Nawet sobie nie wyobrażacie jak to miło po ponad 2 tygodniach koszulowo -
dresowych wskoczyć w normalne ciuchy!
Dziś od świtu (zakładając, że 6,30 jest świtem)paradowałam po szpitalu
już w "cywilnych" ciuchach, w nadziei, że tym sposobem przyspieszę
przyjazd transportowców.
Bo tu takich co to wychodzą o kulach odwozi do domu transport sanitarny.
Gdy 17 lutego, po ponad 3 godzinach spędzonych na SORze w tutejszym
szpitalu wylądowałam na oddziale chirurgicznym z diagnozą, że rano czeka
mnie operacja, byłam, mówiąc elegancko , nieco wściekła. Byłam wściekła,
głodna i odwodniona.
Podpisałam zgodę na wszczepienie implantu, na znieczulenie zewnątrzoponowe
i głodna oraz zła spędziłam noc samotnie w trzyosobowej sali.
Rano, wpatrując się tępo w nieczynny odbiornik TV pomyślałam: "no stara, gdy
patrząc w dół zobaczysz siebie na stole, to już wiadomo, gdzie jesteś".
W tym momencie wpadł do pokoju pan chirurg, który stwierdził, że właściwie
operacja nie jest potrzebna, bo to jest mini pęknięcie i samo się w 8 tygodni
zrośnie. Domyślacie się co dalej - natychmiast odżyłam. Na tej sali poleżałam
jeszcze do wieczora, potem mnie przenieśli do "pojedynki", a końcu wylądowałam
na sali oddziału rehabilitacyjno-geriatrycznego, który dziś z wielką ulgą opuściłam.
Jedyne zdjęcia, które porobiłam to widoki z pozycji horyzontalnej:
rehabilitacji nie wiedziały, że ja z tą pękniętą kością to już dwa tygodnie
byłam w domu, a więc najgorszy ból był za mną.
Obchodziły się ze mną jak ze stuletnią staruszką (bo chyba taka była średnia lat
pacjentek tegoż oddziału) i nawet nie podejrzewały, że ja za ich plecami
cichcem ćwiczę. Ogromnie się wszyscy dziwili, że nie chcę żadnych
tabletek przeciwbólowych, że przejście 50 metrów nie wprawia mnie w stan
zadyszki, że bez problemu pojęłam chodzenie po schodach przy pomocy kul.
Tu bardzo chętnie pasą pacjentów środkami p.bólowymi - zawsze pierwsze
pytanie na "dzień dobry" to pytanie czy coś boli, drugie przepytywanie w kwestii
bólu było na "dobranoc".
Żeby było zabawniej, to szpital był swoistą wieżą Babel - leżałam z panią, która
jest Polką rodem z Polesia, w związku z czym w 1939 roku została zagarnięta
przez ZSRR, potem została Białorusinką, teraz znów jest Polką, ale od 8 lat
mieszka w Berlinie.
Opiekę medyczną miała nad nami lekarka rodem z Rosji, w związku z czym nie
miałam problemu żeby się z nią porozumiewać. Z rehabilitantkami też nie było
kłopotu, ciut na migi, ciut po niemiecku. Serbka zajmowała się cateringiem, też
nie było problemów językowych, chłonęła jak gąbka polskie nazwy potraw.
Pewnego wieczoru do sali wkroczył przystojny, czarny jak heban pielęgniarz-
wyobraziłam go sobie w stroju Masaja- wyglądałby o wiele lepiej.
Nie mniej całkiem zgrabnie zrobił mi zastrzyk - bo niestety cały czas, każdego
wieczoru, byłyśmy kłute- dostarczano naszym organizmom heparynę, bo
spędzanie wielu godzin w pozycji horyzontalnej sprzyja zakrzepicy.
Przeżyłyśmy we względnym komforcie strajk pielęgniarek .Bo akurat my dwie
nie potrzebowałyśmy takiej opieki, jak pacjentki geriatrii.
Opieka nad nami sprowadzała się do regularnego mierzenia ciśnienia i zrobienia
wieczornego zastrzyku.
A opieka nad pacjentami geriatrycznymi to zupełnie jak nad niemowlakiem - tyle
tylko, że niemowlę z opiekunem nie dyskutuje i bzdur nie gada.
Poza tym niemowlę chyba łatwiej się przewija i karmi.
A propos geriatrii - mam się zastanowić nad wyborem sposobu zejścia z tego świata-
niestety wybór jest pomiędzy śmiercią z głodu lub z odwodnienia. Wybiorę chyba
odwodnienie, należę do tych, co nie odczuwają pragnienia i już kilka razy miałam
solidne odwodnienie.
Zastanawiałyśmy się razem z p. Genowefą,(z mojego pokoju) co jest bardziej
humanitarne- eutanazja czy utrzymywanie przy życiu pacjenta wtedy, gdy już nie
działają żadne przeciwbólowce a wyleczenie jest niemożliwe.
Pani Genowefa ma 85 lat i ogromnie przeżyła śmierć swego męża, który umierał
w straszliwych bólach, spowodowanych obrzękiem płuc.Był nałogowym palaczem.
A teraz z innej beczki- dziękuję WSZYSTKIM za "trzymanie kciuków"i wszystkie
dobre, życzliwe słowa. To pewnie dzięki Waszym dobrym myślom ominęła mnie
operacja. DZIĘKUJĘ - JESTEŚCIE WSPANIALI.
Oj, Anabell... No przecie mowilam, zebys poszla do znachora od razu po tym upadku. No nic, najwazniejsze, ze jestes juz w domu i czujesz sie (mam nadzieje) dobrze. Wyrehabilitowali Cie skutecznie? :)
OdpowiedzUsuńNie mogłam iść do znachora, bo ważniejszy był termin operacji mego męża- gdyby go opuścił, to następny byłby dopiero za 5 miesięcy.Gdy trafiłam do znachora to pękniecie już było w fazie zrostu.Okazuje się, ze rozumowanie w tej kwqestii jest takie- dla pacjenta jest mniej bólu gdy mu się zafunduje implant, bo od chwili odpuszczenia znieczulenia/narkozy pacjent jest na przeciwbólowcach i ani zrost ani rehabilitacja nie bolą, a gdy się zrasta samo to pacjent jest narażony na ból. Ale mnie tylko dwa pierwsze dni w szpitalu lekko bolało i zaraz mnie zaczęli czymś truć- kropelkami słodko-gorzkimi.No to potem już nie mówiłam, że mnie cokolwiek boli, bo to nie był silny ból, chwilami nieco "ćmiło". Na tyle skutecznie mnie wyrehabilitowali, że nic mnie nie boli, drepczę o dwóch kulach i wyraźnie mi brakuje trzeciej ręki i biedny mąż wszystko musi mi przynosić. Wymodzili pismo do mojego lekarza pierwszego kontaktu, ale jeszcze nie wiem co tam nastukali, wiem tylko, że On ma mi dać potem skierowanie na kontrolny Rtg. Upadek był 30 stycznia, kość się zrasta 8 tygodni to w końcu marca pewnie się prześwietlę. Nawet nie masz pojęcia jaką atrakcją byłam dla wszystkich pielęgniarek- jeszcze nie mieli takiej wariatki, która odmówiła operacji, skoro była mało potrzebna.
UsuńAle masz jakis gips, usztywniacz, czy tak popylasz w nadziei, ze nie bedzie przemieszczenia?
UsuńMnie kolano nawala, wiec pewnie tez beda mi w nim grzebali, a nie mam najmniejszej ochoty na chodzenie o kulach. Jak to tak, na spacer z Toyka i o kulach? :(
Mam maleńkie pęknięcie na szczycie główki kości udowej. Nie potrzebne jest żadne usztywnienie, mięśnie muszą pracować normalnie, żeby się tworzyła kostnina.Po prostu muszę cały czas delikatnie stawiać tę lewą stopę na podłożu.Nie wolno mi sie schylać do tej nogi, ale moge się schylić, gdy ją wyprostowaną w stawie biodrowym uniosę do tylu w czasie schylania się. Przy chodzeniu o kulach brak jest trzeciej ręki.
UsuńMiałam kiedyś usuwane z prawego kolana połamane kawałki łękotki- nie artroskopowo, ale ze sporym nacięciem zewnętrznym.4 dni leżałam z nogami w górze (masakra), potem mnie już spionizowali i dwa dni chodziłam o dwóch kulach, potem już tylko o jednej i to chyba tylko 10 dni. W czerwcu byłam operowana, w sierpniu już łaziłam po lesie i zbierałam grzyby.A to wszystko było w latach gdy jeszcze nie było badań rezonansem, nie było USG i operowali "w ciemno", nie wiedząc co zobaczą gdy otworzą kolanko. Nie stresuj się na zapas- życie i tak potoczy się własnym trybem. Z reguły znacznie lepiej niż my to przewidujemy.
Chciałabyś :-) Latanie nad stołem jeszcze odroczone :-) Trza posiedzieć w grawitacji ziemskiej. Dobrze wrócić do domku ze szpitala, domek wtedy cudny jest, człek docenia. Bardzo się cieszę, żeś zrehabilitowana i humor ci wrócił, co wnoszę z postu :-) Jednak uważaj na przebiegłe i podstępne spodnie :-)
OdpowiedzUsuńUważam, uważam, a dziś jestem w tych dżinsach, w których się wywaliłam. Ale mam cudny patent do zakładania skarpetek, bo jeszcze nie mogę się do tej lewej nogi schylić. I dostałam również patent do podnoszenia różnych rzeczy z podłogi. I muszę sobie zakupić elastyczne sznurowadła do adidasów,żeby ich nie sznurować za każdym razem.Najfajniejsze, że już nie muszę stawiać tej lewej nogi na palcach, bo kule nieźle ją odciążają.A żebyś wiedziała jaka dobra jest w domu herbata zamiast rumianeczku! Schudłam w tym szpitalu 2 kg- śmieję się, że to zasługa codziennych zastrzyków w ten tłuszcz na brzuchu;))))
UsuńCieszę się że już wróciłaś i mimo tych wszystkich przeżyć humor Cię nie opuścił, to do szybkiego następnego postu :)
OdpowiedzUsuńW sumie było tam całkiem fajnie, dbali o mnie, mąż codziennie donosił galaretki owocowe dla mnie i mojej współlokatorki a z kolei jej córka karmiła nas bio jajkami.Córka podsyłała dzieci, żeby mi było weselej.I nawet chwilami rozumiałam co do mnie mówią panie pielęgniarki.
UsuńNo i już:)Fajnie, że wróciłaś na "domowe łono":) Tylko nie ubieraj znów spodni stojąc. I w ogóle weź deczko na wstrzymanie:):):)
OdpowiedzUsuńNo coś Ty, już zmądrzałam- zakładam po bożemu, siedząc na
Usuńna łóżku i wpierw zakładam lewą nogawkę.
Najbardziej brakuje mi trzeciej ręki, bo obie mam zajęte kulami. I muszę sobie fryzjerkę do domu sprowadzić, żeby mnie ostrzygła, bo strasznie zarosłam.
KOCHAM Cię za to że już wróciłaś cała i zdrowa i że tak fajnie o wszystkim napisałaś.
OdpowiedzUsuńUważaj teraz na siebie i intensywnie myśl o tym że sierpień będzie niedługo i że NADCIAGNĘ niedługo nad Szprewę...
:-))
Ten czas tak szybko umyka, ze faktycznie sierpień już za progiem. Fajnie, że przyjedziesz, będę się pilnować by znów czegoś nie "zmontować", bo jak zauważyła moja współlokatorka, mam jeszcze drugie biodro, nogę i dwie ręce całe. Ona już sobie "załatwiła" kiedyś głowę, lewy nadgarstek, a teraz prawe biodro i kawałek miednicy;)))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBędę nieskromny i sobie przypiszę tę zasługę. To wszystko przez to, że Cię niechcący uśmierciłem. Oczywiście, od samego początku miałem na myśli kogoś innego, ale paluchy jakoś same wstukały Twój nick. W dodatku, w sprostowaniu złośliwy chochlik tak go przekręcił, że aż się zaczerwieniłem, gdy mi ktoś życzliwy zwrócił na to uwagę. Już poprawiłem, w nadziei, że tego nie widziałaś.
UsuńMam strasznego pecha, jeśli chodzi o Ciebie - nawet powyższy komentarz musiałem wklejać 2 razy bo strzeliłem tam kolejnego byka. Czy to znak, że powinienem zamilknąć?
Nie wolno Ci zamilknąć, bo co ja biedna będę czytać? Jesteś jednym z pierwszych czytanych przeze mnie blogerów, a post o Twej Anatewce do dziś mam przed oczami.Nie trudno się pomylić (mężczyznom zwłaszcza), gdy nicki dwóch pań mają taki sam początek. I zapewne dlatego w życiu spotykamy tyle "żabek","koteczków" i "skarbów".;)))
UsuńWięc pozwól, że w tym dniu złożę Ci najszczersze życzenia: żebyś już nigdy nie musiała testować żadnej służby zdrowia na sobie. Żadnej! Ani polskie, ani niemieckiej, ani chińskiej, fińskiej, czy kolumbijskiej.
UsuńDziękuję, niech tak będzie;)
UsuńRelacja jak z samego Jamesa Bonda...jeszcze miałaś czas na rozważania natury etycznej, cała Ty!
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wszystko O.K. stęskniłam się za Tobą, na szczęście pomysł miałaś dobry i powiadomiłaś przez koleżankę co tam z Tobą.
To, że dają przeciwbólowe to dobrze, gdy byłam na laryngologii z ropniem gardła, to cudem lub z łaski dali zastrzyk, by choć część nocy przespać...
Polska należy do krajów, w których lekarze sądzą, że ból nie jest szkodliwy. Jakoś nie dociera do nich,że ból dewastuje organizm.
UsuńNie jestem fanką środków p. bólowych dawanych przy najmniejszym nawet dyskomforcie bólowym, ale gdy ten ból naprawdę dokucza powinno się go uśmierzać.
Poza tym polscy lekarze nie wiedzą chyba jak ważną rolę w procesie zdrowienia ma nie zakłócony bólem sen.
Myślę, że gdyby pan lekarz sam pocierpiał z bólu to inaczej traktowałby pacjenta.
Willkommen zurück :)
OdpowiedzUsuńGrunt, ze jestes zadowolona. Znaczy rehabilitacje mialas z mety w tym samym przybytku? Tez niezle. "Nasi" zawsze sa wywozeni do osrodków rehabilitacyjnych, zwykle niedaleko od domu, ale jednak.
Z tym odpytywaniem bólu, to standart, tez musimy 2x dziennie, i to bóle w stanie spoczynku i przy aktywnosci. Jak dyzur popoludniowy nie zdazy, ja odpytuje.
A czasami dostaje odpowiedz, na pytanie, jaki jest ból w skali od 1 do 10- "tak okolo 11".
;)
Slodko- gorzkie i dziwnie pachnace kropelki to nowalgina, zwana tez metamizol, nasz przyjaciel ;)
A jak twoje ramiona, bo chodzenie o kulach to nie w kij dmuchal przeciez?
Nawet nie wyobrażasz sobie jakie zadziwione miny miały panie pielęgniarki z tej ortopedii, a przecież powinny się cieszyć, że ubyła im pacjentka.W tym szpitalu (900 m od mego domu) jest połączony oddział geriatrii i rehabilitacji. Na rehabilitację trafiają tu pacjenci z kilku szpitali. Dostałam kilka wspaniałych masaży obręczy barkowej, pani masażystka rozmasowała mi wszyściutkie mięśnie i ścięgienka, aż piszczałam chwilami z bólu. Mam nadzieję, że w końcu marca będę mogła się z kulami pożegnać- rozbiłam się 30 stycznia, a dwa kontrolne rtg wykazały, że już się zrasta. I już nie muszę stawiać tej nogi na paluszkach, stawiam niemal normalnie, ale leciutko.
UsuńNajbardziej to mnie bolało nim trafiłam do szpitala i ratowałam się voltarenem max zewnętrznie i apapem extra do wewnątrz. W pozycji horyzontalnej mogę tę nogę podnieść pionowo w górę, bez żadnego bólu. Ustąpiło mi już uczucie skrócenia się mięśnia czworogłowego tegoż uda, mam pełny wyprost w stawie kolanowym.
W chodzeniu o kulach najgorsze jest to, że brak mi trzeciej ręki i brak mi pomysłu na rozwiązanie tego problemu.Może znasz jakiś patent???
Jdna kule pod pache i juz masz wolna reke ;)
UsuńPoza tym, nosi sie torbe na szyi, a w tej torbie wszystko, tak obserwuje rozwiazanie problemu prze innych o kulach. Takze na rehabilitacjach. Torba ma byc bawelniana i miec duze uszy .D
Wazne, ze sie obylo bez operacji i jeszcze wazniejsze, ze juz jestes w domu. Nawet najlepszy szpital to jednak nie dom.
OdpowiedzUsuńMiałam szczęście, pękło w "dobrym miejscu" a do tego naprawdę mało. No a poza tym pan chirurg nie należał do klanu zagorzałych rzeźników ortopedycznych.
Usuńwitaj w domu, i w blogowni też, nareszcie!
OdpowiedzUsuńOtwierając drzwi mieszkania też użyłam słówka "nareszcie"! Rzuciłam się do komputera niczym spragniony pies do michy z wodą.Przykro mi, że masz teraz takie wielkie smutki, ale bądźmy dobrej myśli, wymiana Maminej zastawki powinna się udać, to teraz niemal rutynowy zabieg.Przytulam,;)
UsuńJak byś była w więzieniu to by Ci TV włączyli za darmo, internet i nie byłabyś głodna. Musisz zacząć nosić spódnice bo spodnie nie są bezpieczne ...
OdpowiedzUsuńJaga, już jestem rozsądna i wkładam spodnie nie na stojaka na środku pokoju, ale na siedząco, wstaję gdy już obie nogawki są podciągnięte do pół uda. Nie umiem chodzić w spódnicach i sukienkach- spodnie noszę stale od 40 lat. Tu też była TV za darmo, ale to niemiecka TV, więc dla mnie jak po chińsku- tyle samo rozumiem;)
UsuńO rany, a ja przez moje blogowe dziwne kłopoty nie wiedziałam, że takie miałas przygody. Super, że sie obyło bez operacji i że juz lepiej. Mnie czeka lada moment zaćma, ale to wiesz, że to mały pikuś - w Polsce tez sa super fajne kliniki :)
OdpowiedzUsuńPrzygotuj się na to, że zaraz po zabiegu nie wolno się schylać i ten stan trwa 2 tygodnie. Nie wolno chodzić po schodach do góry ( w dół wolno),nie wolno nic dźwigać, góra dwa kg. Nie wolno dopuścić by do oka dostała się kropla wody - 2 tygodnie. W zależności od stanu oka licz się z wkrapianiem kropelek kilka razy dziennie, czasami różnych. Powodzenia!
UsuńP.S.
I nie rób tego co ja zrobiłam- czyli nie wkładaj spodni stojąc na środku pokoju posiadającego śliską podłogę.
wiem, wiem :), u mnie zaćma jest rodzinnym problemem i wszyscy ode mnie starsi już sa po, żadnych kłopotów i takich tam. ze schodami jest tak, że całe 10 jest niezbędne by wejśc do domu, poza tym u nas o schodach nikt nic nie mówił, a teściowa to na 4 piętrze mieszkała:). Owszem, noszenie i schylanie tak. Na Śląsku okulistyka ma wielkie tradycje... Ja dwa dni po będe już normalnie pracować :)
UsuńTu, gdyby wiedzieli, że osoba "wiekowa" mieszka na wysokim piętrze bez windy to zaraz by zostawili na kilka pierwszych dni w szpitalu.Tutaj bardzo się interesują tym, jakie ma pacjent warunki w domu- czy jest winda, jakie są warunki sanitarne i wypisują na receptę różne udogodnienia- ja dostałam receptę na patent do wkładania skarpet , przyrządzik do podnoszenia rzeczy z podłogi oraz specjalny stołek łazienkowy z poręczami, bym mogła się łatwo podnieść z niego po wzięciu prysznica.
UsuńWszystko dobrze sie skonczylo i to najwazniejsze - operacja niepotrzebna, pobyt w szpitalu pomocny a nawet do przezycia - teraz jedynie doczekac konca zrastania.
OdpowiedzUsuńMusisz zaopatrzyc sie w jakis tablet czy maly laptop na przyszlosc - nawet w domu jest wygodnie posiadac dwie sztuki.
Oczywiscie ze w domu najlepiej i ciesze sie ze wrocilas!
Wesolego zrastania, Anabell.
Cały czas czaszkuję jakby tu sobie wykombinować trzecią rękę, skoro dwie mam zajęte kulami.Jestem naprawdę szczęśliwa, że ominęła mnie operacja, bo w ortopedii naprawdę nigdy nie wiadomo jaki będzie końcowy wynik wszczepienia implantu- jest naprawdę sporo powikłań w postaci różnych infekcji pooperacyjnych.Postaram się zrastać wesoło;))))
Usuńu nas na Mazowszu jest twarda szkoła... skoro masz kule, to dasz radę do domu samemu/ej... np. z Płocka do Wawy, co to jest dla Słowianina, małe miki... zresztą gdy nie masz kul, to do szpitala na zabieg nie przyjmą...
OdpowiedzUsuńniemniej jednak rzetelnie informują, co trzeba mieć, w co się zaopatrzyć przed i na czas po zabiegu, jest instrukcja jak funkcjonować, np. wsiadać i wysiadać z auta, a także jak uprawiać miłość...
p.jzns :)...
Ależ spryciule na tym Mazowszu!
UsuńNo patrz, a ja tu nie dostałam żadnej instrukcji w kwestii uprawiania miłości,widocznie przy połamanym stawie biodrowym nie jest wskazana taka zabawa;)
Uznali, że Płock od Warszawy jest o rzut beretem, poza tym można wziąć karetkę na własny koszt, przecież ci z Warszawy to sami bogacze;)
Miłego;)
O upadku przeczytalam, o bolu rowniez- jednak to co potem nastapilo umknelo mi... Zdrowka i mobilnosci na ta nadchodzaca wiosne!!!
OdpowiedzUsuńW sumie miałam szczęście, że obyło się bez operacji i natrafiłam na dobrego chirurga a nie maniaka piłowania i krojenia.Mam nadzieję, że już wkrótce będę wychodziła z domu.
UsuńMiłego dla Ciebie, powoli nadrabiam zaległości blogowe i zajrzę co u Was;)
Nadrabiaj, bo cię tu i u mnie brakowało :)
Usuńniepokoilo mnie to dlugie milczenie...
OdpowiedzUsuńdobrze że jestes.
Dużo zdrowia. Pozdrawiam Krystyna
Dziękuję, jak widać złego diabli nie biorą;)
UsuńAnabell, ciesze sie, ze wrocilas i ze dobrze sie to skonczylo. I ze wracasz do zdrowia.
OdpowiedzUsuńTo wszystko przez te Twoje sliczne drewniane podlogi !
Na szczescie do wiosny zdazycie oboje z mezem wrocic do formy – i znowu korzystac
z berlinskich atrakcji.
Pozdrawiam na nieznosnym przedwiosniu :)
Pogoda wybitnie marcowa, czarne chmury na przemian ze słońcem, na termometrze +9 ale wiatr szaleje i odczuwalna temperatura jest znacznie niższa.
UsuńMam nadzieję, że po niedzieli już wyjdę z domu. Wprawdzie jeszcze o kulach, no ale wyjdę i to najważniejsze.
Miłego;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńAnabel, zeupełnie nie pasujesz do geriatrii. Nie wiem, dlaczego na takim oddziale Ciebie umieszczono.
Dobrze,że niepotrzebna była operacja. Zdrówka życzę, bo wiosna idzie i w adidasach trzeba śmigać, a nie o patrzeniu z góry na stół, czy eutanazjach z babciami rozmawiać, o!
Pozdrawiam serdecznie.
W tym szpitalu jest wspólny oddział dla pacjentów geriatrycznych i dla tych co wymagają rehabilitacji.W pokoju byłam z panią, która też była na rehabilitacji, bo sobie złamała biodro i miednicę. Operowana była w innym szpitalu a tu ją przywieźli na rehabilitację.
UsuńMiłego;)
To mam nadzieję, że teraz już wszystko powoli będzie wracało na dawne tory.
OdpowiedzUsuńCóż, pobyt w szpitalu zwykle prowadzi do takich czy innych przemyśleń dotyczących życia człowieka. Wydaje mi się, że w pewnych wypadkach zarówno aborcja jak i eutanazja powinny zostać uznane za prawo człowieka. Oczywiście całość powinna zostać obwarowana procedurami wykluczającymi błędne decyzje.
Jakoś dałem radę, ważne przynajmniej było to, że nic nie musiałem wypełniać, tylko parę podpisów złożyłem. To wychodzi na to, że wszędzie od czasu do czasu trzeba wypełnić jakieś papiery.
Pozdrawiam!
Papierologia stosowana kwitnie wszędzie, co jest nieco dziwne w krajach, gdzie niemal w każdej instytucji są komputery i urządzenia wielofunkcyjne.Tu na wyjście dostałam całkiem sporo papierów, co jest zabawne biorąc pod uwagę fakt, że nawet nie byłam operowana i nie brałam ŻADNYCH LEKÓW.A gdy mnie przyjmowali to musiałam wypełnić z 10 stron formatu A4 i złożyć mnóstwo podpisów.Wyobraź sobie, że tu odchodzą od eutanazji. Widocznie uśmiercanie człowieka głodówką lub odwodnieniem jest bardziej humanitarne i nie nosi znamienia uśmiercania.
UsuńMiłego;)
Aborcja i eutanazja w Polsce? - zapomnij o tym, nierealne. Zamiast aborcji zawsze przecież można dziecko zatłuc lub niechcący upuścić kilka razy, a zamiast eutanazji nie przyjąć pacjenta do szpitala lub tak długo przetrzymać na SORze, aż sam zejdzie z braku pomocy.
Witaj z powrotem i uważaj na siebie. Nie bądź ,,wyrywna''...
OdpowiedzUsuńZ natury nie jestem wyrywna, ale dość dobrze wiem na ile stać mój organizm. Tu od lat nie mieli takiej wariatki, która woli by ją coś pobolewało kilka tygodni niż zafundować sobie implant i dwa tygodnie przeżyć na silnych przeciwbólowcach.Mnie najbardziej bolało nim trafiłam do szpitala i ze trzy dni na początku w szpitalu, a potem i teraz już nie boli.
UsuńMiłego dochodzenia do pełnej formy w domowym zaciszu. Powodzenia i uściski.
OdpowiedzUsuńDziękuję, tyle tylko ,że zacisze domowe nieco mnie nudzi)
UsuńMiłego;)
Trzymaj się i zdrowiej. Spóźnione życzenia, ale bardzo serdeczne.
OdpowiedzUsuńTrzymam się, trzymam, ale jak mawiała pani Samozwaniec - "i co z tego ,że się trzymam, skoro się puścić nie mogę". I dziękuję za życzenia- tych dobrych nigdy za wiele;)
OdpowiedzUsuńZ tego co czytam idzie ku dobremu:).Zdrowiej szybko coby wiosny nie przegapić:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak na razie to wszystko gra- nic mnie nie boli, ani przy chodzeniu ani przy siedzeniu, przejrzałam wytyczne dietetyczne dot. szybszego zrastania się kości i stosuję.
UsuńWiosna wciąż się z nami droczy- na przemian czarne chmury i silny wiatr oraz błękitne niebo ze słońcem. Zero stabilizacji;)
Miłego;)
no proszę jak pobyt w szpitalu może okazać się być "przyjemny" i poznawczy haha. osobiście jestem za eutanazją a ponieważ w de jest możliwość spiszę Patientenverfügung
OdpowiedzUsuńoczywiście nie ma możliwości eutanazji bo tak trochę to zabrzmiało, ale mogę zadecydować czy chcę się męczyć czy nie,.... dlaczego nie ma w komentarzach możliwości edytowania, bardzo mnie to denerwuje haha
UsuńWybór jest niewielki- oczywiście możesz napisać, że sobie nie życzysz być na siłę utrzymywana przy życiu, ale masz wtedy wybór pomiędzy śmiercią głodową lub z odwodnienia.
UsuńWybiorę opcję z odwodnienia, bo nie jest to dla mnie stan obcy.Należę do osób, które permanentnie zbyt mało piją.
Nie mam pojęcia dlaczego blogger nie ma opcji edytowania w komentarzach.
Miłego;)
Niech się zrasta!!! Fajnie, że już jesteś i że humor Ci dopisuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Zrasta się i to szybko, bo nie mam osteoporozy, poza tym ćwiczę.Warto jednak wydać nieco forsy na dobrej jakości suplementy diety. I warto zacząć je brać nim się okaże że mamy początki osteoporozy, bo jak powiedziała mi pani doktor, to gdy już osteoporoza nas dorwie to właściwie podawane wtedy lekarstwa to jak musztarda po obiedzie;)
UsuńMiłego;)
Cholerka, czekałam na kolejny wpis, martwiłam się czemu taka cisza, a ty w szpitalu!!! Dobrze, że wróciłaś i że w dobrym humorze. Naprawdę jesteś dla mnie wzorem dobrego samopoczucia i podejścia do życia, Aniu. Uważaj na siebie i bądź zdrowa!!!
OdpowiedzUsuńWcale nie czułam potrzeby udania się do szpitala, ale tu jest nieco inna specyfika świadczenia usług medycznych.
UsuńTu należy się wybrać nie do lekarza prywatnego jak w Polsce, ale do najbliższego szpitala na SOR. I 17 lutego córka ze swym mężem wpakowali mnie do samochodu i powieźli do najbliższego (900m od domu) szpitala, a tam po 3 godzinnym siedzeniu w poczekalni zostałam wezwana na rtg i zapakowana do szpitala , ze wskazaniem operacji. No ale wyszło na moje, operacja została wstrzymana i po kolejnym rtg kontrolnym zrobionym tydzień później zdecydowanie odwołana.Zrastam się szybko, nic mnie nie boli, a powiedzenie w języku niemieckim "nic nie boli" opanowałam do perfekcji.
Dawno nie mieli takiego przypadku i nawet nie bardzo wiedzieli jak to rehabilitować. No wiesz, teraz już uważam, nie zakładam spodni stojąc na środku pokoju na śliskiej podłodze.
Buziaczki;)
O matko i córko!
OdpowiedzUsuńTo się wycierpiała świat
Życzę powrotu do zdrowia i nadziei na spokojną starość
Wiesz, najgorsze to były te dwa tygodnie pomiędzy upadkiem a trafieniem do szpitala- gdy tam trafiłam to już tylko 3 dni mnie trochę bolało, ale jeszcze w granicach przyzwoitości, brałam na noc kropelki.
UsuńBo kość jak się zrasta to boli.
Kochana, ja już jestem stara, niestety;)