......rozrywkowa zresztą.
Dziś- kojący głos Elli Fitzgerald solo
i w duecie z Louisem:
Wczoraj dopiero uzmysłowiłam sobie jak bardzo dawno tego wszystkiego nie słuchałam.Mam cichą nadzieją, że się Wam też to spodoba.
A wiecie, że Ella jeden jedyny raz koncertowała w Polsce? To było strasznie, strasznie dawno, w 1965 roku. Koncert był w Warszawie, w Sali Kongresowej.
Armstrong kojarzy mi się głównie z utworem Ramona...
OdpowiedzUsuńW 65? Hmm większości z nas nie było jeszcze w planach:)))
OdpowiedzUsuńA ja byłam wtedy już rok mężatką.Niestety na koncert się nie załapałam.
UsuńNic dziwnego, to był najczęściej grany "kawałek". Poza tym tę piosenkę śpiewał u nas Mieczysław Fogg. Słowa były nieco "szmirowate", no ale melodia wszak całkiem niezła.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością posłuchałam po latach głosu Elli, miała naprawdę miły głos.Nie da się ukryć, że lata całe tkwiliśmy za "żelazną kurtyną", więc repertuar docierał do nas mocno okrojony. Ale się wtedy człowiek nasłuchał Radia Luksemburg!.
Pamiętam jaką atrakcją były wtedy płyty "z Zachodu".
Dziękuję za Ellę, ja i nasz kot słuchaliśmy sobie tego podczas robienia obiadu :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobało Tobie i kotu.
UsuńEli dało się jeszcze słuchać, miałem piętnaście lat, ale mieszkałem za daleko od Warszawy. Zresztą, ojciec wybiłby mi z głowy taki pomysł ;)
OdpowiedzUsuńAsmo,co z tego, że ja mieszkałam w Warszawie- może gdyby ktoś z mojej rodziny pracował wtedy w SPATiFie to udało by mi się kupić bilet. Na wszystkie atrakcyjne imprezy bilety znikały niczym kamfora.Choć naprawdę tanie nie były.
OdpowiedzUsuńŚwietna muza do poduszki. Ale tylko do pewnego momentu, potem zaczyna przeszkadzać w zaśnięciu :)
OdpowiedzUsuńAle można przy niej nieźle się odprężyć.
UsuńPrzyznam szczerze, że ich wcześniej nie znałam :D
OdpowiedzUsuńZapraszam: czytanko.pl
Nie dziwi mnie to za bardzo - zapewne większość Twych rówieśników też nie zna, bo moda na taką muzykę przeminęła.
OdpowiedzUsuń