Przedreptałam dziś w Botaniku aż 5293 kroki. Trochę też posiedziałam na
ławce, zachwycając się ciszą, świergotem ptaków, lekkim wiaterkiem, takim
wielkim, kojącym spokojem.
Zdjęć jest mnóstwo, bo wiadomo wszak, świra mam.
Jak zwykle zdjęcia powiększamy "kliknięciem".
To jest budynek Muzeum Botanicznego, ale tam będę dopiero wtedy, gdy
nadejdą chłodne dni
Jak zwykle wpierw odwiedziłam kaktusy rosnące pod szklarnią. Nadal mają
się świetnie.
Zajrzałam również na minutę do Victorii
A potem na jesienne rabaty przed szklarniami
Tu rzut oka do tyłu i dalej w drogę, w Ogród
Mój ślubny uzupełniający swe nawodnienie w Pawilonie Japońskim
Tu jeszcze coś kwitnącego i nawet jakiś bzykacz mi wszedł do kwiatka
To jeden ze skalnych ogródków, których tu jest mnóstwo, ale na wszystkich
było włączone nawadnianie, więc tylko fotki z ich podstaw.
POdpis dotyczy zdjęcia nad tabliczką z nazwą
Jak widać już w ogrodzie jesiennie , choć miejscami jeszcze coś kwitnie
A taki miałam widok gdy spojrzałam w górę.
Sprawdziłam w Wikipedii - to jest żołądz z dębu burgundzkiego
I oczywiście powiększyła mi się kolekcja osobliwości. Na pierwszym
zdjęciu żołądz w zadziwiającej, mechatej czapeczce.
jadalne.
No cuda, panie, cuda! Tyle jeszcze kwitnacych roslin, choc juz sie czuje na karku oddech jesieni. Bardzo lubie kaktusy, sa takie niewymagajace, a tak pieknie rosna.
OdpowiedzUsuńTe kaktusy są cudne.Na piątym zdjęciu kaktusów są aloesy-mam wrażenie, że one są szczepione na jakimś pieńku. Aż dwa razy sprawdzałam, czy aby nie pomyliłam tabliczki (wiesz, skleroza nie ułatwia życia). Wiosną pod tą szklarnią kwitły opuncje i też je sfotografowałam.
UsuńChyba nie jest szczepiony, ten rodzaj kaktusa tak ma i rozrasta sie jak drzewo. A im starszy, tym wiecej gubi dolnych galazek i pien robi sie tym grubszy.
UsuńAaaa, jakoś na to nie wpadłam. On po prostu tak "rozsiewa" swe dzieci, jak żyworódka.
UsuńWidzę, że robisz podobnie, wnętrza zwiedzam gdy robi się zimno...
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi ochoty na poznańską palmiarnię, choć w niedzielę byliśmy w Gołuchowie i tam park prawie jak ogród botaniczny.
Jakieś mało błyszczące te kasztany...
Podejrzewam, po konsultacji w Google, że to kasztany jadalne -ich są przynajmniej dwa rodzaje. Drzewko pod którym leżały nie miało
OdpowiedzUsuńwcale kasztanowych liści- zresztą te kasztany jadalne nie mają nic wspólnego z kasztanowcami.To są pewnie maroni.
Dziś trudno było pobyć w palmiarni - było piekielnie gorąco.
Zostaw palmiarnię na nieco chłodniejszą pogodę. Dziś było 28, jutro ma być jeszcze cieplej.
Toż to prawdziwa wystawa fotograficzna Aniu. Nic dziwnego, okazy piękne a i fotograf ma oko. Nawet na ślubnego:)
OdpowiedzUsuńTo chyba jednak zasługa smartfona, nie moja, że te zdjęcia takie niemal z marszu, wychodzą.Ślubny był tak zajęty piciem zwykłej kranówy, że nawet nie zauważył,że stał się obiektem do fotografowania.
UsuńTez bym była zdania, że to jadalne kasztany. U mnie w ogrodzie tez mnóstwo roślin jeszcze kwitnie. I owocują te, które już dawno nie powinny.
OdpowiedzUsuńWłaściwie niemal cały rok, od mego przyjazdu do Berlina był jakiś dziwny- w końcu stycznia niektóre rododendrony fiksowały i miały całkiem duże pąki, w lipcu obficie owocowały różne krzewy ozdobne i to takie, co zwykle owocują dopiero w końcu września. W końcu lipca dęby zaczęły zrzucać masowo żołędzie z powodu suszy, to samo zrobiły kasztanowce już tydzień temu.Platany klonolistne mają już mnóstwo złotych liści a pod wszystkimi drzewami pełno zeschłych liści. Ta susza bardzo wymęczyła drzewa.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńPoza kasztanami, jesieni nie widzę. Na zdjęciach zielono.
Pozdrawiam serdecznie.
W Botaniku zielono, bo calutkie lato pracowały i nadal pracuję przeróżne zraszacze. Ale nie sądziłam, że jeszcze coś będzie kwitnąć.Jesienne są tez te różne owocujące krzewy ozdobne- latem były obsypane kwiatami, teraz "koralikami" owoców. I sporo ma wybarwione na czerwono listki, co z daleka wygląda jak kwiaty.
UsuńSerdeczności;)
Piękne zdjęcia, chodziłabym :) Aż mnie zmotywowałaś jeszcze bardziej (bo i tak chcę to zrobić) do wyjścia dziś z domu koło południa, żeby nacieszyć się piękną pogodą i zielenią w jakimś parku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
PS. Nigdy nie jadłam kasztanów... Tak mi się przypomniało :)
Koniecznie wyjdz i łap resztki dobrej pogody, bo i pogoda gotowa ulec "dobrej zmianie".
UsuńKasztany jadłam w Berlinie w 2015 r w czasie świąt BN. Córka ugotowała z nich zupę a część piekłyśmy w piekarniku.
Nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia smakowego. Ale podobno kasztany jadalne to samo zdrowie i powinno się je jadać. Ostatnie kilka sezonów w holu Galerii Mokotów w Warszawie sprzedawano pieczone kasztany, ale jakoś się na zakup nie skusiłam- po prostu nie lubię jeść na ulicy.
Miłego;)
Anabell, z pewnoscia pamietasz te orzeszki laskowe w kolczatce, które niedawno tutaj zamiescilas? Dokladnie takie same napotkalam wczoraj na parkingu pos sklepem w sasiednim miescie. Faktycznie kuriozum.
OdpowiedzUsuńTa kolczatka od orzechów już pięknie zaschła i jest w moim "muzeum osobliwości". A orzeszki- zjadłam.
UsuńSprawiłaś sobie krokomierz? ;) Liczba jakby dla mnie nieosiągalna na jeden raz. U mnie, gdyby nie spadające jabłka, nie wiedziałbym, że już jesień na karku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ja to bym sobie nigdy w życiu czegoś takiego nie sprawiła- to dziecko mi zainstalowało w smartfonie.A ojcu kupiła za 25€ krokomierz oddzielny. Mam straszny ubaw z tymi krokomierzami.
UsuńW moim była potrzebna moja waga i wzrost, a u męża tylko długość jego kroku.
Jemu się wyświetla przebyta droga w metrach, mnie w krokach i jeszcze podaje mi ile to kalorii spaliłam.
Uwielbiam jabłka, mogłabym kilo dziennie zjadać. Często robię sobie takie śmieszne kanapki - plasterek sera żółtego i plasterek jabłka, oczywiście bez pieczywa.
Spróbuj, nie tuczy.
Z przyjemnością sobie z Tobą, z Wami pospacerowałam :) Lato z jesienią walczą o prym. Kto wygra z góry przesadzone. Póki co trochę lata i trochę jesieni na Twoich zdjęciach. Osobliwości niezwykle ciekawe :) Spokojnego wieczoru :)
OdpowiedzUsuńMiło mi. Sądząc po tym jak wiele już żółci na miejskich drzewach i zeschłych liści na ulicy, nie spodziewałam się, że będzie jeszcze tak zielono.Tu mają przemiły zwyczaj wręczania przy wejściu kolorowego folderu z mapką, informującą co aktualnie dzieje się ciekawego w przyrodzie., co warto obejrzeć o danej porze roku.
UsuńPrzy okazji się dowiedziałam, że od 28-30 b.m. będzie wystawa orchidei.
A od połowy grudnia do 6.stycznia będzie "Ogród Bożonarodzeniowy, czyli 30 instalacji świetlnych w połączeniu z muzyką. Jak znam życie to będzie droga impreza, ale może się wybiorę.
Miłego;)
Jeszcze kwiatowo, jeszcze słonecznie, a za chwilę deszcz i zimno brrrrrr....Ładne te kaktusy- zupełnie niejesienne.
OdpowiedzUsuńA część z nich kwitła gdy byłam poprzednim razem.Wczoraj było tu 28, dziś wieje i jest tylko 17 stopni. I nawet coś popadało.
UsuńZawsze się czegoś można dowiedzieć ciekawego. Takich osobliwości jak na końcu to nie widziałem jeszcze.
OdpowiedzUsuńByłem już parę lat temu na objazdówce autem we Włoszech. Sama podróż zajęła nam tydzień niemal, bo zatrzymaliśmy się po drodze w kilku państwach. A potem długo jeszcze jeździliśmy po włoskich regionach. Dlatego już raczej nie piszę się na takie długie wycieczki inaczej niż samolotem (chyba, że dopiero na miejscu autokarem na wycieczkę). :)
Pozdrawiam!
A pamiętasz że w Łazienkach Królewskich tuż koło Pałacu Myślewickiego rosną dwa kasztanowce jadalne?
OdpowiedzUsuń:-)
To jedno z najrzadziej przeze mnie odwiedzanych miejsc w Łazienkach.I szczerze się przyznaję, że jakoś mi one nie wpadły w oko- być może dlatego, że gdy bywałam w Łazienkach codziennym gościem to był okres, gdy mało mnie interesowały rośliny od strony botanicznej;)
UsuńDzieliły się wówczas na dwa zasadnicze gatunki "o, jakie ładne", lub "o jakaś roślinka". A drzewa przychodziłam szkicować gdy już lub jeszcze były gołe, bezlistne.
Dopiero wtedy były piękne, pełne wyrazu.
Co zabawniejsze do dziś nie wiem jakim cudem rozróżniam różne rośliny, jako że nigdy nie były w centrum moich zainteresowań.
Ty nawet nie wiesz z kim sie zadajesz;))))
Ogrody botaniczne są zawsze urokliwe, czy w Polsce czy nie ale są piękne. Rośliny magiczne, i jeszcze ten park wokoło. Ach żyć nie umierać.
OdpowiedzUsuńTo prawda. A gdy jeszcze do tego ogrodu jest blisko to już sama radość.;)
UsuńDawno nie jadłam kasztanów, a ten żołądź wygląda jakby miał dredy :))
OdpowiedzUsuńVictoria i Pawilon Japoński bardzo mi się podobają. No i kaktusy oczywiście. Fajnie jest tak się powłóczyć wśród pięknych zarośli, drzew i kwiatów. :)
Ja tez nie. Ale to chyba jeszcze za wcześnie by były już w handlu. Jak znam życie i siebie, to zapewne kupię, wszak bezglutenowe są.Mąkę kasztanową to kupię na pewno, ale też jej ostatnio jeszcze nie widziałam. Tu z tymi bezglutenowymi mąkami jest kiepsko.Kasztany jadalne zbiera się wszak aż do grudnia.
UsuńNa Twoich zdjęciach jeszcze ten ciepły powiew, miło patrzeć na te dziwne kształty i jeszcze dziwniejsze nazwy. Jednak Natura, ta ma dopiero fantazję!!! U nas już pierwsze chłody gorzej znoszone niż zazwyczaj, po takim niezwykle długim lecie. Twoje przepisy już sobie skopiowałam i zamierzam trochę "pokisić". Buziam wielokrotnie!!
OdpowiedzUsuńTu już też zimno się zrobiło i nawet pada, najbardziej mi przeszkadza wiatr.Uwielbiam te spacery w Botaniku- za każdym razem krążymy w innym miejscu, ale i te same miejsca zależnie od pory roku wyglądają inaczej.
UsuńBuziam i tulę;)