.........spędziłam od godz. 19,00 do 22,30 w tym budynku:
A tu kilka zdjęć zrobionych zaraz po wejściu do środka :
Kamień węgielny pod budowę gmachu wmurowano we wrześniu 1741 roku, a już w grudniu 1742 roku nastąpiło otwarcie opery i sezon rozpoczęto wystawieniem opery "Cezar i Kleopatra." W swej historii budynek "przeżył" kilka pożarów. Ale największe zniszczenia nastąpiły w czasie II wojny światowej a w wyniku podziału Niemiec i Berlina, Opera Narodowa znalazła się w Berlinie Wschodnim i miała nazwę Deutsche Staatsoper Berlin. Odbudowa po wojnie trwała do 1955 roku. Po zburzeniu Muru Berlińskiego budynek powrócił do swej starej nazwy - Staatsoper Berlin. Sala widowiskowa jest mniejsza niż w budynku warszawskiego Teatru Wielkiego Opery i Baletu. Niewątpliwym plusem jest baaardzo duży podziemny parking (oczywiście płatny), bo jak już nie jeden raz pisałam- parkingów w Berlinie brakuje. A podłogi na tym parkingu to chyba nie tylko myją ale i froterują- jest czysto i przestronnie.
Ceny biletów są zróżnicowane - uzależnione od tego kto występuje. I zupełnie jak w Warszawie - za oglądanie artystów wielkich i z "importu" bilety są znacznie droższe. Najlepsze miejsca kosztują po 200€ , ale są też miejsca po 30€, z których niewiele widać i są określane jako "miejsca do słuchania". Poza tym jest też system różnych zniżek, ale nie napiszę Wam jakich - wiem tylko, że są zniżki dla dzieci. Nad sceną, w dwóch miejscach jest wyświetlana w dwóch językach - niemieckim i angielskim -treść tego co śpiewają postacie na scenie.
Wczoraj oglądałam Mozartowską operę "Cosi fan tutte". I, tak z ręką na sercu, mam nieco mieszane uczucia. Muzyka- jak zwykle- Mozart to jednak zawsze muzyka jest piękna. Co do obsady - głosy świetne, optycznie - wszyscy wysoce estetyczni, pasujący do swych ról, nikt nie zatłuszczony i nie miał wyglądu zniszczonego życiem emeryta. Jedno co mnie nieco zaskoczyło - niewiele to miało wspólnego z librettem klasycznej opery Mozarta- treść była po prostu wielce współczesna, kostiumy zupełnie współczesne, nawet nieco golizny na scenie, łącznie ze strojem typu toples. Jak mi wytłumaczyła córka, to wiele oper jest teraz w ten sposób wystawianych, żeby przybliżyć świat dawnej opery do współczesności. No i zabawne - dzięki temu, że napisy były w dwóch językach orientowałam się "co jest grane".
Publiczność nagrodziła artystów nieustającymi przez 15 minut brawami. Nasz młodszy, który już w trakcie przerwy umierał z głodu, gdy w trakcie końcowych braw córka mu powiedziała, że może już wyjdziemy bo on taki głodny -stwierdził: "nie, aplauz ma pierwszeństwo przed głodem". A on jeszcze młodziak, w lutym skończył 10 lat.
Artyści byli najwyraźniej szczęśliwi, że wreszcie mogą występować a publiczność też stęskniona. Co prawda widząc te dzikie tłumy w bufecie zastanawiałam się czego byli bardziej stęsknieni - bycia w tłumie jako takim czy widowiska.
Oczywiście przy wejściu sprawdzano nasze paszporty covidowe i dokumenty tożsamości. Potem, już na sali wyświetlono komunikat, że gdy zacznie się przedstawienie będzie można zdjąć maseczki, co oczywiście uczyniło 99,9% widzów. Oczywiście po skończonym przedstawieniu maseczki znów pojawiły się na wszystkich buźkach.
Z tego wszystkiego poszłam spać około 2 w nocy, bo musiałam po powrocie zjeść kolację i nieco po niej odczekać ze spaniem.
A teraz w rodzinie 2 tygodnie ferii wykopkowych, wkurzających większość rodziców.
Przede mną jeszcze jedno "wyjście "- koncert w Filharmonii- już się nie mogę doczekać, jakoś strasznie daleko do tego listopada.
Zazdroszczę tego wyjścia. Nigdy nie oglądałam dzieła Mozarta na scenie. Jednak nie lubię uwspółcześniania dzieł. To co rzuciło mi się w oczy, to fakt, że operę wybudowano w rok, a po wojnie odbudowa zajęła 10 lat. A Twój młodszy wnuk jest nader dojrzały jak na swe lata i dziw mnie bierze, że dał się namówić na operę. Moi rodzice naszą edukację zaczynali od operetki, a dopiero po kilku latach zafundowali nam pobyt w operze("Straszny dwór" i "Rigoletto"). Uściski.
OdpowiedzUsuńNo właśnie- coś "enerdowcom" nie szła ta odbudowa;) Mozart skomponował kilkanaście oper, ale chyba tylko pięć było i jest wystawianych. W Warszawie widziałam "Wesele Figara", tu "Czarodziejski flet" w wykonaniu członków Mozartowskiego Chóru Dziecięcego, bo starszy wnuk w nim śpiewał i brał udział w tym spektaklu, no a teraz "Cosi fan tutte".Wiem, że "Cosi fan tutte" można bez problemu obejrzeć na You Tube- wystarczy, że otworzysz strone YT i wpiszesz w wyszukiwarkę tytuł opery. Ja często oglądam opery na YT i są to spektakle zarejestrowane przez dobre sceny operowe. Na tym blogu też znajdziesz kilka oper, wstawiałam je na blog. Obaj wnukowie są muzykalni, starszy śpiewał w dziecięcym chórze i uczy się gry na fortepianie i czasem coś nawet sam komponuje, młodszy uczy się gry na gitarze klasycznej.Po tatusiu tacy zdolni, choć tatuś nie jest muzykiem.
UsuńSerdeczności;)
Takie wyjscia sa bardzo cenne. Ja stracilam wszystkie bilety na balet i opere w dortmundzkiej operze, bo pandemia, a teraz nie mam jak owej rekompensaty bilerowej, zrealizowac. Praca, repertuar, ktory mnie akurat nie pociaga. Dziecko,ktore zajmuje mi glowe swoimi przygotowaniami do zawodow.
OdpowiedzUsuńPrzyznaje jednak, ze bardzo brakuje mi takich wyjsc.
No fakt, pandemia ostro dała się we znaki.No wiesz, hobby dziecka jest bardzo ważne,gdy starszy śpiewał w tym Dziecięcym Chórze Mozartowskim to też trzeba było jeździć na wszystkie jego koncerty- dobrze gdy były w Filharmonii Kameralnej, gorzej gdy gdzieś " na końcu Berlina". Dobre, że chociaż zajęcia miał blisko domu, w budynku swojej podstawówki. No i fajne, że chłopcy przechodzą mutację i teraz już została tylko muzyka, którą ma blisko domu.I już nie ma zamiaru wracać do chóru. Zresztą przez pandemię chór też nie działa.
UsuńMiłego;)
Wpisałam i wywaliło mnie, więc tylko napiszę, że stęskniłam się za jakimkolwiek wyjściem, choćby kameralnym...
OdpowiedzUsuńBlogger i spółka to coś robią bokami- ostatnio koleżanka mi doniosła, że gdy wchodzi na mój blog to dostaje ostrzeżenie,że to niebezpieczna witryna, ale gdy wchodziła tu ponad miesiąc wcześniej nic takiego się nie działo. Mnie dobrze zrobił ten wyjazd do Szwecji. Wyobraź sobie, że ostatnio stwierdziłam, że z chęcią odwiedziłabym jakąś galerię handlową i obejrzałabym te kilometry ciuchów, kosmetyków lub różnego sprzętu AGD. I zaraz pomyślałam, że chyba całkowicie zwariowałam, bo nigdy nie lubiłam takich "wypadów".
UsuńTeż staram się chodzić. Gratuluję Ci...
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, po co przybliżać świat dawnej opery do współczesności? Niech współczesność tworzy swoje dzieła, o! Czy literaturę też będą do współczesności dostosowywać? Zmieniać np. opisy ubiorów? Albo np. dworek szlachecki z Pana Tadeusza dostosowywać do wymogów budynku deweloperskiego, aby bardziej przybliżony był? ;) :)
Pozdrawiam serdecznie.
Właśnie, właśnie- to uwspółcześnienie wcale mnie nie zachwyciło. To tak jakby nakręcić film o jaskiniowcach poubieranych w tych jaskiniach wg aktualnego stylu mody i siedzących przy ognisku z laptopami, a przed jaskinią stoją zaparkowane najnowsze mercedesy lub awionetki. No i dlatego miałam mieszane odczucia.
UsuńSerdeczności;)
niestety fotki Ogrodu Polsko - Niemieckiego nie będzie, bo zasiedziałem się długo u celu niedzielnego wypadu i wracałem już po ciemku... ale nie ma co robić zagadnienia, bo żaden ze mnie fotograf, a i sam sprzęt (telefon) nader prościutki, wręcz prymitywny i fotki by wyszły bezwartościowe artystycznie...
OdpowiedzUsuń...
akurat popieram różne nowe (nowoczesne) środki wyrazu, jak scenografię, czy kostiumy /także te skąpsze/ jako sposób na popularyzację tej starej formy sztuki, jaką jest opera, na przyciągnięcie młodszych odbiorców, to prostu działa...
p.jzns :)
Oj tam, oj tam- te zdjęcia powyżej też są robione smartfonem a nie porządnym aparatem.
UsuńNo nie wiem, takie uwspółcześnianie jest raczej bezsensowne- ludzkość jednak ma jakąś historię i dobrze pokazać, co było kiedyś, bo to co jest teraz to sami widzimy.Podobało mi się, że śpiewacy byli młodzi, dobrani wiekiem do ról. Bo gdy wspomnę co poniektóre wspaniałe śpiewaczki o posturze słonicy występujące w roli hożego dziewczęcia, lub tenorów wyglądem przypominających zatłuszczonego buhaja i grającego rolę młodego książątka to mi też nijako. Po prostu należy uznać, że opera jako gatunek stała się częścią historii ludzkości więc i stroje i treść powinna do tego pasować.
Miłego;)
W czwartek (14.10.) będę oglądał w Olsztyńskiej Filharmonii balet z Kijowa w Jeziorze Łabędzim.
OdpowiedzUsuńNo to Ci zazdroszczę.Bo i muzyka świetna i Balet Kijowski jest na właściwym poziomie.
UsuńBudynek rzeczywiście bardzo ładny - powiedziałbym, taki operowy!
OdpowiedzUsuńZaś co do uwspółcześniania dzieł klasyków - nie jestem zwolennikiem tego prądu w sztuce. Współczesność mam na co dzień. Wolałbym zanurzyć się w czasach historycznych, kiedy to dzieje się akcja przedstawienia. Współczesny sposób myślenia za bardzo mi się gryzie z ówczesnym i w sumie żadna rola mi tam nie pasuje do niczego.
Fakt, wiele teatrów operowych bardzo podobnie wygląda. Powiem szczerze- byłam nieco wstrząśnięta tym uwspółcześnieniem treści, dekoracji i kostiumów. No ale w końcu stwierdziłam ,że mimo wszystko to jednak rzecz w muzyce, no a dla mnie Mozart jest dobry na wszystko, śledziłam głównie napisy(a czytałam w dwóch językach bo z jednego i drugiego biegła nie jestem) no a obsada pod względem śpiewu była naprawdę bardzo, bardzo dobra i jakoś całość przeżyłam.
UsuńNie dziwi mnie Twoje rozczarowanie - ja tez nie lubie unowoczesniania tam gdzie nie trzeba, wrecz uwazam ze tylko psuje. czyz nie mozna byc nowoczesnym a ogladnac sztuke w orginale? zabiloby ta wlasna nowoczesnosc?
OdpowiedzUsuńOkulisty orzekli ze nadszedl czas na operacje usuniecia zacmy, zwlaszcza w lewym oku a nawet chcieli mi dac termin ale sie zaparlam ze musze sie oswoic z mysla i sama podam gdy bede gotowa.
Pozdrawiam.
Ten zabieg jest wyjątkowo mało dokuczliwy. Jeśli uznali, że nadszedł czas, to nie zwlekaj, bo oni dobieraja czas w taki sposób, by zabieg nie niósł za sobą żadnych komplikacji, gdy grubość tej przesłony daje gwarancję braku komplikacji przy zabiegu. Zresztą przed zabiegiem i tak będziesz zapewne musiała porobić kilka badań- przynajmniej tu tak było- więc raczej nie zwlekaj z decyzją.
UsuńNo to chyba rozumiesz, co na tej operze przeżyłam- to były tzw. "uczucia mieszane".
Serdeczności;)
Takie piękne wieczory z muzyką powinny być stałym elementem naszego życia - znowu wreszcie!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że już wraca normalność.
No i podziwiam młodego człowieka za tekst "aplauz ma pierwszeństwo przed głodem", niejednego dorosłego nauczyłby, jak to powinno wyglądać :)))
Nawet nie wyobrażasz sobie, jak trudno w Berlinie "upolować" bilety do opery czy też na dobry koncert. Zawsze mnie to zadziwia, bo bilety nie są tanie. No ale miejsca w miłym i dobrym miejscu typu restauracja też nie znajdziesz "z marszu", trzeba jednak rezerwować. Nawet w tych dwóch greckich restauracjach, które są niedaleko nas zawsze trzeba było robić rezerwację.Przed pandemią też tak było. Berlińczycy bardzo lubią bawić się poza domem.
UsuńMłodszy ciągle nas czymś zaskakuje i bardzo wydoroślał od września, od kiedy jest w gimnazjum.