Jakimś cudem wysiała mi się do pelargonii.....pietruszka i jak widać wyrosła.
A z tyłu, za pelargonią wyrosła "lwia paszcza". O ile do wysiania pietruszki
mogę się przyznać, to skąd tam się wzięła lwia paszcza- naprawdę nie wiem.
Wcześniej, też jako dziki lokator wyrósł jeden goździk, gdy przekwitł to go
skasowałam i zauważyłam, że rośnie w tym miejscu jakieś następne zielsko.
Nie wyrwałam, pozwoliłam wyrosnąć i całkiem ładny kwiatek mi wyrósł.
Wiosną ubiegłego roku posadziłam w skrzynce na kuchennym oknie hederę -
tkwiła tam i tkwiła i nie rosła. Tej wiosny przesadziłam ją do skrzynki na
balkonie i nawet wypuściła nowe liście.
Tydzień wcześniej zakupiłam (z rozpędu) lawendę. Mam nadzieję, że
spokojnie przezimuje.
Poza tym "odkryłam" wielce niebezpieczny dla mnie sklep - centrum
zaopatrzenia dla wszelakich hobbystów rękodzieła. Właściwie tylko dzięki
covidowi nie utknęłam tam na cały dzień i nie straciłam majątku. No bo nie
da się ukryć, że wszystko do "koralikowania", do dekupażu i wszelakiego
rękodzieła sporo kosztuje. Zresztą w Polsce również.
Ale zawsze stwierdzam, że skoro nie palę, nie piję, nie uprawiam hazardu,
to mogę pieniądze tracić na rękodzieło. A włóczki, to były tam takie, że aż
byłam bliska obłędu. W cudnych kolorach, mięciuteńkie i....diablo drogie.
Udało mi się opanować niezdrowe żądze i nie kupiłam, choć była taka
cuuudna "futerkowa" i już widziałam w wyobraźni zrobioną z niej czapkę.
Na szczęście muszę tam dojechać dwiema liniami metra, więc dopóki jest
covid - nie będę tam często się pojawiać.
No i oczywiście musiałam pstryknąć taką ładną kamienicę:
W tym rejonie jest sporo takich pięknych kamienic, ale jest też sporo
nowych budynków z lat sześćdziesiątych , które powstały w miejsce
zbombardowanych budynków.
W sobotę była bardzo miła pogoda, ciepło ale już nie upalnie i ulicami
tej dzielnicy krążyły tłumy- wszystkie kawiarnie i bary powystawiały na
zewnątrz stoliki i krzesła , więc nawet zdjęcia było trudno robić.
Byłam z córką i obie byłyśmy nieco "przymulone" tą wizytą w tym sklepie.
Aby dojść do siebie znalazłyśmy nawet wolny stolik w małym ogródku i
pocieszyłyśmy się kawą z lodami.
A poza tym - nic się ciekawego u mnie nie dzieje.Wystarcza mi, że żyjemy
w ciekawych czasach.
A weź Ty... i nie wódź na pokuszenie 😈 taki fajny sklep w Berlinie jest? Znaczy Creativa stacjonarnie. Normalnie zazdroszczę. Bo też nie piję, nie palę, i hazardu nie uprawiam... 😁
OdpowiedzUsuńNoooo, właśnie.Od razu dostałam lekkiego świra, zwłaszcza, gdy pomacałam" te włóczki, tak mięciusie i delikatne, aż dreszcz przechodzi po plecach, od razu widzisz w wyobraźni jak chodzisz w czymś takim.A to wszystko było w części "biżuteryjnej" i bardzo mi przeszkadzało w skupieniu się na dobieraniu koralików, bo córcia zażyczyła sobie bransoletkę- skromną, na co dzień. Co prawda byłam nieco rozczarowana stosunkowo niewielkim wyborem potrzebnych mi do tego celu koralików japońskich TOHO 11, ale Niemcy dość oszczędni z natury są i lepiej się sprzedają inne koraliki, tańsze. A ja cenię sobie akurat TOHO bo są równiutkie, a do tego cienkościenne i z dużym otworem, przez który spokojnie nitka przejdzie kilka razy. Przezornie nie wchodziłam do innych części sklepu, żeby całkiem nie sfiksować.
Usuń😅 Dzielna byłaś. Wełny ci u mnie dostatek, ale grzech coś gdzieś nie wziąć.
UsuńKoraliki mnie na szczęście nie kuszą, na szczęście.
Fakt, sama siebie podziwiam za tę dzielność, ale jakoś ciągle mi chodzi po głowie ten dział z włóczkami.
UsuńW koraliki to wpadłam po dość długim i intensywnym epizodzie z dekupażem.
Moja pierwsza mysl- ale ladna kompozycja- a to pietruszka i samosiejaka ;)
OdpowiedzUsuńJak się okazuje to pietruszka może być całkiem dekoracyjnym dodatkiem w krzynce z kwiatkami. A ta lwia paszcza mnie zupełnie zaskoczyła. Zresztą jej poprzednik też, to był taki dziwny goździk- miał bardzo dużo liści i maleńkie kwiatuszki zebrane w taki "baldaszek".
UsuńNie pisz mi o włóczkach i takich tam innych.... wszędzie tego pełno ( w sieci), i nawet bez stacjonarnego sklepu tracę majątek. A tez nie palę i ta reszta. No dobra, wino czasem wypiję, chociaż ostatnio większośc mojej rodziny pija wyłącznie piwo bezalkoholowe, równiez wino bezalkoholowe. Pelargoniom moim nadal dobrze, kombinuję jak je przechować, bo zeszłoroczne jednak zmarzły. A pietruszce to nic nie szkodzi:)
OdpowiedzUsuńOstatnio jest tu w sprzedaży młodziutkie, musujące wino- pychota. Najlepsze, że stoi na stoisku pomiędzy świeżymi sokami i różnymi smoothie. Różnica pomiędzy włóczkami "na żywo" a tymi na necie jest jednak ogromna- primo- każdy monitor jednak inaczej oddaje kolor, poza tym- nie pomacasz, a każdy ma inny rodzaj tolerancji na włóczkę. Mnie co druga kupiona on line "gryzła", choć inni uznawali ją za miękką. Moje pelargonie przezimowały na zewnątrz, na loggii, nieco osłonięte od wiatru- mieszkam na 3 piętrze. Ale na YT oglądałam filmik o pelargoniach kwitnących jak rok długi w mieszkaniu. Filmik rosyjsko języczny, no ale dla mnie to nie język obcy, kiedyś "na nim" pracowałam.
UsuńMiłego;)
Urosla Ci fajna kombinacja. Wyglada ze zestaw roslin taki iz moga zyc kolo siebie a ladne dla oka.
OdpowiedzUsuńMoje samosiejki to kukurydza bo co chipmunki nie zjedza to zakopuja po calym terenie wiec po jakims czasie mam mlode kukurydze ktore usuwam.
Kiedys, kiedys, w mym innym zyciu mialam przydomowa grzadke z pietruszka, szczawiem i koperkiem - te dwa pierwsze bez problemu przetrzymywaly nasze lagodne zimy, jednego roku koperek tez.
Zauwazylam ze niezle mi wychodzi to co sadze na grzadkach, pewnie dlatego ze wspomagane natura ale z doniczkowymi, domowymi kwiatami to inna sprawa.
Te moje domowe doniczkowe kwiatki to biedne są- albo zapomnę podlać albo- przeleję. Ale mam tylko dwa kwiatki- scindapsus i domowy bluszcz. I, jak zauważyłam, spokojnie wytrzymują moją wątpliwej jakości troskę, obie roślinki bardzo odporne. Ciekawa jestem czy tegoroczna zima będzie taka jak ta w ubiegłym roku- wtedy moje pelargonie spokojnie przetrwają zimę na balkonie.
UsuńCałkiem ciekawy mix kwiatowy, na trawnikach tez widuję dziwne samosiejki...
OdpowiedzUsuńSklep z włóczkami to byłaby wielka dla mnie pokusa, naprawdę!
Właśnie- te włóczki wciąż mam przed oczami i kto wie jak to się może skończyć, tym bardziej że już wiem jak tam trafić.
UsuńAch,te niemieckie sklepy z dobrem wszelakim:))) Wiem jak ciężko z nich wyjść niczego nie kupując:)))
OdpowiedzUsuńWychodząc stamtąd tylko z tymi potrzebnymi do bransoletki koralikami poczułam się niemal jak bohaterka.
Usuń"skoro nie palę, nie piję, nie uprawiam hazardu" - to po co żyć? ;)
OdpowiedzUsuńNa złość innym;) Nie należę do sympatycznych istot.
Usuń