drewniana rzezba

drewniana rzezba

niedziela, 7 listopada 2021

Wczorajszy wieczór......

                                        ...... spędziłam w Filharmonii Berlińskiej, która w trakcie przerwy w koncercie

wyglądała tak:

 a  od strony ulicy prezentuje się tak:

Wszystkie miejsca były na widowni zajęte, czyli 2 215 miejsc i.......uwaga moi Rodacy - wszyscy słuchacze, co do jednego, siedzieli cały czas w maseczkach i to bez względu na wiek.

Architektem głównej sali koncertowej był Hans Schauron, urodzony w Bremie, który swe dzieciństwo spędził w  Bremerhaven, mieście  nie za wielkim, ale  za to związanym  mocno ze statkami. 

Zanim Schauron przystąpił do projektowania, bardzo bystro obserwował ludzi słuchających muzyki poza salami koncertowymi. Zauważył, że najczęściej ludzie umieszczają muzykę w kręgu , słuchacze otaczają śpiewającego lub grającego na jakimś instrumencie  artystę, zanikają podziały na  "lepszych i gorszych", nie tworzą  żadnych barier. I te obserwacje zastosował w swym projekcie. Nie ma  tu  żadnej bariery oddzielającej wyraźnie orkiestrę od widowni. 

W pierwszym momencie projekt został  bardzo skrytykowany, ale bardzo spodobał się ówczesnemu dyrygentowi, Herbertowi von Karajanowi. Podobno  Karajan napisał nawet  list do władz Berlina, że jeżeli Filharmonia nie  będzie wybudowana wg tego wspaniałego projektu Schaurona, to on natychmiast porzuci orkiestrę filharmonii berlińskiej. Złośliwi twierdzili, że Karajan był dość samolubnym typem lubiącym mocno brylować i dlatego tak  bardzo popierał projekt, bo wtedy byłby w centrum zainteresowania.

Sufit głównej sali koncertowej jest  na wysokości ponad 20 metrów. Gdy stanie się pośrodku miejsca dla orkiestry, przy odrobinie  wyobraźni można się  poczuć jak w dolinie otoczonej wzgórzami o różnej wysokości.  Te wszystkie zwisające z sufitu "akcesoria" mają  znaczenie dla akustyki sali. Co ciekawe, właściwie  wszystko co się tu znajduje jest podporządkowane akustyce- nawet rozmiar oparć foteli, który jest zależny od ich usytuowania na sali. Na dole  sali są one  niższe, na samej górze dużo wyższe.  W transmisji dźwięków  biorą udział nawet obudowy reflektorów nad sceną, pełniąc też i drugą funkcję - ozdobną. Niewątpliwą  ciekawostką jest fakt, że bez potrzeby  opuszczania widowni można swobodnie przemieszczać się pomiędzy sektorami. Umożliwiają to liczne schody z metalowymi poręczami, co niektórzy kojarzą z wpływem na Schaurona jego dzieciństwa spędzonego w mieście,  w którym królowały statki.

Z uwagi na 4 falę pandemii musieliśmy siedzieć w maskach ( nie wiem jak będę żyła bez maski), widzowie zostali podzieleni  na różne  grupy , by przy szatni nie było w tym samym czasie zbyt wielu osób na raz. Przy wejściu sprawdzano nam świadectwa szczepień  skanerami  oraz  dowody osobiste.

Samym koncertem byłam ciutkę rozczarowana- najwięcej   było takiego prawdziwego flamenco, tanga były "cieniutkie", no bo co to za tango gdy gra tylko pianista, kontrabasista, bandoneonista, 2 gitary i perkusista. Takie prawdziwe tango wymaga jednak orkiestry, w której są też i skrzypce. Poza tym para taneczna nie błyszczała. No ale ja jestem rozbestwiona.  Miałam  nadzieję, że zagrają "Libertango"  Piazzolli, z solówką  bandoneonu:

Moim koncert się podobał, Młodszy cały czas  "pracował" rękami - wszak on  uczy się  nadal gry na gitarze.

Lubię bywać w berlińskiej  Filharmonii - spędziłam już tu kilka miłych koncertów noworocznych, w których brał udział mój starszy wnuczek, gdy śpiewał w Mozartowskim Berlińskim Chórze Dziecięcym.

Teraz  bardzo chcemy "upolować" bilety na koncert przy świecach. Tym bardziej, że w programie ma być Vivaldi i jego  "Cztery Pory Roku". Może być trudno, bo sala jest nieduża.     




17 komentarzy:

  1. Jednym słowem - PEŁNA Kultura!!!!
    gratuluję i cieszę się bardzo że uczestniczyłaś w tak wspaniałym wydarzeniu :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię chodzić tu do Filharmonii - cały budynek jest, że się tak wyrażę- przyjazny ludziom. Lobby jest bardzo przestronne, barek oferuje głównie napoje, na szczęście nie serwują tu kiełbasek czy też innych ciepłych dań, za to można do kawy pogryzać pyszniutkiego obwarzanka, co oczywiście uczynili moi wnukowie, schody mają wygodne stopnie wyścielone miękką wykładziną. oczywiście są też windy.

      Usuń
    2. A w Warszawie lubiłaś chodzić do Filharmonii?

      Usuń
  2. Kiedys to ja "bywalam", teraz na tej naszej prowincji przestalam. Zreszta majac do dyspozycji yt i jego dyskografie, mozna bywac nie ruszajac sie z domu, mozna sluchac najlepszych i najwiekszych artystow. Nawet juz nie tesknie za klimatem teatrow, odzwyczailam sie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal lubię wizyty w teatrze, choć nie da się ukryć, że YT mam włączone niemal cały dzień, bo odkąd dostałam nowe "superanckie" głośniki cały dzień mam włączoną muzykę.

      Usuń
  3. Klik dobry:)
    A ja boję się bywać. Gdziekolwiek się ruszę, widzę bezmaseczkowców i uciekam. Wcześniej zwracałam grzecznie uwagę, ale przestałam, bo to prowokuje napaść słowną a nawet czynną.
    Na ten koncert przy świecach z Vivaldim jednak poszłabym bez względu na wszystko.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie gdybym była w kraju rodzinnym też bym się bała - tu jednak publiczność zdyscyplinowana, wszyscy zamaskowani, gdy czekaliśmy na wejście do budynku to wszyscy karnie zachowywali odstępy i byli już w maseczkach, chociaż budynek Filharmonii stoi na olbrzymim placu, istny wygwizdów dookoła w promieniu wielu metrów, a do tego hulał wiatr. Ten koncert przy świecach będzie wielce kameralny, bo to w niedużym budynku kościelnym i miejsc jest niewiele. Atmosfera tam jest ponoć niesamowita, bo scena i całe wnętrze oświetlone jest tylko świecami.I strasznie trudno tam załapać się na bilety.
      Serdeczności;)

      Usuń
  4. Zarówno na zewnątrz, jak i w środku pięknie to wygląda.
    Bardzo obrazowo wszystko opisałaś, dokładnie takie mam wrażenie.
    W maskach czy bez - na pewno świetny spektakl!
    A kameralnie z Vivaldim tym bardziej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi się ten budynek Filharmonii podoba i z zewnątrz
      i od środka. Pomimo przestronnego wnętrza lobby nie odnosisz wrażenia, że jesteś w jakiejś hali dworcowej. I chociaż sala mieści aż 2215 widzów nie czuje się jej ogromu.Bardzo, ale to bardzo chciałabym by udało się kupić bilety na ten kameralny koncert, chociaż nie będzie on w Filharmonii.

      Usuń
  5. W naszej Filharmonii tez obowiazuje zamaseczkowanie, bez wzgledu czy ktos byl szczepiony czy nie.
    Dla mnie jest fenomenalnym zjawiskiem to iz np. nie bywa tak na stadionach gdzie jest dobrowolnosc chociaz wiecej ludzi, a gdy ida do Filharmonii i kazdy musi nikt nie protestuje, stosuje sie i nie rezygnuje przez to z koncertu. Inny rodzaj ludzi czy co?
    Uwielbiam chodzic do Filharmonii chociaz przebieram w koncertach wybierajac te z "moimi" kompozytorami.
    Nigdy utwory sluchane w radio czy innym przekazniku nie beda tak brzmialy jak na zywo.
    Przy okazji czlowiek sie rusza z domu, troche przystroi a my takze zawsze spotykamy w niej znajomych co tez pozyteczne.
    Dobrze ze poszlas i mialas przyjemnosc dla ducha - teraz jest sezon filharmoniczny wiec miejmy nadzieje ze czesciej zaznasz tej przyjemnosci.
    Kompozytorzy i dyrygenci a takze slawni spiewacy jak Pavarotti ktorego widzialam i slyszalam na zywo (jego kolezkow tez) to najwieksze primadonny, naprawde.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu był wstęp głównie dla całkowicie zaszczepionych. Od połowy października testy bezpłatne już są zlikwidowane, więc na takie imprezy chodzą głównie ci zaszczepieni. Bo jednak testy tanie nie są a pandemia spowodowała, że wszystkie ceny skoczyły w górę i każdy 2 razy ogląda każde euro nim je wyda. Lubię bywać w tej Filharmonii, nawet gdy lobby jest pełne ludzi podczas przerwy nie dokucza gwar- widać zadbano nie tylko o wspaniałą akustykę sali koncertowej ale i o odpowiednie wyciszenie lobby.

      Usuń
  6. Dopisuje sie bo dopiero powiekszone zdjecie pokazalo mi ze faktycznie orkiestra byla skromna. To nic, nie wszystko co piekne musi byc wielkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co widzisz na tym drugim filmiku to archiwalne wykonanie Libertanga w wykonaniu zespołu Filharmonii, a koncert, na którym byłam nie był wykonywany przez artystów Berlińskiej Filharmonii ale były to gościnne występy grupy Flamenco y Tango Pasion-La vida es balar.
      Brakowało mi właśnie tego Libertanga Piazzolli.

      Usuń
  7. Piękna filharmonia ale ...Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy słynie na całym świecie z genialnej akustyki. Jednym z pierwszych, którzy tu występowali był Artur Rubinstein, który – od czasu jego wizyty w Bydgoszczy w 1960 r. – jest patronem sali koncertowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Bydgoszczy byłam raz i to służbowo, tak pomiędzy latami 1965 a 67. Miasto nie zrobiło na mnie miłego wrażenia a do tego przjeżdżający obok hotelu tramwaj wydawał za każdym razem przerażające, zwłaszcza nocą dźwięki.Na zwiedzanie miasta wcale nie miałam czasu i nawet nie kojarzę umiejscowienia bydgoskiej Filharmonii.
      A potem to już tylko przejeżdżałam koło Bydgoszczy. Nie twierdzę, że Filharmonia berlińska ma najlepszą pod względem akustycznym salę, ale piszę tylko, że lubię w niej bywać i podoba mi się wewnątrz.

      Usuń
  8. Moj bilet do filharmonii berlinskiej przepadl przez pandemie. Nie wypalilo, ale co sie odwlecze to nie uciecze... chcialabym trafic na filharmonikow berlinskich. Jedna z pieciu najlepszych na swiecie orkiestr symfonicznych. Muzycy tam zatrudnieni to najwyzsza polka, a wybor dyrygenta budzi niemale emocje w swiatku muzycznym zajmujacym sie muzyka powazna.

    https://dzieje.pl/kultura-i-sztuka/filharmonicy-berlinscy-nie-zdolali-wybrac-nowego-dyrygenta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po "pieriepałkach" z Karajanem, który miał podpisany kontrakt "wieczysty" teraz uważają by znów się nie wrobić w zbyt długi kontrakt. Po prostu na starość Karajan wszystkiego się "czepiał" i nie był miły a do tego miał rozbuchane ego. A nie proponowali Ci innego koncertu w zamian za ten, który się nie odbył?

      Usuń