drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 14 lipca 2016

Codziennie niedziela

Jak wiecie jestem mocno udomowioną kobietą, która nie potrafiła połączyć
kariery zawodowej z obowiązkami niańki, fizjoterapeutki, kucharki, sprzątaczki 
i żony, z pracą zawodową.
A gdy już  mogłam wrócić do pracy, okazało się, że jestem......za stara, bo
miałam już niemal 40 wiosen. 
Nie to nie, wcale mi zle w domu nie było (no może mało fajnie finansowo) ale
mogłam sporo czasu poświęcić na własne  zainteresowania, pobiegać po 
galeriach, poczytać, a nawet coś wydziergać na drutach.
Z czasem  zaczęłam nawet pracować, ale nadal w domu, co miało tę wadę, że była to firma prywatna, więc godziny pracy były czasami mocno dziwne i często
dni świąteczne wcale dla mnie takimi nie były.
W pewnym momencie okazało się, że moje "słodkie  maleństwo" jest już bardzo, bardzo dorosłe i opuściło nie tylko dom rodzinny ale i również kraj.
Nie byłam jeszcze w wieku stricte emerytalnym, ale zmieniłam pełny etat na
pół etat, dzięki czemu pracowałam tylko w soboty i niedziele  i w pewien sposób
rozpoczęłam emeryturę.
I wtedy każdy dzień tygodnia od poniedziałku do piątku był dla mnie niedzielą.
Obowiązki domowe zminimalizowały się ogromnie i przyznam się, że przez
pierwszy miesiąc dręczyła  mnie myśl, że właściwie jestem już nikomu nie
potrzebna. 
I wtedy moja nieżyjąca już przyjaciółka wytłumaczyła mi, że powinnam wreszcie  zacząć żyć DLA SIEBIE - nie dla córki, męża i domu, ale właśnie dla  siebie. A to znaczy : poznać siebie, własne możliwości, robić to wszystko na co kiedyś nie miałam czasu w okresie dorosłym,  nauczyć się czegoś nowego, 
oraz robić to wszystko co miałam  ochotę robić w młodości a nie było na to  przyzwolenia w rodzinie. Jednym słowem-po prostu rozwijać się. Bo na
rozwój nigdy nie jest za  pózno.
Miała rację - w końcu nigdy przedtem nie interesowałam się astronomią lub fizyką, a  nagle okazało się, że mnie te tematy interesują.
Przejścia na regularną emeryturę jakoś już wcale nie zauważyłam- po prostu
teraz niedziela trwa siedem dni w każdym tygodniu.
Uważam, że tak naprawdę wcale nie jest trudno przestawić się z trybu "muszę"
na tryb "mogę/chcę".
Trzeba  tylko zrozumieć, że pewien etap życia się skończył i że świat, jako
taki wcale się z tego powodu nie zawalił. Funkcjonuje dobrze i bez nas.
I że nadszedł czas, że to my mamy sami siebie oceniać, a nie ktoś .
I wierzcie mi - teraz to juz zupełnie nie jest istotne jacy kiedyś byliśmy mądrzy,
wielcy,  jakie zajmowaliśmy stanowisko - ważne to zająć się swoim dalszym
rozwojem, by jak najdłużej zachować sprawność umysłową, nadążać za zmieniającym się wciąż światem.
I wspominać tylko same miłe, piękne  chwile , z nich tkać mozaikę wspomnień.
A to, że już w niczym nie przypominamy tej wiotkiej istoty z lat młodości
nie powinno nam psuć humoru.  

34 komentarze:

  1. Doskonały post. Twoje pozytywne spojrzenie na "niedzielę trwającą cały tydzień" jest rewelacyjne.Nie każdy potrafi przestawić się na "mogę, a nie muszę..." i to jest cudne. Pozdrawiam Cię serdecznie , co czynię z "własnej,a nie przymuszonej woli"!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Chyba każdemu najtrudniej jest pogodzić się z myślą, że na pewne sprawy zupełnie nie mamy wpływu.Urodziliśmy się, a więc musimy kiedyś stąd odejść i nic tego nie zmieni.Starzejemy się i żadna operacja plastyczna nie pomoże ani prawdziwej urody nie przywróci. I zamiast się szarpać i cierpieć z tego powodu trzeba się po prostu przystosować.
      Umiejętność przystosowania się to ważna rzecz. Zupełnie jak sztuka przetrwania w dziczy:))))
      Miłego;)

      Usuń
  2. Trafiłam do Ciebie przypadkiem przez innego bloga. Przeczytałam powyższy tekst i pomyślałam, że nadajemy na podobnych falach. Zamierzam się wczytać bardziej.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie zapraszam, miło mi;)
      Lubię gdy nadaję z kimś na tych samych częstotliwościach. łatwiej o porozumienie.
      Miłego;)

      Usuń
  3. A najważniejsze Anabell by Was jak najdłużej było Dwoje. Dopiero jak się pozostaje sam na sam,to zaczynają się bardzo strome schody. Coraz trudniej mi po nich w pojedynkę. Pozdrawiam serdecznie-;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Uleczko- single zawsze mają pod górkę.Ale trzeba się do tego też przystosować, choć wiem,że to wcale nie jest łatwe.
      Serdeczności;)

      Usuń
  4. Więcej osób powinno w ten sposób pomyśleć o sobie, a znam takie, które z trwogą myślą o emeryturze na zasadzie: co ja wtedy będę robiła, nawet ubrać nie będzie się dla kogo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wszystko przez to, że od dziecka uczono nas, że wszystko co robimy to dla kogoś- wpierw dla rodziców, potem dla męża i dzieci, a potem dzieci wyrastają, zaczynają żyć własnym życiem a my cierpimy. I wtedy część osób czepia się myśli - przecież jeszcze mogę hodować wnuki i będę komuś potrzebna.Z czasem niemal każdy zapomina, że miał jakieś plany, marzenia, zainteresowania i nie może do niego dotrzeć, że właśnie emerytura jest okresem, w którym można pożyć dla siebie.
      Miłego;)

      Usuń
  5. Bije tu dobra energia... a astronomia i fizyka fajne są. matematyka też:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc zapraszam częściej. Matematyka - czasami do trzech mi ciężko policzyć:))))
      Miłego;)

      Usuń
  6. Dosc mam juz roboty i chetnie zostalabym emerytka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3/4 pracujących tak mówi, ale potem, gdy emerytura staje się faktem, trudno jest się im w nowym stanie odnalezć.Na ogół kobiety znacznie lepiej znoszą ten stan, bo potrafią się "rozmieniać na drobne" a faceci nie.
      Miłego,;)

      Usuń
  7. Absolutnie się z Tobą zgadzam. Przez wiele lat pracowałam, łącząc co tak naprawdę połączyć się nie da. :( Dziś mam cały tydzień niedzielę, wspaniale. :)

    Myślę że Twoje zainteresowania rozwijały się przez cały czas, inaczej się nie da. Znam co dziś na emeryturze a nawet wcześniej dzieci wychowywały i nie pracowały a zainteresowań żadnych nie mają. Są puste.
    Mamy tak podobne nastawienie do świata do życia, i wiele podobnych zainteresowań, że mogłabyś być moją siostrą, :) taką od serca, bo chociaż siostrę mam, jest jak jest i nie da się nic zrobić, chociaż próbuję od lat. Serdeczności wiele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eluś, wiesz jak to jest z rodziną- najlepiej tylko na fotce. Jestem jedynaczką, ale dość szybko zrozumiałam, że to wcale nie jest takie złe. To prawda, że wiele zainteresowań i poglądów nas łączy i bardzo to sobie cenię. Myślę, że kiepskie układy z rodzeństwem wynikają z jakichś drobnych nieporozumień wyniesionych z wczesnego dzieciństwa i często są one zawinione przez rodziców.
      Serdeczności;)

      Usuń
    2. Inna zawsze inna Aniu, człowiek inny nikomu się nie podoba, inny - inaczej myślący, to zły którego należy wyśmiewać. Tak to już jest w naszym kraju i w wielu rodzinach. :)
      Ciepło przytulam.

      Usuń
    3. Zawsze byłam nieco inna, żeby nie powiedzieć, że uważana za świrówę.Każda "normalna" oddawała dziecko do żłobka, potem do przedszkola a potem dziecko chodziło z kluczem na szyi a ja tak nie chciałam, więc się udomowiłam.Wiesz jak na mnie te normalne patrzyły? Ale mnie to nie przeszkadzało, zawsze miałam mocne oparcie we własnym mężu, który myślał tak jak ja.
      Też Cię przytulam;)

      Usuń
    4. Silna jesteś Aniu, mnie teść i teściowa by chyba wykończyli nerwowo, gdybym nie poszła do pracy. Na szczęście maż się w przedszkolu dodatkowo zatrudnił na ćwierć etatu, mała dostała się do przepełnionego wtedy przedszkola i trafiła na wychowawczynie z sercem na dłoni, pracujące dla dzieci, do dziś my starzy :)) utrzymujemy te znajomości. Dopiero gdy teść zmarł, zrezygnowałam czasowo z pracy by być z dziewczęciem w domu, była już w szkole, ale pracowałam w domu.
      Udomowiona kobieta Aniu? Znam udomowione kobiety, które na słowa fizyka kwantowa, robią wielkie oczy a książkami może by w piecu napaliły. :)
      Serdeczności niedzielne kochana. :)

      Usuń
  8. Piękny, pozytywny wpis! Podpisuję się pod nim razem z Tobą. Poznawanie siebie, rozwijanie się, uczenie się rzeczy, które chcemy zgłębić - to sama radość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;) Życie dla siebie nie jest egoizmem, to kolejny etap naszej egzystencji. A poznać siebie samego wcale nie jest łatwo, czasem jest niczym randka w ciemno:))

      Usuń
  9. W dniu przejścia na emeryturę, mój ówczesny przełożony, skwitował moja decyzję następująco: ...mogłaby jeszcze pracować, ale już jej się nie chce. Dokładnie tak było! Cały czas twierdzę, że emerytura , to najpiękniejszy etap w życiu kobiety. Masz czas na wszystko, i nareszcie, masz czas na swoje fanaberie :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podlec z Twego przełożonego.No ale to facet, więc nic dziwnego. Do głowy mu nie przyszło, że niechęć pracownika może mieć zupełnie inne podłoże.
      No a my ,elfi, mamy przynajmniej bardzo miłe fanaberie.
      Miłego;)

      Usuń
  10. Na emeryturze zrobiłam masę rzeczy, które nigdy nie przyszłyby mi do głowy wcześniej! KOcham swoje późne debiuty i choć na bungee raczej nie skoczę, to wiem, że jeszcze wiele przede mną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pózne debiuty cieszą podwójnie.Skok na bungee to mi się nie marzy, ale przelot balonem nad sawanną w czasie wędrówki gnu. Niestety państwo dobrze zadbało, by drogie szaleństwo nie pozbawiło emeryta życia i zapewniło swym emerytom dość symboliczne emerytury. A przecież nie dopłacało do żłobka lub przedszkola mego dziecka.
      Miłego;)

      Usuń
  11. Klik dobry:)
    Nie każdej jednak jest dane być kobietą domową, bo bez kasy - a zatem pracy - to do garnka nie ma co włożyć, a zainteresowań nie da się za bardzo rozwijać, bo nawet gazeta czy książka kosztuje. Dobrze być niańką, kucharką, sprzątaczką i fizjoterapeutką, pod warunkiem, że ktoś na to pieniądze daje. Bez nich nawet sprzątać się nie da, bo szczotkę i ścierkę też się kupuje za pieniądze.
    Zazdrościłam zawsze wszystkim domowym kobietom, bo ja musiałam tyrać na dwa etaty poza domem, by ogarnąć trzeci etat w domu.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem alEllu o tym. I ponieważ musiałam (ze względów zdrowotnych) odłożyć macierzyństwo czasowo "na odległą półkę", odkładałam również i pieniądze, bo wiedziałam ile ta frajda kosztuje a poza tym my nie chcieliśmy by dziecko było w żłobku. No a potem z tych 3 lat zrobiło się duuużo więcej i to już było nieplanowane i musiałam nauczyć się fizjoterapii i codziennie dziecko rehabilitować, by uniknęło operacji.Wiem, że w jakiś sposób sprzyjało mi szczęście bo i faceta sobie wybrałam dobrego i nie umarłam wcześniej w czasie operacji, choć było blisko i mogłam się na długo udomowić.A tworzenie "funduszu dziecinnego" wpadło mi do głowy właśnie dlatego, że widziałam obok siebie kobiety samotne walczące o przetrwanie swoje i dziecka.Może i miałam szczęście, ale nawet szczęściu trzeba pomagać.
      Miłego;)

      Usuń
  12. Tak się składa ,że ja nie odczułam przejścia na emeryturę, bo ciągle w ruchu, ciągle zajęta i ciągle na 10 etatach.
    Rozwijałam się wcześniej i teraz już mi się nie chce rozwijać. Zamiłowania zawsze miałam i rozwijałam.
    Ja nie odczuwam tego,że coś się skończyło.
    Dla mnie chyba nigdy się nie skończy :-)))
    Masz rację , szczęściu trzeba pomagać.
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i bardzo dobrze, taki ciągły ruch zwiększa żywotność. Najgorzej to usiąść w fotelu i tylko wspominać jakim to był się kiedyś ważnym człowiekiem. Z emerytura jak ze wszystkim- trzeba umieć z niej korzystać.
      Miłego;)

      Usuń
  13. pewne dalekowschodnie przysłowie mówi:
    "najpierw pomóż sobie, potem innym, dopiero na końcu pomóż światu"...
    tak mi się to skojarzyło z frazą "wreszcie zacząć żyć dla siebie"...
    ...
    abstrahując już od konkretnego przypadku, to zastanawiam się nad altruizmem, który jak wiadomo, nie jest przeciwieństwem egoizmu, lecz jest jedną z form jego realizacji... altruista też żyje dla siebie...
    ...
    i tu mi się przypomniała pewna moja była teściowa... kiedyś przyjechała w odwiedziny i zamiast odpoczywać od domowych działań od razu się zabrała za robienie tego samego, co w domu... czyli zanim zdążyło się zareagować, wykonała godny obiad, nic na szybko bynajmniej, lecz między innymi całą michę pierogów... potem zapytała gdzie jest odkurzacz i zaczęła grzebać w koszu na "brudy", by zorganizować pranie...
    niestety nie dało się tego powstrzymać... a my chcieliśmy jej zaplanować wypoczynek, oderwanie się od codzienności, jakiś teatr, czy inne kulturalia, wreszcie się dała wyciągnąć na spacer do Łazienek... próbowałem jej wytłumaczyć, że nie przyjechała tu robić pierogów /notabene przepysznych/, ale spędzić czas jakoś tak "dla siebie"... riposta była prosta:
    - właśnie pierogi zrobiłam dla siebie...
    dodam tylko, że sama zjadła jednego, może dwa...
    puenta jest taka, że owo "żyć dla siebie" może być rozmaicie rozumiane...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że niektórzy mają coś jakby mentalność konia w kieracie - nowy sposób życia
      nie pociąga a raczej przeraża.To co się robiło dotychczas może i było męczące, ale znane a więc bezpieczne i nie wymagało uruchamiania dodatkowych szarych komórek.
      I Ty zmieniłeś taką teściową??? Chyba żartujesz?:)))))))
      Miłego;)

      Usuń
    2. rzeczywiście trzeba przyznać, że ta teściowa była mocno niestereotypowa... no cóż, ale z teściową człowiek się nie żeni, ona jest tylko elementem dobrodziejstwa inwentarza... dla pocieszenia dodam, że rozwód był aksamitny, więc relacje z /już ex/ teściową również pozostały nadal przyjazne i życzliwe...
      miłego :)...

      Usuń
  14. Aniu, Twoja przyjaciolka byla bardzo madra kobieta. I cos w tym jest! Warto pomyslec o sobie, swoich potrzebach, zainteresowaniach, marzeniach, bo jak my jestesmy szczesliwe, to wszystko dookola nas tez nabiera innych barw.
    Wprawdzie nie mam jeszcze codziennie niedzieli, ale zblizam sie do niej duzymi krokami:)

    Moc serdecznosci przesylam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi Jej brakuje - zawsze wzajemnie się wspierałyśmy starając się zmieniać złe chwile w nieco łatwiejsze do przeżycia.U mnie wpierw nastąpił "syndrom opuszczonego gniazda" i to przejście na emeryturę to była tylko dodatkowa "pestka".
      Serdecznośći;)

      Usuń
  15. Mogę zaświadczyć że tę wiotkość i urodę zachowałaś a nawet spotęgowałaś wewnątrz siebie.
    Serdeczności
    :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stokrotko, TY chyba masz RTG w oczach;)))))
      Buziam;)

      Usuń