........że mam o czym napisać.
Bo jak zwykle nic się u mnie ciekawego nie dzieje, co właściwie jest sprawą zrozumiałą, jako że z racji wieku w pewnym sensie "wyszłam z obiegu". Nie mam tu kontaktów z Polonią, bo jakoś tak jest, że ta Polonia berlińska to ludzie w tak zwanym "wieku produkcyjnym", a więc zapracowani od rana do późnego popołudnia a potem wracają do swych domów i mają co robić.
Oczywiście zdaniem mojej córki powinnam była zaraz po przyjeździe do Berlina ruszyć tyłek i pojechać do centrum, gdzie jest coś jakby ośrodek polonijny, no ale nie da się ukryć, że ja wcale jakoś nie tęsknię za Polonusami. Nigdy nie byłam super towarzyska i 3 osoby "w kupie" to już dla mnie tłum. Poza tym nie da się ukryć, że osób zbliżonych do mnie wiekiem to można tutaj, zgodnie z powiedzeniem, "ze świecą szukać". Bo Polacy póki mogą pracować to tu pracują a na wiek emerytalny wracają na Ojczyzny łono. No ale ja niemal zawsze szłam pod prąd, więc właśnie będąc już od 14 lat w wieku emerytalnym osiadłam - w Berlinie.
Dziś rano ( tylko się nie zgorszcie, że u mnie to jest rano) czyli tak ok.10,00 gdy właśnie skończyłam sączenie "po-śniadaniowej" kawy nagle poderwało mnie koszmarne wycie. Oderwałam się od monitora i zerknęłam w stronę, z której owo wycie dochodziło i zdębiałam - mój, właśnie podładowujący się smartfon "zionął" krwistą czerwienią i wył.
Nie ukrywam, że jako rasowa debilka skojarzyłam ową czerwień ekranu za znak ostrzeżenia, że ani chybi on zaraz albo wybuchnie albo się zapali i przeczytawszy jednym okiem wyraz ostrzeżenie - wyrwałam wtyczkę z kontaktu i tym samym nie mogłam się już dowiedzieć co to za ostrzeżenie było. Na wszelki wypadek wyjrzałam wpierw na podwórku (puste), potem nawet wyszłam na balkon od strony ulicy, ale wszystko było "jak zawsze", pusto, ani pół człowieka.
W godzinę później zatelefonowała do mnie córka, która w niedzielę wieczorem wróciła z wojażu służbowego do Brazylii i..... przeprosiła, że zupełnie zapomniała mnie uprzedzić o tym, że będzie dziś w Berlinie ( a może i nie tylko tu) próbne alarmowe ostrzeżenie o niebezpieczeństwie. Bo okazuje się, że kraj ma w całkowitej rozsypce wszelakie systemy alarmowe. Trochę się pośmiałyśmy, że nim przeczytałam co było napisane na ekranie smartfona to szybko wyciągnęłam wtyczkę z kontaktu i tym samym nie wiedziałam z jakiej to racji smartfon tak ślicznie zawył. No ale z drugiej strony był to niewątpliwe wyraz przytomności mego zaawansowanego wiekiem mózgu.
Przy okazji dowiedziałam się, że kuchnia brazylijska jest super, wszystko było bardzo smaczne a na dodatek nie wywoływało żadnych sensacji gastrycznych. No nic dziwnego, bo tam właściwie większość spożywanych produktów jest ze swej natury bezglutenowych. Tam po prostu nie ma czegoś takiego jak mąką pszeniczna, która tak mniej więcej nieco ponad 50 lub nawet 60 lat wcześniej została w Europie "przeprogramowana" biologicznie na produkt o zwiększonej ilości glutenu. Tylko jakoś organizmy ludzkie się nie przeprogramowały i te zwiększone w mące ilości glutenu nie wyszły ludziom na zdrowie.
Z dziwnych ciekawostek - Sao Paulo nie zachwyciło córki pod względem architektonicznym - bo to coś jak Nowy Jork, czyli tunele ulic ciągnące się u podnóża wieżowców.
Zaraz po przylocie kolega córki, który od pewnego czasu mieszka w Sao Paulo uprzedził ich, by absolutnie nie korzystali z telefonów komórkowych na ulicy i by nosili je dobrze ukryte. Bo każde użycie komórki na ulicy może się skończyć jej.......kradzieżą. Poza tym miasto jest pełne bezdomnych, których los jest chyba władzom absolutnie obojętny. Nie ma żadnych noclegowni, bezdomni nocują pod szpalerami drzew które są posadzone pomiędzy chodnikiem a jezdnią (a zieleń tam rośnie jak na drożdżach), nocują też pod wiaduktami. I nikt się ich losem nie przejmuje.
Drugie zadziwienie - w toaletach wisi informacja, by nie wrzucać zużytego papieru toaletowego do muszli klozetowej ale do stojącego obok niej pojemnika. A to wszystko dlatego, że system kanalizacyjny jest "niewydolny" i namoczony papier zatyka światło rur. A w lepszych miejscach publicznych i hotelach jest w toaletach instalowane "skrzyżowanie" muszli klozetowej z bidetem. W jednym z warszawskich szpitali też się z tym "wynalazkiem" wiele lat wcześniej spotkałam.
A poza tym to z przyjemnością odnotowała fakt, że przy plażach w Rio de Janeiro są toalety a na dodatek są one bardzo zadbane, czyste, pachnące.
Mnie osobiście Brazylia kojarzy się nieodmiennie z piosenkami francuskiego zespołu KAOMA, którego solistką była Loalwa Braz (urodzona w 1953roku), która wylansowała piosenkę pt. LAMBADA. Nie wiem czy wiecie, ale w styczniu 2017 roku kierownik zajazdu, którego właścicielką była Loalwa oraz jego dwaj koledzy pobili dotkliwie piosenkarkę. Wprawdzie udało się jej uciec do swojego samochodu, ale gdy zdołała odjechać zaledwie kilometr straciła przytomność a samochód się rozbił. Z tego co ja pamiętam, to Loalwa Braz udzielała dużej pomocy instytucjom zajmującym się bezdomnymi. I wtedy, zaraz po jej śmierci krążyła wersja, że została zaatakowana przez bezdomnych, którym pomagała. A dziś wyczytałam, że to wcale nie byli bezdomni sprawcami jej śmierci.
A ja w sobotę lub w niedzielę obejrzę u córki zdjęcia z owego wojażu.
A poniżej mała ciekawostka, która dla mnie była dziś odkryciem. Otóż na mojej zaokiennej pelargonii odkryłam dziś takie coś:
Po przekwitłych kwiatach są wyraźnie nasionka - maleńkie i wyposażone w wątlutkie pióreczka. Pieczołowicie je zebrałam do pudełeczka i może uda mi się na wiosnę wyhodować z nich sadzonki.
Tak się prezentują te nasionka mojej pelargonii Flower Fairy White Splash i zaraz będę szukać w sieci coś na temat hodowli pelargonii z nasion. A jeżeli ktoś z Was wie coś na ten temat, to napiszcie proszę.
Miłego Wszystkim!!!
U mnie tez telefon sie "zapalil", a mialam go w kieszeni. Co wiecej, bylam akurat w przyszpitalnej przychodni kardiologicznej na badaniu przedwypisowym, w poczekalni siedzialo wielu pacjentow i wszystkim naraz telefony zaczely wyc, lekarzowi, ktory mnie badal takoz. Ale ja, mimo ze wiedzialam o planowanym alarmie, tak sie wystraszylam, kiedy kieszen zaczela mi wibrowac, ze o malo nie rzucilam telefonu na ziemie. :)))
OdpowiedzUsuńNic nie piszesz o akcie terrorystycznym zorganizowanym przez tych debili lewacko-zielonych, ktorzy podpalili slupy trakcyjne i pol Berlina przez wiele godzin bylo bez pradu. Nawet napisalam do Ciebie WhatsAppa z pytaniem, czy masz prad, ale nie bylo odpowiedzi, wiec nawet pomyslalam, ze go nie masz i smartfon jest nie naladowany.
Ta "awaria". a raczej niszczycielski akt był bardzo daleko ode mnie, w dawnej części Wschodniego Berlina (w zamierzchłej przeszłości nosiło to nazwę "Kopanica", czyli Kapenick teraz, bo stworzyli to Słowianie)i żeby było weselej oczywiście ucierpiała na tym komunikacja miejska, bowiem tam jeżdżą głównie tramwaje. A ja wysłałam Ci odpowiedź jednym słówkiem- "mam". Ja to mieszkam w niemal ekskluzywnej dzielnicy Charlottenburg-Wilmersdorf i dzielnica ma tyle naturalnej zieleni, że te hordy Zielonych tu nie bywają. Raz , chyba ze 2 lata temu, usiłowali się przykleić przykleić do asfaltu na jednej z główniejszych ulic, ale jakoś szybko zostali odklejeni albo nawet sami się odkleili, bo nikt ich nie podziwiał. Ale to wycie smartfona normalnie mnie przeraziło - byłam pewna, że on zaraz wybuchnie. No cóż - starość nie radość. Ale wesoło nie jest, bo miasto nie ma żadnych schronów, praktycznie żadnego zabezpieczenia przed atakiem lotniczym.
OdpowiedzUsuńNie dostalam zadnej odpowiedzi, jeszcze raz teraz sprawdzilam, nie ma.
UsuńLudzie przyzwyczaili sie zyc w pokoju i byli pewni, ze zadnej wojny juz nie bedzie, bo przeciez czlowiek na bledach sie uczy, wiec polikwidowali schrony, ktorych kiedys bylo wiele w duzych miastach. Przypuszczam, ze jesli Niemcy, po tym swoim rwaniu sie do wojaczki na Ukrainie, zostana zaatakowane, to Berlin bedzie pierwszy.
Ten i systemy alarmowe sa u nas "codziennoscia", zwlaszcza cotygdniowy - w srody w samo poludnie ktory jest sprawdzany czy dobrze dziala - bo wiaze sie z warunkami klimatycznymi w jakich mieszkamy czyli tornada, huragany - i te sygnaly sa ostrzezeniem dla mieszkancow. Telefony maja swoj system ostrzegawczy a gdy ostatnio moje dawne Little Rock zostalo uderzone tornadami co spowodowalo akcje ratunkowe to na jakis czas przestaly dzialac i nie zeby wieze byly powalone tylko zablokowano mieszkancom lacznosc by uzywaniem nie obciazali linii potrzebnych sluzbom ratunkowym. Wiec te systemy i sposoby sa rozne dla roznych - moj telefon tez wyje gdy sie cos wielkiego dzieje ale nie "pali '' sie.
OdpowiedzUsuńZapomnialam dodac jeszcze co innego - ze nasze alarmy telefoniczne dzialaja zawsze, nie tylko gdy sa wlaczone do sieci. Alarm moze wiec zaczac wyc gdziekolwiek sie jest , nie bedac podlaczonym i o to chodzi poniekad bo co to bylby za alarm gdyby dzialal tylko w czasie podlaczenia. Ten fakt jak wczesniejszy - ze istnieje moznosc blokady telefonow mowi jak bardzo sa pod kontrola, jak mozna nimi zdalnie manipulowac.
OdpowiedzUsuńAnabell - nie tylko wiem o tym ale skoro lubuje sie w sensacyjnych ksiazkach ilez sie naczytam o tych zlych stronach telefonow i komputerow, o tym jak latwo nas sledzic, wtargnac do naszych osobistych danych, finansowych oczywiscie tez. Najbardziej sa narazeni ci majacy konto na platformach spolecznych a to wynika rowniez z tego ze z latwoscia publikuja swe osobiste zycie.
Wow, Brazylia to daleko!
OdpowiedzUsuńMy, póki co wróciliśmy z Grecji i odpoczywamy, zjazd z 33 stopni do 20 to jednak spora różnica, ale powrót na szczęście bez niemiłych niespodzianek.
Na nasionach nie znam się kompletnie...
Są u nas alerty, ale takiego "wycia" jeszcze nie było i nie wiem, czy będzie. Kto poważnie podchodzi do wojny w Ukrainie, to wie, co robić. Jak drony zaatakowały, to Polacy się pobali, bo wiedzą, że to nie żarty. I, mimo głupiego pisania/gadania/, że to Ukraina prowokuje, podsyła itp. to większość Polaków doskonale zdaje sobie sprawę, kto jest wrogiem. I jeszcze jedno- Polska jest granicznym krajem, państwa Europy dobrze wiedzą, że trzeba nam wzmocnić granice, a to robi się przy pomocy wojska i sprzętu. Dlatego Europa posyła swoje wojsko i swój sprzęt do Polski, a nie na żadną Ukrainę. Mam też wrażenie, a wręcz jestem przekonana, ze jak zajdzie taka potrzeba, to europejskie wojska pójdą pomóc Ukrainie, bo tak działa Sojusz- pójdą w ramach zabezpieczenia reszty Europy przed wojskami rosyjskimi i to będzie główny cel. Gdyby był inny, to europejskie wojska już dawno by tam siedziały. Na razie nie ma takiego zagrożenia, dlatego "ustawiły się" na naszej wschodniej granicy. Nie wierz domorosłym demagogom, co to tracą miarę w wyrokowaniu.
OdpowiedzUsuńWiesz, gdyby ta komórka nie była aktualnie podłączona do sieci to bym się tropnęła, że to jakiś alarm jest, no ale była podłączona a wiem, że już było kilka pożarów, bo ludzie włączają wieczorem ładowanie i idę spać i raz na ileś tam przypadków zdarza się, że następuje zwarcie i zaczyna się od tego pożar.
UsuńPożary z ładowanego smartfona? Rany, a ja zawsze w nocy ładuję. Przestawię się na dzień. Na razie żadnego alertu typu zagrożenie z powietrza nie dostałam, tylko pogodowe latają jak szalone.
UsuńQui bono - drony wysyla ten, komu zależy na wciągnięciu Polski i innych państw do wojny, kto straszy, ujada i jątrzy.
UsuńLogika chyba nie jest twoją mocną stroną?
Ten alarm był też i u nas w Północnej Westfalii. To drugi taki, który przeżyłam i byłam na niego przygotowana. Ten pierwszy wystrzelił mnie w Kosmos. Akurat jechałam samochodem i jak zaczęła komórka wyć to myślałam, że to chyba straż w okolicy do akcji się zabiera, ale to wycie było tak przeraźliwe i niepodobne do innych wyć, że po sekundzie pomysł ze strażą wywiał. Uspokoiłam się dopiero, kiedy usłyszałam, że w samochodzie obok też tak wyje a kierowca jest spokojny.
OdpowiedzUsuńTeraz z córką będziecie miały sobie co opowiadać. Super są takie relacje z podróży.
Kiedy chodzi o hodowlę kwiatów z nasion, niezbyt się orientuję.
Miłego weekendu.
Wyła przerażająco, emitowała w przestrzeń porażającą czerwień i dlatego pomyślałam, że może zaraz wybuchnie albo się zapali. W Warszawie sąsiedzi, którzy mieszkali nade mną kilka lat byli w Sao Paulo i od niej wtedy słyszałam, że Sao Paulo nie jest ładnym miastem , ale okolice ma ładne.
UsuńI ja miałam niedawno "przygodę" z komórką. Byłam na działce w upalny dzień. Komórkę zostawiłam w domeczku a sama siedziałam sobie na tarasie i czytałam. Jak po pewnym czasie weszłam do domku i wzięłam do ręki komórkę to stwierdziłam że jest okropnie gorąca. Nie mogłam jej trzymać w ręce. Zupełnie nie wiedziałam co się stało i co mam zrobić. W końcu włożyłam komórkę do lodówki licząc się z tym, że może mi wybuchnąć nie tylko ona, ale i lodówka i cały domek. Po pewnym czasie wyjęłam komórkę z lodówki .... była zimna.
OdpowiedzUsuńPojęcia nie mam co to było...
Też nie mam pojęcia co to mogło być z tą Twoja komórką. Może wpadnij gdzieś po drodze do punktu napraw ewentualnie do punktu sprzedaży onych ustrojstw- powinni wiedzieć.
UsuńSłyszę te historie z USA, z krajów latynoamerykańskich i coraz częściej nachodzi mnie refleksja, że za żadne skarby nie chciałbym tam wyruszyć. Strzelaniny, zabójstwa przypadkowych osób na oczach dziesiątek ludzi, brutalne kradzieże, ogromny problem ludzi w kryzysie bezdomności... całość kształtuje się dla mnie wręcz irracjonalnie, surrealistycznie, moja wyobraźnia zaczyna wtedy szwankować jak nigdy. Nigdzie człowiek nie jest bezpieczny w 100%, ale coraz bardziej człowiek docenia swoje "miejsce na ziemi".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Coraz częściej sprawdza się starutkie przysłowie "Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma". Rozmawiałam z osobą, która była służbowo w Filadelfii w ub. roku- była zszokowana ilością koczujących na ulicach bezdomnych i kalekich narkomanów, którymi też się nikt tam nie zajmował, tylko każdy starannie obchodził ich z daleka. Oglądałam też film,o tym jak szalenie trudno jest wyprowadzić ludzi z.....bezdomności. Jest to równie trudne jak wyprowadzenie z narkomanii. Bo bezdomność nie bierze się z powietrza- jest to stan w pewnym sensie chorobowy - bezdomnymi stają się ludzie , którzy tak naprawdę nie potrafią się samodzielnie w najprostszy nawet sposób zorganizować. I jest to naprawdę problem, bo nie wystarczy tym ludziom dać pracę i jakieś mieszkanie - ci ludzie wymagają stałej opieki bo nie potrafią "myśleć perspektywicznie".
UsuńNie kumam. Smartfon wyłączył się po wyciągnięciu wtyczki z gniazdka? Jak to możliwe?
OdpowiedzUsuńPo prostu ten tekst zniknął gdy wyciągnęłam wtyczkę z gniazdka- też byłam zdziwiona. No to oboje nie kumamy tego, od razu mi lepiej.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńMieszkańcy mojego miasta otrzymali alert RCB, który straszył zagrożeniem z powietrza, nie informując, jakim zagrożeniem. Bombowce? Rakiety? Kometa? Wszyscy się wystraszyli, bo nie wiedzieli, co robić wobec tak niejasnej i niezrozumiałej informacji.
Pozdrawiam serdecznie.
No na brak informacji o rzeczach niekoniecznie miłych to nie mogę narzekać- na dolnym pasku monitora stale mam jakieś informacje- a to że nadchodzi duuuuży deszcz, albo upał czy też inna "anomalia" meteorologiczna dotycząca mojej dzielnicy Berlina. Bo tu z uwagi na wielkość miasta pogoda się różni- u mnie może lać deszcz a w sąsiedniej dzielnicy nawet kropla nie spadnie.Każda dzielnica ma własną pogodynkę
UsuńOstrzeżenie alarmowe, czyli alarm próbny zaskoczył chyba wszystkich, u nas też zawyły wszystkie urządzenia mobilne :)
OdpowiedzUsuńA tymi doniesieniami z San Paulo jakoś odjęłaś mi ochotę na podróże w tamtym kierunku kiedykolwiek...
Też jestem ciekawa, czy uda Ci się wychodować coś z tych nasionek. :)
Pozdrowienia Anabell