....................dziś 1 września, a u mnie od świtu słońce "szaleje" a temperatura to 25 stopni w cieniu, flauta absolutna, nawet żaden listek na drzewie nie zadrży.
W Berlinie jeszcze nie ma szkolnej stonki, szkoła zacznie się 8 września, moi są jeszcze na wakacjach. I to daleko stąd, bo w Brazylii. W związku z tym dostałam od nich wiadomość, że właśnie są w Paraty .
Paraty to nieduże miasteczko leżące pomiędzy Rio de Janeiro a Sao Paulo, a tak dokładnie to 250 km od Rio de Janeiro i 350 km od Sao Paulo. Temperatury tam w tej chwili znośne, bo pomiędzy 18 a 26 stopni- no to prawie jak w Berlinie. Tyle tylko, że mi tu nigdzie w pobliżu nie śmigają kolibry, a jak mi napisała córka to gdy jedli śniadanie na tarasie to śmigały obok kolibry a z owego tarasu mieli widok na tropikalny las. A pomysł na Paraty wziął się stąd, że córka jest zaproszona na międzynarodową konferencję, która zaczyna się jutro w Sao Paulo i potrwa do piątku i w niedzielę moi już w komplecie wylądują w Berlinie.
Podróż z Berlina do Brazylii jest dwuetapowa, pierwszy odcinek to Berlin-Paryż, drugi to Paryż Rio de Janeiro, w sumie to na ogół 12 godzin lotu a czasem trzeba w Paryżu poczekać na samolot do Rio. O Sao Paulo to się nasłuchałam sporo opowieści bo przez kilka lat pracował tam nasz przyjaciel i oczywiście razem z nim była jego żona i dwie córki. Ich zdaniem Sao Paulo jest straszliwie zabudowane i nieco w nim ciasno i gęsto od budynków, za to okolice ładne.
Dziś właśnie moi się już z Paraty wyprowadzają i jadą do Sao Paulo. Do Berlina powinni przylecieć w niedzielę, bo Młodszy w poniedziałek już idzie do szkoły. No to jak amen w pacierzu w przyszłą niedzielę będę oglądała zdjęcia z tego wojażu.
Miłego nowego tygodnia Wszystkim!!!
Piekne podróże! Miłego września!
OdpowiedzUsuńLux- tak się cieszę, że zaglądasz! Jakby na to nie spojrzeć to sporo czasu spędzą w podróży! No ale chłopcy to są akurat w wieku do podróżowania - 14 i 16 lat, to podróż z takimi jest mało kłopotliwa - każdy z nich już własny bagaż w plecaku uniesie i nie trzeba im niczym umilać podróży.
UsuńTo sie nazywa laczenie przyjemnego z pozytecznym, corka ma odczyty, a rodzina zwiedza swiat. Podobnie moja pociecha, miala podroz sluzbowa do Francji, przy okazji wziela dzieci, zeby mogly wykapac sie w Morzu Srodziemnym.
OdpowiedzUsuńU mnie rano bylo slonce, choc temperatura raczej jesienna, bo tylko 15°, ale kiedy wracalam z pracy, bylo pelne zachmurzenie i deszcz.
U mnie nadal (odpukać) niebo błękitne, słońce świeci, na termometrze zaokiennym +27 stopni, ale jutro od świtu do godz, 17,00 ma padać- co prawda przewidują, że jest tylko 50% szansy, że tak będzie. Pożyjemy- zobaczymy - na wszelki wypadek już dziś zrobiłam wypad do spożywczego.
UsuńTo już kolejny taki wyjazd służbowy z rodziną. Oczywiście wszystkie koszty pobytu ponosi córka. Niedawno w ten sposób zabrała Starszego do Maroka - ona konferowała o on zwiedzał Rabat- napstrykał zdjęć multum i potem nam opowiadał co na tych zdjęciach jest. Oglądania na kompie było dobrze ponad godzinę.Ten wypad do Maroka był dla niego nagrodą za bardzo dobrze zdaną maturę.
A w Olsztynie "stonka" już jest i zajmuje wszystkie siedzące miejsca w komunikacji miejskiej.
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podoba, że tu każdy Land ma nieco inny termin przerw w nauce i dzięki temu nie ma tego wariactwa, że nagle cały kraj jednego dnia ma ferie szkolne. A co fajniejsze to Berlin sam w sobie jest Landem. Tu z reguły "stonka" nie zajmuje miejsc siedzących w miejskiej komunikacji. U mnie Starszy jeździł 6,5 km do szkoły na normalnej hulajnodze, (nie elektrycznej) a Młodszy dojeżdża ok. 2 km do szkoły rowerem. Do szkół podstawowych to większość dzieci ma blisko, ale już powyżej podstawówki to niektóre dzieciaki dojeżdżają czasem z dużej odległości- i to nawet metrem od którego też muszą trochę do szkoły podreptać.
UsuńMiejsca zazdroszczę, ale długość podróży mnie przeraża. Podziwiałam koleżankę, która leciała do syna do Nowej Zelandii...
OdpowiedzUsuń