      Usuń
  11. Blog i jego goście to jak dla mnie coś wyjątkowego. Staram się zadbać o wszystkich na ile umiem. :) Bo to wszystko procentuje.

    A ja mogę polecić książkę pana Jerzego Besali pt. ,,Małżeństwa królewskie. Piastowie", wyd. Bellona. Podobno doliczono się ok. 300 związków Piastów w Europie. Oznacza to, że to co piszesz o Hiszpanii jest prawdą. Bo relacje między państwami często są o wiele głębsze niż nam się zdaje.

    Widzisz, ja już tak mam, że jak czytam o jakiejś znanej mi osobie (nawet nie osobiście, bo mało znam celebrytów), która choruje to się strasznie fiksuję na tym punkcie. Dlatego ucieszyłem się jak przeczytałem, że jednak gazeta podała dość skąpe informacje, a rzeczywistość wygląda nieco inaczej.

    Cóż wydaje mi się, że w Polsce jeszcze przez wiele lat nie zobaczymy najnowszych terapii w wielu schorzeniach. Choć pewnie jakby porównać z latami 70. czy 80. jest postęp.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa, w medycynie też już nieco wyszliśmy z epoki kamienia łupanego;) Ale nie mam pewności, czy nie wrócimy;)))
      Wszyscy posiadamy komórki nowotworowe, ale dopóki nie odkryją przyczyn ich uaktywniania się, to każde leczenie będzie nieco iluzoryczne.
      Szczerze mówiąc, to uważam za paskudny brak taktu roztrząsanie publiczne czyjejś choroby i robienie z tego niezdrowej sensacji.Wszyscy kiedyś na coś zachorujemy, wszyscy również kiedyś umrzemy, więc nie rozumiem z czego tu robić sensację.
      Nie wiem w czym choroba jakiegoś szarpidruta jest ważniejsza od choroby przeciętnego "Nowaka" czy "Kowalskiego"
      Miłego;)

      Usuń
  12. Na jesieni podobno będzie ,,Armagedon służby zdrowia", aż strach się bać według mnie.

    Cóż wydaje mi się, że pewne wiadomości przenikają do prasy za sprawą ,,przyjaciół" celebrytów. Czasem też sama sławna osoba szuka kontaktów z dziennikarzami, aby ,,złapali" ją w jakiejś dziwnej sytuacji, albo opowiada im o swoich prywatnych sprawach. Dziwny to światek, nie ma co.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję, że nie zapomnimy spotkać się we Trzy przed Twoim wyjazdem.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę musiała z raz wyjechać na 2 -3 dni, a na stałe to pewnie sam koniec września. Mamy jeszcze pół sierpnia na to. Bo nie jestem w stanie przewidzieć na ile mi się "zapiekli i zaszatani" we wrześniu.
      Miłego;)

      Usuń
  14. No u mnie cały czas upał, choć mogłem przegapić deszcz. W końcu po deszczu przy takim upale kilka godzin i po kałużach.

    Też mam nadzieję na lekką choćby zmianę pogody. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało się z pogodą, tak jak dziś to m9głoby być do końca września;)

      Usuń
  15. 3 metry wysokości w przedpokoju? Toż nic trudnego! Kilka metrów kwadratowych sklejki, kilka listew, kilka zawiasów i uchwytów, trzy dni roboty - i masz nie jeden, ale ze trzy pawlacze!
    A, no i piła będzie potrzebna. I wiertarka z udarem. Wyłączanym, bo w drewnie też trzeba będzie trochę powiercić. I kilo wkrętów samogwintujących.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przede wszystkim ktoś, kto by to zrobił.Bo sprzęt to nawet jest, ale moja druga połówka już takich prac nie wykonuje z racji przebytych operacji;(

      Usuń