.... przebiegła wizyta w prywatnym szpitalu Medicover.
I choć to była wizyta płacona z puli NFZ, czuliśmy się wreszcie miłymi
i pożądanymi gośćmi, a nie balastem.
Lekarz bardzo się spodobał mojemu mężowi - bardzo dokładnie go zbadał,
wyjaśnił co podejrzewa, opowiedział jak najprawdopodobniej przebiegnie
operacja, podał też jej ewentualne warianty.
Potem zajrzał w komputer i stwierdził, że operacja odbędzie się 23 stycznia
2017 roku.
Do szpitala ma się mój mąż zgłosić dzień wcześniej, do godz.20,00.
Następnie zapisał jakie badania są potrzebne, oraz poprosił o dostarczenie
opinii od kardiologa oraz pulmonologa , a wszystko to ma mój mąż dostarczyć
w grudniu na umówioną wizytę u anestezjologa.
Niezależnie od tego, czy jest się pacjentem prywatnym czy też z NFZ pokoje
są jedno i dwuosobowe.
Różnica polega na tym, że pacjent NFZ ma ze sobą wziąć oprócz bielizny
nocnej również szlafrok i ręcznik. Pacjenci prywatni szlafrok i ręcznik dostają
"z urzędu".
Do gabinetu lekarskiego mąż wszedł aż całe 4 minuty po wyznaczonej godzinie
11,40, bo jak powiedział p. doktor, wynikło małe opóznienie, za które męża
przeprosił.
A teraz dość chyba ważna informacja:
niemal wszystkie prywatne placówki medyczne mają podpisane kontrakty na
świadczenie usług medycznych dla NFZ.
Bo rzeczywistość wygląda tak, że gdyby nie te kontrakty z NFZ, prywatne
placówki u nas nie miałyby płynności finansowej.
I jeżeli w waszym mieście jest tzw. niepubliczna placówka medyczna,
przychodnia lub też szpital, warto w nich skorzystać z wizyt lekarskich lub
zabiegów.
Lekarza pierwszego kontaktu i kilku specjalistów mam właśnie w takiej
placówce już od kilku lat i jestem zadowolona.
Do placówek prowadzonych przez NFZ idę tylko wtedy, gdy nie ma lekarza
potrzebnej mi specjalności w "mojej" placówce.
Wszystkie te niepubliczne placówki są bardzo dobrze zorganizowane,
zatrudniają naprawdę dobrych lekarzy, mają dobry, nowy sprzęt, jest czysto
i sympatycznie.
A pacjent nie jest traktowany jak niepotrzebny balast.
Odetchnęłam , a poza tym nawet gdyby mój mąż był pacjentem "prywatnym"
operacja odbyłaby się niewiele wcześniej. A że się jeszcze będzie musiał jakiś
czas oszczędzać to drobiazg, wytrzyma.
Czyli jak sie okazuje: MOZNA! Wystarczy odrobina dobrych checi i dobra organizacja. Niestety tych checi najczesciej brakuje, czego bolesnie doswiadczyl moj tato w zmaganiach z NFZ-owska sluzba zdrowia.
OdpowiedzUsuńBo jak mówią - "ryba się psuje od głowy". Jeżeli szef placówki nie ma bladego pojęcia o zarządzaniu i organizacji pracy to wszystko wtedy kuleje.
UsuńTo, że ktoś jest świetnym chirurgiem czy doskonałym diagnostą wcale nie świadczy o tym, że potrafi dobrze zarządzać zespołem ludzkim i zasobami medycznymi. Bardzo często dyrektorami takich placówek nie są lekarze ale właśnie ekonomiści, którzy ściśle współpracują z lekarzami. Szkoła Główna Handlowa (dawniej SGPiS)
od kilku lat prowadzi pomagisterskie studia
zarządzania dużymi placówkami medycznymi. Moja bratanica, absolwentka prawa, już pracując w kancelarii prawniczej zrobiła takie studia - "tak na wszelki wypadek", gdyby przestało się jej podobać to co robi.
Są szpitale, w których nawet poszczególne oddziały różnię się ogromnie od siebie- niektórzy ordynatorzy tak potrafią zorganizować pracę i dobrać taki personel, że wszystko funkcjonuje jak w szwajcarskim zegarku, podczas gdy na innych oddziałach jest kiepściunio.
Miłego;)
To bardzo się cieszę, że wreszcie Wam słońce zaświeciło.
OdpowiedzUsuńA do stycznia to tylko 4 miesiące - nawet nie zauważycie kiedy to przeleci.
Serdeczności.
Szczerze mówiąc to dawno nie widziałam by zlecano taką ilość badań. Gdy ostatnio mnie cięli to nawet nie interesowała chirurgów krzepliwość mojej krwi, a badanie krwi obejmowało ze 4 pozycje, a EKG to miałam robione "w biegu" i trwało ze 3 minuty.
UsuńGdy mój mąż był w Aninie, w Instytucie Kardiologii szykowany do operacji serca, to przed operacją nawet jednego słowa nie zamienił z nim anestezjolog, a tu jest przewidziana miesiąc przed operacją regularna wizyta u anestezjologa, bo może się okazać, że pacjent musi jeszcze przed operacją coś sobie w "zdrowiu poprawić".
Serdeczności;)
Niedawno moja znajoma miała w szpitalu prywatnym na Gilarskiej operowany kręgosłup i też na koszt NFZ. I była b. zadowolona z opieki i z jej wyniku.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że wiele, a może najwięcej, zależy od szefa danego szpitala i jego personelu. Żadne pieniądze ani ustawy - bez zaangażowania personelu w mądrą organizację - nie pomogą.
Pozdrawiam serdecznie.
Ale tak się składa, że nie jesteśmy nacją z talentem organizacyjnym w prawidłowym znaczeniu tego słowa. Za to mamy talent do wielkiej improwizacji, omijania przepisów i wynajdywania okazji, a to nie sprzyja dobrej, rzetelnej pracy.
UsuńMiłego;)
Wreszcie coś pozytywnego i możesz odetchnąć z ulgą. Chyba faktycznie wiele zależy od osób zarządzających placówką, bo nawet w tych publicznych bywa różnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zdrowia życzę:-)
Jakby na to nie popatrzeć, to wszystko zależy od tego jaki talent organizacyjny ma szef i jak potrafi egzekwować swe polecenia.
UsuńMiłego;)
No to kamien z serc Wam spadl. Grudzien juz za rogiem a potem zaraz styczen, da sie wytrzymac.
OdpowiedzUsuńO tak, od razu mi lepiej!.Ten czas tak szybko pędzi do przodu, że chwilami się gubię.Star, wysłałam w środę a następnego dnia wrzuciłam maila.
UsuńMiłego;)
I tak powinno być. Wystarczy, że człowiek jest chory i musi zmagać się z chorobą - z lekarzami już nie powinien.
OdpowiedzUsuńDostaję szału, gdy człowiek chory jest traktowany jak worek treningowy przez ludzi, którzy z zasady i racji wykonywanego zawodu powinni choremu nieść pomoc.
UsuńMiłego;)
Niestety, jeżeli są potrzebne badania typu tomografia komputerowa czy też rezonans magnetyczny, to skierowanie od prywatnego lekarza powoduje, że trzeba z kieszeni wyłożyć całkiem spore kwoty, tak średnio od 400 do 500zł. Uważam,że to jest kretyński przepis, bo skoro lekarz prywatny może zapisać leki na NFZ to i te badania powinny być na NFZ, skoro pacjent ma ubezpieczenie w NFZ.
OdpowiedzUsuńNo ale nasz kraj to nieomal w każdej dziedzinie funkcjonuje na nonsensach.
Miłego;)
Dużo się zadziało w ostatnim czasie! Najważniejsze jednak są pozytywne wyniki wizyt. Całe szczęście że panujesz nad tymi przymusowymi spotkaniami i masz wiedzę często głębszą od fachowców. Buziam!
OdpowiedzUsuńPrzydaje się często w trakcie tych "spotkań" ta odrobina wiedzy medycznej, bo niektórzy lekarze uważają, że są wybrańcami bogów, a wiedza z dziedziny medycyny spłynęła na nich wprost z nieba, a nie z podręczników i praktyki.
UsuńStęskniłam się, buziam;)
Miałam zabieg w prywatnym szpitalu Swissmed i mając porównanie z "usługą" w zwykłym szpitalu...po prostu nie ma porównania.
OdpowiedzUsuńŻeby dostać się na zabieg w prywatnym szpitalu na NFZ, musiałam zapłacić za jedną wizytę kwalifikującą do zabiegu. W sumie koszt nie wielki. Faktycznie miałam rozmowę z anestezjologiem, przed zabiegiem.
Najmłodszy potomek miał robioną operację w niby zwykłym szpitalu na NFZ, ale poziomem opieki i warunkami byłam zaskoczona. Można? Można. Myślę, że problemem nie jest tylko za mała ilość pieniędzy w służbie zdrowia, ale przede wszystkim problem organizacji pracy.
Pozdrawiam.
Właśnie, właśnie - dobra organizacja jest podstawą wszystkiego. Nawet we własnych "czterech kątach"
Usuńjest ważna. Prawdę mówiąc, to uważam, że przydałoby się, by istniała jakaś forma współpłatności pacjentów- wtedy całe tabuny samotnych, porzuconych staruszek nie robiloby sztucznego tłoku w przychodniach. Bo wiele z nich traktuje wizytę u lekarza I kontaktu jako psychoterapię i okazję do spotkania swych rówieśników celem wymienienia poglądów i wyżalenia się.A gdyby każda z tych osób musiała do wizyty dopłacić np. 5 zł, z całą pewnością bywałaby w przychodni znacznie rzadziej.
Miłego;)
ostatnio zastanawiałem się, dlaczego do założenia holtera państwowo trzeba przyjść z własną baterią, a u Bonifratrów /prywatna przychodnia/ dają swoją?... ale z czego ja robię problem?... z baterii?... powinienem się cieszyć, że nie każą z całym własnym aparatem przychodzić...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
Wiesz, może Bonifratrzy mają holtery na akumulatorki, które się doładowywuje? Idąc do szpitala NFZ każdy pacjent musi wziać ze sobą z domu własne sztućce i kubek do napojów no i oczywiście ręcznik, mydło, szlafrok.
UsuńMiłego;)
Rozumiem prywatnie a jednak państwowo :). I to jest świetne rozwiązanie. U mojej ulubionej doktorki cześć pacjentek jest prywatna, większość "państwowa" ciepło są wszystkie z takim samym zaangażowaniem traktowane. Ważne że spokojnie można zaczekać, wiedząc i przygotowując się psychicznie.
OdpowiedzUsuńserdeczności i dobre życzenia, Aniu.
Dziękuję Eluś.
UsuńSerdeczności przesyłam;)