Zasadniczo nie lubię wspominać, ale spotkaliśmy się ostatnio z dawno
nie widzianymi znajomymi i zaczęły się wspomnienia naszego wspólnie
spędzonego urlopu. A poniosło nas z naszymi córkami do Rosji,
w okolice Soczi. Byliśmy w miejscowości Dagomys, w olbrzymim
hotelu typu "rozrosły wieżowiec", też o nazwie "Dagomys". Nie mam
już zdjęć z tego pobytu, bo zabrała je ze sobą córka, ale znalazłam
ten cud architektury w sieci. Oto on:
Hotel budowali Jugosłowianie, był naprawdę całkiem gustowny wewnątrz.
Gro czasu spędzaliśmy na na tych basenach, które były połączone kanałem
z basenem wewnątrz hotelu. Chwała projektantowi za te baseny, bo plaża
była betonowa, wąski pas nad samym morzem kamienisty, dno pełne
kamieni, woda niezbyt ciepła, mimo upału.Nasze córki były szczęśliwe, bo
mieszkały razem w pokoju, więc mogły się nagadać do woli. Właściwie
miały luz, musiały nas tylko informować gdzie ich w razie czego szukać.
Już drugiego dnia latały z całą zgrają polskich nastolatków. Dziś się z tego
śmiejemy, ale wtedy i znajomi i my zastanawialiśmy się, czy aby nie mają
za dużo swobody.
Codziennie były na dyskotece, my zresztą też , do dyspozycji gości
były korty tenisowe, boiska do gier zespołowych, kilka kawiarni poza
hotelem, ze dwie spore kawiarnie w hotelu i sala z automatami do gry.
Wspominaliśmy ten pobyt całkiem niezle, choć całe dwa tygodnie byliśmy
ciągle głodni - niestety jedzenie było tragiczne. Sałatka jarzynowa miała
w środku.....słoninę krojoną w kostkę, ryby nie były przed smażeniem
dokładnie patroszone, a kurczaki miały wprawdzie mocno przypieczoną
skórę, ale w środku były niemal surowe. Ratowaliśmy się wyprawami do
Soczi. gdzie kupowaliśmy owoce i pieczywo.
Jeśli ktoś myśli, że w Soczi była lepsza plaża, to zapewniam, że jeszcze
gorsza, bo dużo brudniejsza.
W Soczi był piękny ogród botaniczny, ale upał był koszmarny, wilgotność
z 90% i wszyscy wprost zdychaliśmy.
Podobnie było w Gagrze, zdjęcie też z sieci.
Czuliśmy się wszyscy niczym w łazni parowej- nad Gagrą unosiła się gorąca
mgła, nie było czym oddychać, a my ledwie dreptaliśmy. Nie byliśmy w stanie
zachwycać się urodą miejscowości ani ukrytymi w niej pięknymi pałacykami.
Siedzieliśmy umordowani na ławce pod palmą, czekając na dalszy ciąg
wycieczki.
A potem pojechaliśmy nad górskie jezioro Rica. I tu było cudownie. Czyste,
chłodne powietrze, piękne puściutkie jezioro, takie bardzo pocztówkowe.
Zresztą zobaczcie sami:
Jezioro powstało w wyniku usunięcia się jednego ze szczytów Kaukazu.
Jest duże, bo ma ok. 1,5 km kw. powierzchni i znajduje się 950 m nad
poziomem morza. Jakimś cudem byliśmy jedyną wycieczką w tym miejscu
i było naprawdę świetnie, aż żal było stamtąd wyjeżdżać.
Byliśmy na jeszcze jednej ciekawej wycieczce - lecieliśmy helikopterem
nad Kaukazem. Wrażenie dziwne, bo pod nami żywego ducha nie było
widać - ani jednego zabudowania, żadnej szerszej drogi, wszędzie lasy
i to gęste, żadnej polany. Naliczyłam tylko kilka wąziutkich ścieżek
Powspominaliśmy cały pobyt i zrobiło nam się nieco smutno.
W następnym roku polała się krew na tej drodze, którą jechaliśmy do
Gagry. Z pięknych pałacyków w Gagrze zostały ruiny.
W Soczi pobudowali masę wieżowców-hoteli, teraz Soczi rozciąga się
na długości 147 km wzdłuż wybrzeża morskiego, a Dagomys jest też
częścią Soczi. Z tego co widziałam na terażniejszych zdjęciach, to
Dagomys bardzo się rozbudował, ale nie nad samym morzem, raczej
zabudowa poszła w głąb lądu. Nic dziwnego - wzdłuż linii brzegu
ciągnie się linia kolejowa.
Śmieliśmy się, że jakoś tak dziwnie się złożyło- nawiedziliśmy Abchazję
i wnet wybuchły tam niepokoje.
Zaplanowaliśmy wspólny wyjazd do Jugosławii - nic z tego nie wyszło,
zaczęli się tłuc na całego.
I tak się zastanawiamy - my tacy pechowi dla innych, czy raczej mamy
szczęście i oglądamy coś w ostatniej chwili?
Zdjęcia brałam z sieci, z rosyjskich stron jakiegoś biuletynu
szachowego.
ciekawe wspominki:)
OdpowiedzUsuńPrawdziwy z Ciebie "Biały Reporter" ;)
OdpowiedzUsuńW jednym z opowiadań J.Meissnera występuje ta postać, która zawsze robi ostatnie zdjęcie pilotowi, przed lotem, z którego nie wraca.
Nie wiem, kiedy Wy tam byliście, ale my z mężem, rok po ślubie w 1988 spędziliśmy w Soczi dwa tygodnie, w Dagomysie bywaliśmy, ale mieszkaliśmy w innym hotelu. Nie pamiętam teraz nazwy, ale schodziło się z niego prawie wprost na promenadę nadmorską. Nie pamiętam jedzenia w hotelu, ale na promenadzie kawa i ryby były wyśmienite. I ten koniak pity w 'musztardówkach' w barku w Dagomysie właśnie. Wszędzie, gdzie opisujesz, byliśmy i w wielu innych miejscach też, bo w odróżnieniu od reszty wycieczki nie pojechaliśmy na handel, a na zwiedzanie. Jako 9 letnie dziewczę (a może 7? nie mam kogo spytać, tata nie żyje, mama po udarze) przeżyłam wspaniały rejs po portach Morza Czarnego, na statku Szota Rustawela, a na nim wraz z nami Wysocki z żoną Mariną. I ja go świetnie pamiętam. Opisuję to gdzieś na blogu, znaleźć nie mogę. (szukałam na Z babskiej perspektywy, ale może być, że na Notatkach Coolturalnych jest). Z Soczi przywiozłam piękny portret namalowany przez faceta nad morzem, suchą kiścią, czyli suchym pędzlem, wygląda jak w sepii. Patrzę teraz na niego i myślę, gdzie te wszystkie lata? W tym roku obchodzimy z mężem 25 rocznicę, zlecialo nie wiadomo kiedy
OdpowiedzUsuńKasiu, byliśmy tam w 1990 roku.Zapewniam Cię,że niczym nie handlowaliśmy, jedyny handel to było kupowanie w Soczi pieczywa i sera, bo jedzenie było tragiczne. Z naszego hotelu prowadziła droga nad morze, do windy, którą się zjeżdżało na plażę.Wzdłuż drogi rosły nawet bananowce Może jestem staromodne babsko, ale dla mnie plaża to piach i piaszczyste dno morza, a nie beton, schodki na kamienisty brzeg i kamienie w morzu, co powodowało konieczność wchodzenia do wody w tenisówkach. Na owej drodze nad morze stali tylko sprzedawcy "mummio", czyli oleju skalnego, rzekomo genialnego panaceum na wszystko.Wycieczek poza tymi, które opisałam nie było, to były już ostatnie chwile ZSRR. Pływaliśmy za to prywatną motorówką, płacąc za tę frajdę bajońskie sumy. Nawet wstęp na basen był płatny, choć mieszkaliśmy w tym hotelu. Śmieliśmy się,że trzeba było raczej przywiązać linę do balkonu i zjeżdżać na dół po linie wprost do basenu.Mieszkaliśmy na 11 piętrze.Za to do Soczi jezdziliśmy za darmo. Mnie wykańczało gorąco i ta duża wilgotność.To jeszcze młode z Was małżeństwo, skoro dopiero 25 lat jesteście razem.Nie wiem jak to jest, ale im człowiek starszy tym prędzej te lata mijają.
UsuńMiłego, ;)
młode mówisz, relatywnie do tych, którzy 40 i więcej lat razem, tak, ale w sieci większość zaraz po ślubie, to jestem dinozaur, hehe. A Ty ile?
UsuńJa wspominam jeszcze bardzo wizytę na plantacji herbaty i wspaniałą konfiturę z 'hejhuła' taką zieloną. Nigdy jej smaku nie zapomnę
Jakby Ci tu powiedzieć... u mnie to już podobno kazirodztwo a nie małżeństwo:))) Wiesz, my byliśmy tam już w ostatniej chwili przed rozpadem, wszystko się "chwiało", nikt się turystami nie przejmował, nawet statki wycieczkowe prawie nie pływały. To znaczy pływały teoretycznie, praktycznie to czekaliśmy na przystani 2 razy, ale nie raczył przypłynąć.Widziałam za to tam maliny, których owoce były niewiele mniejsze od dorodnych truskawek.Babinka, która je sprzedawała była tak brudna,że nie mieliśmy odwagi ich kupić, bo nie było w czym tych malin umyć.I wcale nie wiem, czy nie powinny były być wydezyfenkowane w spirytusie.
UsuńMiłego, ;)
Ło matko! Słonina w sałatce!
OdpowiedzUsuńFajnie to opisałaś. Ja nigdy nie byłam w Rosji, to choć poczytam sobie, tym bardziej, że ta Rosja już była, minęła.
Jezioro mnie zauroczyło.
Dobrze, że nastąpiła zmiana wystroju u Ciebie na blogu na bardziej letni, bo mam już dość zimy, nawet na zdjęciach;-))
Anko, a wyobrażasz sobie co ja przeżyłam,gdy tego rzekomego kartofla wzięłam do ust??? Mało pawia nie puściłam.Jezioro było naprawdę prześliczne, ciche, duże, puste, bardzo spokojne.
UsuńPrzepraszam, nieco się zagapiłam z wystrojem.To jest zdjęcie z Południowego Tyrolu.Bardzo mi się tamtejsze krajobrazy podobają.
Miłego,;)
Sama nigdy nie miałam przyjemności zwiedzać wschdnich terenów. Za to mój mąż opowiada cuuuuuuuuuda;D
OdpowiedzUsuńNivejko, to bardzo dziwny kraj, kraj dużych kontrastów. Do dziś jestem zdania, że tej osobie, dzięki której nie załapał się mój ślubny na 4-letni kontrakt do Moskwy, powinnam postawić duuuużą wódkę i dać prezent.Ja bym tam nie wyrobiła, absolutnie.Nic mi się tam nie podobało, no może tylko cukierki czekoladowe, których u nas wtedy nie było.A co się tam tak Twojemu podobało?
UsuńMiłego, ;)
Czasem lepiej jest gdzieś nie polecieć, niż wylądować w oku cyklonu! :)
OdpowiedzUsuńAle zdjęcia urocze, sama bym tam pojechała.
Pozdrowienia :)
iw
Iwo, no pewnie.Tam jest sporo ładnych miejsc, tylko wszystko razem wzięte jakoś mnie nie pociąga.
UsuńMiłego, ;)
Co się wczoraj zabierałam do wpisu, to mi ciągle ktoś przeszkadzał:)) Dzisiaj... Myślę, że mimo pewnych niedogodności zwiedziłaś i poznałaś co nieco. Mnie nie ciągnie w obce kraje. jedno miejsce i owszem, chciałabym zobaczyć. Porochy i Sicz.
OdpowiedzUsuńA ja nie mogłam wejść na Mozilla Firefox'a.A internet cały czas działał, bo łączyłam się z innymi witrynami bez problemu.Mało tego, onetowskie blogi bawiły się ze mną w chowanego, w końcu wyłączyłam kompa i poszłam spać. A ja bym chciała pojechać jeszcze raz do Singapuru i do Wenecji i pierwszy raz do Barcelony. Ale nie podejrzewam, by mi się te zachcianki spełniły.
UsuńMiłego, ;)
Dziękuję Ci bardzo za tę wycieczkę. Temat bliski memu sercu :)))
OdpowiedzUsuńRozumiem, powinnaś kiedyś pojechać, choćby w ramach "studiów porównawczych" teorii i praktyki.
UsuńMiłego, ;)
Miłe wspomnienia i piękne obrazy. Nigdy nie byłam w tamtych stronach; jakoś się nie złożyło.
OdpowiedzUsuńZ przykrością zauważyłam ostatnio,że wciąż jest tak wiele miejsc w których mnie nie było i pewnie nie będzie.
UsuńMiłego, ;)
No tak...do Jugosławii juz nie trafisz... Az dziwne, że w takim miejscu było takie paskudne jedzenie...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, tyle się pozmieniało od tamtego czasu. Beato, to było tuż przed rozpadem Związku i tam wcale nie było już tak jak przedtem.W Bułgarii byłam kilka razy, a ostatnim razem gdy tam byłam, to też już w czasie kryzysu, tuż przed transformacją - nawet Pliski nie można było kupić- nie było.
UsuńMiłego, ;)
przepiekne widoki,ciekawe jak to teraz wyglada :) taki hotel to pewnie juz nikogo nie zadziwia jak wtedy ;)
OdpowiedzUsuń