........zapewne jest piątek.
Zanabyłam świeże filety z łososia, 4 sztuki a 125 g każdy filet. I postanowiłam go upiec, w piekarniku. W tym celu wpierw sporządziłam marynatę z:
1 małej , drobno pokrojonej czerwonej cebuli, 2 ząbków czosnku, soku z połówki dużej pomarańczy, 1 łyżki syropu daktylowego ( może być miód zamiast tego syropu), 2 łyżek sosu sojowego, 1 łyżeczki ziółka zwanego rozmarynem.
Filety zalałam ową marynatą, dodałam trochę soli morskiej i wrzuciłam jeszcze do marynaty garść suszonej żurawiny i pozwoliłam się filetom pomoczyć w owej marynacie 20 minut.
W tak zwanym międzyczasie drugą połowę pomarańczy obrałam ze skóry i pokroiłam w cienkie plasterki, które jeszcze dodatkowo przekroiłam na połówki.
Piecyk nagrzałam do temperatury 200 stopni, grzanie góra-dół, bez termoobiegu.
W żaroodpornym naczyniu ułożyłam filety, poukładałam na nich pokrojoną pomarańczę, wszystko zalałam marynatą wraz ze wszystkimi jej składnikami i piekłam w owych 200 stopniach przez 18 minut.
Osobiście za rybami nie przepadam, łososia to najbardziej lubię gdy jest wędzony na gorąco, ale w tej postaci też jest dla mnie jadalny. Oczywiście mam go jeszcze i na "zaś" i pewnie dziś dojem resztę, odgrzawszy go w mikrofali.
Jako "bezglutenówka" a do tego osoba cholernie leniwa zjadłam tę rybę bez żadnych wypełniaczy, ale można do niej zrobić np. ryż albo kartofelki. Chyba jednak idzie wiosna, podwórkowa śliwka już gubi kwiatki i pokrywa się listkami i......była już pierwsza wiosenna burza.
Pisałam w ub. roku, że na jednej z podwórzowych brzóz wrona uwiła całkiem zgrabne gniazdo. Wtedy odchowała w nim trzy pisklaki. Kilka dni temu widziałam, że gniazdo wzbudziło zainteresowanie jakiejś wrony, przymierzała się do niego, coś tam poprawiała, ale nie widzę by się tam zameldowała. No ale wszak nie siedzę godzinami przy kuchennym oknie, więc nie wiem czy i kto tam zamieszkał.
Samiczki wron same budują gniazda i same bez pomocy samca wykarmiają młode.
Miłego Weekendu Wszystkim;)
Ja tez rzadko jadam ryby wiec nie mialam okazji ozdabiac ich cytrusami ale u ludzi czesto widze ze skrapiaja sokiem cytrynowym a najczescie gdy jedza owoce morskie.
OdpowiedzUsuńNatomiast bardzo lubie oblozyc indyka gdy sie piecze plastrami pomaranczy co trzeba robic pod sam koniec a takze podlewac sokiem pomaranczowym. Pyszna kombinacja tyle ze lubie tylko ja wiec robie tak ze obkladam malutka czesc, tylko dla mnie przeznaczona.
Akurat mam zamiar do nowego wpisu blogowego dolaczyc zdjecie mojego deseru a dziwnym trafem urozmaicili go cytryna. Nie uzylam bo nie chcialam zmieniac smaku czegos co znam cale zycie w tradycyjnej postaci.
Ach - ja tez sie skrobie po glowie widzac ze kolejny piatek, ze kolejny tydzien za mna........
Niechaj Twoj bedzie zdrowy i ciekawy.
A ja robię indyka z plastrami świeżego ananasa. Ostatnio zrobiłam sobie omlet z plastrami mango - też dobre! Dobrego nowego tygodnia, bez wędrujących tornad!!!
UsuńO widzisz, a ja miałam właśnie napisać ze próbowałam połączyć piers kurczaka ze świeżym ananasem i coś mi słabo wyszło. Niewiem co popsułam po drodze 🤔
UsuńStanowczo zbyt szybko te tygodnie mijają. Dopiero był styczeń a jutro już kwiecień. Nie nadążam. Ryby lubię i tak mniej więcej dwa razy w miesiącu coś pływającego zjadam.
OdpowiedzUsuńRyby to nie jest moje ulubione żarciuszko, no a jeśli już to wolę wędzone.
UsuńNareszcie piatek! Mam ciezki tydzien za soba, wiec doczekac sie nie moglam tych dwoch wolnych dni. Jakby mi ktos zrobil taka rybke, to pewnie bym zjadla z apetytem, ale samej to mi sie nie chce robic, chociaz nie powiem, apetytu mi narobilas.
OdpowiedzUsuńPodobno w przyszlym tygodniu ma jeszcze na chwile wrocic zima z nocnymi przymrozkami, ale potem bedzie juz wiosna na celego.
Przed chwila wróciłam do domu- gdy szłam było +6 i....cholernie zimno, dobrze, że wzięłam z domu czapkę.
UsuńTe samiczki wrok jakoś tak dziwnie mi przypominają moje własne życie i życie kilku koleżanek :)))
OdpowiedzUsuńPozdrowienia znad jajecznicy!
No cóż - panie kosowe też same budują gniazda, tyle tylko, że w tym czasie kos dla niej wygwizduje trele. Typowa męska pomoc;) Serdeczności;)
UsuńRyby lubię w różnych postaciach, ale akurat łosoś, choć lubię także nie służy mi, nie wiem czy zbyt tłusty czy o co chodzi, bo makrela tez bywa tłusta, ale mi nie szkodzi.
OdpowiedzUsuńWron u nas tyle, że kilka miast możemy obdarować, mnożą się na wysokich starych drzewach, wrogów wcale.
Łosoś - mam wrażenie, że wiele zależy od tego z jakiego jest łowiska. Często te z hodowli są nosicielami pestycydów i wszystkiego złego co do wody spływa. A więcej niż połowa sprzedawanych łososi pochodzi z hodowli. I stąd zapewne Twoje dolegliwości, a nie z tego, że to tłusta ryba. Ja staram się kupować łososia alaskańskiego.
UsuńDomyślam się że dzieci i wnuki będą się zjadać tym Twoim jedzonkiem...
OdpowiedzUsuńA ptaki u nas szaleją...
Stokrotka
Do mnie do chłopcy rzadko przychodzą na "wyżerkę", to raczej ja mam obowiązek do nich chodzić w każdą niedzielę, bo wtedy chłopcy gotują.
UsuńWykorzystam Twoj przepis na rybe. Samiczki wron to bohaterki.:) Samotne matki:)
OdpowiedzUsuńWykarmienie piskląt w pojedynkę jest na pewno dla ptaka sporym kłopotem. Zabawnie jest tym wychowem piskląt u kosów- gniazdo buduje samiczka a udział samca w tej materii ogranicza się do .....śpiewania dla niej. To taka typowa pomoc męska, w wielu gatunkach.
UsuńRyby i ja stanowimy od lat zbiory rozłączne raczej. Co ciekawe śledzie jem, ryby wędzone, sushi z rybą, krewetki, małże, ośmiornice wszelakie, jednak ryba smażona to dla mnie nadal kłopot
OdpowiedzUsuńNa szczęście robimy od jakiegoś czasu rybę z piekarnika, jest o wiele przyjemniejsza w doznaniach dla mnie.
Mnie najbardziej podoba się bliskość tylu sklepów (nie znam nikogo kto miałby bliżej), bliskość metra i autobusów. Zawsze można z tego coś wykombinować jak chce się jechać gdzieś indziej.
Na razie spokój jest od formalności. Jeszcze pozostało nam uporządkować w domu różne rzeczy, wyrzucić niepotrzebne, oddać te w miarę jeszcze itd.
Dzięki wielkie, też mam nadzieję na szybką aklimatyzację.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
U mnie z rybami podobnie- lubię łososia wędzonego na gorąco, wtedy można go rozsmarować na bułeczce, lubię też wędzonego węgorza i certę, będąc na Rugii "odkryłam" dorsza atlantyckiego podanego na porze duszonym w śmietanie i to było dobre. Wszelakie "owoce morza" są dla mnie osobiście niejadalne. Naprawdę Piotrusiu będzie się Wam tam dobrze mieszkało, czego
OdpowiedzUsuńMamie i Tobie życzę.