.....zrobiłam 11137 kroków, o czym zawiadomił mnie mój krokomierz.
Córka orzekła, że niezbyt sprawna ręka to nie jest niezbyt sprawna noga, więc
mogę iść z nią na poszukiwanie prezentów pod choinkę.
Co prawda i tak już część prezentów zamówiła przez internet i nawet już
zaczynają "napływać", no ale jest prezent, który muszę przymierzyć, drugi
który muszę sobie dobrać wg potrzeby i są prezenty "dla taty", no a ona nie jest
w stanie sprostać temu zadaniu, bo tata....
A propos napływu prezentów- właśnie muszę dziś wyruszyć na poszukiwanie
przesyłki, którą u kogoś ze sąsiadów zostawił pan z DHL.
Oczywiście, gdy już musiałam wyjść z domu zaczął padać deszcz - jako osoba
naiwna miałam nadzieję, że zaraz przestanie i nie wzięłam parasolki.
Pojechałyśmy do najbliższej galerii handlowej, czyli 3 przystanki metrem od
domu. Galeria olbrzymia, naprawdę można się w niej z powodzeniem zgubić.
Ale najważniejsze, że można zdjąć wierzchnie odzienie i zostawić je w boxie
zamykanym na kluczyk.
Miałyśmy szczęście, bo były wolne jeszcze dwa boxy.
I zaczęłyśmy wędrówkę po Galerii. Tym razem ograniczyłyśmy trasę do zaledwie
dwóch pięter.
Oczywiście już od tygodnia królują wszelakie dekoracje bożonarodzeniowe.
Jest kolorowo, biało, srebrzyście, złociście , zielono, czerwono.
I jak się dobrze wsłuchać to nawet jakieś ogólnoświatowe kolędy sączą się
niezbyt nachalnie z głośników.
Oczywiście chyba nie było części garderoby bez jakiegoś świątecznego akcentu.
Miałyśmy niezłą zabawę przeglądając skarpetki z : Mikołajem, reniferem,
choinką , bombkami, dziećmi na sankach.
I prawdę mówiąc to ilość towaru budziła moje przerażenie. Jest wyraźnie
nadprodukcja wszystkiego.A nadprodukcja prowadzi do kryzysu.
Chyba nie wiecie, że jestem fanką torebek damskich ultralekkich a do tego
wyposażonych w wiele dobrze zamykanych przegródek.
Bo zawsze, jak mawia mój mąż, zabieram ze sobą pół domu, nawet gdy idę do
pobliskiego sklepu.
Ale jakoś pomija milczeniem fakt, że jedna z przegródek to różnego rodzaju
materiały opatrunkowe dla niego. Po prostu po kuracji sterydami jego skóra
z byle powodu ulega uszkodzeniu.
Oczywiście przy torebkach spędziłyśmy dość dużo czasu - doznałam nawet
niewielkiego szoku - jedna z torebek, wykonana z "uszlachetnionej" tkaniny,
super lekka, przegródek jak mrówek w lesie, nieduża, no śliczna - kosztowała
ponad 180 Euro. Omal nie zemdlałam gdy zerknęłam na cenę. Ale udało mi
się znaleźć dla siebie torebkę "pod choinkę"- jest stosunkowo nieduża, ma
szerokie dno, 4 przegródki zewnętrzne, w środku jeszcze trzy i oczywiście
jest leciuteńka, z tkaniny wodoodpornej, regulowany pasek, kolor granat,
taki nieco dżinsowy, ciemny. No a ja okrągły rok chodzę w dżinsie.
Poza tym doświadczyłam lekkiego szoku, bo udałyśmy się do sklepu z damską
bielizną. Sklep ze super fachową obsługą- chyba jedyny taki w tym mieście, jak
stwierdziła córka.
Od progu wita cię miła pani, pyta w czym może pomóc, natychmiast dokonuje
fachowego pomiaru, zaprasza do kabiny i prosi o przygotowanie się do mierzenia.
W kabinie: jest na czym usiąść, jest na czym powiesić to, co z siebie zdejmiesz,
oraz- są nawilżone chusteczki "dream baby" do odświeżenia ciała i dezodorant
bez aluminium. Pani przychodzi z kilkoma egzemplarzami pożądanego przez
klientkę towaru, pomaga się w niego wdziać, zapina, rozpina, doradza.
No po prostu Wersal. Zakupiony, koronkowy, czarny- też pod choinkę.
Odwiedziłyśmy jeszcze kilka innych sklepów, które są przy tej samej ulicy co ta
nasz ulubiona Galeria i zmokłyśmy niemiłosiernie.
Od metra do domu mam tylko 250 metrów, ale myślałam, że nie dojdę.
Wróciłam pół żywa ze zmęczenia.A cała wyprawa trwała tylko cztery godziny-
czyli cztery godziny dreptałam, nawet na kawę nie poszłyśmy.
I mnie zabilyby takiego rodzaju 4ry godziny, chocby nie wiem jak fachowa obsluga mi pomagala.
OdpowiedzUsuńTyle co do mnie dotarlo ze kupilam swoim prezenty wedlug zyczen, wedlug listy - a mnie nikt o nic nie wypytywal a takze nabywszy juz doswiadczenia w tych sprawach, trzymalam gebe na klodke jesli chodzi o prezenty bo niczego nie chce! Z czym wiec moi wyskocza ani nie chce myslec!
Oj, odpoczywaj po tym lazeniu i miejmy nadzieje ze nie czeka Cie wiecej.
Niby lubie choinki ale tak duzo zwiazanego ze swietami nie lubie ze doskonale moglabym sie bez nich obejsc.
Przytulam mocno bidna Anabell.
Serpentyno, widze ze mamy bardzo podobne poglady na temat swiat. Moge spokojnie bez nich zyc, a juz na pewno moge spokojnie zyc bez prezentow, ktore nawet jak cudem boskim trafione to i tak nieprzydatne:)))
UsuńWiec nie robie i nie przyjmuje prezentow. Przyjmuje i daje za to pamiec, troske i milosc przez caly okragly rok. Nie musze czekac na swieta.
Serpentynko, odkąd dziecko podrosło wyjeżdżaliśmy na święta w góry, żadnych świąt nie robiłam. Gdy na świat przyszły wnuki, a córka przeniosła się do Berlina (z Monachium) nalegała byśmy święta spędzali u niej.Ta choinka do sufitu, impreza prezentowa, spęd rodzinny to wszystko jest dla dzieci. Co prawda cała otoczka religijna tu nie występuje, ale na święta dzieci mają dwie babcie i dziadka.I to jest dla nich ważne. Po prostu jest to potrzebne dzieciom, nam, dorosłym nie.Dla nich największą frajdą jest rozdawanie prezentów spod choinki, robią to zawsze z wielkim przejęciem. I równie ważne jest pieczenie kruchych ciasteczek z obiema babciami.Co prawda kuchnia wygląda jakby tajfun przeleciał, ale pyszczole uśmiechnięte od ucha do ucha.A obie babcie przezornie wystrojone w fartuchy. Co do prezentów - u nas od lat nie ma prezentów-niespodzianek, wszystko to są (dla dorosłych)
Usuńprezenty "zamówione", czyli to co by każde z nas same sobie kupiło, bo akurat mu potrzebne lub taka jego zachcianka. Nie przeszkadza mi, że to taki nieco teatr z tymi prezentami.Grunt, że dzieci są szczęśliwe i będą dobrze wspominać swe dzieciństwo.
Zresztą moje dziecko wyniosło z domu zwyczaj "prezentów bez okazji" i nadal ten zwyczaj kultywuje.
Juz lata temu (ok. 10 pewnie) zlikwidowalam zwyczaj "prezentow", po prostu uwazam, ze sa inne lepsze sposoby na pokazanie komus ze go kocham, ze jest dla mnie wazny niz skarpety czy nawet futro z norek:))
OdpowiedzUsuńPoza tym, mam wszystko co jest mi potrzebne, a to co nie jest potrzebne to po prostu... NIE jest potrzebne nawet jako prezent.
Tak jak piszesz jest nadprodukcja, ktora z kolei napedza nadkonsumpcje... po co? Ano glownie po to zeby ludzie sie cieszyli byle czym i nie mysleli o powaznych problemach tego swiata.
Rozumiem tez, ze to moje osobiste zdanie i nikt nie musi go podzielac, wiec jak ktos lubi... nie mam nic przeciwko niech kupuje, niech sie cieszy, bo na pewno ciesza sie producenci i zacieraja raczki na kolejne biliony na ich kontach.
Tak sie zachwycalam nie tylko ogromnymi domami towarowymi ale tez sklepami 34 lata temu. Zachwycalam sie a jednoczesnie mnie to dusilo, przytlaczalo.
Nie cierpie sklepow i niech on bedzie najbardziej wypasiony to jednak mnie zwyczajnie meczy.
W tym roku na swieta pojdziemy do restauracji, bo dlaczego nie? I juz sie ciesze na takie rozwiazanie.
Odpowiedz przeznaczona dla Ciebie umiescila mi sie w zlym miejscu - wybacz jesli musisz szukac.
UsuńJa tez dostalam oszolomienia 35 lat temu ale mi przeszlo. A bylo to w zupelnie innych czasach gdy ani w Polsce ani przez podrozowanie co teraz latwe, czlowiek nie byl oswojony z wyborem, nadmiarem i przepychem.
Pozdrawiam mocno.
Nie jestem maniaczką zakupów, tak najbardziej lubię kupować nie ruszając tyłka z domu. No ale jeśli już muszę, to nie przeszkadza mi, że w jednym miejscu mogę kupić niemal wszystko, łącznie z meblami i naprawić np. zegarek + napić się kawy czy zjeść lunch.
UsuńW zachwyt to wpadłam gdy w czasach Polskiego Okrągłego Stołu pojechałam do Singapuru- to był szok, od pierwszego do ostatniego dnia.Oczy nam wychodziły z orbit na widok sklepów tak pełnych towarów.Gdy zobaczyłam zwykłe linki do wieszania bielizny w 24 kolorach, wiadra w 5 rozmiarach i 24 kolorach a w chwilę potem trafiłam do działu z zabawkami, to zupełnie nie wiedziałam czy to sen czy jawa.
Tu to raczej mało rzeczy mnie zadziwia czy zachwyca, no może poza ogrodem Botanicznym.
Takie zakupy to mogą człowieka wykończyć! My na szczęście mamy wszystko już zapakowane i teraz patrzymy na ludzi biegających po galerii...oczywiście część prezentów zamówionych w sieci.
OdpowiedzUsuńKiedyś w Gdańsku kupowałam bieliznę w sklepie z męska obsługą, trochę dziwne to było, ale okazało sie, że zagląda tam sporo panów, kupujących bieliznę swoim paniom...
W tym roku córka jakoś wcześniej pomyślała o zakupach "świątecznych". Dużo paczek już dotarło.
UsuńA czy ta męska obsługa pomagała w doborze biustonoszy i sprawdzała jak owa część garderoby leży?
Mam kolegę, z którym uwielbiałam chodzić na zakupy odzieżowe- był świetnym kompanem i zawsze dobrze doradził.
Na szczęście pan nie był nachalny, raczej dyskretny...
Usuńkrokomierz mówisz?... wszystkie kroki liczy jak leci, czy ma jakiś osobny licznik na te "niemądre"?...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
Ma GPS, jakoś rozróżnia przejazd od tuptania. Nie wiem jak to działa ale i bez liczenia kroków dotarłam do domu pół żywa.Ogromnie mnie ten krokomierz śmieszy, no ale córcia się uparła i nie ma zmiłuj.W Warszawie moje mieszkanie miało 42,5 metra, tu ma 60. Śmieję się, że z pokoju do kuchni to jest prawdziwa wyprawa a nasz przedpokój mógłby służyć za spacerniak.
Usuńmy ostatnio poruszamy od czasu do czasu temat, by kotu założyć GPS, tak z czystej ciekawości, by się dowiedzieć, gdzie ta sierściucha łazi, są takie urządzenia dzięki którym można to śledzić na ekranie... nie są to jednak tanie rzeczy, bo w grę wchodzi kwestia miniaturyzacji i bezpieczeństwa... niestety koty potrafią włazić w takie miejsca, w których mogą utknąć obrożą lub szeleczkami i czasem to się dla nich kończy wybitnie nieciekawie...
Usuń...
ale sam licznik kroków dla ludzia może być ciekawym pomysłem dla leniuchów, którzy lubią sobie skrócić przebieżkę lub spacer rekreacyjny poniżej wymaganego minimum czasu lub dystansu...
Star -
OdpowiedzUsuńJak zaczelam swiat nie lubiec i obkrajac z najgorszych elementow zaczynajac od religijnego to w koncu malo mi z nich zostalo i wcale nie placze z tego powodu.
Jak Ty obdarzam dobrym caly rok i wydaje mi sie to doskonalym dowodem milosci i pamieci. A ja? Mam wszystko a to czego nie mam w sklepie nie kupi.....
Jakkolwiek bedziesz celebrowac to niechaj bedzie pelne zdrowia i spokoju.
Centrum handlowe ;-) Podziwiam, ja nawet do polskich, mniejszych wchodzę bardzo ostrożnie, bo dostaję zawrotów głowy. Kiedyś w iKeA o mało się nie wykończyłam. Chyba mój sterany życiem błędnik nie lubi tej klimatyzacji, która czasem jak jest na full, to wytwarza podciśnienie. Wiec tam gdzie jest stara i rozszczelniona, dam radę, gdzie porządnie działa, słabo, zawroty i chęć rzygania. Wszystko kupuję przez internet. Moi kurierzy są już wyćwiczeni, wsio niosą do biblioteki. Stary nowemu przekazuje: ta pani to biblioteka i jej cała rodzina też. Zaleta małych miasteczek :-) Ja rodzinie mówię co chcę, niech się nie męczą. W tym roku zbieram komplet Rozmów z Bogiem, po książce na łebka :-) Fajne będą mieli wnukowie wspomnienia :-) Pozdrawiam anabell :-)
OdpowiedzUsuńW tutejszych sklepach jak dla mnie to za bardzo grzeją - nawet ich rozumiem, pracownicy są tu cały dzień, a klienci tylko przelotem. Któregoś dnia musiałam się udać do banku- otworzyłam drzwi i mało nie padłam- no jakbym weszła do pieca martenowskiego.
UsuńTu najczęściej bywam w Karsztadzie, co ma tę zaletę, że możesz oblecieć całą galerię z dowolnym towarem w koszyku a płacisz dopiero przy wyjściu, czyli masz czas jeszcze podumać nad własnymi zakupami,czy aby dobrze wybrałaś.A jeśli coś ci nie pasuje- nie problem, zostawiasz w koszu gdziekolwiek.
Tu bywaja problemy z firmami kurierskimi, bo one zatrudniają obcokrajowców i oni są zdani sami na siebie. A Berlin duuuuży jak licho. Miałam już tu przeprawę z kurierem od "Hermesa" a potem od "DPD". DHL rozwozi paczuszki przesyłane niemiecką pocztą, bo poczcie nie opłaca się mieć etatowych kurierów.Poczta Polska też już nie ma własnych dostarczycieli, też bazuje na firmach zewnętrznych, mających umowę z pocztą. Pracowałam kiedyś 6 lat w bibliotece naukowo-technicznej pewnego biura konstrukcyjnego. Fajnie było.
Fakt, ja też nie znoszę jak jest za ciepło. Klimakterium ma swoje prawa, tyko ja od trzydziestki tak mam :-) Ten pomysł z jednym koszykiem, super sprawa. A jesli chodzi o kurierów, coraz cześciej korzystam z paczkomatów. Ogrmonie wygodna sprawa. Paczka może poczekać dwa dni i mam blisko. Rewelacja :-) U ciebie nie ma?
UsuńNie widziałam w Berlinie paczkomatów. To jednak piekielnie duże miasto i żeby spełniały swe zadanie to musiałoby być ich multum.Przez 10 lat brałam HTZ i gwizdałam na klimakterium, ale nie można tego brać do śmierci, niestety.Więc ciągle mam sławetne uderzenia gorąca spotęgowane i tym, że mam Hashimoto a tarczycy to już prawie nie mam.Już w sierpniu ubiegłego roku były jej tylko skrawki. Powinnam wybrać się do tutejszego endo, ale na razie tylko zwiększyłam sobie dawkę euthyroxu i spadła mi ich częstotliwość w ciągu doby.Wezmę skierowanie do endo już po nowym roku.
UsuńPrzypomniałam sobie jak kiedyś miałam skręconą noge w gipsie przez 3 tygodnie. To był jeszcze taki ciężki gips. Wściekałam się okropnie, ze jestem uziemiona i nie mogę jak ta mróweczka zasuwać... I synowa powiedziała mi tak: "Co tam noga w gipsie, moja mama ma rekę w gipsie i obiad ugotowała." I wtedy dopiero się wkurzyłam i wstałam, ciasto zrobiłam i sałatkę jarzynową i zupę ugotowałam...
OdpowiedzUsuńA dzisiaj z jedną psiapsiółą umówiłam się we Florze. Akurat słoneczko wyszło - cudnie było.
:-)
6 tygodni miałam lewą nogę do kolana w gipsie, bo mi w czasie skręcenia pękła kostka w stawie skokowym. Ale tylko pierwszego dnia leżałam, potem "normalnie" chodziłam, ale tylko po domu.I, o ile dobrze pamiętam wszystko w domu robiłam.Dużo tego nie było, bo byliśmy wtedy jeszcze bez dziecka.
OdpowiedzUsuńNo to Ci synowa podpadła;)))
Czy siedziałyście we Florze w ogrodzie? Aż tak ciepło było?
Synowa wcale mi nie podpadła. Ona mnie zmobilizowała i spowodowała że przestałam się nad sobą rozczulać...Zresztą sama taka jest. Bardzo pracowita i energiczna.
UsuńNie siedziałyśmy w ogrodzie tylko w części pod dachem, ale okna do ogrodu były pootwierane.
A sikorki były? Brak mi tu sikoreczek i w ogóle mego zimowego karmidełka ptasiego.Wiem, "gupia jezdem".
Usuń"Gupia" to ja "jezdem" bo ciągle tych sikorek szukałam. Aż znalazłam...
UsuńA potem poszłyśmy do Łazienek i karmiłyśmy je...
Nawet mi nie opowiadaj, bo juz umarlam! Tyle czasu w piekle przebywac! Twarda jestes! :))))
OdpowiedzUsuńA wiesz co było najzabawniejsze? Na rtg okazało się, że ja mam w tym stawie skokowym dodatkową kość i to ona pękła. I że w ogóle w śródstopiu mam jakieś dodatkowe kostki. A mój drogi mąż od razu się zapytał, czy te dodatkowe to stale się będą łamać?
UsuńA wszystko dlatego, że założyłam buty na szerokim obcasie- jak latałam na szpilkach to sobie nóg nie wykręcałam.
Ostatnio ganiałam po sklepach do całkowitego zalania się potem. Nie żeby było tak bardzo gorąco, ale w końcu wchodzę w zimowej kurtce i jest różnica temperatur. Plus emocje! Niestety, ciągle nie kupiłam jeszcze poszukiwanych części odzieży, a boję się kupować w sprzedaży wysyłkowej...
OdpowiedzUsuńA ja sporo kupowałam zawsze w sprzedaży wysyłkowej i tylko raz odsyłałam, bo chyba zmienili producenta i przysłana kurtka mogłam się owinąć a z rękawów to mi nawet palce nie wystawały.Ja nawet biustonosze kupowałam przez ostatnie dwa lata tylko online.
UsuńZnalazłam sklep, który miał wszystko dobrze zwymiarowane i za każdym razem byłam zadowolona z towaru.
Jesienno zimowe wyprawy do sklepów są męczące, bo na dworze musimy być w ciepłych kurtkach lub płaszczach, a w sklepach można się natychmiast w tym ugotować.
Miłego;)