Najlepszym dniem mijającego tygodnia był dla mnie czwartek - nie tylko
były sprzyjające warunki meteo ale spotkałam się z dwiema uroczymi, a do tego kochanymi koleżankami.
Czasem mamy trudności by się spotkać, bo wszystkie jesteśmy emerytkami,
a więc notorycznie dla każdej z nas dzień jest za krótki a obowiązków jakby
nieco zbyt dużo.
Spotkanie było w kawiarni w Ogrodzie Botanicznym. Otaczała nas zieleń
w różnych odcieniach i kształtach, poprzetykana kolorami różnych kwiatów,
ptaki popisywały się swymi trelami i....odwiedzała nasz stolik maleńka
sikorka, która postanowiła spróbować tego, co znajdowało się na naszych
talerzykach. Ptaszyna maleńka, ale bardzo odważna.
*****
Prace na loggii postępują, chociaż wczoraj zostały przerwane nagłą wichurą
i wściekłym deszczem. Przez kilka chwil nic nie było widać poprzez ścianę
deszczu. Połamało na osiedlu nieco gałęzi i kilka niedużych drzewek.
Dziś już zakupiliśmy gres mrozoodporny (kolor- capucino? kawa z mlekiem?),
farbę do malowania balustrady (ciemna zieleń, czyli kolor taki jaki był), nową drabinkę dla mnie, bo z poprzedniej z trudem dosięgałam do karniszy i
upinanie firanek lub zasłon było niezłym dla mnie wyzwaniem, a do tego
wreszcie udało mi się kupić fajny, niski podnóżek.
A wszystko kupiliśmy w jednym miejscu, czyli w jednym ze sklepów sieci
Le Roy Merlin, w dzielnicy Skorosze. W moim odczuciu to jeden z najlepiej zaopatrzonych sklepów tej sieci w moim mieście. I już planuję tam następną wyprawę, bo zobaczyłam ,że jest tam bardzo duży wybór balkonowej zieleni.
*****
Zadziwiła mnie w tym tygodnia jedna rzecz - zostałam zaproszona na ślub
znajomej, o której zawsze myślałam, że jest mężatką.
Po prostu, gdy się poznałyśmy, nie dociekałam czy mężczyzna, z którym
mieszka jest czy nie jest jej "regularnym" mężem.
I dlatego, gdy zatelefonowała do mnie i nadała tekst: "słuchaj, owdowiałam
i wychodzę czym prędzej za mąż" to nie bardzo wiedziałam co mam mówić.
Wydukałam tylko: o, to przykre... ale nie dokończyłam zdania, bo znajoma
domyśliła się, że ja nie byłam nigdy wtajemniczona w jej życie intymne.
Okazuje się, że pan, z którym mieszka razem drobne trzydzieści lat, nie jest
jej mężem. A zmarł ten człowiek, który nie chciał jej dać rozwodu.
Ponieważ sprawa wlokła się latami, machnęła ręką na rozwód,zmieniła miejsce zamieszkania, tudzież zawód, zakupiła mieszkanie (na siebie, bo miała rozdzielność majątkową) i po jakimś czasie zamieszkała z mężczyzną, z którym jest do teraz.
Gdy tylko dowiedziała się, poprzez znajomych, że jej prawowity małżonek
przeniósł się w zaświaty, postanowiła wziąć ślub ze swym partnerem.
Nie było miłe spotkanie się z rodziną zmarłego - pierwsze co usłyszała, to
informacja, że nie należy jej się żaden spadek. Potem były cyrki by wydostać
od rodziny oryginał aktu zgonu. No cóż, bywa i tak. Gdy już załatwiła
wszystkie sprawy związane z przeszłością, zajęła się terazniejszością i tym
samym przyszłością.
Bo jeśli coś się jej stanie , np. umrze pierwsza, jej partner zostanie "na
lodzie" i bez mieszkania. Jak zapewne wiecie, to w Polsce osoby pozostające
w związku partnerskim mają dokładnie "przechlapane", są pozbawione
wszelkich praw. Wszystko dziedziczy rodzina zmarłego partnera, nawet jeśli wieki całe nie utrzymywała ze zmarłym kontaktów, a partner zmarłego
ponosił część wydatków związanych z prowadzeniem wspólnego gospodarstwa
ze zmarłą osobą.
Oczywiście wystarczy im do szczęścia ślub cywilny. Będzie poza stolicą,
w rodzinnym mieście partnera.
Zabawne, ale w warszawskim USC brak szybkich terminów.
Nie ukrywają, bo i po co, że ten ślub jest w pewnym sensie wymuszony i
gdyby nie te niedoważone przepisy wcale by ślubu nie brali.
Podejrzewam, że u nas nigdy nie zostanie rozwiązana kwestia związków
partnerskich.
A są kraje, (i to całkiem blisko), w których przepisy zabezpieczają interesy
osób żyjących w związku partnerskim -wystarcza zgłoszenie tego faktu
w urzędzie.
No ale w kraju, w którym króluje histeria kościelna- rzecz jest niemożliwa.
Jak zwykle wg ciebie zawsze najgorsza jest Polska, w przepisach, prawie, obyczajach, itp. No i wszystkiemu winien ten straszny Kosciol, zguba narodu.
OdpowiedzUsuńNo do Swiat jeszcze cale pol roku, zawsze smiesza mnie twoje zyczenia Wesolych Swiat, co wy wlasciwie swietujecie w czasie Wielkanocy czy Bozego Narodzenia ? Ale to na marginesie
Wyobraz sobie, ze w takim kraju jak Wielka Brytania, ktory szczyci sie tym ,ze jest juz oficjalnie swiecki, dopuszcza sluby osob tej samej plci, nawet koscielne, to zycie z partnerem bez slubu, tez nie jest uregulowane prawnie. Sad moze przychylic sie do decyzji na tak, ale moze zadecydowac, ze np. spadek po zmarlym ojcu dostanie corka, z ktora przez 30 lat nie utrzymywal kontaktow i ktora wydziedziczyl, a nie jego partnerka, z ktora przezyl pol wieku.
W kraju takim jak Francja ( swieckim jeszcze wiecej ), jest jeszcze gorzej. Prawowita malzonka i matka dzieci zmarlego na ogol nie dziedziczy - majatek dostaja przed wszystkim dzieci zmarlego, lacznie z nieslubnymi, a matka moze zostac na ulicy bez dachu nad glowa...
Ciekawa jestem czy w twoich ulubionych Niemczech prawo jest laskawsze ? Akurat nie orientuje sie w ostatnich niemieckich przepisach prawnych, ale to latwo sprawdzic.
Ach ta paskudna Polska z tymi zasciankowymi przepisami, naprawde szkoda mi cie , ze musisz w niej zyc.
Polka ( a z przymusu Europejka )
Nie bardzo rozumiem po co tu zaglądasz - może jesteś masochistką?
UsuńA propos marginesu - składam życzenia tym, którzy te święta obchodzą, bo szanuję ich i ich poglądy. Już ci to kiedyś napisałam,ale zapewne czytanie ze zrozumieniem nie jest Twą najmocniejszą stroną.
I może jednak przestań tu zaglądać - to jednak jest blog dla tych, którym europejskość nie sprawia bólu.
Rozumiem, ze skladasz zyczenia innym, wierzacym i obchodzacym, bardzo to chwalebne, natomiast nie rozumiem dlaczego Ty sama swietujesz z rodzina? Opisy obchodzonych przez was Swiet sa obelga dla tych, ktorzy obchodza je, bo to symobolizuje tradycje ich religii.
UsuńNie rozumiem dlaczego nie obchodzisz np. Ramadanu, badz Hanuki ? Osoby swieckie tak jak Ty, nie maja po prostu czego obchodzic, wiec podlaczaja sie pod tradycje innych. I to juz nie jest chwalebne, to hipokryzja, a szczegolnie w zestawieniu z calorocznym opluwaniem tradycji chrzescijanskich w Twoim wydaniu.
To tak jakbys przez caly rok obrzucala blotem dom sasiada , a pozniej radosnie stawiala sie z cala rodzinka na jego przyjecie urodzinowe.
To dopiero maniery.
To na marginesie.
Nie odnioslas sie natomiast do meritum sprawy - nieuregulowanych zwiazkow partnerskich w Europie. Pominelas gladko pol Europy - to nie jest wylacznie polska specjalnosc. Te kwestie zaczyna sie regulowac kiedy wystepuje taka potrzeba na masowa skale, a poniewaz ta skala rosnie, byc moze niedlugo doczekamy sie tych regulacji w Polsce. Jak widac nawet typowo swieckie kraje jeszcze tego nie rozwiazaly.
A co do europejskosci - o tym, ze jestem Europejka, wiem od bardzo dawna, dzieki lekcjom geografii w szkole podstawowej.
Nie zyskalam tej nobilitacji tylko poprzez fakt wejscia do UE i nie mam zadnych kompleksow wobec reszty Europy, do ktorej nie musze "dorastac".
W wielu kwestiach, o ktorych nie masz pojecia, to Europa nie dorasta Polsce do piet.
Twoje doswiadczenia z Europa oscyluja glownie wokol Niemiec -
a u Ciebie wystepuje niestety typowy syndrom balwochwalczego zachwytu. Syndrom Pana i Parobka.
Wg mnie masochizmem jest przebywanie i zycie w Polsce, skoro tuz za miedza jest ta "normalnosc", ktorej tak brak Ci w Ojczyznie, przepraszam, Polsce.
Polka i Europejka od zawsze ( nie od 2004 r. )
Lżej Ci? to dobrze, bo z nienawiści zapewne niedługo pękniesz. Europejką jesteś niestety tylko geograficznie, ale to Twoje zmartwienie, nie moje.I nie zamartwiaj się jak spędzam wszelakie święta. I nie zapomnij wyspowiadać się z uczucia nienawiści do ludzi.
UsuńAteiści i agnostycy świętują Boże Narodzenie i Wielkanoc, ponieważ stały się one częścią polskiej kultury. Jeśli to komuś przeszkadza, to on ma problem, nie niewierzący. Nie ma cienia hipokryzji w tym, że się człowiek dobrze bawi.
Usuń@ Też tak uważam. I każdy ma prawo tak spędzać święta jak chce. Ja tylko czasem się dziwię gdy ci co tak celebrują święta już miesiąc wcześniej narzekają na to, że trzeba tyle przygotowań poczynić. Zawsze wtedy mówię- przecież nigdzie nie jest powiedziane, że trzeba z tej okazji szaleć z zakupami, pichceniem i sprzątaniem. Męczy cię- to sobie odpuść człowieku i cześć.
UsuńMiłego;)
tzw. "Boże Narodzenie" stało się częścią kultury światowej, a przynajmniej sporej jej części... co nie przeszkadza, by co poniektórzy podchodzili do sprawy religijnie... polscy rodzimowiercy obchodzą przy okazji Szczodre Gody, zaś katolicy /religia napływowa/ urodziny swojego boga... nikomu to nic nie przeszkadza...
Usuń...
natomiast mnie przeszkadza idiotyczny wcisk /cytuję/:
"Jak zwykle wg ciebie zawsze najgorsza jest Polska"...
dopóki nie poznam rzeczowych, konkretnych dowodów na potwierdzenie tej tezy, biorę pod uwagę możliwość, że jest ona po prostu kłamstwem...
W jaki sposób obchodzi się Boże Narodenie to wielce indywidualna sprawa, zwłaszcza, że Chrystus urodził się w sierpniu a nie w grudniu. Grudniowe święto było kiedyś świętem pogańskim.
UsuńTrzeba pamiętać, że kościół zawłaszczył dla siebie pogańskie "miejsca mocy" i na nich wznosił swoje świątynie jak i daty różnych świąt. To dość proste- przyzwyczaili się ludzie przychodzić w jedno miejsce, no to im miejsce zostawimy, tylko zmienimy obiekt kultu.
Proste jak drut.
Miłego;)
Znam sporo osób, które właśnie z powodu tych durnych przepisów stawiły się w USC, choć do szczęścia osobistego nie było im to potrzebne...
OdpowiedzUsuńMoja babcia, osoba bardzo wierząca, ale i jednocześnie praktyczna, zaskoczyła mnie kiedyś
Usuństwierdzeniem, że żaden formalny ślub nie jest gwarancją trwałości związku, a zwłaszcza ślub zawarty z tzw. "przymusowego ochotnictwa". I jak widzę po różnych znajomych to miała rację.
Miłego;)
To tak, zeby zrównowazyc ten jakze "natchniony" wpis "europejki z przymusu" uprzejmie informuje, ze w innym europejskim i tez bardzo katolickim kraju, pozycie "de facto", w sprawach spadkowych, jest równowazne z formalnym malzenstwem. A w wypadku, np podatków, ostatnio nawet mozna sobie wybierac, co sie bardziej komus finansowo oplaca (malzenstwo formalne, zwiazek partnerski, separacja "de facto", rozwiedziony) - do wyboru, do koloru :) (Leciwa)
OdpowiedzUsuńOwa "europejka z przymusu" zapewne z trudem znosi tę europejskość, ale jak większość przeciwników UE w naszym kraju -wybiórczo, czyli otwarte dla Polaków rynki pracy i granice oraz dopłaty, ale reszta- "paszoł won".
UsuńWiesz Leciwa, zawsze mnie dziwi, dlaczego nikt nie stara się ściągnąć od sąsiadów na nasz grunt (mając dookoła całą mozaikę przepisów) właśnie te dobre i praktyczne wzory.
Miłego;)
Ten natchniony komentarz świadczy jednoznacznie, to o czym od dawna wiemy: że posty Anabell poruszają ważne kwestie, są inteligentne, mają coś do powiedzenia więc zostają zauważone, niestety też przez "anonimy".
OdpowiedzUsuńA dla mnie też czwartek był najciekawszym dniem tego tygodnia......
Joasiu, cały czas wspominam ten czwartek! A Tim patrzy na mnie, a ja na Tima. Podesłałam Ci zdjęcie "miniaste" małego, mam nadzieję,że doszło.
UsuńSerdeczności;)
W Twoich ulubionych Niemczech sprawy konkubinatu sa juz dawno uregulowane, co oczywiscie nie znaczy, ze nie ma innych prawnych nonsensow. Jednak w tej kwestii wszystko jest czarno na bialym.
OdpowiedzUsuńAnuś,wiem, z autopsji, że tak powiem. Generalnie z prawem jest tak ,że trudno jest przepisami prawa usatysfakcjonować wszystkie grupy społeczne.
UsuńW Niemczech podoba mi się przepis o finansowaniu działalności kościoła z podatku.I nawet nie jest głupie, że jeśli nie jesteś wyznawcą któregokolwiek z kościołów to tę kwotę, którą brałby kościół bierze państwo.
Nie, nie bierze. Ja wystapilam z kosciola i te kwote mam dla siebie.
UsuńA nie ma obowiązku poinformowania o tym władz?
UsuńA może szczegóły tego przepisu zależą od landu.U Was fajnie z tymi landami.
Wladze sa poinformowane, bo wystapienie z kosciola zalatwia sie wcale nie w kosciele, jak mozna by logicznie przypuszczac, a w urzedzie stanu cywilnego, ktory powiadamia o tym urzad finansowy.
UsuńCzy przepisy zaleza od landu, tego nie wiem do konca, ale wydaje mi sie, ze dotyczy to calych Niemiec. Moge jednak sie mylic.
Każdy układa życie po swojemu, a czasami los faktycznie dość zawile układa, ciekawa historia...
OdpowiedzUsuńJa tylko nie bardzo rozumiem jak można uprzeć się i nie dawać rozwodu.Przecież od tego poziom miłości nie wzrośnie.
UsuńMiłego;)
Nie sądzę, by o miłość tu chodziło. Przesłuchiwani po wojnie SS-manni z Auschwitz zgodnie opisywali pewne niezrozumiałe dla nich zjawisko. Zdarzali się Żydzi, którzy nadzy wchodząc do komory gazowej i świadomi swego losu, jeszcze się odwracali i głośno denuncjowali innych Żydów.
UsuńPodejrzewam, że tu chodzi o zjawisko, które nazywam "promieniowaniem". Niektórzy ludzie są tak puści, że świecą jedynie światłem odbitym. Jeśli są szczęśliwi - pragną szczęścia innych. Ale jeśli są zrozpaczeni - ich pragnieniem jest sprawienie cierpienia innym.
Ów małżonek zapewne wychodził z założenia, że nie da jej rozwodu na złość - a co!
To w ogóle było dziwne małżeństwo od początku do końca.On był sporo starszy i był wdowcem.
UsuńPewnie,że robił na złość.Ale gdy już raz przejrzała dziewczyna na oczy to nie było zmiłuj.Kobiety tak mają.
Generalnie jemu była potrzebna opiekunka do dziecka i gospocha, a nie dziewczyna z ambicjami i dążeniem do zrobienia kariery.
Miłego;)
Przekonania ludzi w naszym kraju nie podlegają przemyśleniom, nie podlegają dyskusji tak już jest bo nasze przodki tak myśleli i my też tak myślimy. A poza tym: "najpiękniejszy z narodów świata, władzę oddaje ludziom o oczach handlarzy złotem i sercach zarządców burdeli" Czesław Miłosz. I dodam, poddaje się nim z jakimś bezmyślnym męczeństwem.
OdpowiedzUsuńJak zwykle Aniu ważny wpis. Serdeczności.
Trudno odmówić Miłoszowi trafnego spostrzeżenia.
UsuńSerdeczności, ;)
Tylko jednego nie rozumiem- oryginał aktu zgonu należy się, przede wszystkim, żonie,dzieciom, a nie rodzinie. Urząd miał prawo wydać go tylko dzieciom, i jej-miała iść wprost do urzędu, kiedy rodzina nie chciała jej dać uzyskanego(bezprawnie) dokumentu. Wiem z autopsji, dlatego piszę.
OdpowiedzUsuńAnonim raz jest z przymusu, a raz się chwali europejskością. To taka wybiórcza europejskość, byle pasowała do zjadliwego komentarza.
Wypominanie świętowania jest czymś wrednym. Od kiedy to się włazi z butami w czyjeś prywatne życie i opluwa je na blogu?
Wstała raniutko ta Polka-Europejka, połaziła po blogach, a że miała parcie na splunięcie jadem, to padło na Ciebie. No i ogląd na sprawę Polski w Europie mam bardzo ciekawy. Może napisałaby w jakich to rzeczach Europa Polsce nie dorasta do pięt.
Hmmmmm syndrom pana i parobka, och,jakie to teraz modne. Grunt to myśleć sloganami. Czuję bogo- ojczyźniano- narodowościowy smrodek:( (wszystkie trzy elementy charakterystyczne w tym zjadliwym komentarzu nasza Polka-Europejka podkreśliła).
Po pierwsze- zapracowana wdowa pojechała tam w weekend, bo chciała jak najprędzej sprawy uregulować.Akt zgonu miała córka zmarłego i dopiero po krótkiej awanturze raczyła ten akt oddać. Najlepsze jest to,że córka była przekonana,że to "macocha" nie chciała dać jej
Usuńtatusiowi rozwodu (tak jej widocznie zawsze mówiono).
No cóż - takich Polek-Europejek to u nas na kopy i pęczki.
Znalazłam w czym Europa Polsce do pięt nie dorasta - w zawiści i nienawiści oraz wtrynianiu nosa w nie swoje sprawy.
Następne komentarze Polki-Europejki będę kasować- tu nie ma na nie miejsca.
Ja bym anonimowej zaproponował ostatnią wypowiedź papieża Franciszka. Miałem o tym pisać notkę, i kto wie. Dwa zdania: „(...)ale powiem wam, że w tych konkubinatach widziałem dużo wierności. I jestem przekonany, że jest to prawdziwe małżeństwo. Mają one łaskę właściwą małżeństwu, właśnie ze względu na zachowywaną wierność.” Jak dla mnie, choć nie jestem miłośnikiem Kościoła, te słowa powinni sobie wierni zapamiętać do końca życia. Wiem, nie wszystkie konkubinaty kończą się dozgonną miłością, ale w moim odczuci, są o niebo lepsze niż małżeński sakrament, którego nie wszyscy potrafią dochować. Ale pies leży pogrzebany właśnie w tych nieżyciowych przepisach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tak prawdę mówiąc zawsze mnie dziwi jak bardzo ludzi obchodzi życie prywatne innych osób, a jak w sumie mało dbają o swoje.U innych zawsze widza wszystkie błędy i nieprawidłowości- we własnym życiu - nigdy.
UsuńLubię papieża Franciszka, już choćby za to, że potrafi dostrzec fakt, że świat się zmienił i to
wymusza na instytucji Kościoła wprowadzenie pewnych zmian,które przysporzą wiernych a nie odstraszą.
Miłego;)
Wzięcie ślubu z powodów prawnych zawsze mi się wydawało pewnego rodzaju przymusem, ale masz rację, w przypadku takich przepisów dyskryminujących pary żyjące bez ślubu lepiej to zrobić, niż potem mieć niepotrzebne problemy.
OdpowiedzUsuńA jeszcze oprócz tego dochodzi fioł w wykonaniu krajowym z ochroną danych osobowych- np.przy przyjęciu do szpitala lub nawet na rehabilitację musisz złożyć oświadczenie komu wolno udzielić informacji o Twoim stanie zdrowia. Ale przy tym wszystkim ktoś, kogo obciążasz swymi zeznaniami w jakiejś sprawie sądowej, może bez problemu dowiedzieć się wszystkich twoich danych osobowych i adresowych.Przecież to chore!
UsuńMiłego,;)
Jestem mocno za związkami partnerskimi. W moim przypadku ślub byłby przykrą imprezą, na której musiałabym się spotkać z dalszą rodziną.
OdpowiedzUsuńPrzeżyłam to - wcale nie było miłe.Naprawdę nie rozumiem w czym jest gorszy związek partnerski od małżeństwa.
UsuńMiłego;)
Kira, nie musiałabyś się spotkać z rodzina. My Też wzięliśmy ślub, bo sprawy urzędowe i szpitalne nas przerastały. Byli tylko świadkowie ze swoimi 'połówkami' i my. Super. Ślub, obiad w restauracji, a potem długi spacer w ciuchach sportowych.
UsuńI bardzo dobrze! Przeżyłam dwa śluby jednego dnia, bez wesela i bez ślubnej sukni.A potem podróż do Zakopanego.
UsuńNie miałabym odwagi zdecydować się na coś takiego.
UsuńPoczekaj jeszcze, wszystko wygląda inaczej, kiedy nadchodzi moment decyzji. Być może sprawa z rodzinką w danym momencie sama się rozwiąże. O naszym ślubie wiedzieli tylko świadkowie i nikt poza nimi- żadna rodzina. Było sporo kwasów, obrazy, ale po fakcie to wiesz, co mogli mi zrobić.:)
UsuńNie odbieraj tego jako namawiania na ślub, bo ja też uważam, że niekoniecznie on musi być. To jest wolna wola pary.
Usuńto moze najpierw powinna domagac sie spadku jesli miala w ogole cos do odziedziczenia, a potem drugi raz za maz wychodzic.
OdpowiedzUsuńOni mieli rozdzielność majątkową, a dziecko było jego, z innego związku.
UsuńMiłego;)
Formalnie została wdową i wszelkie świadczenia z tego tytułu jej się należą .
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to jest gdy była rozdzielność majątkowa.
UsuńMiłego;)
całe nieporozumienie bierze się z grubsza stąd, że mnóstwo ludzi myli pojęcia, co to znaczy "być parą, być ze sobą", a co to znaczy "być zarejestrowanym jako para" i być tym samym sygnatariuszami jakiejś umowy cywilno-prawnej... to trochę tak, jak z religią... niby sprawa prywatna, ale system robi z tego sprawę publiczną... no, i niestety wiele osób temu ulega, bo dla niektórych ważniejsze jest być ze sobą w sformalizowanym związku, niż bycie ze sobą tak naprawdę... niemniej jednak pewne nieporozumienia na tym tle bywają zabawne...
OdpowiedzUsuńpozdrawiać jzns :)...
Rzecz w tym, ,że u nas rejestruje się tylko pary biorące ślub. Nie rejestruje się konkubinatów, jak dotąd nie ma takiej opcji.
UsuńMasz się żenić a jeśli nie to wg prawa jesteś dla swojej partnerki obcym człowiekiem, który nie ma żadnego prawa do schedy, nawet jeśli to ty dałeś jej forsę na zakup mieszkania i jego wyposażenie.
Miłego,;)
W kościele tłum nie przebierał w środkach, aby zobaczyć co dzieje się przed ołtarzem. Nie uszanowano konfesjonałów. Ludzie stawali butami na siedzenie przeznaczone dla księdza spowiednika. Wchodzili na górne oparcia klęczników, by tylko coś zobaczyć. Inni wisieli na kracie oddzielającej przedsionek od nawy głównej.
OdpowiedzUsuńDo kościoła nie można było wejść osobom postronnym, aż do zakończenia ślubu udzielanego młodej parze przez ks. Arkadiusza Nowaka, przyjaciela rodziny Kwaśniewskich, członka władz fundacji Porozumienie bez Barier Jolanty Kwaśniewskiej.
Obowiązywały specjalne zaproszenia, a miejsca w ławkach były oznaczone. Gdy nasz dziennikarz próbował dostać się na mszę, w drzwiach cofnęli go młodzi ludzie wyglądający jak typerzy w lokalach nocnych. Gdy dziennikarz powiedział, że chce wejść do swojego kościoła, jak zwykle to robi, wykidajło rzucił do niego, żeby znikał. – Bóg nie znosi tłumów – dodał.
Podczas udzielania ślubu ks. Arkadiusz Nowak zwrócił się do pary młodej. – Macie cudownych, wspaniałych rodziców. W czasach gdy młodzież szuka autorytetów i ich nie znajduje, wy nie musicie szukać. Nie szukajcie ich daleko, macie je w blisko, w swoich rodzicach. To wspaniali, cudowni ludzie. Bądźcie jak oni – mówił ks. Nowak do Kwaśniewskiej i Badacha.
Młoda para wychodziła z katedry w szpalerze utworzonym z orkiestry dętej, ściągniętej z Nadarzyna. Na gości weselnych czekało wiele autokarów, które powiozły ich do lokalu weselnego w Serocku. Był wśród nich autokar z Urzędu Miasta Nadarzyn – za pieniądze podatników. Była też liczna obstawa BOR–u i kilka radiowozów policji wynajętych – zgadli państwo – na koszt podatników.
Wśród gości biznesmeni Ryszard Krauze, Jan Kulczyk, jego córka Dominika Kulczyk, Jerzy Starak, Zbigniew Niemczycki. Duże uznanie okazywano Henryce Krzywonos, która przybyła z mężem. Nie zawiodło środowisko dziennikarskie – Jan Ordyński, Sławomir Zieliński. Zjawił się b. minister kultury Waldemar Dąbrowski. Wśród innych vipów byli – Kuba Wojewódzki, Natalia Kukulska, Krystyna Kofta, Irena Santor, Olga Lipińska, politycy – Ryszard Kalisz, Dariusz Rosati, Dariusz Szymczycha, Barbara Labuda, Sławomir Wiatr czy Wojciech Olejniczak. Oprócz tego gości było wielu, których nie wymieniliśmy.
Zapytaliśmy wychodzących z kościoła czemu Ola Kwaśniewska brała kościelny ślub. – Ja nie mam pojęcia czemu, trzeba jej zapytać – mówił redaktor Sławomir Zieliński. – Czemu akurat w kościele? Mnie kościół nie przeraża – stwierdził z kolei Sławomir Wiatr.
Znalazłam to w sieci i pasuje mi to tu jakoś Anabell. Boli mnie to i zawstydza. To z wiarą niewiele ma wspólnego. Wczoraj byłam na pogrzebie w kościele. Ludzie którzy nigdy do kościoła nie chodzili. Po co im pogrzeb katolicki albo ślub. Fuj!
Co do ślubu kościelnego- nawet jeśli jedno z małżonków jest ateistą, lub wyznaje np. prawosławie lub jest protestantem to ślub kościelny może się odbyć, z tym ,że czasem musi być dyspensa od władz kościelnych.
UsuńZgorszył Cię ten pogrzeb - a wiesz, że dla kościoła katolikiem jest każdy, kto jest ochrzczony? Tak właśnie kościół liczy katolików i stąd jest 95% katolików w Polsce.
Potem może całe życie ten katolik w kościele nie bywać, ale pogrzeb w kościele mu się należy, tak samo jak i inne sakramenty.
Gdyby chrzczono tylko i wyłącznie osoby dorosłe, które poddają się temu sakramentowi świadomie, to naprawdę wcale nie wiadomo ilu byłoby wtedy u nas i na całym świecie katolików.
A ta pani to nie bierze ślubu kościelnego, a tylko cywilny.
Miłego;)
Tak jest w Polsce, bo już u naszych zachodnich sąsiadów jak się wypiszesz z Kościoła i nie płacisz podatku na Kościół z którego się wypisałaś, to już nie uświadczysz żadnej posługi w tym Kościele. Chrzest tu nie pomoże..
UsuńNo bo u nich jest to logicznie pomyślane.A spróbuj się u nas wypisać z Kościoła- ale byś się zdziwiła! Katolikiem robię cię w chwili chrztu, w momencie kiedy ty o tym sama nie decydujesz, a wypisać się z tej organizacji proste nie jest.
UsuńMiłego;)
Wreszcie się przywlokłam jako ta druga koleżanka, z którą spotkałaś się w czwartek w Ogrodzie Botanicznym.
OdpowiedzUsuńOd tamtego czwartku tyle się w moim życiu "nadziało" że musimy się koniecznie jeszcze raz we trojkę spotkać, bo przecież na wołowej skórze tego nie spiszę...
Cudne to było spotkanie, a malusieńki ptaszeczek jadł razem z Joasią pyszny deser.
Więcej nie mam siły napisać, tzn. mysleć:-)))
Było super, dla mnie mogłoby być tak codziennie.
UsuńJak sobie przypomnę te sikorki wydziobujące cukier z tych opakowań, to mnie jeszcze skręca ze śmiechu.
I ta maluśka z dzióbkiem umoczonym w bitej śmietanie- super!!!
Serdeczności;)
W rodzinie mieliśmy problem w drugą stronę, wujek zostawiony przez żonę, nie rozwiedziony, bezdzietny, wpada w alkoholizm. Utrzymywany przez rodzinę, opłaty za mieszkanie wikt i opierunek do końca życia. Umiera natychmiast zjawia się żona po spadek czyli mieszkanie, jakoś skończyło się polubownie.
OdpowiedzUsuńWniosek, ludzie żyją tak jakby mieli żyć wiecznie, boją się słowa testament, nie dbają o sprawy formalne na zasadzie jakoś to będzie. Państwo nie ułatwia, a utrudnia, jestem za usankcjonowaniem związków partnerskich obu płci w różnych konfiguracjach i mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi.
Pozdrawiam.
Mam wrażenie, że jeśli, to już nie za naszej kadencji na tym łez padole.Tłumaczenie władz jest jasne- ujednolicenie praw związków małżeńskich i partnerskich będzie furtką dla ...małżeństw jednopłciowych.
UsuńNo cóż- wszystko opada, nie tylko ręce;)
Miłego,:)