zdjęciami z mojego urlopu. Przyrzekam, że więcej już tego nie zrobię, po
prostu nie mam więcej zdjęć.
A więc:
Nie ma to jak duuuża piaskownica, o krok od wody
"Zbieranie się" po plażowaniu. Młodszego trzeba było wpierw
doprowadzić i padło na zięcia.
Port na Helu z dziwnym , jak dla mnie, budynkiem. Z daleka to
jeszcze ujdzie, ale z bliska - straszne byle co.
Tak się codziennie bada foki w fokarium na Helu
Każda jest wzywana imieniem, a inne grzecznie czekają
na swoją kolej.
Muzeum na Helu
Odnowiona gdańska fontanna Neptuna
Widok ze stateczku, którym płynęliśmy na Westerplatte
Wnętrze Dworu Artusa
Starówka Gdańska od strony Motławy
Baszta na Wisłoujściu
Działo na "Błyskawicy " to męska rzecz, w sam raz dla dziadka i wnuczka
taaa... a wiesz, że są tacy turyści którym taka piaskownica nie wystarcza? Przynoszą wtedy w torbie piasek, wsypują do puffy i dziecko ma się czym bawić.
OdpowiedzUsuńCiekawe czy u siebie w domu też stosują podobne patenty:D
Nivejko, tam takich nie widziałam. Widziałam za to maluszka, który właśnie pojął sztukę raczkowania i jak świeżo wylęgły żółwik parł do wody i wcale się nie wystraszył, gdy go zalała fala.Najchętniej raczkował na granicy wody i plaży. Za to nasz "Młodszy" zżerał piasek, poza tym moczył w wodzie troczki od kapelusza i je namiętnie ssał.
UsuńMiłego, ;)
Dawno nie byłam w Gdańsku, czas się przejechać :-)
OdpowiedzUsuńA taka wielka piaskownica jest najlepsza :-)))
Jasna, ale lepiej jechać już pod koniec sezonu- można Długą przejść bezkolizyjnie (co nie znaczy, że jest pusto),
Usuńbez trudu można załapać się na przejażdżkę statkiem , ceny też bardziej przystępne.
Miłego, ;)
Czyli wakacje nad morzem były udane:)W przyszłym roku polecam góry- nie ma piaskownicy, ale są kamieniołomy. Też fajne do zabawy :)
OdpowiedzUsuńZ tymi górami to nieco gorzej - niewskazane dla mego osobistego.Kiedyś obowiązkowo bywaliśmy w górach, mój był taternikiem, wspinał się, a potem mnie ciągał po górach.
UsuńA teraz morze lub lasy, a najlepiej to Szwajcaria Kaszubska, którą zresztą bardzo lubię.
Miłego, ;)
Oooo!!! "Mój" Hel :-DD
OdpowiedzUsuńNa tych samych podestach siadywałyśmy tyle, że na końcu (tak w stronę Juraty ;-)
A to dziwne coś w porcie, to helska marina. Zwana "jajem burmistrza". Projekt zakładał, że kapitanat jachtów ma mieć kształt żagla... Wyszło to, co wyszło ;-DD
Ata, gdy już wypływaliśmy z Helu, mój gapiąc się na nabrzeże wyjęczał: "no nie jest Wybrzeże Słowiańskie, nie jest." A to jajo z daleka to jeszcze jako-tako, ale z bliska koszmarek. Niestety ani z daleka ani z bliska jakoś mi żagla nie przypomina. A ten podest to na plaży w Sopocie, wejście 33.Na Helu Furorę zrobiły oczywiście foki i....melexy, którymi obskoczyliśmy latarnię morską i powrót z plaży do portu.
UsuńMiłego, ;)
Aniu - jednak będę się upierać, że to jest wejście na plażę na Helu (nr 66). Widać po prawej tablicę ;-) Chodzi mi o drugie od góry zdjęcie.
UsuńTo jajo burmistrza, to faktycznie dziwoląg architektoniczny jakich mało :-D
Szkoda że moje koty nie mogą zobaczyć tej wielkiej piaskownicy::)))
OdpowiedzUsuńFajne wakacje w pięknych miejscach i z najbliższymi ludźmi, myślę, że naładowałaś akumulatory:)
Anko, nie było tam ani pół kota, za to mewy, gołębie a nawet wrony.Rzeczywiście, podładowałam się i to nawet intensywnie.Już mi brakowało morza.
UsuńMiłego, ;)
Też byłam w Gdańsku dzięki za piękne zdjęcia i wspomnienia :) ewa
OdpowiedzUsuńWitaj Ewo, cieszę się,że się podobają i budzą miłe wspomnienia.
UsuńMiłego, ;)
Mamon, a mnie się zatęskniło za pewną impulsywną dziewczyną z O. Dobrze, że byliśmy w końcówce sezonu, nawet udało się nam zaparkować blisko Długiej.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Myśmy z powodu tak zwanego Trójmiasta wiejskiego (Kosiny Stare, Kosiny Kapiczne. i moje Kosiny Bartosowe) proponowaliśmy postulat, a właściwie żądanie dostępu do morza! I wcale nie trzeba by wyjeżdżać nad wodę. No, ale nie wypaliło i z wielką przyjemnością oglądam morze i waszą Rodzinkę na wakacjach.
OdpowiedzUsuńJoasiu, nie chcieli Wam zrobić korytarza do morza?Paskudy!
UsuńMiłego,;)
Fajnie, ze juz wrocilas. Dzieciaszki fantastyczne, chyba troszke daly wam w kosc i wszedzie bylo ich pelno.
OdpowiedzUsuńPrzez kilka lat mieszkalam w Gdansku pracowalam na Dlugiej i mieszkalam, z okien podziwialam fontanne Neptuana, z wielka przyjemnoscia obejrzalam zdjecia.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ataner, to się cieszę,że Ci zrobiłam choć troszkę przyjemności. Długa to bardzo magiczne miejsce, a bulwar nad Motławą uwielbiam.A najbardziej widok , który roztacza się z wody.Po drugiej stronie Motławy z całą pewnością powstaną w miejscu ruin nowe domy, już się za te tereny zabrali.
UsuńMiłego, ;)
Hi. Do piaskownicy chodzimy regularnie w sezonie poza turystycznym. Latem najczęściej omijamy szerokim łukiem. Za to od września do końcówki czerwca niemal co weekend mamy obowiązkowy punkt programu: nadmorski spacer. Bardzo to lubię :)
OdpowiedzUsuńNatomiast jak patrzę na Twoje zdjęcia z Gdańskiem czyli Starym Miastem, to mam leki wyrzut sumienia. Bo ja mam to w zasadzie na co dzień a kompletnie nie korzystam. Chociaż uwielbiam gdańską Starówkę. Tak jak kocham zamojską i krakowską :D
Pozdrawiam :)
Anovi, mój brat cioteczny jest z wykształcenia specem od zabytków, a jego żona, którą bardzo kocham, nie może się go doprosić, by ją po miejscowych zabytkach oprowadził.Oni mieszkają w tym samym mieście co Ty, a ona też, jak my obie, ma kumpla Japońca.Wiesz, gdy się ma coś na co dzień to jakoś to umyka. Ale ja regularnie chodzę do Łazienek i do Wilanowa. Chyba nie było sezonu, bym tam nie była, za to omijam skrzętnie naszą Starówkę, bo tam cały rok tłok.
UsuńW Sopocie mieszkaliśmy przy Łokietka 51 i na plażę dreptaliśmy przez Polną.
Miłego, ;)
Boszzz a ja zaraz za ErgoAreną mieszkam! Polną chodzimy prawie zawsze do Sopotu...
UsuńPozdrawiam :)
ErgoArenę widziałam z balkonu swojej sypialni. A moja rodzina mieszka na Polnej, dlatego tak chętnie załatwiliśmy sobie ten apartament na Łokietka. Ale numer, no nie?
UsuńMiłego, ;)
Pięknie!
OdpowiedzUsuńMnie urzekły foki.
Naprawdę po imieniu a inne czekają?
W dodatku grzecznie?
No to mnie by od nich nikt nie odciągnął!
Neskavko, foki były bezbłędne!!!Każda ma swoje imię i na nie reaguje. Poza tym każda ma na patyku swój znaczek, (np. niebieska gwiazdkę, żółty kwadrat itp.), treserka kładzie te znaczki na brzegu basenu i każda z fok podpływa do swego znaczka. Potem ona zamienia je miejscami i one podążają za swym znaczkiem. Potem każda po kolei jest imiennie wzywana na brzeg, gdzie się ją dokładnie ogląda, zaglądają zwierzątku w paszczę, sprawdzają dokładnie każdą łapę, a p. doktor osłuchuje. Oczywiście wszystko jest nagradzane rybami. Bawią się również kółkiem, które im rzucają, a one przynoszą do brzegu. Są naprawdę trochę jak psy. A z 10 minut przed godziną karmienia już się gromadzą i co chwilę któraś wyłania się z wody i niecierpliwie rozgląda, kiedy wreszcie dadzą jeść.
UsuńMiłego, ;)
Foki są słodkie!
OdpowiedzUsuńNa zdjęciach mnóstwo znajomych miejsc.
Twoje zdjęcia wcale mnie nie męczą. Czy wiesz, że odwiedziliśmy w tym roku dokładnie te same miejsca? A może nawet spotkaliśmy się latem i nawet o tym nie wiemy?
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością prawdziwą sobie obejrzałam, dzięki!
OdpowiedzUsuńDawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń