Marna ze mnie babcia, przywiozłam dziecku nuty utworów Mozarta, a o
Beethovenie jakoś zapomniałam.
Ale może się jeszcze poprawię, tylko niech ta zaraza minie.
Ludvig van Beethoven to kolejny kompozytor, którego twórczość nadal nas
zachwyca.
Urodził się w Bonn w grudniu 1770 roku. Pierwsze oznaki talentu
muzycznego okazywał już jako czterolatek a w wieku lat siedmiu dał pierwszy
koncert w Kolonii.
Od 1792 roku zamieszkał na stałe w Wiedniu. Koncertował i jednocześnie
komponował.
W latach 1796 - 98 zaczął tracić słuch. Był bliski samobójstwa, oczywiście
przestał koncertować ale nadal komponował.
Pomyślcie- czy to nie okropne- skomponować jakiś utwór i nigdy go nie
usłyszeć?
Z otoczeniem porozumiewał się przy pomocy "zeszytów konwersacyjnych",
dzięki czemu biografowie mieli nieco ułatwione zadanie pisząc o nim.
Będąc kompletnie głuchym skomponował w latach 1804 - 1810 cztery
symfonie, cztery koncerty, pięć kwartetów, 1 operę.
Zmarł w Wiedniu w 1827 roku.
Wg współczesnych lekarzy przyczyną utraty słuchu i ogólnie dość długiej
dręczącej go choroby było ....zatrucie ołowiem.
Badanie próbek włosów wykazało, że stężenie ołowiu w jego organizmie
było stukrotnie wyższe od dopuszczalnego.
Dla tych, którzy lubią Beethovena wybrałam jeszcze jeden film - to
dość długi film, ale dla ukojenia nerwów starganych koronowirusem
warto poświęcić dwie godziny i posłuchać.
Miłego weekendu Wszystkim życzę.
To rzeczywiscie ogromna tragedia dla artysty i szczesciem w nieszczesciu bylo to, ze zdazyl poznac dzwieki, zanim pograzyl sie w swiecie ciszy absolutnej. Mogl zatem komponowac nadal, zachowujac dzwieki w glowie.
OdpowiedzUsuńTobie rowniez zycze przyjemnego weekendu.
W tych dawniejszych czasach sporo było zatruć ołowiem ponieważ sporządzano z niego rury oraz sporo naczyń. Pominę już fakt, że panowało przekonanie o leczniczej mocy ołowiu. Beethovenovi i Napoleonowi ołów spaskudził i skrócił życie.
UsuńMiło tak z samego rana, skoro świt, przy ciepłej i pachnącej kawie posłuchać takiej muzyki. ;)
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki Anabell.
A ja tak się zasłuchałam, że znów położyłam się spać około 2,30 w nocy. I jestem znów w stanie lekkiego ogłupienia z niewyspania.Dobrze, że wybrała tylko te dwa filmiki a nie jeden z nagraniem 11 godzinnym. Muzyka jakoś "trzyma" mnie w pionie psychicznym, choć jest całkiem sporo utworów, przy których słuchaniu obowiązkowym atrybutem dla mnie jest chusteczka.Bo piękno też człowiekowi może wycisnąć łzy z oczu.
UsuńI wiesz, to ogromnie miłe, że jeszcze ktoś poza mną lubi tę muzykę.
W kolejce jeszcze czeka Vivaldi, Liszt i....muzyka indiańska.
Przypomniano ostatnio wywiad z Krzysztofem Pendereckim, który potwierdził, że wszystko, co komponuje słyszy w swojej głowie, nawet cała orkiestrę...magia po prostu!
OdpowiedzUsuńMnie to nie dziwi - ulubioną muzykę "mam w głowie," jestem w stanie ją zanucić i myślę,że wiele osób "tak ma". Ale nie potrafię, ze znanych mi dźwięków nut, ułożyć nowej melodii. Mój ojciec miał słuch absolutny, sam nauczył się grać na fortepianie i podobno z myślą o mnie zakupił fortepian - tyle tylko, że ten fortepian był tam gdzie mój ojciec mieszkał, czyli kilka setek km od miejsca w którym ja byłam.
UsuńOdsłuchałem! Zadumałem się pozytywnie.
OdpowiedzUsuńCieszę się - muzyka jednak umila nam ten trudny czas.
UsuńMuzyka Beethovena jest niesmiertelna. Zreszta wielu innych klasykow tez. Towarzyszy mi zawsze, nie tylko obecnie a jeszcze wieksza przyjemnosc mam gdy slucham w Filharmonii, na zywo - jakos oprawa dodaje dystynkcji utworom.
OdpowiedzUsuńI zawsze mam problem z decyzja ktorego z dawnych kompozytorow najbardziej doceniam? Utarlo sie ze isttnieje "trojca" - Mozart, Beethoven, Haydn - a oprocz nich tylu innych kocham.....Skrzypkow tez, nie tylko pianistow.
Bylibysmy bardzo ubodzy bez ich muzyki bo co sie teraz tworzy to niewarte czasu na sluchanie.
Slucham tyle samo co zawsze, moje zapotrzebowanie na muzyke jest stale.
Pozdrawiam.
Mysle, ze nie masz racji. Powstaje duzo pieknej muzyki, ale ginie ona wsrod tego nadmiaru panujacego rowniez i w tej dziedzinie sztuki. Tak jak z literatura: zewszad wylewaja sie "dziela" ludzi przekonanych o swoim talencie, albo po prostu schlebiajacych gustom szerokiej publicznosci. Trudno sie przebic z czyms wartoscowym przez te sciane halasu i kakofonii.
UsuńCzasami mam naprawdę problem co "wrzucić na blog" by wiekszość "czytaczy" była zadowolona. Jest naprawdę bardzo dużo pięknej muzyki w sieci, są świetni wykonawcy i właściwie od rana do nocy jest co słuchać. Słucham naprawdę bardzo różnej muzyki, ostatnio nawet trafiłam i zachwyciłam się muzyką indiańską. Właściwie jedyne czego nie mogę strawić to rap i disco polo, więc - nie słucham tego.
UsuńTatata....dam!!!!!!!!!!mój ulubiony kompozytor. Z przyjemnością obejrzę sobie filmy:)Dzięki:)
OdpowiedzUsuńTych filmów jest sporo ale czasem muszę się dobrze zastanowić które nagranie będzie najlepsze.Ciesze się, że Ci "podpasowałam".
UsuńMiłego;)
P.S.
Twój blog zamienił się w rodzaj gazety i wiesz- to mi jakoś nie pasuje do bloga. Blog to wszak miejsce wymiany myśli i informacji- no chyba ,że się mylę.
Miłego;)
A ja się wzruszam przy "Dziadku do orzechów" Czajkowskiego. Lubię muzykę z tego baletu od dziecka, od kiedy zobaczyłam animowaną wersję wiele lat temu.
OdpowiedzUsuńZa to mój mąż ma bzika na punkcie kanonu Pachelbela ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo lubię muzykę baletową, zwłaszcza tych baletów które oglądałam.Ostatnio oglądane przeze mnie Jezioro Łabędzie (w Warszawie) było niezmiernie kolorowe.Scenarzysta cały czas zabawiał się światłem- było to dość ciekawe doświadczenie pod względem wizualnym, na szczęście nikt z muzyką nie eksperymentował. Pierwszym poznanym przeze mnie utworem Czajkowskiego była kołysanka, którą mi ojciec grał wieczorami, gdy u niego bywałam. Usiłował mnie nawet nauczyć ją grać, ale byłam mało utalentowanym dzieckiem, choć potrafiłam ją zanucić- ale nie zagrać.
UsuńMam kilka utworów na punkcie których mam bzika i rozumiem przez to "cudze bziki".
Miłego;)
Muzyka lekiem na /prawie/ wszystko!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!
To prawda. Strasznie cierpiałam w ub. roku w szpitalu- całe 18 dni bez muzyki!
UsuńMiłego;)
O, Beethoven, mój Beethoven... jego los jest i moim losem, ta sama choroba, ale ja muzyki jedynie slucham...
OdpowiedzUsuńBeethoven dzisiaj móglby slyszec...