Gdy się powie A, to należy również powiedzieć B.
Zgodnie z tym, dziś znów poszliśmy do piwnicy. Tym razem nadeszła
kolej na "niespodzianki". Bo na półkach regałów leżą ,w torbach
foliowych lub zapakowane w papier, różne rzeczy. Za każdym razem
staram się jeszcze przed rozpakowaniem odgadnąć co to może być
w środku.
I zawsze jest to pełne zaskoczenie.Tym sposobem odkryłam dziś:
raz używany uchwyt do nart, mocowany do bagażnika dachowego.
Tyle tylko, że ma na oko ponad 20 lat, łańcuchy na koła do 126p,
patent- lejek i wąż - do nalewania benzyny z kanistra, poręczny kanister
5 litrowy, baniak 30 litrowy metalowy, cuchnący nadal benzyną, przewody
do podłączania się do cudzego akumulatora, jakiś wynalazek na fotel do
malucha, robiony na zamówienie. Istne muzeum, naprawdę.
Potem były jeszcze dziwniejsze rzeczy - kłódki w liczbie bardzo mnogiej,
stos pustych segregatorów i pustych skoroszytów plastikowych, tysiąc
szt. spinaczy biurowych, jeszcze w pudełkach, koperty , w których już
klej się rozłożył na czynniki pierwsze, papier maszynowy, który z jakiegoś
powodu (pewnie ze starości) osiągnął barwę ecru, jakie tajemnicze klucze,
kilka zamków do drzwi, jakaś zużyta armatura umywalkowa, koszmarnej
urody kinkiet wraz z abażurem, plastikowy stojak na płyty CD.
Z równie dziwnych rzeczy to były dwie nożne pompki do kół , 2 do rowerów,
jedna do piłki, padnięta piłka do siatkówki, dwie teczki męskie (wiecie -
mężczyzna do pracy z teczką chadzał).
Oczywiście to wszystko wywędrowało na tzw. "gabaryty". Poza tym dziś
padło na niszczenie starych dokumentów. Na razie "nadarłam" dwa worki
dokumentów i muszę zrobić przerwę, bo mam dość.
Doszłam do wniosku, że jestem wydajniejsza od mojej niszczarki, która
się zbyt szybko przegrzewa.
Mam jeszcze do przejrzenia dwie bardzo długie półki naładowane na
gęsto, usunięcie całej masy różnych słoików (bez zakrętek, bo gdzieś
wyparowały), wywiezienie rosyjskiej produkcji grzejnika olejowego, łóżka
typu "bolszewik" i łóżka namiotowego o wadze pewnie z 7 kg, pontonu,
który zakupiliśmy dobrze ponad 30 lat temu (wiosła do niego wywaliłam
wczoraj), kilku rakiet tenisowych i pudełek z piłkami.
Na deser zostawiam deseczki, listewki oraz inne dziwne duperele, które
mój drogi mąż pieczołowicie przechowywał, a które zajmują całkiem spore
pudło kartonowe. Lekko licząc to zajmie mi jeszcze ze 3 dni, jak nie dłużej.
Zaczynam się zastanawiać co tam jeszcze na tych półkach się mieści.
A gdy już wszystko powywalam, poukładam to co zachowam, to zamknę
piwnicę i schowam do niej klucz w tylko sobie znane miejsce.
czyli pozbyłaś się "przydasi" i uwaga, zazwyczaj w miesiąc po wyrzuceniu "przydasia" okazuje się, że właśnie jest potrzebny.
OdpowiedzUsuńOby nie! Pozdrowienia!
PS, Naszyjnik od Ciebie pasuje mi również do nowego koloru włosów (kasztan)
Klarko,to byłaby zemsta przedmiotów martwych. A z post scriptum bardzo się ucieszyłam.
UsuńMiłego, ;)
Majątek byś zbiła sprzedając dla kolekcjonerów,
OdpowiedzUsuńa grzejnik olejowy to pewnie 10 razy lepszy od współczesnych wynalazków...
Właśnie jestem na etapie wspominania takiego grzejnika,
bo te elektryczne nowoczesne, to tylko ciągną prąd...
Rzecz w tym, że nie znam żadnych kolekcjonerów. Co do tego "olejaka" - bardzo kiepsko zawsze grzał i nie sądzę, by mało prądu żarł. Żaden ruski wyrób nie był prądo-oszczędny.
UsuńZnacznie lepiej się spisywał termowentylator z polskiego Farela. Zresztą do dziś mam go w łazience, bo mamy w bloku uszkodzone rury c.o. w pionie łazienkowym, a nikt nie chciał się zgodzić na puszczenie nowych rur niemal na środku łazienki.
Miłego, ;)
Kanistry sprzedaj w punkcie skupu. Grzejnik potrzymaj jeszcze tylko do wiosny i wymień na kwiatki.
OdpowiedzUsuńListewek nie wywalaj, tylko zrób z nich np. podpórki do kwiatków :)
Teczki, jeśli skórzane, wykorzystaj jako bazę pod haftowanie koralikami ;-D
Twoja piwnica jest malutka, a pojemna, że hohoho!
To teraz wyobraź sobie mój strych...
Tak ok. lekko ponad 250 metrów kwadratowych...
I artefakty gromadzone na nim od czasów sprzed drugiej wojny...
Że też się strop jeszcze nie zarwał i nie rypnął nam na łeb, to chyba cud :-DD
Ata, ja mam wielce ekskluzywną piwnicę, 2.70 na 1.40 i do tego z oknem- zakratowanym.Koleżanka się śmieje,że gdy ją opróżnię to wstawię fotel, podnóżek, stolik , lampę i będę miała gabinet do koralikowania.Tam jest nawet ciepło, nie da rady przechowywać w niej np. kartofli, zakwitną po miesiącu. A chodzisz co jakiś czas na strych by podelektować się "starociami"? Bo wiesz, może masz jakiś skarb, o którym już wszyscy zapomnieli? Znajoma znalazła na swoim strychu komplet sztućców srebrnych na 12 osób, tudzież srebrną cukierniczkę, sosjerkę i 3 dzbanuszki.Wszystko było zapakowane w walizkę i nikt do niej nigdy nie zaglądał.
UsuńMiłego, ;)
Takie wynalazki mieliśmy po dziadkach, a teraz po remontach... jednak trzeba będzie sprzątnąć...
OdpowiedzUsuńWłaściwie przy moich zdolnościach do gromadzenie dóbr wszelakich to ja się ciesze,że nie mam domu ze strychem. To dopiero byłaby tragedia. Tonęłabym w różnych "przydasiach" odkładanych przez nas oboje. Na szczęście każde z nas co innego oznacza etykietka "przyda się".
UsuńNo to miłego, sprzątania:)
Mam to za sobą i było, jak mówiła Klarka - zaraz coś z wyrzuconych rzeczy było potrzebne, ale poradziliśmy sobie, a ulga, jaką czuję idąc do piwnicy jest olbrzymia:-))
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo siły Anabell!!
A ja siedzę w domu i już czaszkuję coby jeszcze wyrzucić.
UsuńNajzabawniejsze, że to wszystko już znalazło nowych właścicieli- zniknęło z "gabarytów" w ciągu kilku godzin.
Miłego, ;)
P.S.
Jak skończę to pewnie też poczuję dużą ulgę.
Matko,Anabell,czytałam i liczyłam, jakie rzeczy trzymałaś w piwnicy. Bardzo podobne do tych, które my wybardażylismy na śmietnik. Stare abażury, segregatory, słoiki, jakieś kanistry a piłek znalazłam na regale 4 i wszystkie dziurawe.
OdpowiedzUsuńPonton też mieliśmy i opchnęliśmy go znajomemu, a teraz jeszcze czeka na demontaż cały atlas, który Jaskół zamontował 5 lat temu, bo my stare konie ubzduraliśmy sobie, że jeszcze możemy na własną siłownię chodzić. Atlasu żadne z nas ani razu nie zaliczyło. Całe szczęście, że syn Jaskóła wyraził ochotę go zabrać. Zawala pół piwnicy (ładnie nazwanej- siłownia.
No to pracuj dobry człowieku, a ja Cię wspomagam dobrymi myślami. Moje serdeczne współczucia:)))
Jaskółko, to gromadzenie to efekt czasów, w których żyliśmy. No ale przechowywanie spalonego miksera czy sokowirówki uważam już za drobną przesadę. Przecież gdyby mogła być naprawiona, to nie kwalifikowałoby się jej na śmietnik, tylko dano do naprawy.To samo z dziurawymi piłkami. Ale mojemu to łatwiej było zejść do piwnicy niż wybrać się z 60 m do śmietnika. Dzięki za zrozumienie, sama wiesz jak to jest.:)))
UsuńMiłego, ;)
Schowaj ten klucz najlepiej tak, żebyś sama zapomniała, gdzie! :)))
OdpowiedzUsuńZgago, może nie aż tak- kiedyś już schowałam tak jeden z kluczy, że skończyło się wymianą zamka.
UsuńMiłego, ;)
Powinnam już spać, a ja siedzę i "ryczę" ze smiechu :D
OdpowiedzUsuńDroga Anabell, tylko Ty tak potrafisz ubawić człeka ;)
A tak na marginesie, to ta Wasza piwnica ma chyba z 50 metrów kw???
Ściskam i dobrej nocki życzę :)
Alicjo, nie 50 tylko 2,70 na 1,40, ale ściany ma obudowane regałami. Ostatnio było trudno wejść do niej, bo na regałach już było wszystko zapchane, więc stała masa rzeczy na podłodze, spiętrzona w stos.
UsuńMiłego, ;)
ja to jestem odwrotnik zbierania ;) wszystko wyrzucam a potem chlop sie wrzuza bo po 10 latach cos mu sie przypomnialo ze kiedys cos tam mial :)
OdpowiedzUsuńMój twierdzi,że ja mam gorszą wadę, bo wszystko muszę mieć własne, więc kupuje jak opętana rzeczy, które będą tylko raz przydatne., a przecież można by pożyczyć.A ja nienawidzę pożyczania.
UsuńMiłego, ;)
Przeczytałam oba posty.I wiesz co, wstyd mi się przyznać ale chyba świetnie,że nie mieszkam w pobliżu:)))))))Obawiam się,że z tych wyrzucanych rupieci coś by mi się mogło "przydać":))Chociażby stary abażur. Nie wspominając o deseczkach:)))) A wszystkie klucze u mnie są w wyłącznej mojej dyspozycji:)))) Co prawda mam i takie odruchy,że mając świadomość nie trwania wiecznie i litość nad tymi, którzy zostaną, od czasu do czasu ku ich zadowoleniu pozbywam się częściowo tych "skarbów":)))))
OdpowiedzUsuńDzwoneczki urocze.
Pozdrawiam serdecznie.
Jutko, nad tym abażurem nawet się zastanowiłam, ale doszłam do wniosku,że mam tyle niezakończonych prac, że szybko bym się za to nie wzięła. Gdy ostatnio tak marnie się czułam doszłam do wniosku, że czas zrobić porządki i pousuwać z domu to wszystko co i tak poszłoby na śmietnik, a przed wyrzuceniem wywołało by niepotrzebne komentarze
Usuń"spadkobierców".
Miłego, ;)
No to podobnie myślimy:)))
UsuńJutko, zauważyłam,że podobne myslenie wykazujemy w wielu sprawach.
UsuńMiłego,;)
jak to co tutaj opisujesz nazywa się " wzięłam sobie na wstrzymanie ze sprzątaniem" to ja nie wiem kochana, co Ty wyprawiasz jak naprawdę sprzątasz:)))))?
OdpowiedzUsuńja siedzę w jakimś "Rowie Mariańskim i nie mogę się wygramolić:(
Spokojnej niedzieli:)
Mada, wstrzymałam się ze sprzątaniem w mieszkaniu, nie można działać na wszystkich frontach. Wiesz, ja siedzę chyba na drugim końcu Twego Rowu Mariańskiego i wszystko mnie przytłacza.
UsuńMiłego, ;)
mnie wszelkie sprzątanie jest obce w tej chwili:(
UsuńJedyne co mogę to spacerować po lesie:))
Zapraszam do mojego starego-nowego bloga już odhaślonego.
Jakbyś miała problemy, adres podeślę na maila:))
Pozdrawiam:)
Już byłam, napisałam:)))
UsuńMamon, dla mnie to wskazówka,że zamiast zlecać mojemu wyrzucenie czegoś na śmietnik należy samej tyłek ruszyć.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńTen piec olejowy, to ja bym chętnie od Ciebie zabrała, gdybym po sąsiedzku mieszkała i nie musiałabyś się z nim "pultać". Też miałam taki grzejnik i był bardzo dobry. Wyniosłam go do piwnicy, żeby tato nie marzł przy swoich piwnicznych robótkach, a do domu kupiłam nowoczesny. To już czwarty nowoczesny, który się popsuł i żałuję, że ten radziecki wyrzuciłam, kiedy w piwnicach zmieniono napięcie i był tam bezużyteczny.
Pozdrawiam serdecznie.
alEllu, ten niestety dość kiepsko grzał i nieco cuchnął olejem.A do tego jest piekielnie ciężki, on chyba jest z jakiejś stali czołgowej.Wprawdzie ma jakieś wątłe kółeczka, ale zastanawiam się jak go wytargam z tej piwnicy po schodach a potem zatargam do "gabarytów". Gdyby był dobry to ogłosiłabym na blogu, że dam w prezencie, ale on taki nie jest niestety.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Anabell kochana, tylko nie dźwigaj tego czołgu, to bardzo niebezpieczne dla stawów i kręgosłupa, przecież wiesz.
UsuńJa to chyba wyrzucę klucz PRZED wejściem do piwnicy :-)))). Właśnie natchnęłaś mnie myślą o uporządkowaniu tego przybytku i strach mnie obleciał!
OdpowiedzUsuńJoanno, najtrudniej jest zacząć. Już kilka razy się do tego przymierzałam i zawsze było coś nie tak - a to za gorąco, a to deszcz padał, a to bolało mnie kolano lub kręgosłup. I najgorsze są te pierwsze minuty - wchodzisz, patrzysz na ten bajzel a po głowie chodzi ci myśl -uciekać stąd, w życiu tego nie ogarnę. Potem, gdy już pierwszą rzecz wystawisz za drzwi, jakoś to zaczyna iść. Teraz jestem na takim etapie,że muszę uważać, żeby wszystkiego nie wywalić;)))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Trzymam kciuki zeby te porzadki Cie nie wykonczyly ;) !!!! Buziaki
OdpowiedzUsuń