Czasami czytam poważne książki - po prostu już nie stać mnie na trwonienie
czasu na jakieś kryminałki, romansidła itp.
Ciągle dokucza mi myśl, że czas ucieka a jeszcze tylu rzeczy nie poznałam,
nie zobaczyłam, nie przeczytałam, nie nauczyłam się i zapewne taki stan
pozostanie w mej świadomości do końca mych dni.
Czytam, z dużymi przerwami, Normana Daviesa "Europę". Informacji jest tu
zebranych multum, książka ma format tragiczny i waży kilka kilogramów.
Bardzo niewygodna do czytania, choć niewątpliwie pięknie się prezentuje
na bibliotecznej półce.
Nie mogę jej wziąć ot tak, w rękę, muszę to robić oburącz. Nie mogę jej również
czytać w pozycji leżącej, bo jej nie utrzymam. Jednym słowem masakra, mozół
wręcz niebywały mam z jej czytaniem.
Ale czytam. I przy okazji poczytałam o Bramie Brandenburskiej w Berlinie.
Tu akurat Brama Brandenburska z noworoczną choinką - bardzo to zdjęcie
lubię bo sama je robiłam, a poza tym Brama w towarzystwie choinki
milej wygląda.
Historię Brama Brandenburska ma długą.
Powstała w 1791 roku i była jedną z osiemnastu bram muru otaczającego stary
Berlin. I tylko ona jedna dotrwała do dziś.
Jej dorycka kolumnada została zaprojektowana na wzór ateńskich Propylejów.
Projektantem był architekt Carl Gotthard Langhans , pochodzący z Kamiennej
Góry, dolnośląskiego miasta, które obecnie wchodzi w skład aglomeracji
wałbrzyskiej.
Brama Brandenburska ma wysokość 26 metrów, jej szerokość to 65,5 metrów.
Wsparta jest na dwóch rzędach 12 kolumn (styl dorycki), które tworzą pięć
przejazdów.
Na szczycie jest olbrzymia rzeźba z brązu przedstawiająca kwadrygę, którą
powozi Bogini Zwycięstwa.
Brama Brandenburska była i jest nadal niemym świadkiem wydarzeń które
miały miejsce w Berlinie.
W 1806 roku do Berlina wkroczył Napoleon Bonaparte. Kwadryga oczarowała
cesarza niepomiernie .
Po wygranej bitwie pod Jeną Kwadryga została zabrana do Paryża. Powróciła
na swe miejsce dopiero po klęsce Napoleona.
W 1933 roku była świadkiem pochodu świętujących sukces zwycięstwa
powstania partii Narodowo-Socjalistycznej.
To na jej szczycie ruin jeden z żołnierzy Armii Czerwonej formacji Żukowa
zatknął radziecki sztandar, na znak zwycięstwa.
W latach 1966 - 1989 Brama Brandenburska stała na ziemi niczyjej, otoczona
Murem Berlińskim. Podobno wówczas władze NRD kazały obrócić kwadrygę
przodem w kierunku wschodnim.
Po roku 1989 stała się symbolem zjednoczenia Niemiec. I mam nadzieję, że teraz
konie kwadrygi i Bogini Zwycięstwa patrzą z powrotem na zachód.
A teraz nagroda dla cierpliwych - krótki filmik z tegorocznego Festiwalu
Światła w Berlinie - oto Brama Brandenburska w roli głównej:
Miłego nowego tygodnia dla Was.
Lubie czytac przed snem, juz w lozku, wiec ksiazki nie moga byc za wielkie i za ciezkie, musza pasowac do jednej reki, bo druga musze Miecke tarmosic. :)
OdpowiedzUsuńTeż tak lubię, ale tej książkowej kolubryny się nie da.
UsuńRobiłam różne przymiarki ale nic z tego nie wyszło.Cegła jest od niej lżejsza i poręczniejsza;(
U Ciebie i Stokrotki zawsze dowiaduję się ciekawych rzeczy , dzięki temu mogę czytać swoje ulubione kryminały, romansideł nie czytam :-)
OdpowiedzUsuńZ kryminałów to już dawno wyrosłam a romansidła to lepiej przeżywać niż tylko czytać;)
UsuńCiekawy historyczny opis, festiwal świateł oglądałam na YT, niezwykłe efekty. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak się tak przez chwilę zastanowić, to szkoda, że takie stare obiekty historyczne nie potrafią mówić- mogłyby nam wiele opowiedzieć.
UsuńBardzo podobnie reaguję na pędzący czas. Towarzyszą mi te same myśli. Z tego powodu nigdy nie śpię po południu, bo najzwyczajniej wolę spożytkować ten czas inaczej.
OdpowiedzUsuńTeraz czytam "Shantaram" i choć książka ma tylko 800 stron, to trzymanie jej w rękach podczas czytania nie jest komfortowe. Wyobrażam sobie, jak Ty gimnastykujesz się nad "Europą".
Pozdrawiam:)
Zapewne dziwnie i śmiesznie wtedy wyglądam, bo siedzę na sofie w tzw. "siadzie płaskim", na kolanach mam dwie poduchy z oparcia a na nich książkę. Co jakiś czas jęczę, bo albo zaczyna mnie boleć kolano albo- tyłek.
UsuńMiłego;)
Znam troche ta "Europe', nigdy nie doczytujac do konca gdyz jak ciezka wymiarami tak rownie nielatwa do strawienia jednym zamachem.
OdpowiedzUsuńNiemniej bardzo wartosciowa ksiazka.
O ile pamietam masz Kindle ktorego nie uzywasz - zrob wyjatek i zaladuj na niego by miec bardzo lekkie i wygodne czytanie.
Kochana, już się nieco ucywilizowałam- używam Kindle, mam na nim Politykę, która zaprenumerowałam.I wieczorami w łóżeczku czytam Politykę. Niestety nie jest to relaksująca lektura, oj nie, bo to co się dzieje w Polsce jakoś nadal mnie denerwuje;)
UsuńAle co myslisz o pomysle zaladowania tej ksiazki na Kindle?
UsuńByloby wygodne i w lozku i kazdym innym miejscu mieszkania.
Nie wiem czy jest wersja elektroniczna po polsku.Muszę poszukać dwóch ksiązek, wydało je wydawn. Amber- Sitchina "Kroniki Annunaki"(uzupełnienie Kronik Ziemi" oraz Johanesa von.Buttlara "Dziesiąta Planeta".
UsuńTych to na pewno nie ma w wersji elektronicznej. Zaprenumerowałam sobie na przyszły rok "Nieznany Świat" w wersji elektronicznej- wiesz, pismo dla tych co czują, myśla i widzą inaczej.
Ja mam cala biblioteke na moim kindelku:))) juz sobie nie wyobrazam zycia bez tego ustrojstwa:)
UsuńBardzo ciekawie opisalas historie Bramy Brandenburskiej.
OdpowiedzUsuńAle konie caly czas patrzy na wschód chyba? Tak sobie przypominam, to juz troche czasu minelo, od mojej wizyty w Berlinie.
Ogromne, ciezkie i grube knigi to ja najchetniej czytalam w nocy na spokojnych dyzurach przy biurku ;) dzisiaj troche ciezej da sie takie czytanie zorganizowac, ale czasami sie trafia, szczególnie w bezoperacyjne weekendy.
No właśnie, te konie patrzą nadal na wschód, albo mnie się już mylą kierunki. Ja tu ciągle mam jakieś zmyłki kierunkowe z tymi stronami świata.
UsuńJak znam życie to spokojnych nocnych dyżurów to chyba masz jak na lekarstwo. Sporo osób właśnie nocą choruje
bardziej niż w dzień.
Specjalistką od chorowania nocą to była w dzieciństwie moja córcia, najlepszą dla niej porą na rozpoczynanie choroby to była 2 w nocy.
Też miewam chwile zwątpienia, że wszystkiego nie przeczytam, nie zobaczę, nie dowiem się. I zapewne tak będzie, bo człowiek wyprodukował już tyle książek, zebrał tyle tak specjalistycznej wiedzy, że nie można już teraz nawet specjalnie mówić o ludziach ogólnie wykształconych, bo nie wiadomo od czego zacząć.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytałam o historii Bramy Brandenburskiej, wielokrotnie koło niej byłam, jest zawsze miłym elementem towarzyszącym zwiedzanie przeze mnie Berlina. :)
Widziałam kilka filmów z festiwalu światła, może uda mi się kiedyś zobaczyć go na żywo. :)
Miałam nadzieję,że się wybiorę na Festival, ale pogoda była nie za bardzo i zostaliśmy w domu.
Usuńja oprócz gazety i literatury fachowej to już nic nie czytam, dzien za krótki, kiedys zostałam z przyjemnością, Jak pójdę na emeryturę to może wtedy hahaha, w Berlinie też nie byłam i to również jest do nadrobienia
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale ta doba w trakcie emerytury nadal jest za krótka. Za to jedna rzecz jest świetna- wszystko się odbywa na zasadzie mogę a nie muszę. I to jest ta naprawdę miła strona tego stanu rzeczy.
UsuńGdyby nie moje choroby, to emerytura bylaby cudnym czasem!
OdpowiedzUsuńNic nie musze, a moge :)
Moge sobie dzien dzielic wedlug uznania, moge w dzien spac, a w nocy czytac.
Wiem, ze czasu malo, ale z przyjemnoscia czytam romansidla, nie musze sie juz uczyc, a swiat poznaje z innych blogow :)
Polityka sie nie zajmuje, nic juz nie moge zmienic, w tv ogladam prognoze pogody, a glupie filny w Netflixie.
Plytka jestem, wiem, ale za to milo mi sie zyje :))))))
Festiwal swiatel imponujacy, ale przeciw naturze, swiatla polarne sa lepsze :))
Brame Brandenburska juz raz widzialam :)
No ale zorzy polarnej nie uświadczysz w Berlinie, no chyba że zdarzy się jakaś katastrofa Kosmiczna, np. Słońce nam podrzuci nieco więcej swych "wymiocin", ale i tak wtedy Ty masz większe szanse na ich zobaczenie niż berlińczycy. To co się czyta wcale nie świadczy tak naprawdę o poziomie intelektualnym, znam sporo naprawdę cholernie mądrych i wykształconych osób a ich lektury są czasem wręcz żenujące swym poziomem.
UsuńWłaśnie owo "mogę" a nie "muszę" jest najważniejsze.
Co prawda z czasem to "mogę" to ma znak zapytania na końcu;)))
Z tematyką książek mam dokładnie tak samo. Żaden kryminał ani romansidło mnie nie skusi. Beletrystyka poszła w odstawkę. Teraz nic nie czytam, ale to już nie długo. Ciekawe czy znajdę czas na spanie?
OdpowiedzUsuńMoże to wydać się dziwne, ale choć byłem kilka razy w Berlinie, ani razu nie oglądałem Bramy Brandenburskiej z bliska. Nie pytaj dlaczego, sam nie wiem.
Pozdrawiam :)
Szczerze- brama jak brama, mało ozdobna, a ta kwadryga z dołu to mało widoczna jest.
UsuńPewnie się już nie możesz doczekać tego zabiegu. Pamiętaj tylko żebyś nie szarżował i pilnie przestrzegał zaleceń po zabiegu.
Miłego;)
Wiesz Anabell, tak czytam komentarze Twoich czytelników i się dziwię. Np., jak z przekąsem piszecie o kryminałach. Tymczasem teraz na polskim rynku jest zatrzęsienie dobrych kryminałów polskich pisarzy, i zdradzę Ci, że moim ulubionym oprócz Krajewskiego jest Konrad Lewandowski. Tak jak uwielbiam film "O północy w Paryżu" za nieprawdopodobną wprost ilość nawiązań do kultury wyższej, tak Lewandowski zrobił dla mnie rzecz cudowną, powiązał głównego bohatera swoich książek nadinspektora Jerzego Drwęckiego z ówczesną elitą II RP i Ziemiańską, pełno jest rozmów z Fiszerem, Gombrowiczem, Boyem, Wieniawą, którzy Drwęckiego lubią, szanują i traktują jak swojego. Jeżeli mógłbym Ci zaproponować jedną jego książkę, która mi najbardziej odpowiada, to "Śląskie dziękczynienie".
OdpowiedzUsuńŚwietny jest również "Król" Twardocha.
Ja czytam bez przerwy, z najróżniejszych dziedzin. Teraz czytam "Słowiańskie dzieje" Bogusława Andrzeja Dębka, o genetyce Słowian.
Ja nie piszę o kryminałach z przekąsem, ale one przestały mnie już dawno interesować.Bardziej interesujące dla mnie jest życie drzew, prapoczątki ludzkości, archeologiczne i astrofizyczne zagadki.Bardziej pociąga mnie zgłębianie teorii strun niż zastanawianie się kto zabił , dlaczego i w jaki sposób.
UsuńCzasem to co"muszę " czeka aż skończę pasjonującą lekturę. Ostatnio zaczytuje się Danem Brownem /Początek /. Dziekuje za Festiwal Swiateł
OdpowiedzUsuńTaaaa,a ileż razy z powodu lektury nie było u mnie obiadu bo wyparował nim dotarło do mnie, że jestem w trakcie jego gotowania! Od wielu lat już takich "wpadek" nie mam, ale bywały, bywały i na stole lądowała jajecznica w charakterze obiadu.
UsuńKsiążka na podłogę przy łóżku, głowa na poduszkę, lekko wysunięta poza obrys łóżka - i można czytać takie cegły!
OdpowiedzUsuńNie jestem aż takim dalekowidzem, niestety.
UsuńPrzeprowadź się na materac ;)
UsuńPiękny pokaz. Byłam w latach 70tych w Berlinie, widziałam, ale nie zrobiła na mnie wrażenia. Nie lubię takich "monumentów". Zawsze mnie zastanawiali wydawcy, którzy takie ogromne księgi wydawali. Tak, jak piszesz wkurzające jest ich czytanie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, właśnie- Brama jak brama. I taka "zerkająca" spoza choinki jest dla mnie bardziej strawna.Ja to dziwna jestem, bo monumenty z reguły mnie nie zachwycają, zawsze są przejawem megalomanii, w moim odczuciu.No i w tych światełkach to mi się ona podoba;)
UsuńTyle rzeczy chciałoby się zrobić, tyle zobaczyć,
OdpowiedzUsuńale nie wiem dlaczego tak kroko żyjemy,
więc nie zdążymy :-)
U mnie ze zdrowiem coraz lepiej,
liczę na to ,że 6 grudnia wsiądę na rower,
bo tak mi się kończy bilet miesięczny.
Na ręce stosuję na noc oliwkę magnezową,
na dzień maść borowinową..
jem bardzo dużo zielonego,
wszystko co jest zielone: koktajle zielone, chlorella,
pietruszka, szczypior,
magnez chelatowany, rzopuszcxalny , do moczenia stópek
i teraz znowu włączę sok z buraka z cytryną.
Burak w ogóle jest genialnym warzywem, pomaga chyba na wszystko,
jak czytam o tym :-)
Ja się nie daję , powiedziałam ,że będę zdrowa to będę.
Fibromialgia już odeszła,
ale pozostał ten uraz ręki,
a przy okzji ta druga też dostała w kość,
ale powoli, powoli widzę jak się naprawiają obie.
Zdrowia życzę :-)
Krysiu, to bardzo dobre wiadomości i ogromnie się cieszę, że wszystko zmierza w stronę pełnego zdrowia.Muszę sobie zrobić kwaszone buraki i pić z nich sok.Maść borowinowa ma tylko jeden minus- brudzi. Ale poza tym jest świetna.
UsuńWracaj szybko do pełnej sprawności;)
Nie cierpię takich wielkich książek, to wbrew czytelnikom :( Pokaz świateł na bramie przyjemny, myślę, że na żywe oko robi większe wrażenie. Podobny widziałam w Wilanowie na Pałacu. Buziaki Aniu
OdpowiedzUsuńNie mogę zrozumieć dlaczego się "produkuje" takie niewymiarowe książki- wolałabym mieć nawet trzy tomy ale takie w bardziej "ludzkich" wymiarach.
UsuńNa żywo nieco lepiej widać ten festiwal światła, ale ja nie lubię chodzić wieczorem gdy tłum dookoła.
Miłego i dobrego Iwonko;)