.........tajemniczego, acz głośnego wydarzenia.
30 czerwca tego roku minęło 115 lat od chwili gdy na Syberii "coś" zniszczyło setki kilometrów kwadratowych lasu i wywołało skutki takie jakby ktoś zrzucił z tysiąc bomb atomowych takich, jak ta zrzucona na Hiroszimę.Drzewa zostały tam powalone w promieniu dochodzącym do 40 kilometrów.
Ale gdyby to był efekt zrzuconych bomb ewentualnie uderzenie asteroidy lub komety to pozostałyby dobrze widoczne ślady w postaci krateru a w gruncie znaleziono by znaczne pozostałości irydu, który jest składnikiem meteorytów.
I od 115 lat wciąż nie wiadomo co wywołało tak potężną eksplozję - asteroida? a może jakaś zabłąkana kometa? a może była to samoistna eksplozja gazu metanowego z rejonu mokradeł? Wśród podejrzanych jest również obcy statek kosmiczny lub nie zgłoszony eksperyment z jakąś nową, nieznaną dotąd technologią? A może była to kometa złożona głównie z lodu i gazu, która całkowicie wyparowała w ziemskiej atmosferze i dlatego nie ma żadnych śladów. Podejrzenie owej "super demolki" padło nawet na.......czarną dziurę, która przeleciała przez Ziemię. Ta ostatnia ewentualność ogromnie mi się spodobała.
Jeszcze inna teoria głosi, że był to efekt eksperymentu Tesli, który w tamtym czasie zbudował urządzenie, które jego zdaniem zdolne było przenieść konkretny ładunek energii w dowolne miejsce na świecie. Tesla już nawet zbudował w tym celu odpowiednią wieżę, ale według oficjalnych danych do eksperymentu nie doszło, ale dziwnym trafem termin ewentualnego eksperymentu pokrywał się z ową tajemniczą katastrofą tunguską.
A tak na marginesie- CIA przejęła swego czasu prace Tesli i ponoć je udoskonalała i powstało urządzenie HAARP, o którym informacje możecie poczytać w sieci.
Miłego tygodnia - bez upałów ale z przyjazną temperaturą!
Czytałem kiedyś, że wybuch mógł nastąpić już w atmosferze ziemskiej i dlatego nie ma krateru uderzeniowego. Ale jaka jest prawda to chyba jeszcze nikt nie wie. Podobnie jak o tragedii na Przełęczy Diatłowa. Też mnie ciekawi ten temat.
OdpowiedzUsuńZ przełęczą Diatłowa to jednak już ponoć wiadomo - to takie dziwne miejsce, w którym czasem schodzą lawiny- a w pół godziny później nie pozostaje po nich ślad. Opowieści o tym, że zwłoki były zmasakrowane są prawdopodobne, bo miejsce dość odludne ale nie "wymiecione" z dzikich zwierząt nie koniecznie będących na diecie jarskiej. A tak nawiasem - góry i wypadki w górach, gdy nie ma świadków szalenie trudno jest potem odtworzyć- nawet ten ostatniutki po samotnym zimowym zdobyciu szczytu przez p.Tekieli- naprawdę nie da się w 100% odtworzyć co się wydarzyło- zginął w lawinie, którą prawdopodobnie sam podciął, ale lawiny mają to do siebie, że i nie "podcięte" mają zwyczaj "spływać" w dół.
UsuńA najprawdopodobniej była to po prostu eksplozja meteorytu. Wyobraź sobie wielką bryłę zestalonej cieczy, która nagle, w jednej sekundzie, dostaje temperatury tysiąca stopni. Musiało walnąć!
OdpowiedzUsuńNie wykluczone jest że była to kometa lodowo- gazowa. Lód wyparował, gaz wybuchł i podmuch położył las. Ale ile fajnych teorii można z tej okazji wysnuć!
UsuńLubimy tajemnice i najlepiej, gdy niektóre pozostaną nierozwiązane, by nie straciły na atrakcyjności:-)
OdpowiedzUsuńjotka
Życie mnie nauczyło,że wiele tajemnic tak naprawdę jest już rozwiązanych, ale z pewnych powodów nadal pozostają tajemnicą i nie dlatego żeby nie straciły atrakcyjności.
UsuńObstawiam meteoryt. Ale tak naprawdę to chyba się nigdy nie dowiemy.
OdpowiedzUsuńTeż podejrzewam, że się nigdy nie dowiemy co to było. Nie wykluczone że nawet gdyby w obecnych czasach takie zdarzenie miało miejsce to też byłoby trudno ustalić na 100% co w nas przywaliło.
UsuńDobry zestaw: tunguska katastrofa i grządki pełne kwiecia...
OdpowiedzUsuńTo tak żeby nieco "ocieplić atmosferę":)
Usuń