Siedzimy dziś w domku, na dworze zimny hula wiatr i w pewnej chwili dzwoni
dzwonek u drzwi.
Ponieważ akurat coś pisałam, to mój mąż poszedł otworzyć drzwi. Myślałam,że
może córce zmieniło się coś w popołudniowych planach, ale słyszę, że mój coś
komuś tłumaczy w obcym języku, czyli po angielsku.
Okazało się, że przydreptała przesympatyczna sąsiadka która mieszka pod nami.
Przyszła, z dzieckiem na ręku, żeby nas przeprosić, bo dziecko w nocy bardzo
głośno płakało bo jest chore , ma zatkany nosek a do tego kaszel i długo nie
dawało zapewne nam spać swym płaczem. Więc ona przyszła nas przeprosić
i w ramach przeprosin mały Oskarek przyniósł nam pudełko pralinek.
No normalnie wcięło nas- no fakt, mały płakał, ale nas tym płaczem nie obudził,
bo płakał jeszcze przed północą a my jeszcze nie spaliśmy.
Tłumaczyliśmy tej młodej osobie, że nic nam jego płacz nie przeszkadzał,
życzyliśmy maluszkowi zdrowia i naprawdę byliśmy wręcz zażenowani taką
reakcją tej młodej mamy. Chłopczyk nie ma jeszcze dwóch lat, jest ślicznym
blondynkiem i bardzo ładnie się uśmiechał i pokiwał nam rączką na pożegnanie.
No i jak nie lubić Niemców.?
A popołudniową porą wylądowałam dziś na wyprzedaży, w bardzo dużym
i znanym domu towarowym "Karstadt" na Ku'damm.
Ku'damm to skrót od nazwy historycznej ulicy Kurfurstendamm. która powstała
na grobli w roku 1542 jako konna droga łącząca zamek w Berlinie z zamkiem
w Grunewaldzie.
W okresie powojennym była największą ulicą handlową Berlina Zachodniego.
Pięter w owym sklepie jest pięć, po brzegi wypchanych towarem. Ludzi było sporo,
bo nadal jeszcze trwają wyprzedaże.
Gorąco było niemożebnie, przetuptałyśmy z córką zaledwie dwa piętra i gdy już
byłam gotowa poddać się i odpuścić sobie te zakupy, córa wypatrzyła dla mnie
płaszczyk wiosenno-jesienny. Wełna, kolor stalowy , wykończenia beżowe, fason
prosty, z kapturem. No i mój nowy rozmiar. Przeceniony został ze 129 euro na
89,99, ale córka miała bony Karstadt'u, więc cena końcowa wyniosła 71,20 euro.
Wracałam z city sama i nawet wykupiłam bilet do metra on line.
Gdy dotarłam w 20 minut pózniej do domu, już miałam mail od firmy poprzez którą
wykupiłam bilet- dziękowali, że raczyłam go kupić i informowali, że w ciągu
dwóch dni zabiorą z mego konta bankowego należną za niego kwotę w wys, 2,80 euro.
Zimno się u nas zrobiło, no ale w końcu to zima a nie lato.
Miłej niedzieli Wszystkim!
Jeszcze do niedawna we Frankfurcie n/O w galerii Oderturm był "Karstadt". Można tam było po okazyjnej cenie kupować nie tylko ciuchy. Byłam stałym bywalcem tego sklepu. Szkoda, że został zlikwidowany.
OdpowiedzUsuńZ końcem miesiąca skończą się wyprzedaże we wszystkich sklepach. Wrócą jesienią i to co nie poszło teraz znów przecenią. Ze dwa lata temu kupiłam fajny sweter, który był 3 razy przeceniany i kupiłam go za całe 7 euro, a jest naprawdę fajny.W tym Karsdtacie jest o tyle fajnie, że są też stoiska z kosmetykami różnych firm, więc można zawsze znalezć swoją ulubionaą firmę bez trudu.
UsuńTo bardzo miłe mimo wszystko, że są tacy sąsiedzi. Zdrówka dla Oskarka.
OdpowiedzUsuńZimno się robi. Ale ciągle śnieżku mi brak.
A dziś to chyba nawet jest u mnie na minusie. Ale mnie śniegu jakoś nie brak;) bo śnieg + samochód to mało dobre połączenie.
UsuńJak ja lubie takie zakupy. Prawie nigdy nie udalo mi sie wejsc do sklepu i kupic wlasnie tego po co przyszlam Moje nalepsze zakupy sa wtedy kiedy wstapie do sklepu ,bo po drodze mi bylo .
OdpowiedzUsuńSkądś znam takie zakupy;). Zdarzało mi się to zwłaszcza w czasach gdy nie mówiło się "kupiłam" a "dostałam". Gdy pojechałam kupić garnek to kupiłam super szafę, gdy pojechałam po spódnicę kupiłam super bluzkę, a wyprawa po kostkę masła zakończyła się kupnem dużego dywanu.
UsuńJa mam na gorze rodzine Grekow z dwoma malymi dziewczynkami i dopiero od roku jest wzgledny spokoj, bo starsza poszla do szkoly, wiec mamusia musiala zmienic dzieciom rozklad dnia i teraz ida spac o przyzwoitej porze:))
OdpowiedzUsuńAle wczesniej bywalo, ze skakaly mi tuz nad glowa nawet o 2-ej w nocy. A mowi sie, ze Europejczycy to powinni miec podobne chociaz jesli nie takie same zwyczaje;))
Przypominam sobie wpis o Polopirynie 😉
UsuńLucy, do dzis nie wiem czy to Polopiryna, Petronela, czy moze jeszcze cos innego:))) Ale wiem, ze to dziecko ma GLOS i sile.
UsuńJak na razie to nad nami nie mieszka żadne małe dziecko. Tu sa drewniane stropy, zreszta o bardzo dziwnej konstrukcji- stropowe belki sa przeplatane cieniutkimi, elastycznymi "witkami"- podejrzewam,że wikliną. Ale ja tego na oczy nie widziałam, tylko pani architekt tak tłumaczyła tę konstrukcję mojej córce. W końcu mieszkam w budynku wybudowanym w roku 1900.
UsuńStar,Pamiętam ten wpis o Twoich sąsiadach.
Nie zachwycaj sie tak Niemcami, bo sa rozni, jak w kazdej innej nacji. Sa ludzie i parapety, ale obys na swojej drodze spotykala jedynie tych pierwszych.
OdpowiedzUsuńMoże jednak tu tych parapetów jest mniej niż u nas?
UsuńNiby piszesz o codzienności, a tyle w tym ciekawostek.Takich sąsiadów każdy by sobie życzył.
OdpowiedzUsuńNa wyprzedażach kupiłam ocieplane botki, bo stare wyrzuciłam, a zrobiło sie zimno. Same anomalia pogodowe, teraz donoszą o śniegu w Hiszpanii...
Ta codzienność jest jednak w pewnej mierze dość odmienna od naszej, polskiej.Ale jak się zastanowić, to nawet w granicach Polski kilka razy mnie zaskakiwała codzienność odległa o kilka setek kilometrów.
Usuń:)fajnie tak!
OdpowiedzUsuńWiesz, łażenie po sklepach zimą jest jednak dość męczące. Na dworze zdychasz z zimna, a w sklepie z gorąca.
UsuńSąsiedzi widocznie tacy z rodzaju stałych, nie Nomadów, którym sąsiedztwie stosunki dookoła latają. Na szczęście!
OdpowiedzUsuńTo jest dzielnica, w której dość drogie są mieszkania, a zwłaszcza te typu dwa pokoje z kuchnią i są to mieszkania wynajmowane na długie okresy czasu, więc takich "przelotnych" gości tu raczej nie ma.
UsuńOstatnio pilnowałam wnuka w mieszkaniu córki. Oni maja kota, który w pewnym momencie zniknął, a po chwili słysze straszne miałczenie. Szukam i szukam, a okazujee sie, że kot po prostu śĻi pod łózkiem, A co miałczało? Nie on, tylko to płakało dziecko u sąsiadów, podobno płacze tak bardzo dużó. Strasznie smutny dźwięk... ale córka mówi, że sprawdzali ( bo znają tych sąsiadów) - nie biją, nie głodzą, ani nic takiego, podobno to dziecko takie płaczliwe...
OdpowiedzUsuńA zakupy? Super, że udane:)
Już się kilka razy nabrałam w życiu na płacz kotów- byłam pewna, że ktoś zostawił niemowlaka na balkonie na noc.A Ty w odwrotną stronę się nabrałaś, zabawne, prawda? Mój cioteczny brat jako niemowlę darł się całymi dniami i nikt nie wiedział dlaczego. Ale jakoś z tego wyrósł. A tu, jeśli dziecina miała nosek zatkany i kaszel go męczył, to ja się nie dziwię, że płakał.
UsuńPłaszczyk nawet mojemu sie podobał.
Ciesze sie, ze ci milo w nowym miejscu :) Dobry sasiad na wage zlota!
OdpowiedzUsuńMnie zaskakuja sasiedzi, ktorzy przychodza w przededniu imprezy i przepraszaja, ze w nocy bedzie glosno. Ja potem nie ide spac, zeby mnie nie obudzili i czekam, czekam, a tego halasu nie slysze! Musze wyjsc przed dom, zeby cos uslyszec! :)
Na zakupy musze isc, straszna sprawa, bo Najglowniejszego musze obsprawic w jakies normalne spodnie i marynarke, siebie tez, w kolorze, ktorego nigdy nie nosze, czarnym :( odwlekam, ile moge.... Nasze szafy sa wyposazone jedynie w jeansy, t-shirty i polarki, plus ubrania robocze.
Do tego adidasy, klapki i kalosze. Troche ubogo....
Najglowniejszy szykuje auto, ja porzadkuje papiery... :(
Smutno mi......
W Lidlu tego sie nie kupi, a szkoda :(
Przed chwilą wyciągnęłam ten Twój komentarz ze spamu. Blogger nieco fiksuje, pewnie z nadmiaru blogujących i biedak nie wyrabia..Wiesz, to wyrażanie uczuć ubiorem to paranoja- człowiekowi serce staje z bólu a jeszcze musi się zastanawiać co na siebie wdziać, żeby inni się nie gorszyli. Przecież żałobę nosi się w sercu, nie powinno się wymagać od ludzi by robili z tego jakiś sztandar.
UsuńPo latach życia w akademiku nie przeszkadzają mi hałasy w bloku, włącznie z imprezami studentów z parteru (ale kiedy raz zarzygali cały korytarz w sobotę i śmierdziało do poniedziałku, było niesympatycznie, nie powiem). Bardzo miłe to było ze strony tej sąsiadki, też bym się zdziwiła :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! U nas też zimno, nie jakoś bardzo, ale człowiek nieprzyzwyczajony, to się trzęsie przy minus jeden ;)
Panowie studenci, zwłaszcza ci pierwszoroczni, gdy wreszcie się znajdą poza zasięgiem wzroku rodziców to normalnie świrują- w sąsiedniej klatce(w W-wie) mieliśmy takich sąsiadów- normalnie co tydzień wzywaliśmy policję a w końcu właścicielka mieszkania ich wyrzuciła.
UsuńTacy sasiedzi to zloto :). Wprawdzie nie mam sasiadów, ale ku mojemu utrapieniu naroznik naszego domu wystaje poza szereg reszty ulicy, stanowiac punkt spotkan wszystich leciwych i przygluchawych plotkar z okolicy, gwarantujac regularne pobódki bladym switem. Grrrrr....
OdpowiedzUsuńU mnie przez kilka lat była ławeczka blisko okien, a mieszkałam na parterze. Na szczęście po jakimś czasie ją zlikwidowali - zmęczeni pijaczkowie i stare plotkary stracili miejsce do pogaduszek.
UsuńMinął weekend a ja dopiero teraz miałam czas żeby Cię odwiedzić...
OdpowiedzUsuńPozdrowionka.
Jakoś zalatana jesteś. Nie będziesz miała czasu się zestarzeć, to też niezle;)
UsuńMiłego;)
Już po weekendzie, więc miłego tygodnia:)
OdpowiedzUsuńZ sąsiadami bywa różnie chyba we wszystkich krajach. Ale taki gest jest bardzo miły, też spotkałam się z takimi przyjaznymi zachowaniami ze strony sąsiadów. Z kolei jak moja córka miała urodziny to wrzuciła sąsiadom(5) przez dziurę na listy stosowne karteczki z info, że będzie miała imprezę, przeprasza i dziękuje za wyrozumiałość.
Co do Niemców, moja najstarsza córka tam mieszka (także dzielnica dla bogatych)- różni są ci sąsiedzi. Są fajne sytuacje, podobne do Twojej, ale też i inne np. zięć budował dla dzieci domek na drzewie i przekroczył o 5 min czas dozwolony na takie prace, to sąsiadka z sąsiedniego domu przyszła z nieukrywaną pretensją i straszeniem policją.
Za zakupami nie przepadam, a wielkie sklepy w ogóle mnie przytłaczają, no ale czasem trzeba coś sobie kupić, więc idę
Po czterdziestu kilku latach spędzonych w bloku, w którym byliśmy kilka razy zalani, w którym słychać co kto robi,mówi i czego słucha, po sąsiedzie, który zaczynał prace budowlane po godz.20,00 i jego reakcji na zwróconą mu uwagę-zachowanie tej młodej osoby mnie i męża zaskoczyło i wzruszyło.Na razie jeszcze nie wszystkie mieszkania są zamieszkane, chociaż wiem, że są już wykupione.Nie łudzę się, że wszyscy będą tacy sami mili jak ta pani pod nami, ale miło,że taka osoba mieszka.Kolega, który mieszkał wiele lat w Duseldorfie miał sąsiadkę, mocno starszawą, która donosiła na wszystkich i o wszystko- a to że ktoś trzaska drzwiami,inny tupie na schodach- każdy był na indeksie. Podobno b. leciwe Niemki tak mają;) Tu chyba nie będzie wiele starszych od nas osób, bo to dom po rewitalizacji i ceny mieszkań poszły bardzo w górę, więc lwia część dawnych lokatorów wyprowadziła się.
UsuńTak naprawdę to najchętniej kupowałabym wszyściutko on line.Wystarcza mi do szczęścia oglądanie wystaw sklepowych, bo mierzenie ciuchów mnie mierzi, zwłaszcza zimą.
Dobry sąsiad jest bezcenny! W warszawskim bloku miałam kilka zaprzyjaźnionych rodzin. W czasach braków wszelkich towarów, wzajemnie się ratowaliśmy. Tutaj, pierwsze dni ukazały nam jak "miastowi" są traktowani z zawiścią przez wieś, tak na wszelki wypadek. Teraz jest różnie ale 500+ bardzo zmieniło proporcje wszystkiego. Buziole.
OdpowiedzUsuńNa wsi każdy "obcy" jest traktowany z podejrzliwością i niechęcią. To bardzo zamknięta społeczność.I wielce chimeryczna.
UsuńBuziam;)