żeby was nie zamęczyć.
Salon mercedesa, w którym w sobotę odbywała się impreza urodzinowa starszego
Krasnala to olbrzymi, trzypiętrowy budynek.
Po raz pierwszy byłam w tak olbrzymim salonie samochodowym. I po raz
pierwszy krążyłam pomiędzy przeróżnymi mercedesami.
Z przykrością muszę odnotować, że nie stać mnie na żadnego mercedesa.
Ale było kilka egzemplarzy, które mi się podobały.
Z ciekawością obejrzałam to wszystko, co się znajduje pod podłogą mercedesa
hybrydowego- po prostu podłoga jednego z egzemplarzy była przezroczysta i
można było wszystko spokojnie obejrzeć. Okrutnie "dużo się dzieje" pod taką
podłogą hybrydy. Oczy mi niemal wychodziły na wierzch a mózg się gubił
w domysłach "co jest czym"?
Na pierwszym piętrze owego budynku jest ten tor, na którym dzieciaki mogą
się wyżywać na elektrycznych samochodzikach.
Salon ten jest otwarty od "świtu do nocy" i pełno było w nim ludzi - jak
widać jest to sposób na spędzenie dnia wolnego od pracy.
Samochodów do obejrzenia jest multum, do każdego można wsiąść, przymierzyć
się do kierownicy, zamknąć oczy i pomarzyć.
Pomarzyć, że właśnie się zaraz zakupi mercedesa E-klasy, za te drobne 102
tysiące euro.
No bo przecież nie kupi się tego najtańszego, za 21 tysięcy euro.
A jak się już człowiek zmęczy tym przymierzaniem swej osoby do samochodu
to może się wzmocnić w kawiarni kawusią lub odchudzającą sałatką z zieleniny
i łososia, polaną odchudzającym jogurtem i posypaną owockami granatu.
I taki salon samochodowy to najlepsza reklama produktu.
Tort urodzinowy córka zrobiła tym razem sama - był z trójkolorowego ciasta,
trzy piętrowy, ze śnieżnobiałą polewą, z błękitnymi zdobieniami a po jego
rozkrojeniu z wnętrza wysypywały się drobne cukierki- u nas znane jako
"lentilky", kupowane niegdyś u braci Czechów.
Tu mają inną nazwę, dla mnie nie do wymówienia i nie do napisania;)
W sumie byliśmy tam od godziny 15,15 do niemal 19,00.
Wśród gości była tylko jedna dziewczynka, bardzo rezolutna osóbka.
I wcale te dzieci nie wrzeszczały, zachowywały się kulturalnie.
A na koniec każde z nich otrzymało "prawo jazdy na mercedesa"- taką
miniaturę prawdziwego prawa jazdy, ze zdjęciem i danymi osobowymi.
.
No ja bym do takiej taniochy za 21 tysięcy to nawet nie wsiadała, wybrałabym sobie ten najdroższy i ani centa mniej. Taką hybrydę chętnie bym obejrzała w opisany sposób, bo mam w planach - a warto przynajmniej wiedzieć, gdzie co, bo już nawet nie usiłuje wiedzieć po co. Mój najstarszy młody ma takie lektryczne do jeżdżenia, więc szaleje mi po domu, zanim zrobi się ciepło i wyjedzie na zewnatrz... co to będzie jak dorośnie do mojego prawdziwego samochodu...
OdpowiedzUsuńTen najdroższy merc to był nawet wygodny, tylko jak dla mnie miał za dużo elektroniki- jak coś padnie to sam człowiek niczego nie naprawi.On nawet sam parkuje.Jeszcze ciut, a przed wejściem do samochodu będziesz musiała bydlaka zaprogramować odpowiednio.
UsuńBo ja wiem? Mercedesy maja tylny (no chyba ze na cztery kola) naped, a ja go nie lubie, bo mi sie doopa slizga na zakretach. Zreszta i ta firma tez byla umoczona w chachmenctwa spalinowe, wiec niemieckie firmy przestaly byc synonimem dobrej roboty i solidnosci. Wolalabym kupic sobie japonczyka.
OdpowiedzUsuńZgadzam sie, merc lepiej wyglada niz dziala:)) Ale widac, ze jak umoczyli dupe to teraz chca naprawic hybryda. Moze im sie uda jak zepna posladki:))
UsuńJezdzimy już 10 lat koreańczykiem i naprawdę jest to bardzo fajny samochód. To już drugi nasz koreańczyk, poprzedni też się świetnie spisywał.
UsuńTyle tylko, że przestrzegamy jednej zasady-zawsze jest serwisowany w salonie , w którym go kupiliśmy.
Świetny pomysł na spędzenie wolnego popołudnia. Sama chętnie bym zajrzała, choć to pewnie raj dla panów.Fakt, kupować najtańszego nie wypada...
OdpowiedzUsuńWczoraj zauważyłam u nas nowo otwarty salon zabaw Frajda, aż huczało do gwaru dzieciaków, dobrze że takie miejsca powstają, w końcu gdy zimą brak śniegu, to chociaż inne rozrywki powinny być.
Takie miejsca są nieodzowne, tylko trzeba mieć dobry pomysł na to co dzieciakom zaproponować. No i trzeba sobie zdawać sprawę z faktu, że przez cały czas pobytu dziecka bierze się odpowiedzialność za jego bezpieczeństwo w tym miejscu.
UsuńTaaaaaa, kupisz takiego za ponad sto tysi, a pózniej potrzebujesz straznika 24/24, albo Ci szybko rabna takie cacko. Poogladac mozna, ale do posiadania wole jakies tansze jezdzidlo :).
OdpowiedzUsuńMnie osobiście wszystko jedno czym jeżdżę- dla mnie samochód jest tylko czymś mocno użytkowym, a nie odbiciem portfela. Mnie obojętne jaki on jest, byle był niezawodny.Wpierw miałam 126p, które zmieniałam regularnie po trzech latach jeżdżenia, potem był uno, a teraz jeżdzimy getzem.Ale popatrzeć na ładny samochód mogę, czemu nie?
UsuńGdzieś latam w eterze, bo komentarza ani śladu...
OdpowiedzUsuńByłaś w spamie, ale "podałam Ci pomocną dłoń" i wyciągnęłam.
Usuń"I wcale te dzieci nie wrzeszczały, zachowywały się kulturalnie" - czyli nie było zabawy ;)
OdpowiedzUsuńToż oni cały czas jezdzili tymi samochodzikami, musieli przestrzegać przepisów drogowych, uważać na światła, zatrzymywać się na żądanie "pana z drogówki". To była bardzo poważna zabawa.Oni po prostu zdawali na prawo jazdy! W ramach odpoczynku od "ciężkiej pracy za kółkiem" wcinali tort i składali całkiem niezle latające samolociki typu "delta", a na zakończenie dostali jeszcze kawałki kurczaka i frytki + oczywiście coś do picia.
UsuńTo było niezle pomyślane, bo gdy nie musieli uważać w czasie jazdy to buzie były z kolei zajęte jedzeniem, potem musieli znów skupiać się nad odpowiednim składaniem tego latającego "czegoś". To już spore dzieci, siedmiolatki.
Podziwiałam te panie, które obsługują te zabawy, bo w ciągu dnia to jest takich imprez sporo- trzy godziny zabawy, pół godziny przerwy
pomiędzy poszczególnymi grupami, od 10 rano do 20,00. Ja bym pewnie umarła już po pierwszym dniu;)
Świetny salon, też bym z chęcią takiego przeźroczystego Mercedesa obejrzała...Mercedesy zawsze lubiłam i tak ma mój młodszy syn, nadal lubi i ma. Bardzo dobre samochody i to chyba nie zmienia się od lat.
OdpowiedzUsuńA tort był extra , szkoda że zdjęcia nie zrobiłaś :-)
Szkoda tylko, że nie było żadnej tabliczki z opisem co dokładnie widać. No i pomyślałam sobie, że jak sie ma w podwoziu tyle urządzeń to można tym jezdzić tylko po bardzo równej nawierzchni, po werterpach nie pojezdzisz.
UsuńOpis tortu brzmi bajecznie, nawet moja bardzo pomysłowa matka, zieleniałaby z zazdrości. O mercedesie ani za 102 ani za 21 tysięcy euro nie marzę, ale chętnie spędziłabym popołudnie w takim miejscu i atmosferze. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTen tort był efektowny, ale w środku to po prostu biszkopt a do tego niczym nie nasączony, bo musiał być pusty w środku, żeby były w nim te lentilky umieścić.
UsuńA ta jego gruba polewa była przeogromnie słodka.
Osobiście wole torty czekoladowe lub czekoladowo-kawowe, mocno nasączone i mało słodkie.
Bardzo fajny pomysł na urodziny! Sama bym je tam sobie urządziła ;-). Choć nie mam ciśnienia na luksus, to jednak poprzymierzać się do tych wszystkich mercedesów byłabym bardzo skłonna!
OdpowiedzUsuńU mnie na pierwszym miejscu jest wartość użytkowa samochodu a jego uroda ma znacznie mniejsze znaczenie. No ale taki salon samochodowy to jak pokaz mody- można za frajer popatrzeć. Podobała mi się skórzana tapicerka w tych luksusowych modelach. Mam słabość do skórzanych foteli;))
UsuńUrodziny widzę udane, dzieci grzeczne. A co do mercedesów - jakoś nie lubię, nie podobają się mi :p
OdpowiedzUsuńNiektóre modele mi się podobają, te bardziej klasyczne, a nie te przypominające skrzyżowanie karawanu z buldogiem.
UsuńDawno już Cię odwiedzałem, Zamiast komentarza piosenka na temat:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=Qev-i9-VKlY
ściskam i niezmiennie zapraszam
obecnie oryginalne niemieckie Mercedesy są chińsko - japońskie i coś tam jeszcze... to trochę tak, jak pasztet drobiowy z jelenia...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
W pogoni za niskimi kosztami produkcji Europa ugrzęzła w Chinach. Mój pradziadek zawsze mawiał, że "rasa żółta z czasem zaleje świat i to bez wojny". A pradziadek umarł w 1930 r. No chyba niemal jasnowidzem był;))
Usuń