Ostatni niedzielny wieczór 2018r spędziłam z córką i starszym wnuczkiem
na oglądaniu i słuchaniu opery Rossiniego "Cyrulik sewilski".
To jest budynek Deutsche Oper Berlin. Zdjęcie z sieci.
Wystarczyło 14 minut jazdy metrem (z jedną przesiadką) i byliśmy
na miejscu.
Prawdę mówiąc nawet nie bardzo mogłam zobaczyć ów gmach z zewnątrz,
bo stacja metra jest niemal tuż obok, a przyjechaliśmy mniej więcej 20
minut przed początkiem przedstawienia i w ciągu dosłownie kilku minut
od wyjścia z metra byliśmy na miejscu.
Uśmiejecie się, ale przez moment pomyślałam, że wchodzimy jeszcze
po drodze do jakiejś galerii handlowej, jako że ten budynek w niczym mi
nie przypominał budynku takiego przybytku jak gmach opery.
Wnętrze też niestety nie powala urodą, ale chyba stawiano głównie na
funkcjonalność i nowoczesność. Świetnie zaprojektowano szatnie, co
łatwo docenić w okresie zimowych okryć. Dużo miejsca w strefie bufetów,
kilka stoisk sprzedaży, szalenie sprawna obsługa.
Sama widownia w mojej ocenie - nieciekawa. Koszmarnie długie rzędy
i ucieszyłam się, że mamy lożę, w której siedziało raptem sześć osób.
I to w dwóch rzędach.
Mankamentem w całym budynku to brak dobrej wentylacji. Duszno było
na widowni, wcale nie było lepiej w foyer.
Mieliśmy miejsca idealnie na wprost sceny, w loży na balkonie. Treść
opery była wyświetlana na niedużym monitorze , co zwolniło nas od
tłumaczenia dziecku o co biega na scenie.
I słowo o strojach publiczności - zero gali, czułam się niemal jak
w głębokim PRL gdy polski świat pracy był przywożony do opery
autokarami w strojach niemal roboczych.
W sumie był tu przekrój strojów wszelakich- od eleganckich sukienek
pań i ładnych garniturów panów do "spracowanych" dżinsów i mocno
rozciągniętych swetrów.
Żyję długo, bywałam już na różnie wystawianych operach, nawet na
takich, w których aktorzy występowali w swych codziennych kreacjach,
a nie w jakichś kostiumach, ale takiej scenografii jeszcze nie widziałam.
Powiedzmy sobie szczerze- opera to wszak dość specyficzne połączenie
teatru, taki teatr uświetniony muzykę i śpiewem.
Gioachimo Rossini skomponował Cyrulika Sewilskiego w 1816 roku
do libretta opartego na sztuce teatralnej.
Wśród 39 oper, które skomponował, ta opera komiczna jest uważana za
najwybitniejszą.
Wracając do tego co było na scenie - działo się dużo i....zabawnie, choć
same dekoracje były niemal stałe. Stroje z epoki przeplatały się ze strojami
statystów rodem z XXI wieku.
Na pierwszym planie trwa akcja dopasowana do treści opery, a na drugim
planie idą dwa marsze protestacyjne, z hasłami na tablicach. Są też dwa
wielce współczesne sklepy z suwenirami też współczesnymi i ich
klienci, w strojach również rodem z teraźniejszości. Zabawna była
też scena u fryzjera, panie w strojach z epoki - personel z elektrycznymi
suszarkami w rękach.
Na proscenium, gdzie wg scenografii była rzeka siedzieli lub polegiwali
statyści w strojach kąpielowych, panie w bikini. Sporo było efektów
specjalnych, np. ktoś latający nad sceną, żywy osioł (był niesamowicie
spokojny, może mu coś na ogłupienie dali?) a zwieńczeniem dziwności
był taniec współczesny (połączenie rocka z twistem) do muzyki
Rossiniego. Bo tańczyć można wszystko, w pełni to rozumiem.
Publiczność była zachwycona tym dopasowaniem klasycznej wszak
muzyki do dzisiejszych czasów.To był Rossini na wesoło.
Głosy świetne, gra aktorska też, to nie było tylko snucie się po scenie,
wszyscy naprawdę dobrze grali. Po raz pierwszy widziałam sopranistkę
która była niewysoka i szczuplutka, bez wyhodowanego własnego
"pudła rezonansowego".
Reasumując- spędziłam przemiły wieczór, pełen dobrej muzyki,
pięknych głosów, miłej dla oka scenografii.
Dodatkowo obserwowałam ukradkiem Młodego, który był naprawdę
zachwycony.
Muszę się kiedyś wybrać z nim na koncert do Filharmonii gdy
w repertuarze będzie Bach, bo dziecko uwielbia Bacha.
Taka byla moja pierwsza mysl widzac zdjecie budynku opery - bardzo nowoczesny, kojarzacy sie z bankiem, biurami.
OdpowiedzUsuńAle nie spodziewalam sie ze reszta bedzie rowniez , hmmm, nazwijmy, wspolczesna. Osobiscie nie lubie przekretow albo uznaje gdy sa pokazywane w innych miejscach i okazjach, dla specyficznej publiki.
Niemniej mysle ze warto bylo pojsc, posluchac, miec taka wartosciowa rozrywke.
U mnie nie ma opery, jest jedynie filharmonia do ktorej chodze gdy odbywa sie interesujacy koncert. Zupelnie podobnie ludzie sie ubieraja i tutaj - niektorzy w jeansach, inne/inne, smokingach i dlugich sukniach. Ci to na ogol sponsorzy ktorzy po koncercie uczestnicza w kolacji z cala dyrekcja, dyreygentem, solistami i orkiestra.
Ja tez lubie Bacha chociaz nie jest moim naj......
Ciesze sie a nawet zazdroszcze ze mialas okazje pojsc i posluchac. Swietny sposob na zakonczenie starego roku? Albo powitanie Nowego?
Dobrze, że nie zapytałam się głupawo po co idziemy do tej galerii, a niewiele brakowało do tego, gdy zobaczyłam takie typowe drzwi metal-szkło.To był miły sposób na zakończenie tego roku. Generalnie nie mam nic a nic przeciw dżinsom, ale jakoś utrwaliło mi się, że bytność w operze (nawet gdy chodziłam co miesiąc) to co innego niż wizyta w kinie i wymaga nieco staranniejszego stroju.
UsuńPrawdę mówiąc też nie spodziewałam się takiej plątaniny
stylów na scenie, ale publika była zachwycona.
W końcu uznałam ,że skoro to jest opera komiczna to może być i śmiesznie, zwłaszcza że obsada była dobra.
nie każdy dziecek daje się ukulturalniać. Za Bachem nie przepadam ale uwielbiam Beethovena :) Wszystkiego naj...
OdpowiedzUsuńOn "kazał" się zapisać na lekcje muzyki gdy był w pierwszej klasie, a trafił do I klasy gdy miał 5,5 roku. Poza tym śpiewa w chórze i.....uwielbia matematykę i jest w tym dobry, czyli zero moich genów;)
UsuńDobrego Nowego Roku!
Rzeczywiście gmach opery La scali nie przypomina, ale ważne to, co w środku. A w środku jak się okazało, zwłaszcza na scenie - wszystko grało, nomen omen. Twój opis brzmi naprawdę atrakcyjnie. Pozdrawiam noworocznie Aniu.
OdpowiedzUsuńJest w Berlinie jeszcze jeden gmach Stadt Opera Berlin
Usuńw zabytkowym budynku. Może tam kiedyś też dotrę.I jeśli dotrę - też opiszę. Ja tu co jakiś czas miewam takie zadziwienia. No ale przecież podróże kształcą.
Dobrego Roku, Iwonko
Z przyjemnością czytam Twoje wpisy o tym , jak dobrze się tam zaaklimatyzowaliście ! Nie zawsze komentuję, ale czytam i kibicuję ♥
OdpowiedzUsuńDobrego Roku, Aniu ♥
Może się to wydawać dziwne, ale zakorzeniłam się tu nieźle, mój osobisty również. Jest mi tu naprawdę dobrze i nawet brak języka jakoś mnie nie zraża, bo stosuję zasadę mamy Muminków: "nigdzie nie jest powiedziane, że musimy wszystko rozumieć".
UsuńTu są po prostu bardzo mili ludzie, a Berlin jest bardzo tolerancyjnym miastem i wieloetnicznym.Tu się uśmiechają do siebie zupełnie obcy ludzie.
Gdybym wyszła na miasto z gniazdem wronim na głowie to na pewno nikt by mnie nie wyśmiał, nie pokazał palcem, może ktoś by tylko się martwił czy mi z niego pisklaki nie wypadną na trotuar.
Dobrego i spokojnego Nowego Roku soniczku!
Można się zdziwić, naprawdę! Ale z drugiej strony atrakcji mieliście co niemiara, niespodzianka na każdym kroku.
OdpowiedzUsuńDowolność strojów zdziwiła mnie nie raz i jak tu dzieci uczyć zasad savoir-vivre , gdy tu takie pomieszanie.
Dawno nie byłam na czymś klasycznym, chociaż dziś o taką klasykę trudno, może wychodzi z mody lub ja staję się niedzisiejsza?
Myślę, że klasykę dość trudno dziś wystawić,zwłaszcza tę z okresu belcanta.Trzeba mieć wtedy do dyspozycji naprawdę dużo b.dobrych głosów.
UsuńTak naprawdę nieco mnie razi owa niedbałość o strój- nas przecież inaczej uczono tłumacząc, że dbałość o swój wygląd jest również wyrazem poszanowania innych osób z nami przebywających w danym miejscu.
Savoir-vivre gdzieś przepadł, chyba się poszedł paść na łąkę.;))
A ja przyznam, że zawsze ilekroć bylam w teatrze czy operze zawsze zachwycałam się szykownymi ubraniami widzów. Nie wiem może miałam szczęście, ale nie widziałam nigdy nikogo w dzinsach i wciągnięty sawetrze czy ludzi dowożonych. Dawno nie byłam, ale córka często chodzi, to mówi, że ludzie są odświętnie ubrani, nie pytałam na czym ta odświetność polega, ale ona zawsze ubrana nienagannie jak przystoi na tego rodzaju miejsce, więc chyba podobnie ja rozumiemy. Fajne jest takie wyjście z małymi dziećmi, zwłaszcza, gdy im się podoba. Pozdrawiam, wszystkiego dobrego na Nowy Rok.
OdpowiedzUsuńTu zdecydowanie jest bardziej "luzacko", a strój odzwierciedla w pewien sposób pozycję społeczną.
OdpowiedzUsuńŻaden szanujący się biznesmen nie przyjdzie w dżinsach i swetrze,ich obowiązuje garnitur i to taki z "wyższej półki". A reszta- co komu w ręce wpadnie, niezależnie od wieku i płci.
Nie da się ukryć, że panie wszystkie były ubrane stosownie do okoliczności, bardzo dużo było w spodniach. Widać nie tylko ja preferuję tę cześć garderoby. No ale w dżinsach nie widziałam żadnej w zasięgu mego wzroku.
Najlepszego w Nowym Roku;)
Przyznam, że sama bym z chęcią zobaczyła taką wersję "Cyrulika.." - czasem ciekawe są takie pomieszania z poplątaniem, ale tylko czasem.. I na pewno bym się niemiłosiernie kręciła, gdybym dojrzała w zasięgu wzroku kogoś w dżinsach.. Raz w miesiącu jeżdżę z dzieciakami do filharmonii. Każdorazowo mają wykład na temat odpowiedniego stroju i rzadko się zdarza, by ktoś ubrał się niestosownie. I, co ciekawe - nawet jak na koncercie są maluchy (a nawet 5-6 latki się zdarzają..), to może i wiercą się i kręcą, ale wszystkie mają białe bluzeczki i ciemne spodnie/spódnice. Starsi już w szarościach, grantach i innych pięknych strojach. A najbardziej za serce złapał mnie pewien młodzian, lat na oko około 6, który wmaszerował do sali z ogromną muchą pod brodą, a za nim weszli pięknie ubrani rodzice. Uważam, że jednak powinno się dostosowywać strój do czasu i miejsca, i należy tego uczyć najmłodszych.
OdpowiedzUsuńWielu szczęśliwych dni w Nowym Roku!
Nasz się nie kręcił, nie wiercił, siedział pomiędzy nami raz obejmując mamę a raz mnie, a potem jakiś czas siedział usiłując objąć nas obie.W notce informacyjnej o tym spektaklu podano, że jest dla dzieci od lat 12, ale nasz siedmiolatek jest wyrobiony muzycznie bo już od 4 lat uczy się muzyki no i śpiewa w chórze. W czasie przerwy zgodził się ze mną, że śpiewanie w operze jest trudniejsze niż śpiewanie w chórze, nawet gdy ma się czasem jakąś solówkę.
UsuńEwutku, życzę Wam samych radosnych dni w Nowym Roku, spokoju i spełnienia choć części marzeń.
prawdę mówiąć nie jestem zwolennikim opery, swojego czasu chodziłam regularnie to teatru, Ale przestały mnie interesować właśnie dlatego że podobnie Jak publiczność umiera się w to co ma.Nie lubię grania starych sztuk Po nowocześnemu.Zanika też kultura stroju odwiedzania takich miejsc.powiedzmy starsza część generacji, traktuje to Nadal Jak coś wyjątkowego,( suknie niemalże blöde ) byč może kiedyś były to miejsca dla określonych grup społecznych,dziś może iść każdy kogo to interesuje,w zupełnie normalnym stroju
OdpowiedzUsuńNie wszystkie opery lubiłam, ale zawsze chodziłam na wszystkie wystawiane w Warszawskiej Operze balety.Z reguły wszystkie opery mają piękne uwertury, jest sporo pięknych arii, ale czasami jak na mój gust jest zbyt dużo "śpiewanych dialogów". No i nie zawsze śpiewacy operowi są również dobrymi aktorami a i często ich wygląd zewnętrzny nie zachwyca. Gdy wg libretta bohaterka jest "piękną, młodą dziewczyną" a na scenę wychodzi śpiewaczka postury słonicy, to jakoś dziwnie się wtedy człowiekowi robi. Sam głos to trochę za mało.
UsuńAch zazdraszczam lekko. U nas wyprawa do opery to wyjazd na cały dzień. Ale w sumie też fajne, bo tak wtedy odświętnie jest. Częściej do kina się wybieramy z mężem, bo fanami jesteśmy superbohaterów :-) Więc tak bardziej popkulturowo. Ale wnuk, który kocha Bacha, ŁOŁ :-)
OdpowiedzUsuńAnia, wszystkiego Dobrego w Nowym Roku. Zdrowia przede wszystkim. Dla ciebie i męża. Trzymam kciuki mocno w styczniu :-)
Niestety, mieszkanie w miejscowościach oddalonych od "centrów kulturalnych" jak teatr, opera, filharmonia to zawsze mankament.Tym bardziej, że spektakle są zwykle wieczorem, wychodzisz z teatru pomiędzy 21,00 a 22,00 i albo masz możliwość noclegu (rodzina, znajomi, hotel) albo trzeba jechać po nocy do domu. To mało wesołe i uciążliwe.Ostatni raz w kinie byłam bardzo dawno, woń popcornu i siorbanie coli skutecznie mnie do kina zniechęciły.Poza tym wolę filmy dokumentalne, więc "wiszę" na programach TV typu Discovery, Animal Planet,
UsuńNational Geografic.A był okres w moim życiu, że bywałam
w kinie na każdym nowym filmie.
Mały jest po prostu genialny-poszedł do szkoły w wieku lt5, z I klasy był po pół roku przeniesiony do III na
lekcje matematyki i język francuski, pochodził do IV, zdał egzamin i 5 i 6 klasę podstawówki robi w gimnazjum. Jest najmłodszym uczniem w całym gimnazjum, 99,9 % w jego klasie jest od niego o 2 lata starsza.
Córka nie chciała go posłać do szkoły dla geniuszy, bo one są bardzo mocno ukierunkowane.Lekcje nauki gry na fortepianie to jego pomysł, śpiewanie w chórze też.
Ja to wpadam przy nim w kompleksy, ale bardzo go kocham.
Anuś-dziękuję za życzenia, te kciuki będą potrzebne 12 lutego. A ja życzę Ci spokoju, trzymania się tej drogi na której jesteś i osiągnięcia wszystkich zamierzonych celów.
Ściskam;)
Twoja córka bradzo mądra kobieta jest :-) Niech dzieciak wybiera sam. On wie najlepiej co go ciągnie. Szkola dla geniuszy też wrzuca w jakiś schemat. A najważniejsz, by kochał to co robi. O! Babciu, masz powód do dumy, jednak troszku genów twoich chłopak ma, a wiadomo, że po trzecim pokoleniu wiecej się dostaje ;-) Filmy o zwierzatkach i planecie kocham namiętnie. No science fiction :-)
UsuńOk. Przyjęłam- 12 luty :-) I dziękuję, może nie w podskokach, ale podążam :-)
A.Dvorak bardziej do mnie przemawia
OdpowiedzUsuńNie znam ani jednej opery Antonina Dvoraka, bo żadnej Opera Warszawska nie wystawiała. Ale znam jego utwory.
UsuńKomponował piękne Symfonie.
Czytając Twoje posty z perspektywy mojej prowincji,tak trochę zazdroszczę tego Berlina :).Fajnie ,że dzieciaki przejawiają takie zainteresowania i fajnie ,że mogą je zaspokajać.To musiało być niezwykle ciekawe,taki Cyrulik:))
OdpowiedzUsuńMoże sama inscenizacja była nieco dziwna, zupełnie nietypowa, ale aktorsko było wszystko w wielkim porządku, świetne głosy, całość zrobiona " z biglem" i pozostało miłe wrażenie.Dziś dziecko dostało ode mnie w prezencie dwa kompakty z utworami Bacha.
UsuńNajwazniejsze zeby jakos wnetrza i sam spektakl byl na najwyzszym poziomie ;) Wglad zewnetrzny mozna przebolec choc ja osobiscie tez wolalaym jakis budynek z epoki jako opere :D
OdpowiedzUsuńAniu dla Ciebie oraz calej Twojej rodziny moc zyczen Noworocznych <3 A w szczegolnosci duzo zdrowia :* Sciskam
Dziękuję Kochana, odwzajemniam.
UsuńJa tu co jakiś czas mam takie różne zadziwienia, ale w sumie jest mi tu naprawdę dobrze.
Serdeczności i uściski.
Tez bym chetnie poszla, ale mam daleko :)
OdpowiedzUsuńZaraz przeczytam maila i te diete, dziekuje, caluje :)
A jak przeczytasz to mi powiesz o co tam biega?
UsuńCzuję się jakbym była pod obstrzałem artyleryjskim.
Jakos do opery nie palam mioscia, ale nie przecze, ze obcowanie ze sztuka jest po prostu przyjemne. I warto chodzic na przerozne kulturalne wydarzenia, spektakle, koncerty. Ostatnio bylam z siostra w Dortmundzie na balecie Boska Komedia- Pieklo. Rezyser- choreograf- podejmuje sie tematow wywodzacych sie z klasyki. Chce za rok wystawic czesc Czysciec, a potem- w 2020- Niebo. Ma to cos wspolnego z rocznica smierci Dantego.
OdpowiedzUsuńNie wazne. Wazne, ze balet lubie choc nie tylko.
Z tym ubiorem- racja. To nie czasy kiedy ludzie szli do teatru na galowo. Raz w filharmoni widzialam faceta w wygniecionych spodniach. Wstal widocznie z ranca ( a byla to niedziela, poranek symfoniczny) wzial wnuka za reke i wyszedl do filharmonii, bez zawracania sobie glowy tym, jak wyglada.
Nie wiem na ile jestes fanka muzyki powaznej, ale filharmonicy berlinscy zaliczaja sie do jednej z pieciu najlepszych orkiestr symfonicznych swiata. Sa w czolowce. Wybor dyrygenta do tej orkiestry budzi sporo emocji w swiecie muzycznym. Masz rzut beretem aby ich sobie kiedys tam obejrzec. Ja zastanawiam sie juz od roku, jak sie do tego Berlina dostac? eM namawia mnie na pociag, bo w Berlinie parkowanie i inne "zabija" mnie. Warszawie poradzilam, to moze i Berlinowi poradze? Ale nabieram na serio powaznej, coraz powazniejszej ochoty, aby wyladowac w tej filharmonii. Oczywiscie na wystepie filharmonikow berlinskich.
Na razie byłam na koncertach tutejszej orkiestry kameralnej należącej do berlińskiej filharmonii, poza tym na kilku koncertach z okazji BN, bo w nich bierze udział Mozart Berliner Kinderchor, w którym śpiewa nasz wnuczek. Co do parkingu- można zaparkować na podziemnym parkingu Sony-Center, to jest bardzo blisko od Filharmonii, tyle tylko, że parking drogi, za 2,5 godz. zapłaciliśmy 10€. Ale parking olbrzymi,czyściuteńki, jeszcze tak eleganckiego i czystego podziemnego parkingu nie widziałam.
UsuńAle jeżeli przyjedziecie ze 2 godziny przed koncertem to jest szansa na miejsce w okolicy Filharmonii.
Miłego;)
Taaa, parkowanie w Berlinie przypomina kwadraturę koła.
Nie mieszkamy w centrum Berlina ale pół życia zabiera mi polowanie na miejsce.Komunikacja w mieście jest b. dobra, więc większość jeździ do pracy komunikacją a samochód stoi w okolicy domu.
Nie miałem okazji być w operze, filharmonii itd. Jednak od czasu do czasu posłucham sobie czegoś z klasyki. Na pewno ciekawe jest dla mnie to, że są dzieci lubiące taką muzykę. To dobrze wróży na przyszłość moim zdaniem.
OdpowiedzUsuń:) Dzięki wielkie. Jeśli uda się przedłużyć staż, wtedy wydaje mi się, że nie będę rozczarowany.
Pozdrawiam!
Warszawska Opera nie jest zła, namawiam Cię, byś poszedł, wybierając na początek coś bardziej melodyjnego lub wręcz balet.Zacznij może od Jeziora Łabędziego- muzyka piękna i zawsze jest ładna inscenizacja. Poza tym wnętrze naszej opery jest naprawdę ładne!
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Budynek opery faktycznie nie wygląda zbyt ciekawie, za to już sama opera by mi się podobała. Pomysłowe połączenie, jeśli do tego dobrze zaśpiewane i zagrane, to tylko pogratulować reżyserowi i aktorom udanego przedstawienia. Zaciekawiłaś mnie tym bardzo! :)
OdpowiedzUsuńBudynek typowy z "nowoczesnych", beton, metal,dużo szkła, spektakl przygotowany starannie-muzycznie, głosowo i gra aktorska - bez zarzutu.Nie wiedziałam wcześniej, że są dwie opery- miejska, w dawnym, zabytkowym budynku i niemiecka, w tym betonie i szkle.
UsuńPrzypomniało mi się jak za komuny byłam służbowo w Londynie. No i faifokloki zabrali ciemną babę, która pewnie nigdy nie była w teatrze do jakiegoś podrzędnego teatru. To było ponad 30 lat temu a ja nie pamiętam jaki to był teatr i jaka to była sztuka. Bo nie to zrobiło na ciemnej babie wrażenie tylko to, że do teatru wchodziło się prosto z ulicy. Nie było szatni ani żadnego holu ani toalet tylko od razu wchodziło się na widownię. A płaszcze to się zwijało i wkładało pod fotele. Obok mnie siedziały panie w bardzo eleganckich sukniach wieczorowych, a pod nogami zwinięte miały futra i inne pelisy. A ja byłam w "mundurku służbowym" czyli w granatowym kostiumie, bo pojechałam do Londynu na dwa dni na negocjacje.
OdpowiedzUsuńTo jednak prawda że każda podróz kształci.
Najlepszego Nowego Roku Aniu :-)
To może był jakiś szekspirowski teatr- w jego czasach tak było.Szatnie, toalety to wymysł współczesny.W Gdańsku jest odrestaurowany teatr szekspirowski -ciekawe jak tam to wygląda, nigdy tam nie byłam.Taaa, teatr bez toalety i trzygodzinny spektakl- super!
UsuńDobrze że chociaż fotele były.
Co kto lubi, chociaż teatr czy filharmonia powinna się kojarzyć z czymś wyjątkowym, ale pewnie w inny sposób nie przyciągneliby widzów, tylko robiąc misz masz...
OdpowiedzUsuńTaki współczesny świat , pomieszanie z poplątaniem :-))
A wszystko bierze się stąd, że kiedyś teatry były w budynkach należących do możnych, sprawujących władzę i były ładne.Gdy nadeszło "nowe" to ogołociło budynki ze wszystkich ozdóbek- ma być wszystko proste, duże, jasne, funkcjonalne.
UsuńMiłego;)
"Pudło rezonansowe" :D
OdpowiedzUsuńSama bym się przeszła na coś takiego. W zeszłym roku przegapiłam koncert Andre Rieu, w tym będę czujna. Jak tylko pojawi się podobna okazja, od razu pędzę.
Pozdrawiam z okolic mocno zaśnieżonego Żywca :)
To określenie"pudło rezonansowe" usłyszałam w wywiadzie z jednym ze śpiewaków, który twierdził, że każdy śpiewający w operze musi mieć nadwagę bo nadmiar ciała tworzy owe pudło. Prawda wygląda nieco inaczej, śpiew też pochłania kalorie, a uzupełnienie ich w nadmiarze powoduje tycie.Okolice Żywca są wielce urodziwe i zimą i latem.
UsuńNajlepszego, Pusiu!
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńTen budynek Deutsche Oper Berlin wygląda, jak ściana wschodnia jednego z domów handlowych w centrum Warszawy. ;) :)
Wszystkiego dobrego w nowym roku!
Pozdrawiam serdecznie.
Tu nawet niektóre galerie Handlowe bywaj z zewnątrz ładniejsze.
UsuńDziękuję i dla Ciebie też wszystkiego co najlepsze oraz zdrowia.
Serdeczności posyłam;)
Szczerze powiedziawszy wolę operetkę, chociaż nigdy nie zapomnę wrażenia jakie miałam po obejrzeniu "Rigoletto", "Strasznego dworu". czy "Carmen". Fragmenty pojedynczych arii kołatają mi w głowie do dziś, od od tamtych wydarzeń minęło 50 lat. Wszystkiego co najpiękniejsze w tym 2019.
OdpowiedzUsuńNie dziwię Ci się. W operach dość męczące są te ricitativa pomiędzy ariami.
UsuńIwono, życzę Ci by ten Nowy Rok był po prostu lepszy niż miniony i to pod każdym względem!
Tak to ciekawie opisałaś że widzę całą waszą wyprawę. Wyjątkowo pamiętam fragmenty tej opery (aż sama się dziwię, bo z moim słuchem to tylko same wpadające dźwięki mogę zapamiętać) Jednak Cyrulika bardzo lubię i podobał mi się w wydaniu naszej warszawskiej Opery, wiele lat temu. Naj, naj...
OdpowiedzUsuńCyrulik ma prześliczną uwerturę, cudnie wpadającą w ucho. Im dłużej o tym spektaklu myślę tym bardziej mi się podoba pomysł takiego go wystawienia. W dobie dostępu do tylu różnych rozrywek nie jest łatwo przyciągnąć widzów do opery.
UsuńBuziam;)
Już jakiś czas waham się nad wyjściem na tego typu wydarzenie muzyczne. Jak na razie zasilam szeregi tych, co do opery chodzą raz na 600-700 lat jak to obliczono podobno w przeszłości.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, poza tym chodziło o zupełną drobnostkę, kawałek skierowania, można by wysłać z podpisem elektronicznym od pracodawcy. Ale widać nie wszędzie patrzy się w przyszłość, a szkoda. Bo tam gdzie mam staż już na oko 70-80% spraw załatwia się elektronicznie.
Pozdrawiam!
Wybierz się na balet, naprawdę szczerze polecam Jezioro Łabędzie i Ofelię.Najwięcej protestują urzędnicy, dla nich komputer to wciąż terra incognita a nie ułatwienie w pracy.
UsuńMiłego;)