..........dość niespodziewanie byłam na koncercie, w którym brał udział mój młodszy wnuk. Dzieciak ma 12,5 roku i chyba 172 cm wzrostu i oprócz tego, że chodzi do gimnazjum to dodatkowo uczy się w szkole muzycznej gry na gitarze. W ostatni weekend był z tą muzyczną klasą na weekendzie gdzieś poza Berlinem, tak trochę na północ od Berlina. Był zachwycony - rano była yoga, potem śniadanie, potem muzykowanie i znów yoga. No i wczoraj dawali koncert. Dzieciaki i młodzież są podzielone na grupki przeważnie pięcioosobowe stosownie do wieku i umiejętności. Byłam nieomal zszokowana ich umiejętnościami, grupka , w której grał Młodszy wykonała trzy różne utwory, w tym Boogie niejakiego Joepa Wandersa. W sumie było tych młodziutkich wykonawców z pięćdziesięciu, a lista kompozytorów, których utwory wykonywali była dość pokaźna- znaleźli się tam i The Beatles, Haydn, jak i Piero Umiliani, Henri Mancini i jeszcze kilku zupełnie mi nie znanych - albo znanych, tylko najprawdopodobniej nigdy nie skojarzyłabym ich z konkretnym utworem. A na zakończenie cała grupa , odegrała przepięknie te trzy utwory:
Valse musette - Les cloches de Lille, Enno Moricone -The Good, the Bad, the Ugly, oraz Johann S.Bach - Jesus bleibet meine Freude. Byłam naprawdę pod wrażeniem!!!
Śledzę od samego początku "zmagania" Młodszego z gitarą - zrobił naprawdę kolosalny postęp. Starszy nadal gra na pianinie a czasem nawet coś komponuje. No ale z okazji mutacji już nie śpiewa jak wcześniej w Mozartowskim Berlińskim Chórze Dziecięcym. Ale w ubiegłym roku wspomógł chór, z tym, że już był w grupie.....basów. Ale stwierdził, że nie ma już ochoty śpiewać i woli uczęszczać na zajęcia z zakresu informatyki, prowadzone przez Uniwersytet. A Starszy jest od Młodszego starszy o 2 lata i 40 dni.
I tym sposobem spędziłam wczoraj bardzo, bardzo miłe trzy godziny.
No i jest okazja by posłuchać mego ulubionego mistrza gitary.
O jak cudowny koncert. Podziwiam każdego, grającego na instrumencie... A że wnuk już nie śpiewa w chórze, no cóż, z pewnością śpiewa dla siebie z radości śpiewania?
OdpowiedzUsuńNie słyszałam by śpiewał sam dla siebie. On ma straszliwie mało czasu wolnego - w dalszym ciągu chodzi na lekcje pianina, szalenie dużo czyta, jeździ na Uniwersytet na informatykę ( jakby za mało miał jej w swoim gimnazjum) no i jeszcze chodzi raz w tygodniu na pływalnię i zrobił kurs ratownika. A czasem, dla własnej frajdy siada do pianina i gra-nigdy nie wiem czy to jego własne czy powiela cudze. Ale już nieco komponował. Nagranie "jego dzieła" mi przepadło -było na starym kompie, którego dysk padł. I w domu informatyka nie ma kto się tym zająć.
UsuńJaka to duma siedziec na widowni, kiedy na scenie produkuje sie mlody czlonek rodziny. Zwlaszcza taki utalentowany.
OdpowiedzUsuńGapa jestes, bo moglas choc jeden utwor nagrac telefonem i nam tu pokazac.
No nie wpadłam na to, ale jak znam życie to jeszcze nie jeden koncert będzie do końca roku szkolnego.
UsuńJa tez jestem pod wrażeniem! tyle różnych zainteresowań, praca z takimi młodymi ludźmi, to musi być prawdziwa przyjemność, a duma babci bezcenna!
OdpowiedzUsuńjotka
Starszy to od drugiego roku życia wpędza mnie w kompleksy bo to talent matematyczny i muzyczny.Do szkoły został skierowany w wieku lat 5, bo już czytał i przedszkole go wykopało do szkoły.Oczywiście wpierw przeszedł badania czy "socjalnie" dorósł do szkoły. Młodszy poszedł do szkoły w "normalnym" wieku, ale po IV klasie zakwalifikował się do gimnazjum, w którym ostatnie 4 klasy (odpowiednik polskiego liceum) wszystkie przedmioty będą prowadzone w języku francuskim.
UsuńGodzina muzyki na żywa warta jest całego dnia przy płytach. A jeszcze kiedy gra rodzony wnuk!
OdpowiedzUsuńChyba ściągnęłam Cię myślami, bo w koncercie brali też udział całkiem dorośli ludzie, którzy "brzdąkają" na gitarach dla własnej frajdy i też mają opiekę nauczyciela muzyki i zaraz pomyślałam, że to coś dla Ciebie by było- takie doskonalenie własnego hobby. Dzieciaki dwa dni na tym zgrupowaniu ćwiczyły razem i naprawdę zagrały super - 50 łebków w różnym wieku i o różnym stopniu zaawansowania.
UsuńDorośli amatorzy gry na gitarze nie brali w tym udziału.
Latwo mi jest wyobrazic sobie jaka bylas dumna i zadowolona - kazdy rodzic i dziadkowie bardzo doceniaja umiejetnosci i osiagniecia swych dzieci i wnukow.
OdpowiedzUsuńU nas istnieje mini orkiestra mlodziezowa i daje koncerty w Symphonii, amfiteatrach parkowych ale nie chodze na nie bo nie graja w niej moje wnuki.
Pamietam ze moi , gdy byli mlodsi, tez probowali instrumentow a co dziwne takich jak Twoi - pianina i gitary - ale szybko doszli do wniosku ze to nie ich powolanie i porzucili.
Pozdrawiam serdecznie.
Byliśmy wszyscy zdumieni - wszyscy to znaczy rodzice i starszy brat i ja, jak świetnie te dzieciaki zagrały te ostatnie utwory. Mój kochany zięć też był (i jest) uzdolniony muzycznie, grał w młodości na pianinie, a młodszy wybrał gitarę, choć jak sobie przypomnę jego początki to nie wróżyłam mu kariery muzycznej, ale to ambitne stworzenie i obdarzone słuchem muzycznym. Serdeczności;)
UsuńCieszy taka aktywność wnuków. Pamiętam, jak opisywałaś pierwsze występy starszego, ależ ten czas leci. Mój starszy jest skautem, oraz bierze udział w pracach teatru dziecięcego. Ostatnio przywiózł mi nagranie sztuki, w której grał. A młodszy idzie dokładnie w jego ślady.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia.
Jaskółka nieanonimowa
Moi jakoś nie przejawiali talentu do aktorstwa, raz starszy brał udział w przedstawieniu, ale jakoś nie sprawił mu występ żadnej frajdy. Na tym koncercie to usiadł tak daleko od publiczności, że widać było tylko czubek jego czupryny. Oni obaj są dość nieśmiali. To po swej mamie, a mama to miała po swoim ojcu.
UsuńAniu gratuluję Ci uzdolnionych wnuków.
OdpowiedzUsuńTo powód do radości i dumy.
Stokrotka
Dziękuję Jagusiu. Ty też masz udane i dzieci ("stare" już te dzieci, ale nadal dzieci) i wnuczków. Pechowo się Twojemu złożyło z tym złamaniem, że w obu "łapinach". Serdeczności ślę!
UsuńWspaniale,że Twoje wnuki mają takie zdolności,musisz być dumna.Gratuluję :).
OdpowiedzUsuń