Powrót po jakimś czasie nieobecności w domu, budzi we mnie mieszane
uczucia- z jednej strony bardzo lubię swoje cztery ściany i powrót mnie
cieszy, z drugiej - nie lubię tego bałaganu, który mi się robi, gdy zaczynam
się rozpakowywać. No i "od ręki" kilka porcji prania, układanie
wszystkiego na stałe miejsca, upychanie zbędnych już walizek.
Wiem, wiem, to nie tragedia, ale ja tak nie lubię sprzątać....
****
Czy Wy też macie osobistego doradcę w postaci "miecia"? Mam wrażenie,
że mój "miecio" nie opuszcza mnie na żadnym wyjezdzie - dziwnym
trafem towarzyszy mi wszędzie. Siedzi uczepiony mego ramienia i szemrze
do ucha: "no, kup to, kup, musisz to mieć".
A ja, stara idiotka, słucham tych podszeptów i kupuję.Tym razem myślałam,
że zostawiłam drania w Warszawie. Odwiedziłam bowiem kilka sklepów
i.....cisza, żadnych szeptów koło ucha. Nawet się cieszyłam, że został
w domu.
Niestety, nie został- w Gdyni, gdy wparowałam do sklepiku z muszlami
"miecio" natychmiast się ujawnił. To przez niego kupiłam dla starszego
wnuczka szumiącą muszlę i kilka muszelek dla siebie,które po prostu
musiałam mieć. Dwie z nich już dziś zagospodarowałam.
Wczoraj pracowicie wierciłam iglakiem dziurki, dziś je zawiesiłam i tak
się prezentują:
A potem, gdy czekałam aż nasze wnuczęta skonsumują gofry(suche,
bez żadnych dodatków), moje oko zawisło na "piaskowym
obrazku". I tak się zapatrzyłam,że sobie ów gadżet kupiłam.
Konstrukcja prosta jak budowa cepa - ramki, dwie szybki,
pomiędzy nimi trzy kolory piasku, odrobina kolorowej wody i trochę
powietrza. Obracamy ramkę i....tworzymy z piasku obrazek.
Śmiech dozwolony. Moja córka popatrzyła się na mnie jak na
rasową debilkę. Nie szkodzi - mnie to bawi.
A takie obrazki możecie zobaczyć na tej stronie.
Muszelki śliczne. A dlaczego śmiech? Ja też lubię takie rzeczy do pobawienia się. Że bezguście? No to co? Wolno mi (nam) :))))
OdpowiedzUsuńJaskółko, ja po prostu lubię czasem takie "dziwne rzeczy". Może i to jest "bezguście", ale wcale nie jest łatwo tak manewrować ramką, by ułożyć ciekawy obrazek.
UsuńPodejrzewam,że któregoś dnia poświęcę chwilę czasu na sfotografowanie któregoś z nich, gdy go "ułożę".
Miłego, ;)
Znam, znam te piaskowe obrazki! Są wciągające i hipnotyzujące i zawsze chciałam mieć taki, mój miecio strasznie mnie kusił i chyba tylko dzięki rozsądkowi męża udało mi się powstrzymać:)
OdpowiedzUsuńMój ślubny doskonale wie,że jeśli ja się na coś uprę to nie ma mocnych. Stać mnie na kompletnie bezsensowne (w męskim mniemaniu) zakupy. I wiesz, wcale nie jest łatwo tak kręcić tym obrazkiem by coś ciekawego z tego wyszło.
UsuńMiłego, ;)
A mnie się podobają :-)
OdpowiedzUsuńMnie też, nawet jeśli nie są wysokich lotów. Gdy oglądałam w Wenecji jeden z obrazów Tintoretta nie mogłam pozbyć się wrażenia,że jest mocno kiczowaty.Pewnie tym zgrzeszyłam:))))
UsuńMiłego, ;)
Miałam taki obrazek :-) !
OdpowiedzUsuńMuszle wygladają super.
Wczoraj godzinę się nim bawiłam. Podobno człowiek dziecinnieje na starość.
UsuńMiłego, ;)
Witaj, po powrocie na blogowisko ! Podziwiałam już zdjęcia spod poprzedniej notki, a teraz muszelki, które zawsze uwielbiałam i do tej pory tak mam. Obrazki piaskowe...no, KAPITALNE - też bym wzięła takowy, więc wcale Ci się nie dziwię. ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrówka ( podbudowanego, jak sądzę, na letnich wywczasach ) na dalsze dni i miesiące :)
Najbardziej to lubię zbierać muszelki. Tym razem zbierał je "Starszy" i mam mu "coś z nich zrobić". Jeszcze nie wymyśliłam co, ale może ozdobię nimi ramkę na zdjęcie? Schowa ją do tego pudła na skarby, które dostał ode mnie.
UsuńNa ogół zawsze dobrze robiło mi morze.Może i tym razem tak będzie?
Miłego, ;)
W taki prosty sposób masz morze w domu! I jak pięknie oprawione! Miło jak znowu jesteś.Buziaczki.
OdpowiedzUsuńNo właśnie;))
Usuńpamiątki z nad morza śliczne - a obrazek taki miałam i też mi dawał wiele radości. Podobają mi się też ramki wypełnione obciętymi gwoździkami czy szpilkami - można tworzyć dzięki nim trójwymiarowe obrazy - własnej twarzy, dłoni, lub czego dusza zapragnie. No odrobina radości nam się przecież od życia należy:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie:)
Nie widziałam tych "gwozdzików", ale jedno pewne- z całą pewnością bym to kupiła.Wiesz przecież,że wciąż jestem niepoważna i lubię się bawić.
UsuńMiłego, ;)
Mamonku, "miecio" tym razem był jakiś bardzo opanowany - te muszelki były w cenie od 50 groszy do 3 złotych (ta szumiąca). Gdybym tam posiedziała dłużej, wykupiłabym pół sklepu. Teraz żałuję,że nie kupiłam dużych, zupełnie płaskich muszli, z których było zrobione dzwonki wietrzne. Nie podobało mi się to, na czym były zawieszone, więc nie kupiłam. Dopiero jadąc do W-wy zrozumiałam swój błąd- trzeba było je kupić i zrobić tylko inne mocowanie.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Wiesz co Aniu, dziecinniej, bardzo proszę. Bo wtedy i my nie będziemy obawiać się przyznawać do swoich "chciejstw" :)))
OdpowiedzUsuńMuszle to dzieło natury tak piękne, że dla mnie cała biżuteria mogłaby być z nich zrobiona.