.....nic specjalnego, czyli moja specjalność - ostatnio. Rodzaj mixu.
Możecie się śmiać- siedzę i czekam na deszcz, a on nie pada, choć miał
padać. I jak tu wierzyć stacji meteo???
Wirus ma się świetnie- bardzo mu się tu podoba, w związku z czym rząd
federalny podjął decyzję, że do końca października nadal w całym kraju
maseczki będą obowiązkowe w komunikacji , sklepach, punktach
usługowych oraz należy nadal utrzymywać dystans 1,5 m od innych
osób.
Do końca października nadal będą wstrzymane imprezy masowe. Wcale
mnie to nie dziwi, jakby na to nie spojrzeć to do 18 b.m. w Niemczech
zachorowały raptem 187.764 osoby a zmarło 8856 zainfekowanych
osób.
Jak na razie to jeszcze nie za bardzo wiadomo jak to będzie z dziećmi
chodzącymi do szkoły.
Przedszkola są czynne i słyszałam ogólnikową zapowiedź, że uczniowie
powinni "normalnie" trafić do szkół do września. Teoretycznie (gdy
idzie o Berlin) to powinny iść do szkoły jeszcze w sierpniu. No ale
to jakby nie moje zmartwienie.
Poprzedniej doby przybyło 600 nowych zainfekowanych osób.
Na połowę przyszłego tygodnia zapowiadają falę upałów, temperatura
w wielu miejscach może dochodzić do 40 stopni C.
Ciekawe jak w tym układzie będzie z basenami- teraz zamknięte są
wszystkie baseny kryte. czynne są tylko te otwarte.
I ciekawe czy na fali upałów wzrośnie ilość zainfekowanych czy też
może spadnie?
Gdy w 2003 roku byliśmy na ślubie córki to w dniu jej ślubu było
38 stopni C.
Myślałam, że zejdę z gorąca. Gdy wracaliśmy do Polski to z powodu upału
pociąg jeszcze nim dojechał do granicy z Polską nabrał ponad 3 godziny
opóźnienia, które oczywiście się powiększyło. Szyny co prawda
wytrzymały upał, ale elektronika wysiadała, więc pociąg jechał z obłędną
szybkością rzędu 30 - 50 km/ godz.
Obecnie w sklepach sytuacja niemal doszła do normalności, ale nadal ilość
wózków jest limitowana , a podaż jest jednak jakby nieco mniejsza.
Mam wrażenie, że produkcja nie idzie pełną parą, w końcu pracownicy
też chorują a może ze względów bezpieczeństwa trzeba było zmniejszyć
zatrudnienie o połowę.
Ciekawa jestem jak ta cała sytuacja przełoży się na wybory prezydenckie.
Czarno to widzę, nie napiszę dlaczego, żeby potem nie było, że pisowo
wykorzystało mój wariant. Wredni to oni są, ale nie wszyscy durni.
A tu idzie jednak walka o utrzymanie się przy status quo.
Ciekawa jestem czy się moim uda wrócić za 10 dni, tak jak zaplanowali.
Teoretycznie to nawet już mają wykupione bilety lotnicze, ale co będzie-
tego nie wie nikt.
Deszcz - w końcu padał, chyba aż 15 minut.
A u mnie leje od dwóch dni i jeszcze kolejne dwa też ma być tak samo, paskudna pogoda, chociaż, jak wiadomo, deszcz potrzebny. Tylko dlaczego ciurkiem 4 dni? Byłam dziś w sklepie, i nawet wszyscy porządnie w maseczkach, odstępy zachowane, aż miło popatrzeć. Może to dlatego, że w okolicy sporo zachorowań, niestety.
OdpowiedzUsuńZdaje sie, zejestesmy sasiadkami;) Fakt, leje juz 3 dzien chyba, ale mnie to cieszy.
UsuńDziś u mnie co jakiś czas mży.Ale jutro już ma być słonecznie.
UsuńBeda cuda nad urna, to pewne. Sa zdesperowani.
OdpowiedzUsuńW Niemczech głosujemy korespondencyjnie.Ale kart do głosowania jeszcze nie dostałam. Na wszelki wypadek je "obfocę" po wypełnieniu.
UsuńWidzialam juz zdjecia "kart", ktore dotarly do wyborcow: nie mialy pieczatki komisji, wyglafaly wg relacji na zwykle kserowki na kiepskim papierze. Bez pieczatki taka karta jest niewazna.
UsuńJuż trzeci dzień pada deszcz, kilka razy ulewnie, ale przynajmniej jest ciepło.
OdpowiedzUsuńJa już jestem spokojny o wynik. MSZ wysłało list motywacyjny do misjonarzy na całym świecie. Jeśli oni już takich chwytów się imają, musi być u nich świadomość totalnej porażki.
Ciepły deszcz nie jest zły. Nikt nie lubi perspektywy, że go oderwą od suto zastawionego stołu i postawią w kącie- głodnego.
UsuńTo walka o unikniecie wiezienia, wiec pis pojdzie na kazde ryzyko i swinstwo, byle dalej moc trwac w dyktaturze.
OdpowiedzUsuńCoraz gorzej znosze upaly, a tyrac trzeba, moze uda mi sie przezyc. U nas w miescie znow komorka wirusowa w wiezowcu, juz druga w krotkim czasie, tym razem 120 osob.
Bo to druga tura pandemii. Musi się przechorować z 75%
Usuńludzi- to młody wirus, którego zadaniem jest namnażanie się, a nie zabijanie żywiciela. Nie jego wina, że zdrowych w 100%ludzi jest mało, więc umierają.
Co do wyborów- może ich wcale na razie nie będzie- to ich też urządza, bo osłabi mobilizację antypisu.
Czarno to widzę, bardzo czarno.
Szykowałam się na suszę a tu pada i pada,leje wręcz.Niby dobrze bo mamy ogromny deficyt wody ale już mam powoli dość.Doniesieniami na temat wirusa przestałam się interesować, zwłaszcza że nie mam najmniejszego zaufania do oficjalnych informacji.Staram się zachowywać rozsądnie i tyle.Co ma być to będzie, trudno cokolwiek prorokować, szczególnie że wystraszony pis może nam jeszcze nie jedną niespodziankę wysmażyć, nie tylko w temacie epidemii.Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńDoniesienia na temat wirusa uznaję tylko te ogłaszane przez berliński Instytut Kocha, to są fachowcy w tej dziedzinie.Pani Merkel podejmując kolejne decyzje zawsze się z nimi konsultuje.
UsuńMoja matka powiadała"ile cierpliwości, to tyle mądrości"-byłaś cierpliwa i się deszczu doczekałaś. Nie dawaj się wirusowi. Buziaki.
OdpowiedzUsuńIwonko, staram się nie dawać wirusowi. Do sklepu chodzę przeważnie raz w tygodniu, w maseczce i staram się chodzić wtedy gdy jest najmniej ludzi.
UsuńSerdeczności;)
Sytuacja, która ma miejsce w twoim mieście, jest taka sama jak w Sitiado w mieście, w którym mieszkam. Wiele osób martwi się narażeniem na wirusa, a także rzadko pada deszcz. Ale to się urywa, ponieważ jeśli pogoda będzie gorąca, wirus zostanie zniszczony.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że to ciepło wcale nie zabije tego wirusa. A co Ty robisz na prywatnej wyspie Tengah? A Sitiado to po hiszpańsku miasto.Dość dziwna nazwa jak na Jawę.
UsuńU mnie przynajmniej raz dziennie pada bardzo solidnie, a nocą blyska i grzmi.
OdpowiedzUsuńWiesz, najmilej byłoby gdyby padało tylko nocą i to bez burzy, żeby można spokojnie spać.
UsuńU nas padało solidnie, w szkole zalane piwnice, gdzieniegdzie straż pożarna pomagała w wypompowywaniu wody z budynków.
OdpowiedzUsuńKoleżankę ucieszyło, że nie musi działki podlewać, bo mąż na wyjeździe.
Ostatnio nikt nic nie wie, wszystko robione na czuja, za to politycy w świetnych humorach...
Oj, to niedobrze, że pozalewało budynki, zawsze są przy tym straty. Tu przydałby się deszcz i najlepiej żeby padał nocą. Wiem, marzycielka ze mnie.
UsuńA ja wróciłam z urlopu, wyjazdowego. Okazało się, że życie trwa. Ludzie zwiedzają, spotykają się, wędrują. Bardzo mi to dobrze zrobiło :) Łapnęłam jeszcze większy dystans do medialnej rzeczywistości, do strachów i idiotyzmów. Będzie jak będzie, damy radę ;)
OdpowiedzUsuńAnusiu, pewnie, że damy radę. Wszak zachowanie tego dystansu do tego co nas otacza jest najważniejsze.
UsuńNapiszesz gdzie byłaś i co widziałaś?
Serdeczności moja Ulubiona Bibliotekarko;)
Napiszę, już mam w głowie ;)
UsuńU mnie codziennie ulewa, magazynuje wodę w ogromnym zbiorniku który już pełny. Dziś też popadało sporo, pojemniki pod rynnami pełne, nie mam już gdzie przelewać. Ale cieszy mnie deszcz. Natomiast martwi mnie bezmyślność ludzka, w sklepie dziś byłam jedyna osoba w maseczce, nawet obsługa już nie miała. Głupota czy brawura? 🤔
OdpowiedzUsuńTu na ulicach nie nosimy maseczek, ale wszędzie tam, gdzie należy ją mieć nie zobaczysz osoby bez maseczki. Kasjerzy w "moim" sklepie też noszą maseczki, chociaż oni siedzą oddzieleni od klientów ekranem z plexi. Tu platany zrzucają liście, bo im za sucho. W ub. roku też zrzucały, ale dopiero w sierpniu, po fali upałów. Tu dopiero raz było +31, od tygodnia temp. nie dochodziła w cieniu do + 30.
Usuńdla mnie ta pandemia jest jakbym była z innej planety albo..robotem, bo cały czas jeżdżę do pracy, mąż zresztą tak samo, czasem byłam jedynym pasażerem w autobusie (od pętli do pętli). Teraz już ruch jest prawie normalny, zmieniło się coś innego - da się dodzwonić do przychodni, porozmawiać z lekarzem i uzyskać poradę przez telefon. Wcześniej nie było o tym mowy, na korytarzach zawsze czarno od ludzi. Teraz wszyscy grzecznie przychodzą na ustaloną godzinę albo muszą czekać pod drzwiami budynku.
OdpowiedzUsuńTo znaczy, że są i dobre strony tej "zarazy". Ja jestem niepocieszona, że mi pół roku minęło "na niczym".Głównie siedzę w domu, a miałam tyle pozwiedzać i miał ktoś do mnie przyjechać i miałam pojechać do koleżanki do Dusseldorfu i wszystkie plany poszły się paść na łąkę.
Usuń